noSlotData
REKLAMA
noSlotData
Nina Błachowicz, PR & VIP Coordinator w marce Stella McCartney

„Ta praca idealnie wykorzystuje moje talenty i napędza mnie do działania”. Nina Błachowicz, PR & VIP Coordinator w marce Stella McCartney o swojej zawodowej drodze i wyzwaniach w branży

REKLAMA
noSlotData

Nina Błachowicz w swojej pracy łączy to, co sprawia jej najwięcej frajdy: modę i kontakt z ludźmi. W tym roku objęła stanowisko PR & VIP Coordinator w marce Stella McCartney, a wcześniej pracowała dla jednego z najgorętszych skandynawskich brandów TOTEME. Te zawodowe sukcesy zawdzięcza swojemu uporowi, cierpliwości i działaniu zgodnie z własnymi przekonaniami. Nam opowiedziała o początkach swojej kariery, wyzwaniach dla branży PR globalnych marek oraz co radzi osobom, które marzą o pracy dla nich. 

Kinga Nowicka, Fashion Biznes: Od kwietnia pełnisz funkcję PR & VIP Coordinator w Stella McCartney i tym samym powróciłaś do marki. Skąd taka decyzja? 

Nina Błachowicz: Wcześniej w Stella McCartney pracowałam w nieco innej roli – bardziej przy VIP-ach niż w PR. Zawsze jednak chciałam łączyć te dwie funkcje, bo pasjonuje mnie PR – lubię rozmawiać z redaktorami i pisać, a jednocześnie uwielbiam dynamiczną pracę z VIP-ami. Ubieranie znanych osób na wydarzenia i dopinanie wszystkiego na ostatnią chwilę to jeden z ulubionych elementów mojej pracy – lubię tę presję i tempo. Nowa rola łączy oba te obszary, co dla mnie jest idealnym rozwiązaniem. W dużych markach zwykle PR i VIP to osobne stanowiska, ale tutaj zespół znał moje mocne strony i stworzył tę posadę specjalnie dla mnie. Moja przełożona to niesamowicie inspirująca osoba, od której wiele się uczę. Już wcześniej razem pracowałyśmy i to był też jeden z powodów, dla których zdecydowałam się na powrót – możliwość ponownej współpracy z kimś, kto mnie wspiera i motywuje.

Przed powrotem do Stelli McCartney pracowałaś w szwedzkiej marce TOTEME. Wydaje się, że był to przełomowy moment w twojej karierze, który dał ci dużo pewności siebie i nową perspektywę. Czego się tam nauczyłaś? 

Praca w TOTEME okazała się niesamowitym doświadczeniem. Dużo podróżowałam: dwa razy byłam w Paryżu i poleciałam do Nowego Jorku na Fashion Week, gdzie lądowałam, dosłownie płacząc ze szczęścia. TOTEME to mniejsza firma niż Stella McCartney, więc w takiej strukturze wiele rzeczy musiałam robić samodzielnie, przez co szybko nabrałam samodzielności i pewności siebie. Gdy jest mniejszy zespół, naturalnie dostajesz więcej odpowiedzialności i trzeba być zaradnym. TOTEME kładzie ogromny nacisk na etykę pracy i najwyższą jakość – nauczyło mnie to dbałości o detale i jakościowe podejście do wszystkiego. Poznałam skandynawski rynek mody i ich podejście do pracy. Tamtejsza kultura bardzo stawia na balans między życiem zawodowym a prywatnym, co było dla mnie nowym doświadczeniem. Ta praca ugruntowała moje kompetencje i dała mi odwagę na kolejne wyzwania. Gdy wracałam do Londynu, czułam, że doskonale wiem, w jakim kierunku chcę rozwijać karierę i co mogę zaoferować kolejnym pracodawcom.

Skąd w ogóle wziął się u ciebie pomysł na karierę w takiej, a nie innej branży? Czy już w dzieciństwie pasjonowała cię moda, czy może ktoś cię zainspirował do pójścia w tym kierunku?

Wychowałam się w domu, który dawał mi przestrzeń, by rozwijać się kreatywnie – w dzieciństwie chętnie malowałam, interesowałam się sztuką. Wspólnie z mamą uwielbiałyśmy chodzić do second-handów i polować na perełki, a potem tworzyć z nich oryginalne zestawy. To było nasze małe hobby. Jako nastolatka prowadziłam też bloga, gdzie publikowałam moje stylizacje. W liceum zaczęłam dojrzewać do myśli, że mogłabym związać przyszłość z modą – tylko nie wiedziałam, w jakiej formie. W pewnym momencie usiadłam i zadałam sobie pytanie: co tak naprawdę lubię robić i w czym jestem dobra? To były trudne rozważania, bo mając 17 lat, człowiek tak naprawdę mało jeszcze wie o życiu (choć wydaje mu się, że jest odwrotnie!). Miałam jednak dużo szczęścia – decyzja, by pójść w modę, okazała się strzałem w dziesiątkę. Spełniam się w tym, co robię i to naprawdę moja pasja, a nie każdy ma szansę pracować w obszarze, który kocha.

Zdecydowałaś się kontynuować edukację za granicą i wybrałaś kierunek Fashion Promotion na Ravensbourne University. Czy uważasz, że te studia dobrze przygotowały cię do pracy w branży mody? Korzystasz na co dzień z wiedzy, którą zdobyłaś? 

Tak, moje studia okazały się strzałem w dziesiątkę i rzeczywiście dobrze przygotowały mnie do pracy. Uczyliśmy się konkretnych umiejętności przydatnych w branży, np. obsługi programów graficznych takich jak InDesign, podstaw projektowania layoutu magazynu, organizacji sesji zdjęciowych. Było też dużo pracy zespołowej – np. musieliśmy w grupach zaprojektować od podstaw magazyn. To nauczyło mnie też współpracy z różnymi ludźmi, godzenia różnych wizji – bezcenne doświadczenie przed wejściem na rynek pracy. Na studiach miałam też fantastycznych wykładowców i wykładowczynie. Z jedną nawet do dziś utrzymuję kontakt. Pamiętam, jak na początku studiów zapytała mnie, co chcę robić po dyplomie. Odpowiedziałam bez wahania: chcę być stylistką albo dyrektorką artystyczną. Zawsze ciągnęło mnie do stylizacji, uwielbiałam tworzyć moodboardy. Ona z kolei powiedziała wtedy: „Ok, ale widzę, że masz też świetne predyspozycje do PR-u i marketingu. Jesteś dobra w nawiązywaniu relacji, masz „smykałkę” do komunikacji – powinnaś to rozważyć.” Pomyślałam sobie: „PR? Nieee, to nie dla mnie, ja chcę robić swoje sesje i stylizacje!” (śmiech). A jednak po paru latach okazało się, że miała rację. Nadal interesuję się stylizacją i realizuję się kreatywnie na mniejszą skalę po godzinach – czasem organizuję własne sesje zdjęciowe, dbam o estetykę mojego Instagrama itd. Jednak zawodowo poszłam w PR i jestem za to wyborowi bardzo wdzięczna. Ta praca idealnie wykorzystuje moje talenty komunikacyjne i to, że lubię pracować z ludźmi. Kontakt z redaktorami i celebrytami napędza mnie do działania. 

A jak wyglądały twoje początki tuż po studiach? Byłaś pewna, że zostaniesz w Londynie i tam zaczniesz karierę? Czy miałaś chwile zwątpienia, myśląc: „To jednak nie dla mnie, wracam do domu”? 

Na początku naprawdę trudno było znaleźć pracę w Londynie, zwłaszcza że bez znajomości wiele drzwi jest zamkniętych – wiele firm woli zatrudniać osoby z polecenia. Starałam się jednak nie załamywać i wierzyłam, że prędzej czy później coś znajdę. Miałam krótki staż w Diorze zaraz po studiach, ale to była praca raczej w dziale retail/CRM, czyli nie w obszarze, którym chciałam się zajmować. Postanowiłam więc dalej szukać pracy w dziedzinie, która naprawdę mnie interesowała nawet, jeśli miało to zająć więcej czasu. W tym czasie wielu moich znajomych po studiach w UK wróciło do Polski – to dość częste, bo Londyn jest trudny, konkurencyjny i drogi na starcie kariery. Ja jednak nie dopuszczałam takiej myśli. Taka już jestem, że jak sobie coś wymarzę, to uparcie dążę do celu. W końcu dopięłam swego i po ośmiu miesiącach dostałam ofertę pracy u Stelli McCartney. Osoba, która mnie wtedy zatrudniała, dostrzegła mój potencjał i dała mi szansę mimo braku doświadczenia. Ten pierwszy krok w branży okazał się kluczowy – bez niego nie byłabym tu, gdzie jestem. 

Jakie największe wyzwania w świecie mody obecnie dostrzegasz? Mam tu na myśli nie tylko wyzwania dla PR-owca, ale ogólnie dla całej branży? 

Myślę, że jednym z największych wyzwań – zwłaszcza z perspektywy PR – jest dziś komercjalizacja mediów. Minęły czasy, gdy wystarczył ciekawy temat czy świetna kampania, a magazyny same chciały o tym napisać. Teraz nawet jeśli prezentujemy fantastyczną kolekcję, pierwsze pytanie ze strony mediów brzmi raczej: „Jaki budżet macie na promocję?”. Dla osób pracujących w PR to spore utrudnienie. Oczywiście mamy pewne budżety, ale są one ograniczone i nie da się kupić obecności we wszystkich tytułach, na jakich by nam zależało. Dlatego tak ważne staje się budowanie relacji z dziennikarzami i dobieranie właściwych kanałów dla konkretnych projektów. Nadal są redaktorzy, którzy z pasji piszą o tym, co uważają za wartościowe – i do nich staramy się dotrzeć. 

Innym wielkim wyzwaniem są rosnące koszty i powiązana z tym kwestia jakości. Galopujące ceny materiałów i produkcji sprawiają, że marki stają przed wyborem: albo produkować mniej, ale utrzymać wysoką jakość, albo ciąć koszty i ryzykować spadek jakości wyrobów. To przykre, bo dla mnie osobiście jakość ubrań zawsze była bardzo ważna. Sama często kupuję rzeczy vintage z lat 90., bo mam wrażenie, że dawniej były lepiej wykonane i trwalsze. Teraz nawet marki luksusowe muszą mierzyć się z tym problemem. Jeśli chcą utrzymać najwyższą jakość, muszą płacić swoim dostawcom o wiele więcej niż kiedyś, a to przekłada się na finalną cenę produktów. Oczywiście płacimy też za sam prestiż marki, ale dziś w cenie luksusu coraz bardziej odbijają się realne koszty produkcji.

A jak w kategorii wyzwań patrzysz na kwestię zrównoważonego rozwoju? Pracujesz dla brandu, która uchodzi za pioniera odpowiedzialnej mody.

Stella McCartney od zawsze traktuje kwestię zrównoważonego rozwoju priorytetowo – to fundament DNA marki. I co ważne, to nie jest tylko wizerunek czy marketing. Stella naprawdę głęboko wierzy w swoje ideały i nigdy nie poszłaby na kompromis w sprawach etyki czy ekologii. Mimo różnych zawirowań na rynku, takich jak rosnące koszty czy naciski finansowe, firma prędzej utnie inne wydatki, niż zacznie oszczędzać na materiałach czy produkcji w sposób nieetyczny. To się czuje na każdym kroku – pracując tu, wiem, że wartości są ważniejsze niż szybki zysk. Dla mnie to ogromny powód do dumy, że mogę być częścią marki, która naprawdę zmienia modę na bardziej odpowiedzialną. Na niedawnym press day’u opowiadaliśmy dziennikarzom o najnowszych innowacjach materiałowych – na przykład zaprezentowaliśmy wegańską „skórę” wyprodukowaną z grzybów. To pokazuje, że Stella McCartney naprawdę wyprzedza branżę w kwestiach ekologii.

A jeśli chodzi o moje własne podejście, zawsze starałam się być świadomą konsumentką. Zanim jeszcze zaczęłam tu pracować, przywiązywałam wagę do jakości i starałam się kupować rozsądnie. Nie lubię kompulsywnie kupować rzeczy, których potem nie noszę. Mam nawet listę ubrań i dodatków, które planuję kupić – i trzymam się tego planu, zamiast rzucać się na okazje w wyprzedażach. Wolę zainwestować w jeden porządny T-shirt niż pięć byle jakich. 

Mając doświadczenie w pracy dla globalnych marek, co najbardziej zaskoczyło cię w twojej branży? Czego się nie spodziewałaś albo co wygląda inaczej, niż myślałaś? 

Branża mody okazuje się mniej straszna, niż może się wydawać. Filmy w stylu „Diabeł ubiera się u Prady” trochę zakłamują rzeczywistość. Ja przekonałam się, że w tej pracy ważne są relacje – wiele zależy od tego, z kim się pracuje. Jasne, zdarzają się stresujące sytuacje, napięte terminy, czasem ktoś ma gorszy dzień – ale gdzie ich nie ma? Mam to szczęście, że trafiam na wspierających, inspirujących ludzi. Okazuje się, że w tak konkurencyjnej branży można znaleźć przyjaźnie i czuć się częścią zgranego zespołu. Wiele osób, które poznałam na swojej drodze, jest moimi bliskimi znajomymi.

Jaką radę dałabyś osobom, które marzą o pracy w branży mody?

Przede wszystkim bądź ciekawy i aktywnie szukaj możliwości. Najpierw określ jasno swój cel, a potem zaplanuj drogę do niego. Jestem zwolenniczką planowania – mam nawet pięcioletni plan (śmiech) i to naprawdę pomaga! Zorientuj się, jakie są opcje: studia, staże, praca w Polsce lub za granicą. Nie ograniczaj się do Polski, myśl globalnie – ja np. rozważałam też Amsterdam. Zbierz informacje: czytaj w internecie, rozmawiaj z ludźmi z branży, oglądaj wywiady. Ja wszystkie informacje zebrałam samodzielnie i bardzo mi to pomogło. Potem po prostu próbuj i nie zrażaj się porażkami. Sukces rzadko przychodzi od razu. Ważne, żeby się nie poddawać i być cierpliwym. Sama jestem bardzo niecierpliwa z natury – chciałabym wszystko na już – ale nauczyłam się, że jeśli robię swoje, w końcu przyjdzie właściwy moment. Może nie dokładnie taki, jak planowałam, ale życie często pisze lepsze scenariusze.

Przeczytaj również: „Chcę kontynuować dziedzictwo marki i celebrować indywidualne piękno.” Sam Visser nowy Global Make Up Artist dla YSL Beauty w rozmowie z Fashion Biznes

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES