OPINIE: Butik Diora w Warszawie to tak naprawdę… sklep beauty. Jak nagięcie faktów kończy się przegięciem

Czy cenimy jeszcze w Polsce coś takiego jak autentyczność i prawdę? Dziś po raz kolejny polskie media modowe dały się zwieść “lekko” nagiętej informacji prasowej. Media obiegła informacja o otwierającym się butiku Diora i niemalże wszystkie portale i magazyny w prędkością światła rozniosły tę wiadomość. My też, przyznajemy się, „nie doczytaliśmy”. News urósł do miana najważniejszej informacji dnia, jaka mogła przytrafić się branży modowej w Polsce. Z tą małą różnicą, że to nie salon Diora otwiera się w Polsce, a butik- wydzielony sklep kosmetyczny w multibrandowej przestrzeni w Galerii Mokotów. A to jest zasadnicza różnica.

Czy to jeszcze nagięcie faktów, a może już przegięcie? Niepozorna zmyłka miała miejsce po tym, jak w materiałach prasowych czytamy o nadchodzącym super hicie, który odmieni życie niejednej fashionistkiJeszcze tej jesieni goście warszawskiej Galerii Mokotów będą mogli zrobić zakupy w pierwszym w Polsce i jednym z niewielu w Europie Butiku marki Dior  – czytamy w notce, aby później dowiedzieć się, że: Salon będzie stanowił część The Designer Gallery – nowej niepowtarzalnej przestrzeni dla miłośników mody, sztuki i usług premium.

Przyczyn tego typu zachować jest kilka: PR galerii przesadził z hypem, media są pazerne na tak łatwo klikalne newsy, a odbiorca głodny mody z prawdziwego zdarzenia na rodzimym podwórku.

Zacznijmy od tego pierwszego. Wiedzę i doświadczenie PRowe w Polsce mamy na całkiem niezłym poziomie. Wiele agencji skutecznie podejmuje działania i egzekwuje medialne zaangażowanie. Tym razem jednak chęć publikacji lub zwyczajnie brak świadomości o tym, z czym kojarzy się słowo butik, a z czym sklep beauty była krokiem za daleko. Stoiska lub sklepy kosmetyczne luksusowych marek mamy na polskim rynku już od dawna, a te w Galerii Mokotów może być inaczej przedstawione, zbudowane. Butik jednak rodzi skojarzenie sklepu z prawdziwego zdarzenia, których takie marki jak Dior czy Chanel mają na świecie co najwyżej kilkadziesiąt. Stoisk i sklepów kosmetycznych kilka tysięcy. Dla przykładu podzielę się z Wami wiedzą z Chanel, gdzie miałam okazję analizować dane sprzedaży właśnie kosmetyków i perfum. I tak Chanel USA dystrybuuje kosmetyki i perfumy w około 6 tysiącach lokalizacji, a sprzedaje odzież w ,uwaga, kilkunastu butikach. Sieć dystrybucji Dior jest podobna. Nie fair jest zatem reklamowanie sklepu jako butiku, bo jedno i drugie to zupełnie dwie odrębne sprawy. Czarnego PRu tylko pogratulować.

W Polsce ewidentnie cierpimy na niedosyt mody z prawdziwego zdarzenia. Jeździmy za granicę, podglądamy innych i wracamy z kompleksami. Aspiracje mamy ogromne, tylko portfel nie ten. Chociaż jest sztab ludzi, który każdego dnia próbuje ulepszać polski rynek fashion to często walczą z wiatrakami. Nadal chętniej idziemy utartymi ścieżkami niż wyznaczamy nowe i wcale nie pomagamy tym osobom, które nowe chcą wnieść. W konsekwencji lecimy na tanie newsy o butiku Diora i w myślach przebieramy w torebkach i sukienkach słynnego domu mody. A tu taka klapa.

Jak słusznie wytknął branży Tobiasz Kujawa z Freestyle Voguing – wszyscy daliśmy się nabrać. Chce to czasem wytłumaczyć naszym przyzwyczajeniem do głupiej prasy, do płytkich newsów, do myślenia na skróty, do lenistwa. Przedrukowujemy najgłupsze informacje o pseudogwiazdach, które lansują się na polską elitę, o rodzinie Kardashianek, chętniej oglądamy kotleta Maffashion niż TEDx. Ale to się klika, mówią. Klient nasz pan, który jedyne czego wymaga to statystyki, nieważne jakie, byleby były. No to macie i statystyki, i puste słowa!

I tak, jak to zazwyczaj w Polsce bywa, mamy krótkotrwały zachwyt, który za chwilę kończy się jedną wielką ściemą. A może tak dla odmiany pomyśleć o budowaniu, o dalekosiężnych konsekwencjach działań? Nie spróbujecie, nie będziecie wiedzieli.

Autor: Urszula Wiszowata

Newsletter

FASHION BIZNES