REKLAMA
Salon Optyczny Blink Blink Promenada Warszawa Polska

“Zmiana nazwy i puszczenie oka do klientów i branży okazało się strzałem w dziesiątkę” Krzysztof Machnicki, właściciel Blink Blink

REKLAMA
REKLAMA

Po ponad 10 latach na rynku, warszawska marka optyczna Butik Optique przeszła proces rebrandingu i od marca br. funkcjonuje pod nową nazwą Blink Blink. Historia marki sięga roku 2012, kiedy to powstał pierwszy salon stacjonarny na Pl. Trzech Krzyży sfokusowany na sprzedaży dwóch kluczowych marek – Ray-Ban i Oakley. Dzięki ambicjom o stworzeniu wyjątkowego doświadczenia zakupowego dla klientów, w oparciu o doświadczone grono ekspertów oraz niezwykłą dbałość o dostępność produktów, firma bardzo szybko zaczęła się rozwijać. Z biegiem lat na mapie Warszawy pojawiło się aż 9 lokalizacji Butik Optique, które oferowały swoim klientom szeroki asortyment marek, także premium. O nowej identyfikacji marki i biznesie optycznym rozmawiałam z Krzysztofem Machnickim, właścicielem salonów Blink Blink i Karoliną Kozłowską, Head of Sales.

Wiktoria Nestoruk, FashionBiznes.pl: Niedawno przeprowadziliście rebranding w waszym salonie. Dlaczego?

Krzysztof Machnicki, właściciel salonów Blink Blink: Myślę, że głównym powodem była chęć wyróżnienia się. Nasza poprzednia nazwa była generyczna i bardzo często Klienci mylili nas z konkurencją. Mieliśmy też takie poczucie, że robimy swoją pracę naprawdę dobrze i brakuje tej wisienki na torcie, tego efektu “wow” w formie nowej nazwy, która odróżni nas od innych salonów optycznych, nie tylko na poziomie nazewnictwa, ale też doświadczeń zakupowych, kolekcji, tego jak i gdzie funkcjonują nasze salony, a przede wszystkim na poziomie energii, która w tych salonach staramy się tworzyć.

Widzicie już pozytywne skutki rebrandingu?

Karolina Kozłowska, Head of Sales: Widzimy, że Klienci zauważyli zmianę, a jej odbiór jest bardzo pozytywny. Co więcej, Klienci nie mają już trudności z odróżnieniem nas od innych firm optycznych 

Krzysztof:  Zmieniło się też stanowisko branży, która jest dość konserwatywna. Prowadzimy butik modowy, który po części świadczy usługi medyczne. Na początku nasza decyzja została uznana za odważną i kontrowersyjną. Z czasem to “puszczenie oka” do Klientów i do rynku okazało się strzałem w dziesiątkę. 

mat. prasowe

Czy zmieniając nazwę butiku na “Blink Blink”, zmienił się też wasz Klient?

Karolina: W naszej ocenie nie i też nie taki był nasz cel. Cały czas trafiają do nas nowi Klienci, ale  większe zmiany w kwestii selekcji grupy docelowej miały miejsce wcześniej. Decyzje o zmianach w asortymencie, wyglądzie salonów, polityce cenowej w efekcie miały wpływ na to jaki Klient z nami został. Jesteśmy na rynku już ponad 10 lat i mamy Klientów, którzy są z nami od samego początku, którzy zmieniali się razem z nami. Wiele naszych decyzji o zmianach było też podyktowanych  oczekiwaniami naszych Klientów, których preferencje zakupowe z biegiem czasu się zmieniały. Pojawiały się pytania o inne marki – wprowadzaliśmy je. Cały czas jesteśmy otwarci na zmiany, obserwujemy rynek, słuchamy naszych Klientów i testujemy różne rozwiązania.

Udowodniliście, że rebranding nie musi być straszny. 

Krzysztof: My też się baliśmy. To są duże zmiany, zwłaszcza jak się robi zmianę domeny, którą my zrobiliśmy. Mieliśmy pewne oczekiwania i obawy, że nie przekierujemy tego ruchu na nową witrynę. Baliśmy się też o kwestie techniczne. Natomiast patrząc już na efekty i na to co się zadziało jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Włożyliśmy w tę zmianę naprawdę bardzo dużo pracy. 

Jak dużo czasu poświęcacie na działania marketingowe?

Karolina: Na pewno coraz więcej! Jeszcze dwa lata temu nasze działania ograniczały się do koniecznego minimum. Teraz nasza strategia marketingowa przeszła bardzo duży refresh, zwłaszcza po rebrandingu. Już wcześniej mieliśmy bardzo duże ambicje na kreatywne działania, ale przez brak odwagi i dobrej organizacji długo “raczkowaliśmy’ w tych obszarach.

Obecnie dążymy do tego, aby nasza komunikacja dostarczała odbiorcy nie tylko ładnych treści, ale też zależy nam, aby inspirowała, uczyła o modzie i dostarczała rozrywki.Angażujemy się w tworzenie contentu poprzez in-house’owe produkcje oraz współprace z różnorodnymi artystami i twórcami. Widzimy w tym ogromną wartość i sprawia nam to wiele przyjemności. 

Przeczytaj też: Właściciel Gucci przejmuje markę Creed. „To ważny krok dla Kering Beauté”

Macie dużą konkurencję na rynku?

Krzysztof: Dużą. Ale chyba w każdej branży teraz jest duża konkurencja. Myślę, że znaleźliśmy swoje miejsce. I wydaje mi się, że jeżeli ktoś to swoje miejsce już i wkłada tam energię i serce, to to miejsce zawsze dla niego będzie. Więc my jesteśmy spokojni. Po prostu robimy to, w czym czujemy się dobrze.

Przeczytaj też: Schiaparelli i Magdalena Frąckowiak otwierają tydzień mody haute couture w Paryżu

Jak wygląda wybór kolekcji i współpraca z takim konglomeratem jak np. Luxottica?

Karolina: Wiele zależy od dostawcy. U naszych głównych dostawców kolekcje wybieramy podczas eventów lub na tzw. brand days’ach. Mamy wtedy dostęp do pełnego portfolio marek, które posiadają w swojej ofercie oraz do najnowszych kolekcji wybiegowych. Zapoznajemy się z nimi i wybieramy modele, które następnie pojawiają się w naszych salonach. Staramy się dopasować naszą selekcję do wymagań rynku, ale też do konkretnych salonów. Bardzo ważna jest elastyczność w tym zakresie i testowanie różnorodnego asortymentu w różnych lokalizacjach. Nasze wybory są również kształtowane przez zmieniające się trendy. W przeszłości wybieraliśmy bardziej zachowawcze kolekcje. Obecnie nasze selekcje są odważniejsze, ponieważ zauważamy, że nasi klienci decydują się na mniej klasyczne modele, a okulary stały się bardzo ważnym elementem stylizacji. Poszerzamy nasz asortyment o nowe, bardziej modowe marki, które wymagają specjalnej autoryzacji. Dlatego nie wszystkie salony mają ten sam asortyment i nie wszystkie marki są dostępne w sprzedaży przez platformy e-commerce.

Czemu?

Karolina: Ponieważ ograniczona dostępność podkreśla ekskluzywność tych marek. Pewne marki nie zgadzają się na sprzedaż online, bo to negatywnie wpływa na ich identyfikację z segmentem luksusowym. Ogromne znaczenie ma też to w jakich miejscach i w jaki sposób je prezentujemy. Od jakiegoś czasu obserwujemy, że Klienci na te najbardziej pożądane modele okularów chcą czekać nawet kilka miesięcy. To trochę, jak z kultowymi modelami torebek Hermes czy Chanel.

Ile kolekcji wybieracie w ciągu roku?

Karolina:  Tak jak w segmencie odzieżowym są to przeważnie dwie główne kolekcje (SS, AW) ale pojawiają się też mniejsze kolekcje – projekty specjalne, update’y kolorystyczne.

Bardzo mnie ciekawi czy Polacy mają swój ulubiony model okularów. Zauważyliście, że któraś marka sprzedaje się lepiej?

Karolina: Od lat niezmiennie są to klasyczne modele marki Ray-Ban takie jak Wayfarer, Round Metal, Clubmaster czy Aviator. Możemy też spotkać coraz więcej osób w okularach Oakley, które za swoją jakość są doceniane już nie tylko przez środowisko sportowe. Z segmentu marek luksusowych od dwóch lat najbardziej pożądane modele są w kolekcji Prady i Celine. Zauważyliśmy też, że klienci poszukują brandów “no logo”, a w ten trend idealnie wpisuje się marka Oliver Peoples.

Jakie marże pobieracie w branży okularowej? Są porównywalne do tych z segmentu odzieżowego?

Krzysztof: Na tyle, na ile znam branżę odzieżową, to mogę powiedzieć, że w tym takim klasycznym modelu wholesale’owym są one są praktycznie takie same. Dla okularów korekcyjnych one mogą być delikatnie wyższe, ale to są subtelne różnice, wynikające ze specyfiki produktu medycznego. 

Zdjęcie główne: mat. prasowe

Przeczytaj też: K(B)kariery: Monika Kapłan “Chciałabym stworzyć kreatywną społeczność pozbawioną „zachodnich” kompleksów”

REKLAMA
REKLAMA
Tagi
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES