Ruslan Baginskiy to ukraiński projektant, którego kapelusze stały się symbolem narodowej dumy i mistrzowskiego rzemiosła. Od momentu założenia marki w 2015 roku konsekwentnie łączy on tradycję z nowoczesnością, zdobywając uznanie na całym świecie. Jego projekty noszą największe gwiazdy – w tym Beyoncé i Madonna – a nazwisko Baginskiy stało się dziś synonimem siły, ambicji i niezależności ukraińskiej mody. Teraz, wraz z otwarciem pierwszego butiku w Polsce, projektant rozpoczyna nowy rozdział swojej historii. W rozmowie z Fashion Biznes opowiada o drodze, jaką przeszła jego marka, o sile ukraińskiego dziedzictwa i o znaczeniu nowego początku w Warszawie.
Polecane wideopodcasty:
Piotr Włochyń, Fashion Biznes: Na początek chciałbym zapytać: dlaczego zdecydowałeś się otworzyć butik właśnie w Warszawie? Może wydawać się to naturalnym krokiem, ale dla mnie nie jest to oczywisty wybór.
Ruslan Baginskiy: Nie wiem, wszyscy mnie o to pytają. Mam polskie korzenie, moje nazwisko to Baginskiy, więc dla mnie to oczywiste. Moja babcia pochodziła z Polski, a mama tu pracowała. Dlatego to było dla mnie naturalne. Poza tym, szczególnie teraz w Warszawie, czuć niesamowitą energię.
Czyli to będzie wasz piąty butik, prawda? Masz trzy w Ukrainie?
Tak, mamy trzy… właściwie już cztery w Ukrainie. Jeden w Paryżu, w Galeries Lafayette. A ten w Warszawie to nasz najnowszy.
Co chciałbyś, żeby Polacy wiedzieli o twojej marce? Co ją wyróżnia?
Przede wszystkim to marka kapeluszy, co samo w sobie nie jest oczywiste. Skupiamy się na rzemiośle i tworzeniu wyjątkowego doświadczenia. Chodzi o zabawę i koncepcję multiuniwersum. Oczywiście robimy kapelusze, ale zeszłego lata wprowadziliśmy też “hat bag” – torbę-kapelusz. Chodzi o multifunkcyjność i zapewnienie klientowi wyjątkowego doświadczenia.
Czy planujecie rozszerzenie oferty na inne kategorie?
Tak, absolutnie. Zeszłego lata stworzyliśmy „hat bag”, a teraz planujemy rozwój w kierunku toreb skórzanych i okularów przeciwsłonecznych. Tej zimy wprowadzimy też nasz zapach – Grain de Sel. Pomysł polega na stworzeniu całego uniwersum skoncentrowanego wokół akcesoriów.
Czy wyobrażasz sobie rozszerzenie marki o pełną linię odzieżową?
Ruslan Baginskiy: Nie, nie, to nie dla mnie. Chcę tworzyć coś wyjątkowego i unikalnego, dlatego skupiam się na akcesoriach.
Minęło już 10 lat od założenia marki. Wasz event w Galeries Lafayette wyglądała naprawdę imponująco. Jakie emocje Ci towarzyszyły podczas tego jubileuszu?
To było ogromne wydarzenie, zwłaszcza dla niezależnej marki – niesamowite doświadczenie. Chciałbym podziękować całemu zespołowi Galeries Lafayette za wsparcie i wiarę w naszą markę. To był wyjątkowy moment – byli tam moi rodzice, mama i moja druga połówka. To było coś niesamowicie fajnego.
A jak wyglądało świętowanie w Ukrainie? Zorganizowaliście tam specjalną kolację.
Tak, chodziło o to, by stworzyć różne momenty świętowania w różnych miejscach – w Paryżu, Warszawie i Kijowie. W Kijowie zrobiliśmy dużą kolację dla 200 osób nad rzeką. To była forma podziękowania dla Kijowa za to, że codziennie mnie inspiruje i pomaga rozwijać się jako projektantowi. To było wydarzenie pełne wdzięczności.
Czy planujesz otworzyć kolejny butik w Polsce?
A dlaczego nie? Może w Krakowie. Zobaczymy!
Chciałbym zapytać również o twój proces projektowy. Często łączysz tradycyjne ukraińskie rzemiosło z nowoczesnym designem. Jak udaje ci się to osiągnąć?
Mam ogromną pasję do łączenia nowoczesności z tradycyjnym rzemiosłem. Jestem absolutnie zafascynowany rękodziełem – to zawsze ważna część naszych projektów. Współpracujemy z utalentowanymi ukraińskimi artystami, na przykład malarzami, by pokazać światu poziom wizji i kreatywności, jaki płynie z Ukrainy. Dla mnie to także sposób na stworzenie platformy, która pokazuje, co Ukraińcy potrafią w dziedzinie sztuki i designu.
Czy są jakieś specjalne techniki, które są szczególnie ważne w twoim procesie projektowym?
Tak, dwa lata temu, latem, odkryliśmy małą ukraińską wioskę o nazwie Iza i zaczęliśmy tam tworzyć kosze. Dowiedzieliśmy się, że kiedyś sam Renoir kupował stamtąd kosze, więc postanowiliśmy nawiązać współpracę. Teraz produkujemy tam kosze i torby przy użyciu tradycyjnej techniki wyplatania.
Często współpracujesz z artystami lub rzemieślnikami?
Tak, absolutnie. Zeszłego lata pracowaliśmy nad projektem Dzyndra z ukraińskim rzeźbiarzem. Mieszkał on w Stanach Zjednoczonych aż do 1992 roku, po czym przywiózł swoje rzeźby do Lwowa, gdzie zbudował ogromne muzeum poświęcone swojej sztuce. Zorganizowaliśmy tam sesję zdjęciową. Dla mnie to zawsze chodzi o połączenie sztuki, rzemiosła, kultury i muzyki – to właśnie tworzy cały wszechświat Ruslana Baginskiego.
Wszyscy pewnie pytają cię o twoje znane klientki, jak Madonna czy Beyoncé. Chciałbym odwrócić trochę pytanie – która współpraca była dla ciebie najbardziej wymagająca?
W większości przypadków współpracuję ze stylistami tych gwiazd, więc nie jest to aż tak trudne. Dla mnie to ogromny zaszczyt. Praca z ikonami, takimi jak Beyoncé, Madonna czy Rihanna, wynosi cię na inny poziom. One tworzą kulturowe momenty, a ja chcę być ich częścią. Dla mnie to niezwykle ważne – współtworzyć te chwile, które stają się częścią kultury. Udział w trasie Renaissance Beyoncé był jednym z takich momentów – to był ogromny zaszczyt.
View this post on Instagram
Czy gwiazdy mają zazwyczaj konkretne wizje tego, czego chcą?
Zazwyczaj mają ogólny pomysł, ale cały proces jest współpracą. Na przykład Madonna miała swoją wizję, ale zaczęliśmy od szkiców i to przerodziło się w całą kolekcję kapeluszy. Jej team nawet stworzył specjalny taniec z tymi kapeluszami. To zawsze współpraca i właśnie to sprawia, że praca nadal mnie ekscytuje.
A oprócz współprac z gwiazdami – który projekt był dla ciebie najbardziej wyjątkowy?
Zdecydowanie trasa Renaissance, bo to był moment kulturowy, coś znacznie większego niż sam projekt modowy. Widziałeś trasę Renaissance? Widziałeś lustrzane kapelusze?
Oczywiście, że widziałem.
Byliśmy wszyscy tak dumni, że mogliśmy być jej częścią.
Jak zmieniła się twoja praca od momentu wybuchu wojny w Ukrainie? Pamiętam, że na jej początku byłeś bardzo aktywny w mediach i starałeś się zwrócić uwagę świata na to, co się dzieje.
Tak, mamy głos i musimy go używać. Praca w takich warunkach jest ogromnym wyzwaniem dla środowiska kreatywnego, ale niesie też ze sobą dużo nadziei. Jesteśmy częścią tzw. soft power Ukrainy i czuję silną misję promowania ukraińskiej kultury przez moją pracę. Pomimo trudnych czasów – to nas tylko wzmocniło.
Czy twoje podejście do pracy również się zmieniło?
Mentalnie – bardzo. To nie jest łatwa sytuacja, ale działamy dalej. A jeśli chodzi o butiki, szczególnie te w Ukrainie, wciąż są otwarte i radzą sobie bardzo dobrze. Nawet gdy miasta są bombardowane, ludzie potrzebują poczucia normalności. Zakupy, kino, robienie rzeczy, które sprawiają, że czujemy się żywi – to właśnie pomaga nam przetrwać.
A czy same twoje projekty zmieniły się, zwłaszcza pod wpływem wojny lub rosnących nastrojów patriotycznych?
To bardzo ciekawe pytanie. W ciągu ostatnich trzech lat otworzyliśmy cztery sklepy i rozpoczęliśmy duże współprace. Wojna zdecydowanie zmotywowała nas do jeszcze większej kreatywności i do szukania nowych sposobów wyrażania naszej tożsamości. Chodzi o energię – wojna dała nam siłę, by pracować ciężej i pozostać wiernymi naszej misji.
Przeczytaj również: Michał Szulc rozmawia z Karoliną Pieniążek „Surrealizm, który wstrzymuje oddech widowni podczas pokazu, to droga, którą chcę podążać”
