REKLAMA

“Ciężko konkurować ręczną pracą i klasycznymi technikami złotniczymi z masową i tanią produkcją biżuterii.” Wywiad z Janem Suchodolskim

REKLAMA

Wasze Obrączki to projekt Jana Suchodolskiego oraz Marcina Gronkowskiego. Powstał on z potrzeby znalezienia niszy na rynku biżuteryjnym, który odszedł od czasochłonnego rzemiosła w stronę marek sieciowych. W zaciszu warszawskiej pracowni narzeczeni mogą tu wykonać niestandardowy projekt swoich obrączek oraz liczyć na profesjonalną usługę, która dostarczy im niezapomnianych wspomnień związanych z przygotowaniem do ślubu.

O kondycji branży biżuteryjnej w Polsce, projekcie Wasze Obrączki oraz klientach, którzy przychodzą z szalonymi pomysłami na swoje pierścionki rozmawiam z Janem Suchodolskim – współzałożycielem firmy oraz wieloletnim projektantem biżuterii. 

Przychodzi do Was para, która planuje ślub i zaczynacie rozmawiać o projekcie obrączek. Co potem, jak wygląda cały ten proces?

W trakcie wstępnego, informacyjnego spotkania staramy się wybrać wspólnie z parą model obrączek, określić materiał, z którego obrączki zostaną wykonane, ustalić rozmiary i szerokości obrączek, a także rodzaj ręcznego grawerunku. Przybliżamy też parze ideę wspólnej pracy przy obrączkach, tłumaczymy, dlaczego warto zrezygnować na jej rzecz z klasycznego zamówienia – przecież to, co zostaje ze ślubu to właśnie obrączki i wspomnienia. A właśnie jedno i drugie zapewni wspólna praca w naszej pracowni. Po spotkaniu przygotowujemy wycenę usługi, którą wysyłamy mejlem. Klienci podejmują decyzję, czy chcą skorzystać z naszych usług, a jeśli tak – czy wolą zamówić obrączki, czy pracować przy ich powstawaniu. Ustalamy wszystkie szczegóły i terminy. Potem zostaje najprzyjemniejsza część, czyli realizacja projektu. Jeśli narzeczeni wybiorą opcje wspólnej pracy – spotykamy się w dogodnym dla nich terminie, jeśli trzeba także w sobotę lub… w nocy. W trakcie takiego spotkania powstają dwie pary obrączek – obrączki ślubne, przeważnie ze złota robi dla narzeczonych Marcin. Zrobione przez niego będą perfekcyjnie wyglądać, a klienci są świadkami ich powstania. Dla śmiałych istnieje możliwość cząstkowego udziału w pracy przy tym projekcie. Drugą parę, pamiątkową – ze srebra – narzeczeni robią własnoręcznie pod czujnym okiem i tym razem – moją opieką. Wkład pracy w te obrączki jest zasadniczy. Można powiedzieć, że narzeczeni robią je własnoręcznie. Oczywiście srebrne obrączki także stają się ich własnością. Oprócz wspólnej pracy, w trakcie spotkania opowiadamy o tajnikach złotnictwa, tworzymy fajną atmosferę, śmiejmy się, serwujemy kawę, herbatę… Puszczamy fajną muzykę, robimy zdjęcia i film na pamiątkę. Na taką wspólną pracę para musi przeznaczyć około czterech godzin, ale wspomnienia z pewnością zostaną do końca życia.

>>>Czytaj również: „Panny młode są teraz prawdziwymi organizatorkami.” Wywiad z Łucją Zając

A co jeśli para nie wie, jak chce, by wyglądały ich obrączki. Pomagacie im wymyślić projekt?



Oczywiście, zaczynając od koloru złota, kończąc na rodzaju ręcznego grawerunku, krok po kroku razem zmierzamy do mety, którą jest ostateczny projekt obrączek. Staramy się wczuć w gust klientów, zorientować się, czy szukają klasyki, czy czegoś szalonego.

Gdzie zdobywaliście swoje doświadczenie, którym dzielicie się podczas pracy z narzeczonymi?

Zarówno ja, jak i Marcin mamy wieloletnie doświadczenie złotnicze i projektowe. Przez wiele lat tworzyliśmy artystyczną biżuterię srebrną, braliśmy udział w wielu wystawach artystycznych. Nasze projekty były wielokrotnie nagradzane. Biżuterię sprzedawaliśmy w najlepszych polskich i europejskich galeriach – na przykład w warszawskiej galerii Milano, nieistniejących już znakomitych galeriach w Krakowie – Ofir i Skarbiec, w Galerii Otwartej w Sandomierzu. Nasze projekty są w największej prywatnej kolekcji współczesnej biżuterii artystycznej pani Marii Magdaleny Kwiatkiewicz – współwłaścicielki firmy YES, a także w Muzeum Złotnictwa w Kazimierzu nad Wisłą, muzeum w Legnicy i Gliwicach.

Skąd w ogóle pomysł na Wasze Obrączki?

Pomysł powstał nieco z konieczności. Biżuteria artystyczna najlepsze lata ma już za sobą.
Niestety, ale konkurencja ze strony sieciówek biżuteryjnych i modowych odebrała nam wielu klientów. Ciężko konkurować ręczną pracą i klasycznymi technikami złotniczymi z masową i tanią produkcją biżuterii. Tym bardziej, że często jest dobrze zaprojektowana, a przy tym wielokrotnie tańsza. Poszukaliśmy więc niszy, w której klient doceni tradycyjną robotę złotniczą, indywidualny projekt, spersonalizowaną usługę. Takich obrączek, jak „Wasze” nie jest w stanie zaproponować żadna sieciówka.

No właśnie, Wasz projekt jest unikatowy i dlatego cieszy się popularnością. Jak długo przygotowywaliście się do otwarcia tego biznesu, jak wyglądały te przygotowania? Czy mieliście obawy, że pomysł się nie przyjmie?

To był spontaniczny pomysł, a powstał na bazie podobnych inicjatyw realizowanych w USA. Nie jest to jednak dokładna kalka amerykańskiego pomysłu, lecz jego wersja mocno zmodyfikowana. Na przykład koncepcja wykonywania dwóch par obrączek, zamiast tylko jednej – złotej, jest naszym pomysłem. Dzięki temu warsztaty mogą być kilkugodzinne (zamiast kilkudniowych), a powstające w trakcie obrączki ślubne złote są perfekcyjnie wykonane przez Marcina. Narzeczeni pracując zaś w zasadzie tylko przy obrączkach pamiątkowych nie muszą być szkoleni przez kilka dni.

Czy przychodzą pary z jakimiś szalonymi pomysłami? Które najbardziej utkwiły Wam w pamięci?


Owszem, klienci miewają szalone pomysły i często nas zaskakują. Robiliśmy obrączki z wygrawerowanym logiem Batmana, trąbą słonia, parą jeży, były obrączki z żabami. Wykonaliśmy także obrączkę drewnianą dla osoby, która bała się założyć metalową.

Czytaj również: OPINIE: Gorące technologie: VR i wearables. Kupować czy nie? 

Brzmi fantastycznie.Czy kiedy pary do Was przychodzą opowiadają Wam skąd właśnie taki pomysł? Na pewno codziennie słyszycie dużo romantycznych opowieści.

Tak, to prawda. Trąba słonia na przykład to wspomnienie z pierwszego spotkania pary we Lwowie – przy dziecięcej zjeżdżalni w kształcie… trąby słonia właśnie. Na tych obrączkach grawerowaliśmy także: kota, gołębia z gazetą w dziobie, oraz lwy z cmentarza Orląt Lwowskich. Robiliśmy też sekretne obrączki „na jutro rano” – ślub miał się odbyć w tajemnicy przed rodziną w konsulacie polskim w Paryżu. W dodatku pan młody był przynajmniej dwukrotnie starszy od panny młodej.

 

Na pewno wielu potencjalnych klientów myśli, że wizyta u Was oraz wykonanie obrączek to koszt, który znacznie przekracza cenę zakupu w standardowym sklepie biżuteryjnym. Czy faktycznie tak jest?



Zapewne można kupić tańsze obrączki, ale staramy się, aby nasze ceny były porównywalne z cenami obrączek z dużych sklepów sieciowych. Niektóre typy obrączek, na przykład z oprawionym kamieniami szlachetnymi są u nas nawet tańsze.

Porozmawiajmy o tym, skąd u Was ta pasja do tworzenia biżuterii?



