REKLAMA

“Moda niezależna? Ale od czego?” Rozmowa z Anką z Hultaja Polskiego

REKLAMA

Uważasz, że jest miejsce w Polsce na szerszy asortyment w segmencie mody męskiej?

Na pewno! W związku z tym, że największą grupą klientów są nadal panie, to najwięcej się tworzy dla nich. Jednak coraz większy procent naszych klientów to są też faceci. Obserwujemy panów i zaczynamy widzieć jak selekcjonują garderobę, co im się podoba. Nierzadko też szyjemy dla nich ubrania na zamówienie. Nie są to inne modele, ale np. dla stałych klientów dobieramy kolorystykę na życzenie. Mężczyźni przychodzą do nas i mówią: takie same spodnie jak te czarne z szarym, tylko chciałbym, żeby były limonkowe z turkusem. Coraz częściej chcą wyglądać inaczej. Ogromnie mnie to cieszy. Ciuchy są właśnie po to, żeby być zauważanym, a nie znikać w tłumie.

Domyślam się, że mówisz o mężczyznach z Warszawy?

Głównie tak, ale nie tylko, bo nasze rzeczy fantastycznie sprzedają się na Śląsku. Jesteśmy w dużym szoku –  ale tak! Katowice, Zabrze, cały dystrykt śląski. I Trójmiasto.

Jest boom na rzeczy made in Poland. Ostatnio nawet raport KGHM-u mówi, że 60% konsumentów popiera to, co polskie.

Tak. Popiera teoretycznie. Nawiążę do artykułu, który jakiś czas temu pojawił się u Was i mówił o udawaniu w polskiej modzie. To jest zjawisko, którego my doświadczamy cały czas: przychodzi klient i mówi: tak tak, trzeba wspierać, trzeba popierać, po czym ogląda  wszystko, pyta o cenę. Najpierw próbuje tę cenę zbić o 30%, a potem mówi, że się jeszcze zastanowi i idzie do sieciówki. Dziękuję za takie poparcie. Ale klient oczywiście wierzy w to, że poparł. Był i zapytał o cenę przecież.

Jestem zmuszona w takim razie nawiązać do tematyki targów modowych. To właśnie one stanowią główne miejsce koncentrowania się polskich projektantów. Lubicie targi? Uczestniczycie w targach?

Uczestniczymy, ale głównie dlatego, że je organizujemy i na pewno będziemy rozwijać tę część działalności.

Które targi są Wasze?

Aleje Mody. Pozytywnie mogę wypowiedzieć się również o targach organizowanych w Promenadzie, które są naszymi koleżeńskimi targami i kierują się dokładnie tą samą ideą co my. Pracujemy na jakość. Targi organizowane na szybko, po to, żeby upchnąć jak najwięcej wystawców na jak najmniejszej powierzchni, wziąć od nich jak najwięcej pieniędzy i nic więcej nie robić to polityka rabunkowa. Jeżeli mamy pokazywać piękne rzeczy, bo z założenia wszyscy robimy piękne rzeczy, to trzeba zadbać o odpowiednią oprawę dla nich. Był taki moment, że targi modowe zaczęły się zbliżać poziomem do przewoźnego bazaru: to były te same marki, co tydzień w innym miejscu, stłoczone na jakichś mikroskopijnych powierzchniach. Wszyscy upchani byli jedni na drugich, wyglądało to źle, było nieoświetlone, klient nie miał gdzie zmierzyć ubrań, nie miał lustra, nie czuł się dopieszczony. Nie czuł, że kupuje coś szczególnego i wyjątkowego. W związku z tym przychodzili tam głównie ci klienci, którzy mieli rzeczy upatrzone i w pewnym sensie jakby szli do magazynu, żeby to kupić nie płacąc za koszty przesyłki albo po prostu to rzeczywiście móc przymierzyć. Tyle, że w toalecie. Aleja Mody złamała ten schemat. Mamy niewielu wystawców. To są firmy z równej półki cenowej, oferujący produkty klientowi, który ma zasobniejszy portfel.

Aleje Mody to targi odbywające się w galerii. Czyli z jednej strony mamy sklepy i sieciówki, z drugiej pokazujecie modę niezależną, też w galerii. Czy życie Polaków toczy się w galeriach?

Czytaj dalej…

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES