REKLAMA

WYWIAD „Erotyka jest składową ludzi”. Rozmawiamy z Karoliną Bernaciak z God Save Queens

REKLAMA

Od zawsze interesowało ją ludzkie ciało – studiuje medycynę i projektuje jednocześnie. Fascynuje ją to, co estetyczne. Bieliznę jej projektów pokochała już niejedna kobieta, między innymi Kylie Jenner, Kasia Struss, Ola Kowal, a także takie blogerki jak Song of Style czy Maffashion.

Jej zdaniem bielizna ma spełniać funkcję akcesorium. Ma cieszyć. Zaprosiłam do rozmowy Karolinę Bernaciak, założycielkę marki God Save Queens, która pomimo swojego młodego wieku zbudowała firmę na miarę dojrzałej kobiety. Jej projekty to przede wszystkim znajomość anatomii ludzkiego ciała, perfekcja w wykonaniu, a wisienką na torcie są przepiękne kampanie.

Jak to się stało, że studentka medycyny zaczęła projektować najpierw ubrania, a teraz jest właścicielką jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek bielizny w Polsce i na świecie?

Karolina Bernaciak: Ja raczej zadaję sobie pytanie, jak to się stało, że wylądowałam na medycynie? Przejście od streetwearu do bielizny było dość płynne. Rozpoczęłam studia jednocześnie projektując ubrania. Niestety będąc na pierwszym roku, nie udało mi się tego ze sobą pogodzić. Początkowo mnie to podłamało, ale szybko stało się jednak kluczem do motywacji. Zawsze ciągnęło mnie do koronek, przezroczystości i dość odważnych rozwiązań. Nabrałam powietrza, siły i zaczęłam bawić się z bielizną. Szybko tak bardzo się zaangażowałam, że chyba przeoczyłam ten moment „startu”.

Jako kobieta wręcz z apetytem oglądam zdjęcia i śledzę portale społecznościowe. Ta bielizna jest po prostu piękna, jak Ty to robisz?

Bardzo miło to słyszeć, jest to bardzo budujące! Projektując wpadam w swój mały wir. Priorytetem dla mnie jest zrobienie rzeczy, które sama chciałabym nosić i w których wiem, że będę się świetnie czuć. Ostatecznie przy wyborze projektów muszę mieć 100% pewności, że to jest to, czego szukałam w swojej głowie. Muszę wiedzieć, że już nic nie chcę zmieniać. Może to jest powód.

Produkt GSQ określiłabym jako bieliźniane haute couture. Czy Ty również tak go postrzegasz?

Trochę tak. Uwielbiam tę wolność, jaką daje projektowanie. Nie skupiam się na tworzeniu modeli korygujących, kamuflujących, itp. Nie wszystkie modele są nawet do codziennego noszenia. Jest to bielizna, która ma podkreślać kobiecość i spełniać nasze fantazje. Staram się urzeczywistnić swoje wizje, nie zawsze kierując się przy tym praktycznością. Dążę do tego, aby każdy projekt był wyjątkowy. Jeśli GSQ jest postrzegane jako haute couture to cudownie!

Marka istnieje na rynku od 3 lat, co się w Twoim życiu zmieniło od tamtej pory?

Na pewno ja się zmieniłam – wydoroślałam. Głównie zmienił się mój tryb życia, sposób organizacji czasu i priorytety. Dość szybko musiałam “przeskoczyć ” ze świata uczelni do świata firmowego, ale to daje dużą różnorodność i napęd do pracy. Zmieniłam swoje podejście do pracy. Musiałam nauczyć się w wielu sytuacjach liczyć tylko na siebie.

Jest wiele osób na rynku, początkujących projektantów, którzy słuchają takich historii jak Twoja i marzą o podobnym sukcesie. Co byś im powiedziała?

Chyba brutalnie podkreśliłabym, jak ważne jest bycie gotowym “na wszystko ” – sukcesy, porażki i ciężką pracę. Wydaje mi się, że taka świadomość daje dużo wytrwałości i determinacji. Często Ci, który są na początku swojej drogi nie wiedzą, jak trudne zadanie sobie stawiają.

Korzystasz z jakichkolwiek form dofinansowania? 

Nie. Nigdy nie spełniłam wymogów! Ilekroć próbowałam dostać dofinansowanie zmieniały się kryteria, w które niestety się nie wpisywałam. Odpuściłam i musimy liczyć na siebie.

Rzadko dzielimy się naszymi porażkami, Ty zapewne też masz takie na swoim koncie. Która sytuacja najwięcej Cię nauczyła?

Oczywiście, że mam! Tą, którą szczególnie zapamiętałam, była zmiana technologii naszego sklepu internetowego. Podjęliśmy pochopną decyzję, a w konsekwencji zostaliśmy oszukani. Przez jakiś czas nasza strona nie wyświetlała się w połowie państw na świecie. Wszystko działo się w bardzo dla nas ważnym momencie sprzedażowym. To był koszmar, który kosztował nas dużo pieniędzy, czasu i nerwów.

Kim jest Twoja klientka? Który produkt najczęściej wybiera?

Wydaje mi się, że moja klientka to kobieta, która nie boi się eksperymentować i lubi swoje ciało. Ciągle poszukuje wrażeń. Dziewczyny, które kupują moje projekty często sięgają po komplet Forget me not i po flagowe GSQ i Queen. Te modele stały się naszą wizytówką. Kobiety je wręcz kochają.

GSQ mat. prasowe

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że: Nie uznaję kompromisów między wizją a efektem. Jesteś uparta w swoich działaniach? Czy są momenty, w których odpuszczasz? 

Jestem uparta i to bardzo, ale jednocześnie wyznaję zasadę – nic na siłę. Czasami wolę całkiem odpuścić, niż iść na kompromis, który nie da mi satysfakcjonującego efektu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy wypuszczam model, którego nie jestem pewna i który nie odzwierciedla mojej wizji.

Mówisz, że GSQ to nie jest typowa bielizna. Ona ma wystawać, ma prześwitywać, ma być gadżetem, uzupełnieniem stylizacji. To tak, jak z niedostępnymi, ale powabnymi kobietami. Czy kierujesz ten produkt do kobiet tajemniczych z odrobiną fantazji?

Myślę, że to bardzo ekscytujące, kiedy kobieta jest w pewien sposób nieosiągalna, ale jednocześnie bardzo ponętna! Tak właśnie wyobrażam sobie bieliznę God Save Queens.

Patrząc na sesje GSQ przychodzi mi na myśl określenie “subtelna erotyka”. Czy uważasz, że każdej  kobiecie może być w niej do twarzy?

Erotyka jest składową ludzi! Każdej kobiecie jest z nią do twarzy, ale nie każda kobieta jest tego świadoma. Wielu ludzi odbiera słowo erotyka, jako coś bardzo wyuzdanego lub w złym guście, bo np. nie wypada. Ja czytam ją inaczej. Dla mnie jest ona niczym prowokacja, którą warto podejmować.

Jakie masz plany na przyszłość? O czym jeszcze marzysz?

Bardzo chce rozwijać markę! Mam plany i pomysły, które chcę zrealizować, ale na wszystko musi przyjść odpowiedni czas. Prowadzenie własnej firmy daje mi mnóstwo szczęścia i spełnienia. Na tym się w znacznej części koncentruję. Z przyziemnych rzeczy to bardzo chciałabym pojechać na wakacje.

Rozmawiała Ula Wiszowata

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES