Marka Reserved ma odwagę wspierać ważne sprawy. Oddała głos Generacji Z, sfinansowała Telefon Zaufania Młodzieży i wsparła serię podcastów Magdy Mołek o różnicach pomiędzy pokoleniami. Za strategiczną realizację tych projektów odpowiadał Rafał Gruszkiewicz, digital marketing & PR manager Reserved oraz jego team. O tym, dlaczego warto robić więcej niż tylko sprzedawać ubrania, czego nauczyła go współpraca z pokoleniem Z i dlaczego jego współpracownicy nie używają w mailach CapsLocka opowiada Alicji Szewczyk.
Od ponad czterech lat odpowiadasz za digital marketing, a od dwóch także za PR marki Reserved, ale mało kto wie, że zanim trafiłeś do świata digitalu i branży fashion studiowałeś Oceanografię na Uniwersytecie Gdańskim.
Na drugim roku zacząłem studiować także biotechnologię na Politechnice Gdańskiej. Na trzecim roku studiów podczas dwutygodniowego rejsu badawczego w głąb Morza Bałtyckiego, podczas szalejącego sztormu okazało się, że mam chorobę morską. Ten element mojej historii, studia na Wydziale Oceanografii w połączeniu z chorobą morską, na rozmowach kwalifikacyjnych zawsze wzbudzał zainteresowanie, co nie raz działało na moją korzyść.
Czy te studia dały Ci coś, co teraz przydaje Ci się w pracy?
Bardzo dużo. Oceanografia to interdyscyplinarne studia, które nauczyły mnie pracować pod presją czasu, a przede wszystkim pomogły mi rozwinąć analityczne myślenie. Potrafię szybko łączyć kropki, więc gdy ktoś rzuca temat, od razu mam w głowie gotowy scenariusz: wiem, jak go zrealizować, z kim i co chcę przez ten projekt powiedzieć.
Jak znalazłeś się w Warszawie?
Sytuacja życiowa sprawiła, że po studiach musiałem zacząć na siebie zarabiać, więc zamiast kontynuować edukację, przeprowadziłem się do Warszawy. Pracowałem w różnych miejscach, w końcu – osiem lat temu – trafiłem do nieistniejącej już agencji social mediów „Lubię to”. W Polsce mało kto interesował się wtedy internetem, ale na świecie głośno mówiło się, że social media to przyszłość. Uwierzyłem w to i z perspektywy czasu uważam, że to była najlepsza decyzja. Agencja „Lubię to” podchodziła do projektów zarówno artystycznie, jak i biznesowo. Pracowałem tam z pionierami social mediów w Polsce, robiłem kampanie m.in. dla H&M, a przede wszystkim zdobyłem marketingowe umiejętności, które wykorzystuję do dziś.
Żałujesz czasem, że porzuciłeś studia?
Nie, choć zdarza mi się myśleć, że fajnie byłoby kiedyś pracować bliżej natury. To, co robię w Reserved sprawia mi ogromną przyjemność. Uwielbiam poniedziałki, zawsze jestem w pracy przed wszystkimi – o 8.00 albo o 8.30. Lubię kontakt z ludźmi, mam świetny zespół digital-marketingowy. Zbudowałem go z osób, w których doświadczenie i potencjał wierzę.
Jakie miałeś wyobrażenie o zawodzie, który teraz wykonujesz zanim trafiłeś do Reserved?
Gdy Monika Kapłan zadzwoniła do mnie z propozycją pracy byłem w szoku. Przychodząc do Reserved oczywiście wiedziałem za co będę odpowiedzialny, ale szczerze mówiąc nie zdawałem sobie sprawy z czym to się je. Zostałem rzucony na głęboką wodę i po prostu próbowałem nie utonąć. Pierwszy rok w Reserved minął mi najszybciej w życiu, głównie dlatego, że robiłem absolutnie wszystko. Wiedziałem, że jak będę wszędzie i będę czujny, to nauczę się wielu rzeczy: od produkcji sesji i współpracę z influencerami po pracę przy dużych kampaniach i wdrażanie ich. Postanowiłem, że przez dwa lata będę w siebie inwestować, bo czułem, że to zaprocentuje w przyszłości. Teraz, po ponad 4 latach w Reserved, po raz pierwszy w życiu zyskałem stuprocentową wiarę w siebie i w swoje kompetencje. To ogromna zasługa mądrych i bardzo empatycznych osób, z którymi mam przyjemność pracować i od których wiele się nauczyłem. Dla mnie ludzie są największą wartością w tej pracy. Bez nich nie byłbym teraz w tym miejscu.
To jednocześnie ustawia ci bardzo wysoko poprzeczkę.
Jestem zadaniowcem, a do tego lubię ambitne projekty. Zawsze mam z tyłu głowy jakieś niezrealizowane projekty, ale po raz pierwszy w życiu nie robię sobie ciśnienia, że muszę je zrobić natychmiast. LPP w wielu kwestiach daje mi wolną rękę, co bardzo doceniam, bo w poprzednich firmach nie miałem takiego komfortu. Nie chcę mówić, że któraś z moich poprzednich prac była pomyłką, bo uważam, że wszystko w życiu dzieje się po coś. Tamte doświadczenia uświadomiły mi z kim i jak nie chcę pracować, jakich zachowań nie chcę przenosić na swój zespół i czego sam nie chcę po raz drugi doświadczać. Dlatego bardzo doceniam to, co dostaję w LPP: partnerską współpracę i bardzo duże pole do działania, oparte na zaufaniu firmy do mnie. Dokładnie w taki sam sposób traktuję mój zespół: nie kontroluję ludzi, ufam im i pozwalam działać.
Dla niektórych szefów oddanie kontroli jest najtrudniejszym z zadań. Jak było w Twoim przypadku?
Na pewno nauczenie się pracy z zespołem było dla mnie jednym z większych wyzwań. Pierwsze dwa lata w Reserved wspominam jako jedną wielką lekcję empatii. Często wydaje się nam, że wszystko wiemy najlepiej, a nasze zdanie jest najważniejsze. Musiałem nauczyć się, że ktoś może mieć odmienne podejście do sprawy i trzeba je szanować. Mało tego – to zdanie może być słuszne. I że czasem warto schować swoje ambicje i dać sobie trochę luzu.
To bardzo trudne, szczególnie przy tak wymagających projektach, jakie robi Reserved. Pracuje przy nich mnóstwo osób, każda z nich jest osobowością, ale większość z nich współpracuje z Wami przez wiele sezonów, co jest sporym sukcesem. Jaki masz na to sposób?
Najważniejsze, czego nauczyłem się w tej firmie, to budowania relacji z ludźmi. Po raz pierwszy udało mi się tak dużo relacji biznesowych oprzeć na zaufaniu i na empatycznym podejściu. Ludzie chcą i lubią z nami pracować, a to, że z wieloma kontrahentami współpraca trwa przez kilka sezonów, jest tego dowodem. Dzięki poprzednim pracodawcom, agencji i Glamour.pl, spotkałem na swojej drodze mnóstwo wspaniałych osób. Branża modowa jest mała, więc trudno uniknąć współpracy ze znajomymi lub przyjaciółmi. Zresztą uważam, że nie ma nic złego w korzystaniu z talentów zdolnych ludźmi, których ma się dookoła, bo to procentuje bardzo dobrymi, szczerymi projektami. Trzeba tylko podchodzić do tego profesjonalnie. Ja wyłączam emocje i nie patrzę na to czy się z kimś przyjaźnię czy nie – liczy się dla mnie efekt. W sytuacjach konfliktowych myślę o tym, co będzie najlepsze dla projektu. Zachowywanie się fair, bycie odpowiedzialnym w biznesie i w kontaktach z ludźmi jest według mnie najważniejsze w dzisiejszych czasach. Tak samo jak bycie dobrym człowiekiem.
A co jest dla Ciebie ważne, jeśli chodzi o zarządzanie zespołem?
Moim priorytetem jest bycie szefem dobrym, sprawiedliwym, empatycznym i wyrozumiałym. Postawiłem to sobie za cel na 2022 rok. Nie pracuję dla siebie – pracuję z ludźmi i chciałbym, żeby byli zadowoleni z tego, że przychodzą rano do biura. Wzorem dla mnie jest Gosia Bruska, moja szefowa, która w pierwszej kolejności dba o swój team, o jego komfort i zdrowie psychiczne. Poznałem ten model zarządzania dwa lata temu i zamierzam go rozwijać. Uważam, że jest najbardziej sprawiedliwy, bo gdy ludzie czują się zaopiekowani, chcą realizować wspólne cele. Jakiś czas temu podjąłem decyzję o wykreśleniu z maili, które do siebie piszemy zwrotu „ASAP” i pisania CapsLockiem – jedno i drugie uważam za karygodne. Kontrolowanie ludzi i robienie im w pracy ciśnienia jest moim zdaniem nieefektywne i przynosi odwrotne skutki. Pandemia dobitnie pokazała, że zdrowie psychiczne jest bardzo ważne i jeżeli nie zadbamy o nie, to wszyscy będziemy zmęczeni i wypaleni. Z kim wtedy będziemy pracować? Kiedyś myślałem, że jestem taki super i wszystko zrobię sam, ale przewróciłem się na twarz raz, drugi i trzeci i powiedziałem sobie: „Nie dasz rady. Po to masz zespół, żeby pracować z zespołem. Jeżeli nie potrafisz, to się tego naucz.” Od tamtej pory zespół jest dla mnie najważniejszy.
Miałeś na swojej zawodowej drodze takie doświadczenie, które zmieniło Twój sposób myślenia?
Przełomowym momentem na pewno było spotkanie generacji Z. Już wcześniej bardzo się nią interesowałem, ale dopiero gdy zacząłem pracę nad kolekcją Re.Design z ludźmi z tego pokolenia, zwróciłem uwagę na to, jak niesamowita jest to generacja. Komunikuje się ze sobą w piękny sposób, jest niezwykle odważna i bezkompromisowa w podejściu, a do tego jasno wyraża swoje zdanie. Mogę powiedzieć, że oni w pewien sposób otworzyli mi oczy na życie, podejście do pracy i wartości. Podczas pracy nad kolekcją, zadaliśmy im pytanie z czym zmagają się podczas pandemii. Każde z nich odpowiedziało, że oni lub ich znajomi mierzą się z problemami zdrowia psychicznego. I tak w ciągu miesiąca, mimo, że zupełnie tego nie planowaliśmy, zrobiliśmy akcję charytatywną i przekazaliśmy 300 tys. zł Fundacji ITAKA na uruchomienie Telefonu Zaufania Młodych. Akcję przeprowadziliśmy my, ale inicjatywa wyszła od nich i była całkowicie autentyczna. Chcę jako duża firma robić dobre rzeczy, dlatego marketing empatyczny jest dla mnie bardzo ważny. Kiedy zaczęliśmy robić podcasty z Magdą Mołek, zależało mi, żeby jeden z nich był poświęcony terapii. Kiedy pod odcinkiem: „Po co mi terapia” ludzie w bardzo pozytywny sposób komentują: „Super, że Reserved promuje takie tematy”, czuję wielką satysfakcję.
Jak godzisz to misyjne podejście z twardą biznesową rzeczywistością? Trudno udawać, że dla marek odzieżowych i tak najważniejsza jest sprzedaż.
Przyznaję, że zanim dołączyłem do Reserved wahałem się czy powinienem pracować w marce mody masowej, ale powiedziałem sobie, że jeśli nie wejdę do tego świata, to nie będę miał szansy go zmienić. Widzę, że ludzie chcą współpracować, słuchać innych pokoleń i że nareszcie zaczynamy się komunikować. Branża bardzo mocno się zmienia, myślenie marek też ewoluuje, a pandemia przyspieszyła to, że firmy zaczynają działać bardziej świadomie. Oczywiście pracuję w dużej firmie, która sprzedaje ubrania i dla której ważny jest biznes, ale bardzo cenię sobie to, że robi też dobre i ważne rzeczy. Jeśli kiedyś, po wyjściu z LPP, będę mógł powiedzieć, że to, co się wydarzyło było po coś, sprawiło komuś radość albo pomogło, to będzie to dla mnie największy sukces. Może to utopijne myślenie, ale bardzo bliskie mi wartości.
Praca w modzie jest dość powtarzalna: sezon mija za sezonem, kampanie są skromniejsze lub z większym rozmachem, ale zawsze powinny spełniać podobne założenia. Co w tej pracy jest dla Ciebie największym wyzwaniem?
Na pewno praca na dużych budżetach. Uczę się jej od lat, ale nadal mnie to stresuje. Nigdy nie zapominam, że to nie są moje pieniądze, dlatego staram się wydawać je jak najbardziej efektywnie, ostro negocjując z kontrahentami. Ale największym wyzwaniem jest tempo pracy, które ostatnio staram się zwalniać, a przede wszystkim tempo zmian w digital marketingu. Cztery lata temu nie rozmawialibyśmy o metaverse, nie wiedzieliśmy nawet, że coś takiego istnieje. Gdy spotkamy się za cztery lata będziemy żyć w świecie metaverse i przy kawie będziemy się chwalić jakie NTF sobie kupiliśmy i za ile. Już teraz widzę, że starzeję się w digitalu. Pracuję z młodszymi pokoleniami i nie wstydzę się przyznać, że nie mam pojęcia o wielu rzeczy, na których oni się znają. Kiedyś podśmiewałem się z ludzi, którzy nie potrafili obsługiwać Facebooka, a teraz mnie samego przerasta TikTok. Zrozumienie pokolenia Alfa, które jest całkowicie internetowe, to dla mnie jak wyprawa na Marsa. Dzieciaki prześcigają mnie w myśleniu o digital marketingu. Wytłumaczyłem sobie, że muszę pracować z młodszymi ludźmi, żeby zrozumieć ich świat. Bardzo lubię środowisko digitalowe, bo jest bardzo dynamiczne, ale ono tak szybko się zmienia, że obawiam się, że w pewnym momencie mnie przegoni. Wiedzieć co się dzieje, nadążać za światem online jest dla mnie chyba największym wyzwaniem.