REKLAMA

WYWIAD: Nie boimy się eksperymentować z barwnymi kolorami i printami. Wywiad z Kamilą i Anitą Nawarkiewicz- Femi Pleasure

REKLAMA

Czekałam na ten wywiad co najmniej kilka miesięcy. Zgranie się w czasie między wyjazdami w pewnym momencie graniczyło z cudem. Podróże stały się jednak dla Kamili i Anity sposobem na życie, które skutecznie przekuły w biznes. Ich pomysły nie ograniczają się tylko do projektowania ubrań, to również zawody surfingowe czy snowboardowe. Mówi się, że dziewczyny opanowały Hel, a mało znany kiedyś surfing dzięki dziewczynom stał się jednym z najpopularniejszych sportów letnich.

Kiedy w końcu udało nam się spotkać, nasza rozmowa mogłaby się nie kończyć. Pasja do sportu, chęć życia, moc przyciągania innych dobrych ludzi to jest to, co działa też na klientki Femi Pleasure. One zwyczajnie chcą być częścią wytworzonej przez Anitę i Kamilę społeczności. Ja też chcę nią być, zwłaszcza po tej rozmowie.

Jak powstało Femi Pleasure?

Stworzenie marki było dość spontaniczną decyzją, chociaż wywodzimy się z rodziny, która miała powiązania z pracowniami krawieckimi. Mimo tego nigdy nie myślałyśmy, że będziemy miały z tym coś wspólnego. Od dziecka uwielbiałyśmy jeździć na nartach i snowboardzie, spędzałyśmy wiele czasu z rodzicami w górach. Kiedy rozpoczęłyśmy uprawiać zimowe sporty, okazało się, że w Polsce nie było sklepów oferujących odpowiedni ubiór. Jeździłyśmy więc do Pragi i Berlina na zakupy. Właśnie wtedy padł pomysł założenia rodzinnej firmy. Pojechałyśmy do Łodzi zakupić potrzebne materiały, o których tak naprawdę nie miałyśmy pojęcia. Szukając tkanin, trafiałyśmy na dzianiny i odwrotnie. Bardzo pomogło nam to, że w międzyczasie mój ówczesny chłopak był przedstawicielem dużej marki światowej w Polsce. Dzięki temu dowiedziałyśmy się, jak wygląda branża modowa od środka. Zaczęłyśmy realizować zamówienia przedpremierowe tzw. pre-ordery, dzięki którym udało nam się dotrzeć do zagranicznych klientów. Pierwszą taką współpracę zawdzięczamy naszej przyjaciółce, która mieszkała w Austrii. Zakładała nasze ubrania do pracy i jej szef zapytał, gdzie je kupiła. Wkrótce zaprosił nas na spotkanie, na którym pokazałyśmy mu nasze projekty. Udało się, nasza wizja go przekonała. Od tamtej pory projektowanie stało się dla nas czymś więcej, niż tylko dobrą zabawą. Wcześniej nie przynosiło nam to żadnych zysków, większość ubrań rozdawałyśmy. Praca okazała się na tyle absorbująca, że nie udało mi się skończyć studiów. Na początku pracowałyśmy nawet kilkanaście godzin dziennie. Wtedy ja mieszkałam w Bielsku, a Anita w Krakowie.

Miałyście chwile zwątpienia?

Pewnie, że tak. I to nie jedną. W momencie, kiedy firma się rozwija, nagle okazuje się, że trzeba mieć jakieś zaplecze finansowe. My go niestety nie miałyśmy. Na początku w naszej ofercie znajdowało się około stu produktów, a teraz jest tego dużo więcej. Kryzysy pojawiały się także wtedy, kiedy miałyśmy zrealizować duże zamówienia, a one sporo kosztowały. Zamiast euforii, pojawiała się obawa, że nie damy rady. Na nasz sukces złożyło się wiele czynników. Z pewnością miałyśmy szczęście do ludzi, którzy nam zaufali. Zdarzały się sytuacje, że nie miałyśmy pieniędzy dla właścicieli szwalni. Wykazali się dużą wyrozumiałością wobec nas, pozwalali nam płacić wtedy, gdy dostawałyśmy pieniądze z realizacji zamówienia.

Nie uważacie, że w pewnych momentach naszego życia przyciągamy do siebie osoby, które są nam w danej chwili potrzebne?

Zdarza nam się, że trafiamy na osoby, z którymi zawsze chciałyśmy bardzo pracować i nagle nasze marzenia się spełniają. W tym roku spotykamy niesamowitych ludzi bez przerwy, z czego się bardzo cieszymy. Uważam, że jest to jakiś znak. Może dzieje się tak dzięki naszym rodzicom, którzy wspierają nas z góry. Zawsze możemy też liczyć na naszych dziadków, którzy zawsze powtarzają, że jesteśmy sobie tak bliskie, jakbyśmy były bliźniaczkami. Ostatnio Anity nie było i musiałam zaprojektować kilka rzeczy. Było mi naprawdę ciężko. Jak pracujemy razem, mamy swój podział, ja zajmuje się technicznymi sprawami, Anita jest bardziej kreatywną częścią w tym duecie. Chyba nie potrafiłabym pracować bez niej.

Fantastycznie, że macie siebie nawzajem. Ale czy nie macie czasem siebie dość?

Czasem tak. Dość często się kłócimy, ale są to głównie sprzeczki na polu zawodowym. Razem jesteśmy już w ponad trzydziestoletnim związku (śmieje się). Mamy wzloty i upadki, ale to normalne, szczególnie kiedy pojawia się duży stres w pracy. Trzy lata temu zdarzyło się, że zaprojektowałyśmy już całą kolekcję, potem dokładnie ją obejrzałyśmy i stwierdziłyśmy, że nic z tego nie będzie. Był to ciężki okres dla mnie, remontowałam wtedy mieszkanie i dopiero co urodziłam mojego synka. Anita z kolei była w ciąży. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy płakać z bezsilności. W takich chwilach powtarzamy sobie ulubione powiedzenie Anity, że nic nie dzieje się bez przyczyny, widocznie tak miało być. Teraz przyjmujemy taką strategię, że chcemy tworzyć ubrania, które podobają się przede wszystkim nam, tak aby każda kolekcja była spójna z naszym stylem. Nasze klientki są bardzo podobne do nas, uprawiają sporty i chcą się wyróżniać. Organizujemy dla nich specjalne wydarzenia m.in. wyjazdy surfingowe czy też zawody snowboardowe. My uwielbiamy podróże, bardzo nas inspirują. Niedawno wróciłam z wyjazdu, a już myślę o planowaniu kolejnego.

Wasze kolekcje są bardzo kolorowe. Polscy klienci są natomiast bardziej przyzwyczajeni do czerni, szarości i minimalizmu.

I właśnie dlatego tworzymy kolorowe ubrania. Ja także na co dzień ubieram się bardzo klasycznie, ale za to w weekendy lubię sobie poszaleć. W sieciówkach brakuje mi takich projektów, wszystko wygląda tak samo. Wydaje mi się, że jesteśmy jedną z niewielu marek w Polsce, które nie boją się eksperymentować z barwnymi kolorami i printami. Jest na pewno tak, że niektóre produkty sprzedają się lepiej w stonowanych kolorach. Uważam, że poprzez nasze projekty można wyrazić samego siebie. Wiele naszych klientek pracuje w korporacjach, gdzie obowiązuje sztywny dress code. W wolnych chwilach chcą natomiast poszaleć ze stylizacjami.

Czy to nie jest też tak, że Wasze projekty i wy same przyciągacie inne osoby swoją pozytywną energią?

Mam nadzieję, że tak to właśnie działa. Bardzo utożsamiamy się z naszą marką, dzielimy się informacjami na nasz temat, gdzie wyjeżdżamy i co robimy na co dzień. Jest spore grono dziewczyn, które powiela nasz schemat życia.

Częścią Waszej udanej strategii są fenomenalne zdjęcia.

Dwa razy w roku wyjeżdżamy z naszym fotografem Robertem Ceranowiczem. Nasze wspólne wypady są bardzo spontaniczne i pełne radości. Na naszych sesjach nie ma czegoś takiego jak plan i budżet. Obecna kampania naszej marki także powstała w zupełnie nieoczekiwany sposób.

Gdzie w Waszym życiu zawodowym są Wasi partnerzy?

Na początku ciężko im było zaakceptować to, że poświęcamy im niewiele czasu. Wydaje mi się także, że nie do końca rozumieli, co tak naprawdę robimy. Z biegiem czasu to się zmieniło. Mój chłopak pomógł mi przy realizacji filmu, który robiliśmy razem z Samsungiem. Pojechaliśmy na miesiąc do Indonezji z naszym niespełna rocznym synkiem. Mój chłopak był od początku do końca w pełni zaangażowany w ten projekt.

Nasi mężczyźni bardzo nas wspierają, szczególnie jeśli chodzi o obowiązki rodzicielskie. My też staramy się jak najbardziej uczestniczyć w życiu naszych dzieci. Nie pracujemy do nocy, zawozimy i odbieramy nasze dzieci z przedszkola. Obie mamy synów, co sprawia, że musimy być w ciągłym ruchu.

Na naszym rynku pojawiło się ostatnio kilka innych ciekawych marek sportowych. Ta branża rośnie na sile.

Moda na sport przyszła z Australii i szybko opanowała cały świat. Do eleganckich ubrań nosi się teraz wygodne trampki. Moda jest teraz bardzo funkcjonalna i łączy ze sobą różne style. Ja sama prawie zawsze noszę sportowe buty.

Co jest Waszą receptą na sukces?
To, co robimy, musi być autentyczne. Nie kreujemy naszej marki, będąc zupełnie kimś innym. Wkładamy dużo serca w naszą pracę. Ważne jest także szczęście do ludzi, my spotkałyśmy na naszej drodze naprawdę wspaniałe osoby, z którymi tworzymy superteam.

Jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?

Niedługo Femi Pleasure będzie obecny także w Łodzi na OFF-ie i we Wrocławiu na Placu Teatralnym. Nie będą to jednak zwyczajne sklepy, tylko miejsca, gdzie możesz przyjść, usiąść na kanapie i coś przekąsić. Mamy także zamiar rozwinąć nasze działania poza granice Polski.

Rozmawiała Urszula Wiszowata

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES