REKLAMA
Mid-size girls podbijają social media

Dlaczego o rozmiarach, których jest najwięcej mówimy najmniej? Dziewczyny mid-size wkraczają do akcji!

REKLAMA

Od lat w świecie mody – zarówno wielkiej, jak i tej bardziej popularnej – operuje się utartymi stereotypami odnośnie sylwetek czy kobiecych kształtów. Od kilku sezonów ruch „body positive” nieustająco zyskuje na znaczeniu, udowadniając, że każde ciało jest piękne i warte uwagi. Dotychczas podział rozmiarów czy sylwetek był raczej dychotomiczny – zauważyło się przede wszystkim tzw. „straight-size” i „plus-size”, pomiędzy którymi pozostawała spora luka. Dziś do tych pojęć coraz częściej dołącza, wcześniej pomijane, „mid-size”. 

O co w tym wszystkim chodzi?

Mianem „straight size”, tłumaczonego czasem jako „normalny rozmiar”, określa się osoby, noszące ubrania z metką od 34 do 38. W tym miejscu od razu warto wspomnieć, że już samo używanie przymiotnika „normalny” i jego odmian w odniesieniu do ciała nie jest ani właściwe ani delikatne. Z góry zakłada bowiem, że wszystko poza wskazaną skalą jest nienormalne, inne, a co za tym idzie – w postrzeganiu wielu ludzi – gorsze. Można pomyśleć, że to drobiazg, nomenklatura, ale często to właśnie od takich, pozornie nieistotnych szczegółów mogą rozpocząć się problemy z samoakceptacją. 

Kolejna rozmiarowa kategoria to „plus size”, które zaczyna od numeru 46-48. Widać zatem jak na dłoni, że między wspomnianymi kategoriami jest spora przerwa, a rozmiary pomiędzy są „zagubione”. Dosłownie i w przenośni, bo w wielu markach wybór kończy się na 40 lub ewentualnie 42, a i one często są zaniżane.

Kobiety chcą widzieć w mediach osoby sobie podobne. Określenie mid-size podbija sieć. Fot. Unsplash

W sklepach pojawiają się linie petite, tall czy curve, odpowiadające na potrzeby osób filigranowych, wysokich czy tych o pełniejszych kształtach. Kobiety w średnim rozmiarze tymczasem wciąż pozostają niewidzialne i niezauważone, dlatego postanowiły zawalczyć o zmianę. 

Paradoks tej całej sytuacji polega na tym, że grupa pozostawiona nieco poza nawiasem jest jednocześnie… najliczniejszą. To właśnie rozmiary 40 – 44 są statystycznie tymi, wybieranymi i kupowanymi w Europie czy USA najczęściej. 

Kobiety mid-size walczą o uwagę w mediach społecznościowych

Zdenerwowanie wynikające z braku zauważenia i poczucia bycia pominiętymi sprawiło, że kobiety wzięły sprawy we własne ręce. Coraz śmielej i częściej zaczęły więc używać określenia „mid-size”, które wypełnia dotychczasową lukę.

Aby zrozumieć jego fenomen należy zajrzeć do social mediów. Po wpisaniu w wyszukiwarkę Instagrama hashtaga „midsize” zobaczymy kilkaset tysięcy wyników, pod którymi kryją się najróżniejsze zdjęcia czy filmy, prezentujące wygląd i pomysły na stylizacje osób w średnim rozmiarze. Ta liczba już robi wrażenie, a warto dodać, że filmiki z tym samym oznaczeniem umieszczone na Tik Toku mają w sumie ponad miliard (!) wyświetleń.  

Bardzo pozytywnie odbieram to co dzieje się teraz w modzie. Kiedyś w biznesie modowym panował kanon modelki XS, jednak w dobie body positive zaczęto zarówno komunikację, jak i kampanie wielu marek opierać na osobach, z którymi utożsamia się większość z nas, kobiet, czyli modelkach „mid-size” w rozmiarach 38-44 – mówi Marta Śliwińska, stylistka.

Rosnąca popularność określenia oznacza, że jest ono potrzebne i z pewnością wkrótce zagości w świadomości większości ludzi, a w dalszej perspektywie również marek. Ciałopozytywność to trend, który najpewniej zostanie z nami już na długo i bardzo dobrze, bo dzięki temu również media przestają promować jedynie piękno w rozmiarze 34.

Kiedy w 2019 Ali Tate Cutler pojawiła się na wybiegu Victoria’s Secret została w mediach nazwana pierwszą modelką plus-size, która dostąpiła zaszczytu zostania słynnym aniołkiem. Tymczasem kobieta w rozmowie z portalem E!online stwierdziła.

Chcemy oglądać ludzi, z którymi możemy się identyfikować, którzy są do nas podobni.

Również celebryci i influencerzy powoli zaczynają odczarowywać wreszcie swój perfekcyjny wizerunek publikując naturalne zdjęcia – przykładem może być choćby Maffashion, która pokazywała swoje prawdziwe ciało po ciąży, nie udając, że do doskonałej sylwetki wróciła w kilka chwil po porodzie.

W Norwegii w lipcu 2021 roku uchwalono prawo, nakazujące oznaczanie retuszowanych zdjęć wrzucanych do social mediów czy stanowiących część reklam. Celem ma być uświadomienie odbiorców, że często to, co widzą to fałszywe piękno, do którego nie warto dążyć czy się z nim porównywać. 

W Polsce gwiazdy również coraz śmielej decydują się na odejście od retuszu, zatem kto wie – może u nas w przyszłości również ta kwestia zostanie uregulowana prawnie? W końcu – zważywszy na badania CBOS sprzed kilku lat – co czwarta Polka wciąż jest niezadowolona ze swojego wyglądu. 

>>> CZYTAJ RÓWNIEŻ: Idea zero waste na pomoc środowisku – klimat według The Alternation

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES