Philipp Plein – rozpieszczony dzieciak czy poważny gracz na rynku?

REKLAMA

Od czasu swojego pierwszego pokazu w 2010 roku, Philipp Plein stał się cudownym dzieckiem branży mody. Niewątpliwie, patrząc na jego projekty – tytuł ten jest słuszny. Jednak kiedy światła na wybiegu gasną, Plein wydaje się być tylko rozpieszczonym dzieckiem.

W 2007 roku Plein wywołał oburzenie w Azji, projektując t-shirt ze słowami Fuck You China. W 2013 roku wyposażył podczas pokazu modelki w fałszywą broń – nic w tym złego, gdyby nie fakt, że cała akcja miała miejsce miesiąc po strzelaninie w szkole podstawowej w Sandy Hook. Całkiem niedawno Alexander Wang oskarżył go o skopiowanie inscenizacji jego pokazu H&M podczas premiery kolekcji Plein Sport. Kiedy otrzymał list od Dolce&Gabbana, oskarżających go o podkradanie personelu, opublikował zdjęcie na Instagramie, pisząc: Chciałbym teraz przeprosić… absolutnie nikogo!

Brawura, ego, odwaga czy pewność siebie? Trudno powiedzieć, co kieruje Philippem Pleinem, jednak jego działalność, nie tylko modowa, jest często dość kontrowersyjna. Nie da się zaprzeczyć, że często takie zachowanie nazywa się po prostu sodówką. Utytułowany, wiecznie chwalony Plein poczuł się naprawdę poważnym graczem na rynku. Faktem jest, że jego kolekcje święcą triumfy, jednak nie daje mu to prawa do szeroko rozumianej ignorancji oraz obrażania innych.

>>>Czytaj również: Emily Ratajkowski – kiedy piękne ciało i seksapil przeszkadza w karierze?

Ostanim komentarzem od Philippa Pleina mogą się poczuć urażone Bella Hadid oraz Hailey Baldwin. Projektant powiedział: Kiedy Bella Hadid chodziła w moim show w 2015 roku, pamiętam, że dyrektor castingu jej nie chciał. Stylistka też jej nie chciała. Zgodnie mówili: “Ona nie ma znaczenia”. Nikt nie chciał też mieć Hailey Baldwin, ponieważ “była zbyt niska” i “nie pasowała do sukienki”. Nikt się nie ośmielił, więc ja zaprosiłem je na wybieg i włączyłem do kampanii. 

Projektant idzie pod prąd i być może właśnie odmienność jest miarą jego sukcesu. Gdy inne marki na siłę próbują pokazać swoją potęgę, on całą swą filozofię sprowadza po prostu do sprzedawania. I wychodzi mu to świetnie, choć często jest za to krytykowany.

Kto może mnie krytykować? Po co? Co należy zmienić? Kto powinien mnie osądzić? To moja firma, jestem projektantem. Wiesz, kto mnie osądzi? Tylko jedna osoba – moi klienci.  Wszystko by było w porządku, gdyby nie zdanie, które Plein dodaje w odpowiedzi, dlaczego słucha swoich klientów: bo płacą moje rachunki. Mam firmę wartą 300 mln dolarów. Płacą moje cholerne rachunki.

O Philippie Pleinie można mówić wszystko – dla jednych będzie istotnym graczem w świecie mody, dla innych rozpieszczonym chłopcem z dużym ego. Jedyne, czego nie można powiedzieć o nim to to, że nie wie jak prowadzić biznes. Bo wie to doskonale – dzisiaj jego firma ma 27 sklepów w Europie, 34 w Azji i 9 w Rosji, a liczba fanów marki wciąż rośnie. Pod kątem biznesowym odniósł spory sukces, jednak to jak sobie z nim radzi – jest zupełnie odmiennym tematem.

>>> Czytaj również: Fenomen Yeezy Boost – jak buty Adidasa stały się inspiracją dla innych marek

 

Autor: Kasia Michalak

Newsletter

FASHION BIZNES