REKLAMA
Maja Sieroń to robiąca zawrotną karierę na międzynarodowej arenie modelka polskiego pochodzenia. Pomimo licznych sukcesów sama twierdzi, że „nie jest to zawód na całe życie”. Na pierwszym miejscu od zawsze stawiała na edukację i rozwój osobisy. Jej zawodowa ścieżka rozpoczęła się od pracy jako size 0. Dzisiaj jest wziętą osobistością ze statusem mid-size/curvy.

K(B)ariery: Maja Sieroń „Branża ciągle próbuje mi wmówić, że nie jestem wystarczająca”

REKLAMA

Maja Sieroń to robiąca zawrotną karierę na międzynarodowej arenie modelka polskiego pochodzenia. Pomimo licznych sukcesów sama twierdzi, że „nie jest to zawód na całe życie, warto pamiętać o edukacji i rozwoju osobistym”. Jej zawodowa ścieżka rozpoczęła się przed laty od pracy jako size 0. Dzisiaj Maja Sieroń jest wziętą osobistością ze statusem mid-size/curvy.

Twoja droga zawodowa zaczęła się od …

Myślę, że miałam dwa początki. Może nawet dwa i pół! (uśmiech) W wieku 15 lat wzięłam udział w konkursie Miss Polski. Chciałam, aby to był wstęp do przebicia się w branży modelingowej. Po wygranej tego konkursu trafiłam do agencji, która bardzo rygorystycznie podchodziła do wymiarów. Takie czasy… Miałam za zadanie zrzucić jeden centymetr w biodrach. Ta interwencja w młody organizm nie okazała się zbyt pozytywna, a poprzez diety i ciężkie treningi moja sylwetka zaczęła się zmieniać w przeciwnym kierunku niż zamierzony.

Rozregulowałam metabolizm i do dziś biorę leki na tarczycę. Wychowałam się w czasach, gdy Kate Moss była uważana za wzór piękna ze względu na jej bardzo wychudzone ciało, więc trudno było mi zaakceptować, że teraz bardziej pasuję do porównań z Marilyn Monroe. Wiedziałam, że moje geny nigdy nie pozwolą mi osiągnąć rozmiaru 0. Nawet w przypadku permanentnego głodzenia, więc pożegnałam się z tym biznesem.

W środku pandemii wróciłam do Polski z Londynu, w którym studiowałam. Moje studia przeszły w tryb online. Miałam więcej czasu. Obejrzałam pokaz Chanel, gdzie wystąpiła Jill Kort, która nie była ani modelką w rozmiarze 0, ani plus size. Dokładnie pomiędzy. Podobnie jak ja. Dwa dni później zadzwonił do mnie Mateusz, właściciel Selective Management, którego niechcący poznałam 5 lat wcześniej, i zapytał, czy nie chciałabym dołączyć do agencji. Kolejnego dnia podpisaliśmy umowę, a około 2 tygodnie później byłam na kontrakcie w Barcelonie. Od tamtego momentu pracujemy razem.

Wspomniałam również o połowicznym początku, ponieważ od czwartego roku życia brałam udział w sesjach do katalogów mody dziecięcej. To jednak była bardziej zabawa przed aparatem niż prawdziwy modeling.

Najlepszy i najgorszy moment w Twojej karierze to …

„Kariera” nigdy nie ma samych wzlotów. Moim najlepszym wspomnieniem jest mój pierwszy pokaz Valentino Haute Couture S22, który miałam zaszczyt zamknąć. Pamiętam, że nikt bezpośrednio mi nie powiedział, że to ja dostałam tę najważniejszą rolę, i gdy się dowiedziałam godzinę przed pokazem, chciałam zapytać Pierpaolo, dyrektora kreatywnego, czy jest pewny tej decyzji. Miał wokół siebie wiele ikon lat 90. i najlepsze modelki o zdecydowanie większym doświadczeniu. Wtedy moja kariera rozwijała. Wskoczyłam na wyższy poziom. Zrobiłam kilka kampanii. Pojawiłam się na okładkach. Między innymi w Elle. Zrealizowałam kilka sesji dla brytyjskiego i polskiego Vogue.

Na początku, nawet gdy nie pracowałam dla wielkich marek, każda podróż samolotem wywoływała we mnie łzy, byłam niesamowicie wdzięczna za szanse, że robię to, co kocham, i że modeling powrócił do mnie pomimo przeciwności sprzed kilku lat. Jestem dumna, że kiedyś będę mogła wspominać współprace z legendami, takimi jak John Galliano.

Nie ma jednego najgorszego momentu. Smutek zawsze wywołuje moment, w którym jestem brana pod uwagę do wielkiej kampanii, a w ostatnim momencie decyzja zostaje zmieniona. Jest to niemiłe doświadczenie, niezależnie od nastawienia. Boli mnie, gdy widzę, że outfit, który przymierzałam, później prezentuje modelka o kilka rozmiarów większa ode mnie. Czuję, że branża nadal powoli dojrzewa do wykorzystywania różnorodnych sylwetek. Nie tylko tych najchudszych czy w rozmiarze XXL, ale także tych pomiędzy. Kiedyś byłam za duża o 1 cm, teraz jestem za chuda, by być curvy, więc branża ciągle próbuje mi wmówić, że nie jestem „wystarczająca”, a body positivity dotyczy tylko konkretnych sylwetek.

Przeczytaj również: Dlaczego ostatni pokaz Maison Margiela jest wydarzeniem sezonu? W tle Pat Bogusławski i Pat McGrath

Czego o Twojej pracy nie wiedzą inni ?

Liczba podróży nie przekłada się na liczbę zwiedzonych miejsc! Ostatnio często zawodowo latam do Stanów, co oznacza 24 godziny w samolocie, aby tylko wejść do studia i po pracy wrócić na lotnisko. Najwięcej czasu zajęła mi podróż na Malediwy, gdzie musiałam zrobić sesję do Grazia UK i ostatecznie spędziłam tam półtora dnia.

Inwestujemy wiele w wyjazdy, które nie zawsze są pokrywane przez daną markę. Udział w fashion weekach oznacza podróże, zakwaterowanie i utrzymanie w czterech krajach przez ponad miesiąc z własnej kieszeni. Bez pewności, czy będziemy mogli wziąć udział w jakimś pokazie. Modelowanie to zdecydowanie nie imprezy i luksusowe hotele, to przede wszystkim ciężka praca i duża inwestycja w siebie. Najtrudniej jest coś planować. Nie mam już czasu na wakacje, bo zawsze pojawia się niespodziewana oferta pracy, której nie warto odmówić.

Zmieniają się priorytety. Obecnie skupiam się na wyciągnięciu jak najwięcej z modelingu. Zawsze staram się być dostępna do pracy.

Twoje zawodowe marzenia to …

Raczej nie będę chyba zbyt oryginalna. Kampania dla luksusowej marki byłaby spełnieniem marzeń. Prada, Burberry, Fendi, Chanel czy pokaz Versace. Chciałabym się wykazać też troszkę bardziej aktorsko. Miałam nadzieję, że uda mi w pokazie Maison Margiela w Paryżu, jednak moja rola ograniczała się do powolnego chodu, bez możliwości odegrania konkretnej postaci jak inni modele. Na mojej liście marzeń znajdują się okładki Vogue, Harper’s Bazaar oraz kampania Zary. Myślę, że nigdy w stu procentach nie uznam, że osiągnęłam wszystko, co chciałam, i jako perfekcjonistka będę szukać jeszcze więcej rzeczy, które będę planowała zrealizować.

Pamiętam, że gdy podpisałam umowę z agencją, tak sobie pomyślałam, że pewnie nigdy nie będę pracowała dla największych domów mody, chociaż moja sylwetka mogłaby pasować do marki SKIMS… Miesiąc temu pracowałam dla nich w LA. Mogę powiedzieć, że małymi kroczkami spełniam te małe cele. Podobna historia była z Victoria’s Secret.

Cechy, które powinna mieć osoba, która podążać będzie Twoją drogą …

Samozaparcie. Trzeba naprawdę silnej psychiki do tego zawodu. Odrzucenie na castingach jest codziennością. Konieczne jest zrozumienie, że nie jest to zazwyczaj powód osobisty, lecz zgodności z wizją danej marki. Oczywiście, nie mówię, że odrzucenie mnie nie boli i jest mi z tym dobrze, ale trzeba się nauczyć nie załamywać. Trzeba próbować dalej. Pomaga dobra organizacja i duża odpowiedzialność. Ten zawód jest związany z samodzielnymi wyjazdami, dlatego trzeba umieć radzić w świecie w ciężkich momentach. Podkreślmy jednak, że moja agencja zawsze stara się pomóc. Nie zawsze jest to jednak możliwe na odległość.

Kim byś był, gdyby nie to, co robisz teraz ?

W przyszłości prawdopodobnie zajmę się branżą związaną z moimi studiami na London School of Economics. Skończyłam land economy and real estate na poziomie licencjackim i marketing na magisterskim. Myślę, że dobrze bym się odnalazła w marketingu związanym z branżą artystyczną. Marzy mi się kariera aktorska, może kiedyś się spełni.

Przeczytaj również: K(B)ariery: Łukasz Dziewic: “Każdy projekt, który przychodzi mi realizować, jest dla mnie spełnieniem marzeń, bo robię to co kocham”

Zdjęcie główne: mat. prywatny

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES