Na pierwszy rzut oka światy mody i polityki są od siebie tak odległe, że nie wydają się mieć ze sobą nic wspólnego. Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach relacje między tymi dwoma wyraźnie się zacieśniają, a ich drogi krzyżują się częściej niż kiedykolwiek wcześniej. W obliczu obecnej sytuacji wielu krajów na świecie, nikogo już nie dziwi, że moda angażuje się społecznie i zajmuje wobec spornych tematów określone stanowiska.
Projektanci, nie rezygnując z reprezentowania dotychczasowej estetyki, od pewnego czasu skupiają się również na aktywności społecznej. Zgłębianie tematów politycznych na wybiegu może być uważane za kontrowersyjne. Jeżeli jednak projektant wykorzystuje ekspresję artystyczną w tworzeniu kolekcji, z pewnością jest ona napędzana czynnikami składającymi się na jego codzienne życie – w tym opinie polityczne. Z tej perspektywy pokazy mody to doskonała okazja do komunikacji i konfrontacji poglądów z innymi, ale także ryzyko popadnięcia w niełaskę niektórych klientów.
Obecność polityki na wybiegach spopularyzowały takie inicjatywy jak ta Vivienne Westwood z 2014 roku, kiedy oficjalnie dołączyła ona do zwolenników niepodległości Szkocji. Projektantka wypowiadała się wówczas publicznie w dosadny sposób, a ostateczną opinię na temat sytuacji wyraziła za pośrednictwem modelek na wybiegu. To było dobitne oświadczenie, które odbiło się echem w branży.
Osoby, które do tej pory unikały noszenia koszulek z napisami, ostatnimi czasy postanowiły zrobić wyjątek. Wybiegi i ulice pełne są społecznie zaangażowanych haseł, takich jak “Love Trumps Hate” czy “Immigrant”. Podczas rozdania Złotych Globów w styczniu niektórych zaskoczył wybór stylizacji przez aktorkę Connie Britton – założyła ona bluzę ze sloganem “Poverty is sexist”.
Z umieszczania na koszulkach politycznie zaangażowanych haseł dobrze znana jest Katharine Hamnett. Do jej najgłośniejszych motywów należy fotografia Margaret Thatcher z podpisem “58% don’t want Pershing” z 1984 roku czy “Stop War, Blair Out” z roku 2003. Ostatnio projektantka skupia się na sprawie opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej. Tworzy ubrania ze sloganami “Second Referendum Now” czy po prostu “Cancel Brexit”.
https://www.instagram.com/p/BgooDMJH43F/?taken-by=katharinehamnett
Nie da się przejść obojętnie obok projektu “Why have there been no great women artists?” Diora. Nawet jeżeli nie wszyscy czytali esej Lindy Nochlin o tym tytule z 1971 roku, pytanie wzbudza tak duże emocje, że prowokuje do dyskusji osoby niezwiązane na co dzień ze sztuką. Koszulka powtórzyła sukces wykonanego w tej samej stylistyce t-shirtu “We should all be feminists”. Napis zaczerpnięty z przemówienia Chimamandy Ngozi Adichie stał się najgłośniejszym elementem wiosennej kolekcji i odbił się echem w całej branży. Rihanna i Natalie Portman wybrały się w nim na Marsz Kobiet w Nowym Jorku i Los Angeles. Jennifer Lawrence miała go na sobie podczas sesji okładkowej do niemieckiego “Harper’s Bazaar”; t-shirt zakładały również gwiazdy i blogerki, w tym Chiara Ferragni.
https://www.instagram.com/p/Bdck6Fml9q5/?taken-by=dior
Noszenie sloganów na koszulkach oznacza nie tyle rezygnację ze swojego stylu, co tymczasowe przedłożenie przekazu, które ubranie za sobą niesie, nad krój czy kolor. Kupienie t-shirtu nie wymaga dużego wysiłku, a może być skuteczną formą protestu. Oczywiście nie zastąpi realnego działania w danej sprawie, ale czasem poczynienie nawet najmniejszego kroku w kierunku zmiany okazuje się wartościowe.
Wydaje się, że kluczem do udanego zaangażowania polityki w modę jest autentyczność. Bazowanie na chwilowych społecznych tendencjach wyłącznie po to, aby zwiększyć rozpoznawalność czy wzmocnić pozycję marki prawdopodobnie szybko zostanie przez potencjalnych klientów zauważone i przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego. Istotne jest, aby zachować rozsądne proporcje – polityka nie powinna pozostawiać mody w cieniu.