REKLAMA
Ultra fast fashion: o co chodzi?

Czym jest „ultra fast fashion” i kiedy marka modowa staje się sieciówką 2.0? 

REKLAMA

Czy fast fashion może być jeszcze szybsze? Okazuje się, że tak. Są jednak pewne kategorie, które marki „muszą” spełnić, by zasłużyć sobie na miano „ultra fast fashion”. Przeczytajcie, jak rodzą się niechlubne sieciówki 2.0. 

Autor: Aleksandra Zawadzka

Czytaj: Czym jest “thinkwashing” i co ma wspólnego z klimatem?

Fast fashion: na czym polega?

Koncept fast fashion jest dobrze znany bez względu na to, czy mówimy o zakresie wiedzy specjalistów w branży modowej, czy klientów. Przez ostatnie lata edukacja na temat szkodliwego wpływu sieciówek na planetę zwiększyła się ogromnie. Wiemy już doskonale, że markom określanym w ten sposób zależy przede wszystkim na taniej i szybkiej produkcji, która pozwoli klientom kupować ubrania utrzymane w głównych trendowych nurtach. Kładą one nacisk na optymalizację czasowo-kosztową wielu aspektów (w tym łańcucha dostaw), co doprowadza do nadużyć. Od lat głośnym tematem w dyskusji o fast fashion są złe traktowanie pracowników, ogromny ślad węglowy i zatrucie środowiska. Mówi się też o nagminnym łamaniu prawa autorskiego, które owocuje licznymi plagiatami zarówno wielkich domów mody, jak i niszowych brandów. 

Zgodnie z raportem “Fixing Fashion”, przygotowanym przez brytyjskie Environmental Audit Committee, szybka moda: „oznacza zwiększoną liczbę nowych kolekcji wypuszczanych każdego roku, szybkie terminy realizacji i często niższe ceny. Ekspresowe reagowanie w celu zaoferowania nowych produktów i zaspokojenia popytu konsumentów ma kluczowe znaczenie dla tego modelu biznesowego”. Kiedyś kolekcje wypuszczane były cztery razy w roku. Dziś w przypadku wielu marek mówi się już o 52 “mikrosezonach” rocznie. Niektóre znane sieciówki wypuszczają nawet 500 projektów tygodniowo. Zatrważające? Może być jeszcze bardziej. 

Więcej: Luksusowe dżinsy. W te marki warto zainwestować

Kiedy marki modowe stają się “ultra fast fashion”?

Szybka moda zaczęła rozwijać się dynamicznie pod koniec lat 90. i na początku XXI wieku, chociaż wiele popularnych dziś sieciówek zaczynało jeszcze wcześniej. Przykładowo Amancio Ortega, założyciel Zara, otworzył swoją firmę w 1963 roku. Primark pojawił się na rynku kilka lat później – w 1969 r. W ostatnich latach coraz więcej mówi się o ewolucji tego modelu biznesowego i zjawisku „ultra fast fashion”. Co ono oznacza i kiedy sieciówka staje się jeszcze szybszą modą? 

Wspomniany termin odnosi się do marek, które wypuszczają nowe ubrania co tydzień, a nawet… codziennie. Shein, jeden z najbardziej znanych przedstawicieli tego nurtu, wprowadza do sprzedaży każdego dnia aż 10 000 nowych ubrań i dodatków. Są one zazwyczaj uzależnione od trendów z mediów społecznościowych i oferowane w drastycznie niskich cenach. Co więcej, ubrania sprzedawane przez brandy z kategorii “ultra fast fashion” to w dużej mierze rzeczy bardzo kiepskiej jakości (wykonane przede wszystkim z tkanin syntetycznych, na przykład poliestru, nylonu i akrylu), które wśród klientów zyskały miano „jednorazowych”. Dodajmy do tego jeszcze gorsze warunki pracy i jeszcze bardziej szkodliwy wpływ na środowisko. 

Mówiąc krótko: “ultra fast fashion” jest szybką modą, która pędzi bardziej ekspresowo niż wydawało nam się, że jest to w ogóle możliwe. A jednak tak się dzieje i nie jest to zjawisko wyjątkowe dla wspomnianego Shein. Do przedstawicieli sieciówek 2.0 zalicza się już też Fashion Nova, Boohoo, PrettyLittleThing i Cider. 

Zobacz też: 4 trendy, które znajdziecie w second handach

Zdjęcie główne: Unsplash

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES