Są osoby, dla których pokazanie się dwa razy w tej samej kreacji to wizerunkowe samobójstwo. Nie każdy jednak może pozwolić sobie na szafę-apartament jak Anna Dello Russo. Inwencja ludzka nie zna granic i tylko kwestią czasu było znalezienie rozwiązania tego „problemu”. Kupowanie ubrań na „wielkie wyjścia”, chowanie metek i zwracanie ich po imprezie to niechlubna, ale już całkiem ugruntowana strategia, która jak donosi raport Barclaycard zyskała ostatnio na popularności przez… Instagram.
Oryginalny tekst ukazał się 31 sierpnia 2018r.
Budowanie marki osobistej?
W dzisiejszych czasach budowanie marki osobistej dla wielu jest równoznaczne z „idealnym” wizerunkiem na starannie rozwijanym feedzie. Codziennie inne ubrania (czasami nawet kilka razy dziennie), inne miejscówki i pozy. O ile z tymi ostatnimi można sobie jakoś poradzić, a ich różnorodność zależy tylko od inwencji i kreatywności, o tyle ze stylówką nie jest już tak łatwo – za ubrania trzeba przecież zapłacić.
Mężczyźni kochają zakupy
Raport Barclaycard, brytyjskiej agencji obsługującej karty kredytowe, donosi, że konsumenci z Wysp, poradzili sobie i z tym problemem.
Jeden na dziesięciu badanych przyznaje, że kupuje ubrania tylko po to, by uwiecznić je na zdjęciu, a następnie zwraca.
Odsetek ten jest większy w grupie – no właśnie – wydawałoby się, że zdecydowanie mniej zainteresowanej Instagramem.
Wśród osób w przedziale wiekowym 35-44 lat, do zwrotu ubrań kupionych w celach „jednej fotki” przyznaje się jeden na pięciu badanych.
Jak donosi raport, a co zaskakujące, zdecydowanie częściej postępują w ten sposób mężczyźni (12%), niż kobiety (7%). Oszczędność? Skądże znowu! Nie dość, że mężczyźni wydają na ubrania zdecydowanie więcej niż kobiety (114 funtów miesięcznie (!) vs. 300 funtów rocznie wydawanych przez kobiety) to jeszcze przyznają, że wstydzą się nosić dwa razy ten sam outfit. Nie przeszkadza im natomiast paradowanie w ubraniach z wciąż przyczepionymi metkami. Przezorny zawsze ubezpieczony?
Try before you buy
Niestety nowe rozwiązania oferowane przez sklepy online (co prawda niedostępne jeszcze w Polsce, ale to raczej kwestia czasu) tylko upowszechniają opisywane zjawisko. „Przymierz zanim kupisz” to jedna z najnowszych metod rozliczenia za zakupy. Kurier dostarcza wybrane ubrania ze sklepu internetowego, klient przymierza i decyduje – kupuję/zwracam. Proste? W czasach Instagrama, „kupuję” zmienia się w „fotografuję i zwracam”. Niestety – bo nie ma co ukrywać, że wszystkie ze zwróconych rzeczy rzeczywiście ponownie trafią do sklepu. Optoro, start-up zajmujący się logistyką i badaniem problemu zwrotów, przewiduje, że tylko połowa zwrotów trafia na sklepową półkę. Druga połowa ze względu na uszkodzenia, czy zły stan opakowań trafia do outletów i secondhandów, a niemała część prosto na śmietnik.
https://www.instagram.com/p/Bm8Z_K_Fo0W/?utm_source=ig_web_copy_link
Niemile widziane na Instagramie trafią do naszych szaf?
Problem jest poważny i nie dotyczy jedynie „zwykłych śmiertelników”, którzy kochają zabawy z modą. Blogerki, influencerki, a nawet gwiazdy każdego dnia dzielą się ze światem najmodniejszymi stylizacjami. Pokazanie się dwa razy w tym samym traktowane jest jako faux pas, przede wszystkim ze względu na wymagających fanów, którzy codziennie chcą oglądać coś nowego, a machina się nakręca. Z pomocą przychodzą sponsorzy, którzy chętnie podsyłają nowe ubrania, akcesoria czy dodatki za link-odnośnik czy hashtag pod zdjęciem. Debiut na Instagramie zaliczony i co dalej?
Los nie jest łaskawy dla szykownych podarków. Zapomniane lądują w szafach, na strychu czy piwnicy i mógłby to być koniec ich historii. Na szczęście nie musi. Anna Sutton i Alicia Waite, Brytyjki od dawna związane z branżą mody znalazły rozwiązanie dla problemu niechcianej odzieży. The Resolution Store – projekt, którego start zapowiadany jest na wrzesień został stworzony z miłości do mody i… środowiska.
Re-cycle (przedłuż życie swoich ubrań), Re-vive (pomóż pięknemu światu dookoła), Re-duce (zmniejsz ilość produkowanych śmieci) to trzy zasady, wedle których działa The Resolution Store.
https://www.instagram.com/p/BmS8EsuHdW1/?utm_source=ig_web_copy_link
Ale czym się zajmuje? Założycielki zgromadziły ubrania oraz dodatki okupujące szafy słynnych blogerek i influencerek, a teraz puszczają je w online’owy obieg. Każdy zainteresowany będzie mógł „pobuszować” w szafach m.in. Pandory Sykes, Lucy Williams, Camille Charrière, a także wielu innych dziewczyn, które przekazały nienoszone rzeczy, by dać im „drugie życie”. Co cztery tygodnie do sklepu trafi nowa partia, a w niej aż tysiąc rzeczy – zarówno vintage, jak i najnowszych propozycji, których Instagramowy limit odsłon się wyczerpał.
https://www.instagram.com/p/BmY_wTOnmuX/?utm_source=ig_web_copy_link
Może i nie zmieni to diametralnie podejścia do szybkich zakupów i jeszcze szybszych zwrotów (w końcu sklep to sklep), ale jak to mówią kropla drąży skałę.