Już w liceum marzyłem, żeby zajmować się biżuterią. Moja mama była projektantką kostiumów teatralnych, sądzę, że swoje artystyczne zamiłowanie odziedziczyłem właśnie po niej.
Spędziłem w dzieciństwie sporo czasu za kulisami teatralnymi, w pracowniach krawieckich na planach filmowych – to były szalone chwile. Jako dzieciak z jednej strony czułem się czasem zagubiony w tym świecie, z drugiej jednak zafascynowany kostiumami, dekoracjami i tym, że… nie trzeba iść do pracy od 8 do 16 (śmiech). Oczywiście teraz pracuję dużo więcej niż 8 godzin dziennie, mam jednak poczucie wolności, które miała także moja mama.

Pamiętasz jakąś szczególną biżuterię swojej mamy, babci, która szczególnie utkwiła Ci w pamięci?

Wiele osób w mojej dużej rodzinie nosiło i nosi sygnety rodowe – te sygnety przechodziły z pokolenia na pokolenie. Teraz jest ich zdecydowanie więcej – wszystkie ”nowe” z mojej pracowni.

A pierwszą, którą wykonałeś?



W moim przypadku to była broszka z roztopionych nad kuchenką czerwonych klocków Lego z zapięciem z agrafki. Prezent dla mamy wykonany w trakcie zajęć technicznych w szkole podstawowej.

A czy sam nosisz jakąś biżuterię?

Marcin nie, ja zaś tak. Często testuję na sobie własne pomysły i rozwiązania techniczne.
Mam dziurki w uszach do przymierzania kolczyków! Bardzo lubię biżuterię etniczną, wszelkie paciorki, szczególnie pod postacią bransoletek. Na co dzień nie noszę biżuterii swojego autorstwa, tylko właśnie te paciorki – na przykład ostatnio często mam na sobie kieł rekina przywieziony z podróży do Południowej Afryki. W moich „pozaobrączkowych” realizacjach jest sporo wzorów o wyraźnie etnicznym charakterze, dominuje kolor, faktura i pewien kontrolowany nieład artystyczny – tak charakterystyczny w tego typu biżuterii.

W branży jesteście od wielu lat. Jak oceniacie rynek biżuteryjny dzisiaj? Czy podejście Polaków do kupna biżuterii jakoś się zmieniło? 

Rynek bardzo się zmienił pod wpływem sieciówek. Apart, Yes, Kruk, ale także H&M czy Zara mocno zdemolowały „stary układ”. Przyszła też moda na „nawlekactwo” – wiele pań uznało, że można sobie samemu zrobić świetną biżuterię z koralików kupionych na Allegro (i faktycznie niektórym się to udaje). Nie mamy co ukrywać – najlepsze dla nas czasy odeszły, wielu projektantów biżuterii musiało poszukać innego zajęcia, lub tak jak my – nowej niszy w obrębie naszego zawodu. Poza tym obserwujemy, że zawód się mocno sfeminizował.

Polska branża biżuteryjna skupia się właśnie głównie wokół trzech marek: Apartu, W.Kruk oraz Yes, jednak na licznych niezależnych targach można spotkać nowych twórców, którzy cieszą się powodzeniem. Czy są jakieś młode marki, które według Was wyróżniają się na tle innych?

Tak, są. Szczególnie te, które zrezygnowały z promocji jedynie w hermetycznym świecie złotniczym i skutecznie dołączyły do świata mody, jako jego nieodłączna część.
Nie chcę wyróżniać konkretnych marek – mógłbym kogoś niechcący pominąć.
Na szczęście też, wśród tych wyróżniających się na plus jest także wielu wspaniałych naszych kolegów i przyjaciół-projektantów z poprzedniej epoki, epoki w której nie było druku 3D, koralików z Allegro, ani chińskich obrączek. Mówiąc o kolegach mam na myśli na przykład Jacka Byczewskiego, Marcina Zaremskiego, Pawła Kaczyńskiego – autorów o rozpoznawalnym, własnym i niepowtarzalnym smaku artystycznym. Cenie ich właśnie za wyrazistość pomysłów i wierność własnemu stylowi.

Informacje o Waszych Obrączkach znajdziecie TUTAJ.

Rozmawiała: Tatiana Zawrzykraj

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES