Natalia Brzeziński, Fot. oey Abrait

WYWIAD: Natalia Brzeziński „Ambasadorzy mają wielkie wille po to, by móc robić imprezy i łączyć ludzi”

Natalia Brzeziński, jedna z najciekawszych kobiet biznesu i dyplomacji. Jej wiedza i logiczne podejście do życia łączą się ideą wprowadzania innowacji i wspierania talentów. Jak kształtowała się jej ówczesna droga i co planuje dalej? Natalia jest córką imigrantów z Polski i Ukrainy. Jej otwartość i ambicja zaprowadziły ją najpierw na University of Virginia gdzie studiowała nauki polityczne i dziennikarstwo, aby po chwili trafić aż do zespołu sekretarza stanu w rządzie Baracka Obamy— Johna Kerry’iego. Natalia jest żoną Marka Brzezińskiego, byłego ambasadora USA w Polsce.

Wbrew pozorom ta rozmowa nie będzie miała nic wspólnego z polityką, ponieważ Natalia stalą się ikoną i mentorką wśród młodych przedsiębiorców, których skutecznie podgrzewa do walki o sukces. Resztę dopowie sama bohaterka w rozmowie z Ulą Wiszowatą podczas konferencji Zalando- Vizions.

Mamy ze sobą wiele wspólnego: tak jak Ty pół życia mieszkałam w Stanach Zjednoczonych, aż postanowiłam zmienić kompletenie swoje życie i wrócić do Polski. Twoja historia jest podobna, bo żyjesz w Europie już od 4 lat.

A właśnie się przeprowadziłam z powrotem do Stanów! Rodzice powtarzali mi: Nie jesteś Amerykanką, na co im odpowiadałam – ależ owszem, jestem! Mogę powiedzieć otwarcie: dorastałam w Chicago – dużym mieście, i to nie w polskiej dzielnicy, ale takiej o wielokulturowym zabarwieniu. Pamiętam, że ludzie śmiali się ze mnie. Mówiłam całkiem nieźle po rosyjsku, ponieważ mój ojciec jest pochodzenia ukraińskiego i zastanawiałam się, jak bardzo mało otwarta na świat jest Ameryka – ludzie nie podróżują w ogóle! Dlatego też zawsze myślałam o tym, by zamieszkać w Europie. W tym też celu poszłam w collegu m.in. na europeistykę. Potem pojechałam do Kopenhagi, mieszkałam i uczyłam się tam przez półtora roku. Następnie wróciłam do Stanów i znalazłam pracę w Waszyngtonie u Johna Kerry’ego, który był Ministrem Spraw Zagranicznych. Potem przeprowadziliśmy się do Szwecji, byliśmy tam przez prawie 4 lata. A potem znowu Waszyngton… Dzięki temu miałam szansę poznać to co najlepsze w tych dwóch światach. Ale to Europejczycy mają znacznie bardziej globalną perspektywę świata i myślenie kulturowe.

Jak ważna jest dla Ciebie dyplomacja?

Niezwykle ważna! Uważam, że obecnie nie obserwujemy zbyt dobrej polityki, ale świetnie było być dyplomatą pod rządami Obamy. Nieważne, jakie błędy by popełniał, wierzył
w politykę zagraniczną, co powodowało, że razem z moim mężem musieliśmy (i chcieliśmy) skupić się na słuchaniu i uczeniu się, nie zaś na podróżach do innych krajów i ogłaszaniu, że Ameryka jest najlepsza – co niestety większość dyplomatów robi. Jesteśmy Amerykanami, wiemy lepiej! Jesteście małymi państwami, my wiemy lepiej!. Nam chodziło o kreatywność – o to, że możemy wiele się nauczyć od innych kultur – np. jeśli jesteście w Polsce, to jesteście tam po to, by zrozumieć Polaków, a nie po to, by spędzać czas z innymi Amerykanami w tym kraju. To, co powinieneś zrobić jako dyplomata, to słuchać ludzi, łączyć ich oraz rozwiązywać ich problemy. Wiesz, to między innymi dlatego ambasadorzy mają te wielkie wille i możliwość urządzania imprez – właśnie po to, by sprowadzać w jedno miejsce różnych ludzi. Również próbuję to robić – w miarę moich możliwości. Na pewno kobiety, ludzie z innymi doświadczeniami, mogą być dyplomatą w firmie, w start-upie i uważam, że ludzie powinni przyjąć taką politykę myślenia.

Cechy charakterystyczne dyplomaty to?

Myślę, że chodzi o otwartość umysłu. Na koniec dnia wszystko i tak sprowadza się do tego, że powinieneś być gotowy na to, by jechać do innego kraju i zanurkować w jego kulturę – to niesamowita umiejętność!

Dyplomacja jest nierozerwalnie związana z polityką. Czy aby na pewno Twoja otwartość jest rozumiana przez polityków? Pytam, ponieważ jesteś bardzo młoda, a w tego typu placówkach zmiany wprowadza się niezwykle trudno. Po prostu nie możesz czegoś narzucić z góry, więc jak Ty to robisz?

Wierz mi – przeszłam piekło starając się o zmiany – i nadal je przechodzę. Nie chcę nikomu dawać rad, ponieważ kim jestem by to robić? Jednak kocham Polskę i jeśli mogę coś powiedzieć Polakom to to, że powinni dać szansę młodym wyrosnąć w polityce. Społeczność w Polsce jest trochę jak społeczność w Japonii – nikt nie traktuje cię poważnie, dopóki nie masz ponad 70 lat. Doświadczyłam tego będąc w Chicago – było tam mnóstwo frakcji politycznych, było też sporo młodych Polaków, bardzo dynamicznych, którzy chcieli zostać prezydentami polsko-chicagowskiego stowarzyszenia – ale co z tego, skoro nawet nie byli dopuszczani? Z kolei Biały Dom za czasów Obamy oraz Szwecja – oni naprawdę wierzą w młode pokolenia. Pamiętam, że kiedy przeprowadziłam się do Szwecji, koniecznie chciałam poznać Minister Innowacji – Annie Loft, która dziś jest moją koleżanką. Myślę, że miała wówczas 28-29 lat, a już wtedy piastowała tak ważne stanowisko.

Dzięki tej młodzieńczej sile miałam możliwość dokonywania rzeczy, które w normalnych warunkach nigdy by się nie wydarzyły. Mogłam zrobić wiele, ponieważ mój mąż oraz jego zespół był bardzo postępowy – wszyscy byli ludźmi poniżej 45. roku życia, a połowa z nich  była homoseksualna. Dzięki nim wprowadziliśmy media cyfrowe do ambasady, docieraliśmy do nowych społeczności – wcześniej ambasada nie miała styczności z technologią, z młodymi ludźmi, z modą – aż do momentu, gdy przyjechałam. Choć zmiany się podobały, przeszłam przez piekło – ludzie z ambasady donosili na mnie. Wyobrażasz to sobie?

Mieli wątpliwości, że wprowadzasz zbyt dużo innowacji?

Mówili, że wykorzystuję wszystko do swoich celów albo że działam na swój rachunek, a nie w interesie ambasady…. Zostałam oskarżona o prowadzenie feministycznej agendy, a zaraz potem o prowadzenie agendy gejowskiej. Na boga, naszym Sekretarzem Stanu była wtedy Hilary Clinton! Pojawia się mnóstwo zazdrości, gdy młoda kobieta jest pewna siebie, ale cóż – ja mam w rodzinie samą masę silnych, cudownych kobiet, które wspierają się nawzajem.

To skomplikowane, jednak możemy być kim chcemy. Podobno nadszedł czas kobiet – mam jednak nadzieję, że nie pójdzie to w złą stronę. Bo nie chodzi przecież o to, by umniejszać rolę mężczyzn.

Wiele kobiet mówi, że ich nie potrzebujemy, ale tak nie jest. Nie chciałabym pracować
z samymi kobietami, bo różnorodność jest znacznie ciekawsza. Co więcej uwielbiam pracować z mężczyznami, bo są bardziej bezpośredni i mówią rzeczy, których kobiety by czasem nie powiedziały. Zresztą, to tak jak w związku – potrzebne jest i yin, i yang. Można powiedzieć, że jestem feministką, ale uważam też, że mężczyźni mają złą reputację. Dlaczego? Bo czasem nie zdają sobie sprawy z wielu rzeczy – nie rodzą dzieci, nie komunikują się jak my. Przykład? Mój mąż. Kiedy urodziła się nasza córka Aurora byłam całkiem młoda – miałam ok. 24 lat, a on jest o 19 lat starszy ode mnie. Był wtedy wziętym prawnikiem. Pamiętam, że nasza córka mając 6 tygodni cały czas płakała – oboje nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak ciężko jest mieć małe dziecko. Raz mój mąż spojrzał na mnie i powiedział: Gdybym wiedział jak trudne jest posiadanie dziecka, każdej kobiecie, która ze mną pracuje dałbym urlop macierzyński na sześć miesięcy. Nie miałem zielonego pojęcia jak to jest!

Chciałabym się Ciebie spytać, na jakim etapie swojej kariery jesteś w tej chwili? Na czym się teraz skupiasz?

Uważam, że jestem w świetnym miejscu, ponieważ już nie obchodzi mnie co ludzie o mnie myślą. Poważnie, mam to gdzieś. Chcę być Ambasadorem Technologicznym – pracować
z technologicznymi firmami, start-upami, młodymi ludźmi. Nie tylko chcę pomagać im
w interesach, lecz w imię zmian na świecie, bo uważam, że zmiany nadejdą od strony biznesu, nie od polityki. Na świecie nie mamy standardów środowiskowych, więc to wielkie firmy muszą je wytyczyć. Wydaje mi się, że zmierzam w dobrym kierunku… Ale nigdy nie wiesz na pewno!

Funkcjonujesz tak blisko ze światem start-upów, więc opowiedz – co robią start-upowcy, kim są, jak wpadają na pomysły?

Uwielbiam świat start-upów! Wszyscy Ci start-upowcy – nawet Google, wszyscy się z nich śmiali. Chcesz rozpocząć biznes oparty na wyszukiwarce internetowej? Hahahaha, Chcesz stworzyć Internet? Co to w ogóle jest?!, Chcesz produkować elektryczne samochody? Bez sensu, to nigdy nie będzie miało zastosowania! Szwedzi zainspirowali mnie najbardziej, za to Amerykanie rozczarowali – u nich większość liderów to gwiazdy z wielkim ego. Za to Arianna Huffington to bardzo bliska mi osoba i silna kobieta. Kto by pomyślał, że w TOP10 ludzi technologii może znaleźć się kobieta po sześćdziesiątce? Każdy myśli, że powinni się tam znajdować sami 25-letni Markowie Zuckenbergowie. A ona ciągle się zmienia, ciągle prze do przodu i uważam, że to jest klucz do sukcesu. Każdy chce wsadzić cię do szufladki, kiedy mówisz: Nie jestem już lekarzem, będę teraz prawnikiem, mówią: Co?! O co ci chodzi?! A ty musisz być nieustraszony, nie bać się zmian.

Niestety ludzie często myślą bardzo stereotypowo. Jest ogromna liczba osób, które napotykają różne przeszkody i nie wiedzą, jak sobie z nimi radzić. Co byś tym ludziom powiedziała?

Uważam, że posiadanie coacha czy nawet terapeuty to świetny pomysł. Będąc kobietą, która pragnie, by jej głos został usłyszany – napotkasz naprawdę wiele przeszkód i musisz nauczyć się jak sobie z tym radzić. Powinniśmy otaczać się wspaniałymi ludźmi i odciąć się od tych złych. Tak, wiem, że to trudne, ale sama miałam znajomych, którzy sprawiali, że czułam się po prostu źle. Ostatnio miałam najbardziej prawdziwą i szczerą rozmowę z moją rodziną. Pochodząc z polskiej rodziny, bardzo katolickiej i konserwatywnej, jesteś przegranym, jeśli nie zostałeś lekarzem lub prawnikiem. Moja rodzina nawet nie wie do końca czym się zajmuję i bardzo długo im zajęło, zanim powiedzieli: Hej, ona chyba wie co robi! Pochodzenie ze środowiska imigrantów jest ogromnym plusem, bo stajesz się wojownikiem – nie jesteś ani Amerykaninem, ani do końca Polakiem czy Rosjaninem – plasujesz się gdzieś pomiędzy. Musisz sama się zdefiniować, znaleźć swoje korzenie, dorosnąć znacznie wcześniej niż inni, poruszać się płynnie pomiędzy każdym ze światów. Sama musisz stworzyć swoje szanse! Ludzie myślą, że jak wylądowałaś w Ameryce to twój sen sam się spełni, a ja miałam trudne początki, jednak posiadanie trenera personalnego bardzo mi pomogło. Gdybym miała lekko w życiu nigdy nie dotarłabym do miejsca, w którym teraz jestem.

Natalia Brzezinski na konferencji Vizions Zalando, Fot. Natalia Brzezinski, Foto:
Natalia Brzezinski na konferencji Vizions Zalando, Fot. Natalia Brzezinski, Foto:

Czyli Twoi rodzice nie wiedzą dokładnie co robisz? A czy akceptują Twoją drogę?

Nie, kompletnie nie wiedzą. Pytają, czy nie chciałabym znaleźć prawdziwej pracy, takiej która ma unormowany czas pracy, idziesz do biura, masz ubezpieczenie. Nasze pokolenie jest takie, że nie pozostaje w pracy w jednym miejscu przez więcej niż 5 lat. Wolimy pracować dla siebie, płynnie zmieniać specjalizacje – jak ja, bo pracuję i w mediach, i w technologii, i w modzie. Ale poprzednie pokolenia tego nie rozumieją. Nawet mój mąż czasem ma problem ze zrozumieniem tego!

W takim razie, gdybyś miała w kilku zdaniach podsumować to, co robisz, to co to by było?

Staram się zbudować globalną społeczność – nie tylko dobry biznes, ale również zaprowadzić zmiany społeczne. Staram się być głosem mojego pokolenia, mieć wpływ na politykę. Kiedyś ktoś mi powiedział, że moim największym darem jest umiejętność dostrzeżenia tego czegoś w drugiej osobie i opowiedzenia o tym. A ja uwielbiam to robić, łączyć ludzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli ze sobą nic wspólnego.

Jak myślisz, co przyniesie Ci przyszłość?

Nie mam zielonego pojęcia! Chcę zajmować się tym, co kocham. Codziennie budzę się podekscytowana, ponieważ czekają na mnie nowe wyzwania. Pracuję z tak duża liczbą ludzi, którzy pozwalają mi rozwijać skrzydła. Chcę pozostać w tym świecie, bo tu wszystko dzieje się szybko – żartuję sobie, że nawet za mąż wyszłam w 6 tygodni. Nurkuję w morzu możliwosci, nie boję się tego i stąd biorę energię. Raczej tu zostanę, ale kto wie?

Rozmawiała Ula Wiszowata

Newsletter

FASHION BIZNES