REKLAMA

Klienci kupują mniej i inaczej. LPP zamyka pierwszy kwartał na 35% minusie

REKLAMA
REKLAMA

Pandemia zaskoczyła wszystkich, zwłaszcza w roku, który miał być rekordowym pod względem obrotów. Kosmiczne stany magazynowe, liczna dystrybucja i optymistyczne podejście konsumentów – miało być kolorowo. W marcu nadszedł COVID-19 a przez lata budowane strategie legły jak domek z kart. Wirus nie wybierał, dotknął każdą branżę. Spływające powoli wyniki finansowe firm pokazują jak bardzo ucierpiał sektor odzieżowy.

Pierwszy kwartał przesuniętego roku obrotowego LPP, trwający od 1 lutego do 30 kwietnia, upłynął pod znakiem pandemii. Zamknięcie centrów handlowych w większości krajów, gdzie firma posiada sklepy stacjonarne, zaważyło na wynikach sprzedaży – jej poziom sięgnął nieco ponad 1,1 mld zł i był niższy r/r o 35 proc. Choć sprzedaż internetowa była rozgrzana do granic możliwości logistycznych, nie zdołało to uratować finalnego wyniku sprzedaży w pierwszym kwartale tego roku.

Sprzedaż w sklepach stacjonarnych LPP w dniach 1 luty – 30 kwiecień spadła o 57 proc. LFL, czyli w tych samych salonach, które funkcjonowały w analogicznym okresie 2019 roku. Choć zarząd próbował nadgonić sprzedaż handlem internetowym, to i tak nie udało się uratować finalnego wyniku. LPP w trybie pilnym wdrożyło plan oszczędnościowy.

Fot. prasowe LPP

Scenariusz wychodzenia z kryzysu polskiego producenta odzieży nadal zakłada w br. ograniczenie wydatków inwestycyjnych o ok. 60 proc., rozsądne zarządzanie zapasami oraz utrzymanie bazy gotówkowej m.in. poprzez rezygnację z wypłaty dywidendy. Te oraz inne decyzje, dotyczące m.in. redukcji zamówień na nadchodzący sezon, jak również kontrola kosztów sklepów oraz ograniczenie liczby otwarć nowych salonów, korzystnie wpłynęły już w pierwszym kwartale na zrównoważenie zobowiązań handlowych z zapasami. 

Internet is the king?

Jeszcze kilka lat temu mało kto wierzył w Internet, a przynajmniej w skalę biznesu jaki może wygenerować. Trzy lata temu, na jednym z wydarzeń organizowanych przez LPP, wdałam się w rozmowę z Markiem Piechockim – prezesem LPP – a propos sukcesów i porażek amerykańskich marek odzieżowych w USA. Wówczas na pytanie o liczne bankructwa w USA odpowiedziałam, że są one spowodowane zbyt powolnym przerzuceniem się brandów na handel online. Wtedy brzmiało to wręcz abstrakcyjnie, bo przyzwyczajeni do handlu stacjonarnego managerowie, nie wierzyli, że aż tyle klientów może kupować zdalnie i co więcej, czerpać z tego przyjemność. Jeszcze dwa lata temu sprzedaż internetowa stanowiła około 15 proc. obrotów spółki LPP, teraz wzrosła do 32 proc. całości przychodów globalnie.

E-commerce niewiele nam pomoże, niedawno stanowił niecałe 15% naszych przychodów i nie jest w stanie utrzymać tak dużego przedsiębiorstwa, finansowanie tego kanału dystrybucji jest też kosztowne” – powiedział w wywiadzie dla PAP prezes Marek Piechocki u progu pandemii. Jednak od wielu miesięcy LPP inwestowało w logistykę a kilkanaście miesięcy temu wdrożyło technologię RFID. Choć system pomaga w lepszym zarządzaniu stanów magazynowych w sklepach, to okazuje się, ze dziś może też być przydatna w e-commerce. Według najnowszego raportu finansowego LPP e-commerce wzrósł w I. kwartale aż o 120 proc.

Galerie kontra najemcy

Dwumiesięczny lockdown zrobił swoje, a sprzedaż online nie wyrówna strat w obrotach. Choć galerie handlowe funkcjonują jak zwykle, to nie wszystkie salony otworzyły swoje drzwi. Okazuje się, że zimna wojna pomiędzy najemcami a galeriami handlowymi nadal trwa. Reserved również było zamknięte i to w topowych lokalizacjach, m.in. na ulicy Marszałkowskiej czy w Arkadii w Warszawie. Ale to nie one stanowią dziś cel dla klientów. “W mniejszych miejscowościach klienci chętniej wracają do dużych sklepów. Niestety w dużych miastach, tylko połowa klientów chce wracać na zakupy”– powiedział Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP na konferencji prasowej.

Choć zarząd LPP robi co może, aby uratować finanse firmy i przejść COVID’owy okres z jak najmniejszymi stratami, to nie nie wszystko leży w mocy przedsiębiorstwa. Zmienił się klient i jego potrzeby. Widzimy, że klienci wybierają inny rodzaj towarów. “Lepiej sprzedaje się odzież uniwersalna, taka w której lepiej czujemy się po domu. Rzadziej zapatrujemy się na towary modne“, dodał Lutkiewicz. Okres letni nigdy nie służył zakupom odzieżowym, należy więc uzbroić się w cierpliwość. Dopiero za kilka miesięcy będzie można stwierdzić, jak będzie wyglądała nowa pocovid’owa rzeczywistość.

Ula Wiszowata

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES