Jestem Kasia i jestem jedną z pierwszych polskich blogerek. Swojego bloga założyłam już 15 lat temu, kiedy to jeszcze nie było social mediów, a internet dopiero się rozkręcał. Przez te lata w świecie internetowym zmieniło się wszystko, ale mnie udało się przetrwać wiele rewolucji, zmian i trendów, pozostając wciąż sobą i działając w zgodzie ze sobą. Na moim blogu i jego kanałach poruszam przede wszystkim tematy związane ze świadomą modą i rozsądnymi zakupami.
Przeczytaj również: K(B)ariery: Maja Sieroń „Branża ciągle próbuje mi wmówić, że nie jestem wystarczająca”
Twoja droga zawodowa zaczęła się od…
Przypadku! W 2008 trafiłam na konkurs na najlepszą stylizację karnawałową. Zrobiłam sobie zdjęcie na ścianie i wysłałam zgłoszenie. Okazało się, że moja stylizacja zdobyła wyróżnienie. Nagrodą była płyta CD, więc nic wielkiego, ale dzięki temu konkursowi wygrałam znacznie więcej, choć wtedy jeszcze nie byłam tego świadoma. O co chodzi? Konkurs miał miejsce na nieistniejącym już portalu modowym stylio.pl. To tam zaczęły się kariery co najmniej kilku znanych polskich blogerek. Stylio było taką bardzo okrojoną hybrydą bloga i nieistniejącego jeszcze Instagrama. Publikowało się tam swoje zdjęcia, które można było komentować, dodawać do ulubionych lub zostawiać pod nimi jedną z czterech reakcji – najlepiej oceniane miały szansę znaleźć się na stronie głównej i w innych wewnętrznych rankingach.
Na początku byłam bierną obserwatorką, ale po kilku tygodniach przełamałam się i zaczęłam dodawać swoje zdjęcia. Okazało się, że dość szybko zyskałam tam pierwsze grono odbiorców. Po jakimś czasie poczułam, że Stylio to za mało, więc postanowiłam przejść na swoje, czyli na bloga. Blog oferował znacznie więcej przestrzeni i możliwości. Większość moich obserwatorek ze Stylio zaczęło zaglądać na niego. Przez dwa lata blogowanie toczyło się spokojnym trybem, aż w pewnym momencie fenomenem blogów zaczęły interesować się tradycyjne media. Wtedy też wieści o nich, w tym o moim blogu, zaczęły rozprzestrzeniać się w coraz to szybszym tempie. Wystąpienia w telewizji, wywiady w drukowanej prasie… Nagle wszyscy zainteresowali się blogerkami. W dużym skrócie w ten sposób ruszyło to wszystko z kopyta. Znalazłam się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.
Najlepszy i najgorszy moment w Twojej karierze to …
Tych dobrych było bardzo wiele. Doskonale pamiętam pierwsze małe sukcesy, które sprawiały więcej radości niż późniejsze już naprawdę spore. Ogólnie uważam pierwsze lata blogowania za wspaniały czas. Nie miałam żadnych oczekiwań wobec swojego hobby. Wszystko działo się w takim spokojnym, luźnym tempie, bez zbędnego analizowania i spiny. Przez długi czas za największe osiągnięcia uważałam zagraniczne podróże z markami oraz publikacje w drukowanych magazynach. W dalszym ciągu to drugie jest dla mnie czymś ekscytującym. W 2021 zostałam zaproszona do dużego materiału dla drukowanego Vogue Polska, wydania Beauty i na ten moment to chyba moje największe osiągnięcie. Do teraz wydaje mi się wręcz nierealne, że taki tytuł zechciał poświęcić mojej osobie aż kilka stron druku!
Za najgorszy moment mogę chyba uznać zeszłoroczne wypalenie zawodowe. Przez wiele lat nie zwalniałam tempa, brałam za dużo na barki, trudno było mi mówić “NIE” i to doprowadziło mnie do takiego momentu, że wymarzona praca stała się czymś, co przestało sprawiać mi radość. Miałam takie wewnętrzne rozdarcie, bo z jednej strony wciąż uważałam, że moja praca jest spełnieniem marzeń, ale z drugiej strony czułam się szalenie nią zmęczona. Przez wiele miesięcy odkrywałam przyczynę tego stanu i w końcu zrozumiałam, że przez ostatnie kilka lat nie miałam prawdziwego urlopu i to sprawiło, że moja kreatywność i frajda z tworzenia spadły niemal do zera. Do zeszłego roku każde wakacje były jednocześnie pracą, bo przecież nie ma lepszego momentu na tworzenie nowych materiałów niż zmiana otoczenia. Jakież to zgubne. W takiej sytuacji tak naprawdę nie czerpie się w pełni radości z wakacji. To uczucie z tyłu głowy, że masz do wykonania jeszcze x materiałów jest strasznie przytłaczające. Teraz już wiem, że raz w roku zasługuje na prawdziwy urlop, na który nie zabieram nawet jednego małego zlecenia. Ponadto w końcu zrozumiałam, że to nic złego mieć mniej produktywny czas, że czasem dobrze “nic nie robić”, bo głowa tego potrzebuje. Przebodźcowanie jest realnym problemem.
Czego o Twojej pracy nie wiedzą inni ?
To coś więcej niż “cykanie zdjęć do lustra”. Bardzo często spotykam się komentarzami, że influencerzy nic nie robią, tylko leżą do góry brzuchami. Dodatkowo, że to praca, w której nie trzeba mieć żadnych umiejętności, że każdy by sobie w niej poradził. Gdy mój blog zaczynał przynosić mi korzyści finansowe, kilka osób z mojego grona znajomych też zaczęło blogować z myślą, że to łatwe i wygodne źródło pieniędzy. Oczywiście rzeczywistość zweryfikowała i po jakimś czasie wszyscy porzucili to zajęcie. Choć nie uważam, że to ciężka praca, twierdzę, że wymaga sporego zaangażowania, pomysłowości i systematyczności, a tego zazwyczaj zaczyna brakować już na samym początku, szczególnie jeśli ktoś nastawia się na szybki sukces, który nie przychodzi tak od razu. Wielu nie zdaje sobie sprawy, że za pięknymi obrazkami z Insta stoi naprawdę sporo pracy, wyzwań i niejednokrotnie problemów.
Przeczytaj również: Tego pokazu nie zobaczysz w sieci. Siostry Olsen powiedziały „nie” mediom społecznościowym
Co byłoby dla Ciebie zawodowym spełnieniem marzeń ?
Zauważyłam, że mam znacznie większą frajdę ciesząc się z całego procesu niż osiągając jakieś konkretne pułapy. Niedawno zrozumiałam, że jestem najszczęśliwsza, kiedy mogę robić swoje, w swoim tempie, bez nadmiaru pracy i przytłoczenia ilością współprac. Oczywiście mam z tyłu głowy jakieś akcje z wymarzonymi markami a może nawet coś własnego, ale wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego, co pragnę osiągnąć ponad wszystko i dopiero wtedy poczuję spełnienie. Moją drogę zawodową traktuję jako niekończący się proces, który każdego dnia może przynieść jakąś wspaniałą okazję. Ta niewiadoma jest fajna. Znacznie ważniejsza od pogoni za kolejnymi sukcesami jest dla mnie stabilność w tym procesie. I wdzięczność za to, co mnie spotyka.
Cechy, które powinna mieć osoba, która chce podążać Twoją drogą to …
Systematyczność, kreatywność i radość z tego, co robimy. Jak jest frajda z tworzenia, to przychodzą nowe pomysły i chce się je regularnie realizować. Bez tego trudno ruszyć z miejsca.
Kim byś była, gdyby nie to co robisz teraz ?
Z wykształcenia jestem nauczycielką języka niemieckiego. Ukończyłam filologię germańską i pierwszym moim pomysłem na życie była praca w szkole. Jak jeszcze chodziłam do szkoły, bardzo lubiłam się uczyć. Zdobywanie nowej wiedzy było wręcz moim hobby. Odnosiłam spore sukcesy w różnych olimpiadach i konkursach, dzięki czemu czułam jeszcze większą motywację do nauki. Miałam też smykałkę do języków obcych, stąd też ostatecznie zdecydowałam się, by pójść na germanistykę z kierunkiem nauczycielskim. Niestety studia nieco mnie rozczarowały, a po przebyciu praktyk zawodowych tylko utwierdziłam się w tym, że jednak szkoła nie jest dla mnie właściwym miejscem. Z racji, że już na pierwszym roku studiów zaczęłam prowadzić bloga, który rozpostarł przede mną wiele możliwości rozwoju osobistego, przestałam brać pod uwagę inną pracę, niż ta w modzie. Lubię spełniać się kreatywnie. Nie wiem, w jakim kierunku ewoluuje to, co robię teraz, ale tyle lat doświadczenia pracy w internecie i social mediach na pewno nie pójdą na marne.
Zdjęcie główne: mat. prywatny