REKLAMA

“Studenckie projekty powoli przerodziły się w pomysł na markę”. WYWIAD z Magdą Ziółkowską

REKLAMA

Ta historia zaczyna się nietypowo, bo od znalezionych naczyń, które zostały przerobione na biżuterię. To posłużyło za impuls do stworzenia marki. Dziś biżuteria z talerzy to broszki, pierścionki, naszyjniki, zegary i lampy. Rozmawiamy z Magdą Ziółkowską – założycielką Biżuterii z Talerzy, ambasadorką 13. edycji targów Slow Fashion. 

>>> Przeczytaj również: „MOKOSH to polska, rodzinna marka, która zaczynała od garażu”. Wywiad z Sebastianem Natkańcem

Magda, opowiedz nam jak to się zaczęło? Jak wyglądały początki? 

Moja przygoda z biżuterią zaczęła się na studiach – jestem absolwentką Wydziału Rzeźby warszawskiej ASP. Na mojej uczelni działała mała pracownia biżuterii, gdzie można było nauczyć się podstaw jubilerstwa. Poszłam tam z ciekawości, nie mając żadnego wyobrażenia o tych technikach i… pochłonęło mnie to na dobre. Zaczynałam od obróbki srebra i prostej oprawy kamieni, później łączyłam różne inne materiały. To był rok 2007. W międzyczasie odkryłam porcelanę – po prostu znalazłam kawałki stłuczonego talerza w ziemi i inspiracja przyszła od razu. Zaczęłam coraz częściej w swoich projektach wykorzystywać ceramikę z recyklingu, czyli fragmenty talerzy, kubków, filiżanek. Odkryłam różnorodność i właściwie nieskończoną ilość wzorów, jakie występują na porcelanie – od szlachetnych rosenthali, przez nasze Włocławki i Bolesławce po logotypy z naczyń stołówkowych – Społem, GS, FWP. Opracowałam sposób obróbki i wykonania praktycznie każdego rodzaju biżuterii: kolczyków, broszek, spinek do mankietów.

Jaki był przełomowy moment dla Twojej marki?

Studenckie projekty powoli przerodziły się w pomysł na markę – w 2010 roku, „na próbę” wzięłam udział w targach organizowanych na uczelni przez studentów i absolwentów ASP – wtedy po raz pierwszy musiałam swoje prace wycenić, wyeksponować, pomyśleć o opakowaniach i wizytówkach. Sprzedałam kilka sztuk i byłam zachwycona. To dało mi motywację do rozwijania swojego pomysłu i stopniowego budowania marki nieprzerwanie aż do dzisiaj.

Jak duża jest skala Twojej marki, ile zamówień obsługujesz miesięcznie, z iloma osobami współpracujesz?

Działam przede wszystkim na rynku polskim, ale jestem otwarta na współpracę z zagranicą. Okazjonalnie zdarzają mi się zamówienia z innych krajów (zegar Społem wysyłałam do Nowego Jorku), w zeszłym roku uczestniczyłam w targach i prowadziłam warsztaty w Sztokholmie. Jednak ze względu na motywy, jakich używam (tradycyjne polskie wzory i napisy), koncentruję się na odbiorcach z naszego kraju. Obecnie pracuję wyłącznie dla siebie, więc cały wysiłek koncentruję na swojej marce – 8 godzin dziennie nie wystarcza, można powiedzieć, że jest to praca na „półtora etatu”. Liczba zamówień jest zmienna i czasem trudno ją porównać. Pracuję w dwóch technikach – pierwsza to biżuteria z porcelany, a druga: typowe wyroby jubilerskie ze złota i srebra, chociażby obrączki ślubne. Te wyroby bardzo różnią się kosztem i czasem wykonania.

W swojej firmie od początku działam w pojedynkę i wszystkim zajmuję się sama – od projektowania i wykonywania wyrobów, przez projektowanie graficzne (logo, zdjęcia wyrobów), obsługę social media, po prowadzenie sprzedaży internetowej i na targach. Wyjątek to obsługa księgowa, którą zlecam firmie zewnętrznej. Jednak od niedawna współpracuję z jedną osobą, której zlecam pomoc przy wykonywaniu moich wyrobów – kto wie, może to początek stałej współpracy.

Jaki jest Twój flagowy produkt, z czego jesteś najbardziej dumna?

Mimo że kształcę się i rozwijam w dziedzinie złotnictwa (w 2016 roku ukończyłam zawodowy kurs jubilerski), moim flagowym produktem wciąż pozostaje biżuteria z talerzy.

Jesteś ambasadorką 13. edycji Slow Fashion, skąd ta decyzja?

Otrzymałam od Slow zaproszenie do projektu i wyznaczony termin sesji zdjęciowej. Sprawdziłam szybko w kalendarzu, czy nie mam innych planów i nie wahałam się ani chwili – to wspaniała przygoda i możliwość zaprezentowania swojej marki.

Co daje Ci Slow? 

Ze Slow współpracuję praktycznie od początku. Na pierwszej edycji w kwietniu 2014 roku byłam tam klientką, na kolejnej już wystawcą. Slow od zawsze wyróżniało się profesjonalną organizacją i miłą atmosferą pracy. Slow tworzą ludzie z ogromnym potencjałem i mnóstwem pomysłów, którymi wciąż zaskakują: to już nie tylko targi Slow Fashion i Slow Weekend, ale również cykl wykładów, butik, za chwilę platforma sprzedażowa. Możliwość współpracy z tą ekipą daje mi dużo satysfakcji.

Co dalej z biżuterią z talerzy? Jaki kolejny krok?

Myślę powoli o wynajęciu większej pracowni, która dałaby możliwość pracy w komfortowych warunkach dla dwóch osób jednocześnie oraz organizacji warsztatów.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES