Marka ubraniowa Tesco, F&F, została oskarżona o skandaliczne warunki pracy osób, które zatrudnione były w fabrykach, produkujących jeansy marki. Miały one pracować po blisko 100 godzin tygodniowo, otrzymując wynagrodzenie w wysokości około 3 funtów dziennie. Zdaniem The Guardian to pierwszy przypadek, w którym brytyjska firma jest zagrożona procesem w angielskim sądzie z powodu fabryki odzieży w swoim łańcuchu dostaw, której nie jest właścicielem.
Czy Tesco poradzi sobie z zarzutami?
Tesco zostało pozwane przez 130 byłych pracowników VK Garment Factury w Tajlandii. Supermarket miał sprzedawać dżinsy w cenie 16 funtów za parę, podczas gdy pracownicy fabryki w latach 2017-2020 pracowali po 99 godzin tygodniowo, zarabiając niecałe 4 funty dziennie. Warto dodać, że dzienna płaca w Tajlandii wynosiła wówczas 7 funtów dziennie. Co najmniej raz w miesiącu zdarzały się sytuacje, gdy ludzie musieli pracować nawet 24 godziny pod rząd, by zdążyć z realizacją zamówienia od F&F.
To nie wszystko. Pracownicy skarżyli się również na złe warunki pracy – mieli spać w zatłoczonych pokojach, na cementowych podłogach, być pozbawieni prywatności ze względu na brak zamków czy nawet ścian i pracować przez 6 dni w tygodniu od 8:00 do 23:00. Dodajmy, że fabryka znajdowała się w mieście na granicy Tajlandii i Birmy i zatrudniała przede wszystkim birmańskich pracowników migracyjnych.
“Wszelkie ryzyko naruszenia praw człowieka jest całkowicie nie do przyjęcia, ale w bardzo rzadkich przypadkach, gdy są one zidentyfikowane, dokładamy wszelkich starań, aby zapewnić, że są one odpowiednio traktowane, a pracownicy mają przestrzegane prawa człowieka i wolności” – komentowało Tesco, które w grudniu 2020 roku zakończyło sprzedaż biznesu w Tajlandii i Malezji za około 8 mld funtów.
Prawa pracownika i człowieka mogły zostać naruszone
Tesco twierdzi, że jeansy były produkowane na rynek w Tajlandii, tymczasem wszystkie oznaczenia i metki były w języku angielskim. Zdaniem The Guardian to pierwszy przypadek, w którym brytyjska firma jest zagrożona procesem w angielskim sądzie z powodu fabryki odzieży w swoim łańcuchu dostaw, której nie jest właścicielem.
Obrońca pracowników, Oliver Holland, podzielił się szczegółami sprawy z dziennikarzami The Guardian, mówiąc: “Tesco jest jedną z najbardziej dochodowych firm w Wielkiej Brytanii, a nasi klienci twierdzą, że osiąga ogromne zyski poprzez outsourcing produkcji, poprzez pracowników otrzymujących bardzo niskie płace, pracujących w nadmiernych godzinach i w strasznych warunkach”.
Dodatkowo, warto wspomnieć, że Worker Rights Consortium (WRC) przeprowadziło badanie, z którego wynika, iż wielu pracownikom odzieżowym, zwolnionym w czasie pandemii, odmówiono wypłaty odszkodowań. To praktyka naruszająca prawo i zobowiązania co do praw pracowniczych marek i detalistów, których ubrania szyli.
Co na to wszystko rzecznik Tesco? W oświadczeniu podkreślił oczywiście, że ochrona praw wszystkich osób pracujących w łańcuchu dostaw jest absolutnie kluczowa dla sposobu prowadzenia działalności. Dodał również, że aby wszystkiego dopilnować przeprowadzana jest procedura audytu w łańcuchu dostaw i w społecznościach, w których działają.
“Jakiekolwiek ryzyko naruszenia praw człowieka jest całkowicie nie do przyjęcia, ale w bardzo rzadkich przypadkach, gdy zostaną one zidentyfikowane, dokładamy wszelkich starań, aby zapewnić, że zostaną one odpowiednio potraktowane, a pracownicy będą mieli zapewnione poszanowanie swoich praw człowieka i wolności” – komentował.
Sirikul Tatiyawongpaibul, dyrektor zarządzająca fabryki VKG, nazwała z kolei zarzuty “pogłoskami”.
Aktualnie sprawa jest przedmiotem postępowania w sądach tajskim i brytyjskim. To już kolejna sprawa, w której sieciówka oskarżana jest o złe warunki pracy w fabrykach. W październiku pisaliśmy choćby o skandalicznych kulisach pracy w Shein.
Sprawdź też: Znana sieciówka zniknęła z Polski dwa lata temu. Teraz planuje powrót