REKLAMA

„Polskie firmy działające w Rosji czeka 12 miesięcy niepewności” – rozmawiamy z Kamilem Zajączkowskim, dyrektorem Centrum Europejskiego UW

REKLAMA
REKLAMA

„To, co Putin zrobił Ukrainie może zrobić każdemu krajowi, także Polsce” – mówi dr hab. Kamil Zajączkowski, dyrektor Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. O to, czy przeciętny Polak odczuje cyberataki ze strony Rosji, dlaczego przez wojnę na Ukrainie możliwe są kolejne podwyżki cen żywności i z jakimi problemami będą musiały się zmierzyć polskie firmy działające na rynku ukraińskim pyta Alicja Szewczyk.

Przy okazji wojny na Ukrainie jednym z głównych tematów stały się cyberataki ze strony Rosji. Jakie niebezpieczeństwo one ze sobą niosą? 

Cyberatak jest dziś bezpośrednim narzędziem wojskowym. Władimir Putin co prawda najechał Ukrainę czołgami, potem zbombardował, a wkrótce pewnie wyśle tam piechotę, ale trzeba pamiętać, że on ma prawie 70 lat, podobno nie umie obsługiwać komputera i nie porusza się po internecie. Być może z tego wynika jego przywiązanie do tradycyjnych instrumentów wojskowych. A przecież w XXI wieku nie trzeba już najeżdżać wroga czołgami. Poprzez cyberatak Federacja Rosyjska, ale również Chiny, mogą sparaliżować funkcjonowanie dowolnego państwa na świecie. Doskonale widać to było w przypadku Ukrainy: inwazję rakietową nad ranem 24 lutego poprzedziły ataki cyberterrorystyczne na niektóre strony agencji rządowych państwa ukraińskiego i instytucji odpowiedzialnych za jego bezpieczeństwo. To, co Putin zrobił Ukrainie może zrobić każdemu krajowi, także Polsce. W analizach wywiadu amerykańskiego, brytyjskiego oraz polskiego już jakiś czas temu zwracano na to uwagę. 

Cyberatak wyłączy stronę ministerstwa, ale czy przeciętny Polak odczuje jego skutki? 

Oczywiście. Cyberataki będziemy odczuwać np. poprzez utrudnienia w codziennym życiu w sieci. Nie będziemy mogli się zalogować np. do banku albo do poczty mailowej, zrobić zakupy online albo zamówić online jedzenie z restauracji do domu. Właśnie takiego działania ze strony rosyjskich służb należy się spodziewać. Warto pamiętać, że manipulując technologią można wpływać na społeczeństwo i na jego nastroje. Przy okazji tego należy zwrócić uwagę na inny problem. Rzadko mówi się o tym, że Chiny wprowadziły cenzurę do swojego internetu i dzisiaj w chińskim internecie nie przeczytamy niczego złego na temat Rosji. Gdyby to samo wydarzyło się w Polsce, na naszych portalach czytalibyśmy tylko prorosyjskie teksty.

Choć wojna rozgrywa się tuż za naszą wschodnią granicą, wielu z nas wydaje się czymś odległym. Czy sytuacja na Ukrainie bezpośrednio wpłynie na życie Polaków w najbliższych tygodniach? 

Wydarzenia na Ukrainie będą miały istotny wpływ na życie każdego z nas zarówno w wymiarze społecznym, gospodarczym, jak i geopolitycznym. Jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, nie trzeba było długo czekać – ceny surowców energetycznych i tym samym paliw na całym świecie już poszły w górę o kilkanaście procent. Mówiąc wprost: tankując samochód w najbliższym czasie zapłacimy więcej za benzynę lub ropę. Do tego dochodzi kwestia paniki i strachu – na niektórych stacjach benzynowych ustawiały się kolejki, brakowało paliwa. Zapewnienia rządu lub prezesa PKN Orlen, że wszystko jest pod kontrolą w jakimś stopniu uspokoją ludzi, ale stan napięcia będzie się w społeczeństwie utrzymywał, co odbije się na gospodarce i sposobie w jaki wydajemy pieniądze. To z kolei nakręci spiralę jeszcze większej inflacji i, niestety, prawdopodobnie będzie ona dwucyfrowa. Jest to spowodowane przede wszystkim przerwanymi łańcuchami dostaw na skutek pandemii, ale w przypadku Polski także czynnikami wewnętrznymi: wzrostem konsumpcji, pro socjalnym podejściem rządu a teraz również czynnikiem ukraińskim.

Czym jest czynnik ukraiński?

To niestabilna sytuacja na Ukrainie. Federacja Rosyjska ma olbrzymią przewagą sił i, niestety dla Ukraińców oraz dla nas, inwazja Rosji na Ukrainę dosyć szybko może skończyć się sukcesem Putina. Nie oznacza to, że sytuacja na Ukrainie się uspokoi. Będzie nadal niestabilna, nie wykluczone, że pojawią się konflikty lokalne, a nawet wojny partyzanckie, co wpłynie na cały region, czyli także na Polskę. Trzeba pamiętać, że na rynkach globalnych nasz kraj jest odbierany jako region Europy Wschodniej, a więc wszystko to, co się dzieje złego na Ukrainie w mniejszym lub większym stopniu ma odzwierciedlenie także we wskaźnikach ekonomicznych Polski. 

Wszyscy odczujemy tę wojnę w podwyżkach cen gazu i paliw, a co za tym idzie cen produktów. Ale przecież odbije się to także na innych rynkach, bo Rosja jest przecież eksporterem m.in. metali ciężkich, choćby tytanu używanego do produkcji samolotów.

W tym całym zamieszaniu zapomina się również, że Ukraina jest jednym z największych, jeśli nie największym, eksporterem zboża i produktów spożywczych na Bliski Wschód. Wojna spowoduje więc kolejną destabilizację, jeśli chodzi o łańcuchy dostaw żywności. Polacy odczują to zarówno w podwyżkach cen, jak i w braku dostępności importowanych z Ukrainy produktów. Problemy pojawią się też m.in. na rynku energii odnawialnej. Unia Europejska już nałożyła na gospodarkę rosyjską sankcje, które uderzą w technologie wykorzystywane w przemyśle energetycznym, wydobywczym i związanym z zieloną energią. Będą bolesne dla Rosji, ale także dla tych, którzy je nałożyli, czyli dla państw Unii. 

Władimir Putin już zapowiedział, że Rosja poradzi sobie i bez Unii Europejskiej i bez systemu SWIFT, bo ma własny bardzo podobny.

Według moich prognoz Federacja Rosyjska da sobie radę do 12 miesięcy, ponieważ ma 600 miliardów dolarów rezerwy walutowej plus 200 miliardów dolarów rezerwy rządowej. Niektórzy mówią, że zacznie współpracować gospodarczo z Chinami, ale trzeba pamiętać, że Chiny to zaledwie 10-15 proc. wymiany handlowej Federacji Rosyjskiej, natomiast Stany Zjednoczone i Unia Europejska powyżej 50 proc. Wniosek jest prosty: Chiny nie zastąpią jeden do jednego partnerów zachodnich. Federacja Rosyjska od kilku lat podejmuje próby tzw. substytucji, czyli produkuje niektóre zamienniki, żeby nie importować ich z Zachodu. W latach 70. kilka państw Ameryki Łacińskiej próbowało to robić i to nie skończyło się dobrze dla ich gospodarki. A jeśli chodzi o system SWIFT, to Rosja nie ma takiego systemu, choć próbuje go stworzyć. Odcięcie systemu SWIFT na pewno byłoby największym uderzeniem w Federację Rosyjską, Putina i jego otoczenie. Wiele państw europejskich, które bardzo mocno współpracują z Rosją w wymiarze gospodarczym rozlicza się z nią właśnie poprzez ten system i dlatego w pierwszej chwili nie zdecydowały się opowiedzieć za odcięciem Rosji od niego. Specjaliści już od wielu miesięcy dyskutują czy wyłączenie Federacji Rosyjskiej systemu SWIFT na dłuższą metę opłaci się Zachodowi, choć na pewno byłoby to bardzo bolesne dla Rosjan, rosyjskiego biznesu i otoczenia Putina.

Jaki wojna na Ukrainie będzie mieć wpływ na polskie firmy, które przed wybuchem wojny działały na tamtejszym rynku? Zamknięte są sklepy polskich marek, wstrzymane zostały dostawy. Co będzie dalej?

Najbliższe 12 miesięcy na pewno nie będą dla polskich firm działających na Ukrainie ani stabilne, ani przewidywalne. Część polskich firm przeniesie się bliżej polskiej granicy np. do Lwowa. Reszta będzie się zastanawiała jak dalej funkcjonować na tamtejszym rynku. Jeżeli Putin wygra, to władzę na Ukrainie obejmie marionetkowy rząd, który będzie go wspierał. Nie będzie to oznaczało spokoju, ponieważ może wtedy zapanować niestabilność polityczna oraz społeczna. Okres braku spokoju trzeba podzielić na dwie części. Pierwsza dzieje się teraz, podczas inwazji, który potrwa jeszcze chwilę. Drugi etap zacznie się pod nowym reżimem politycznym. Problemem może się okazać olbrzymia migracja. Część Ukraińców w tzw. sile roboczej już wyemigrowała do Polski i do innych państw europejskich m.in. do Niemiec. Inni nie będą chcieli żyć w nie do końca niepodległym państwie, bo Ukraina najprawdopodobniej będzie wydmuszką w rękach prezydenta Putina. Dla polskich firm oznaczać to będzie po prostu problemy ze znalezieniem ludzi do pracy.

Od momentu napadu Rosji na Ukrainę Polacy okazują ogromną solidarność z narodem ukraińskim. Ruszyły zbiórki pieniędzy, osoby prywatne, organizacje i firmy organizują pomoc materialną dla potrzebujących. Media społecznościowe zalała fala informacji w jaki sposób, gdzie i komu można pomóc. Czy jest jeszcze coś, co każdy z nas może zrobić w takiej sytuacji? 

Najważniejsze to zachować spokój. Nie tankujmy na zapas, bo to napędza inflację. Nie wypłacajmy pieniędzy z banku. Po drugie zwracajmy uwagę na bezpieczeństwo informatyczne, na to co kupujemy i na jakich stronach internetowych. Hakerzy podszywają się pod strony banków i sklepów, żeby wyłudzić nasze dane osobowe. Po trzecie uważajmy na wiadomości o tym, co się dzieje na Ukrainie. W polskim internecie już od pewnego czasu znajdujemy wiele informacji, które mogą podlegać manipulacji ze strony wywiadu rosyjskiego. Wkrótce mogą się one pojawić na jeszcze większą skalę. Jeśli zobaczymy fake newsa nie szerujmy go i nie rozpowszechniajmy, bo to napędza kampanię dezinformacyjną. Sprawdzajmy informacje w innych źródłach, dociekajmy prawdy. Krótko mówiąc: włączmy samodzielne myślenie.

>>> Przeczytaj również: Jak powinna wyglądać komunikacja influencerów w czasie wojny? Zapytaliśmy ekspertów

REKLAMA
REKLAMA
Tagi
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES