noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
niszczenie ubrań

Dlaczego marki niszczą niesprzedane produkty?

REKLAMA
noSlotData

Niszczenie niesprzedanych produktów wartych miliony to brudny sekret świata mody. I najbardziej palący problem, z jakim musi się on uporać. Także w Polsce. Co dzieje się z produktami, których nikt nie chce?

Pół miliarda ubrań zalega w sklepach

W Niemieckich sklepach i magazynach zalega pół miliarda ubrań i butów niesprzedanych z powodu zamknięcia sklepów w czasie lockdownu. W Austrii i Szwajcarii 70 proc. zwracanych do sklepów produktów jest ponownie sprzedawanych jako nowe, nie wiadomo co dzieje się z pozostałymi 30 procentami. Nie ma wiarygodnych danych o tym, ile produktów rocznie jest w Europie niszczona przez producentów – tych małych i tych gigantycznych. Produktów bez wad, które mogłyby posłużyć np. osobom potrzebującym pomocy. Co jakiś czas jednak do mediów przedostają się kolejne informacje. W październiku amerykańska TikTokerka znalazła na śmietniku pocięte na kawałki torebki marki Coach. Rok temu w Colorado na śmietniku przypadkowa kobieta odkryła setki zniszczonych biustonoszy Victoria’s Secret. Rzeczniczka marki przekazała portalowi Business Insider oświadczenie: „Przykro nam, że do tego doszło. Zamykaliśmy ten sklep, dlatego zniszczyliśmy sample, w tym biustonosze z przymierzalni. Pozostały asortyment został alokowany do innych sklepów”. W 2017 roku The New York Times opublikował artykuł o tym, jak miejscowy sklep NIKE tnie i wyrzuca niesprzedane buty. W tym samym roku duńscy dziennikarze ujawnili, że H&M spala rocznie w piecach miejskich systemów grzewczych tony ubrań. Padają różne liczby: od 12 to do 60 ton rocznie. Richemont, szwajcarska firma do której należą m.in. Cartier i Montblanc, ujawniła rok później, że zniszczyła zegarki o wartości ponad 500 milionów dolarów, aby nie zostały sprzedane na rynku wtórnym. Burberry też przyznało się samo – w rocznym raporcie finansowym podaje, że w 2017 roku zniszczył ubrania, akcesoria i perfumy o wartości 38 milionów dolarów. Wszystko po to, by nie zostały sprzedane po niższych cenach – to oznaczałoby dla marki spadek jej wartości.

Co się dzieje z niesprzedanym towarem w Polsce?

Te liczby, choć szokujące, to jedynie wierzchołek góry lodowej. W Polsce, podobnie jak w innych europejskich krajach, firmy nie mają obowiązku informowania o tym, co robią z produktami, których nikt nie chciał kupić. Konsument, napędzany przez nieustające ciśnienie, by wydawać co sezon pieniądze na nowe rzeczy, też nie zadaje sobie pytania: dokąd trafia to, co nie sprzeda się nawet na wyprzedażach? Wiele firm deklaruje, że niesprzedany towar przekazuje organizacjom pożytku publicznego. Ile tego towaru jest? Jaką ma wartość? W jakim jest stanie? O tym nikt nie ma obowiązku informować, choć wiele firm coraz poważniej podchodzi do tematu zero waste. Dzięki temu wiadomo, że Inditex skupia się na takim dopasowaniu produkcji, by zminimalizować zapasy magazynowe. Niesprzedane produkty przekazuje na cele charytatywne m.in. Caritasowi i Czerwonemu Krzyżowi, organizuje też kiermasze charytatywne w biurach swoich grup. Inditex przekazuje także niesprzedane produkty do 15 sklepów „for&from” w Hiszpanii i Włoszech, które zatrudniają osoby niepełnosprawne fizycznie lub psychicznie i są prowadzone przez organizacje non-profit. Brytyjski H&M większość towaru sprzedaje w swoich sklepach, czasem po niższej cenie poza sezonem wyprzedaży. Wysyła też rzeczy na inne rynki, na których jest na nie większe zapotrzebowanie. „Większość pozostałego zaopatrzenia jest przekazywana na cele charytatywne lub do ponownego użycia przez organizacje, które zajmują się recyklingiem” – powiedział rzecznik H&M Belfast Telegraph. Primark podaje, że od 2010 roku przekazuje wszystkie swoje niesprzedane produkty w Wielkiej Brytanii organizacji charytatywnej Newlife, wspierającej niepełnosprawne i śmiertelnie chore dzieci. 

Organizacje charytatywne nie przyjmują jednak wadliwych i zniszczonych produktów. Rodzi się więc pytanie: co marki robią z takimi rzeczami? „Jeżeli przeczytamy raporty roczne, co jest możliwe w przypadku większych przedsiębiorstw, zobaczymy nie tylko tabelki z danymi finansowymi, ale również z wpływem firmy na środowisko. Jednakże publikacja danych liczbowych nt. ilości produktów utylizowanych, czy sposobie ich utylizacji, nie jest jeszcze standardem. Może powinniśmy zapytać o to firmy i poprosić o upublicznienie swoich praktyk?– mówi Anna Miazga, ekspertka ds. zrównoważonego rozwoju i ESG.

torebki michael kors

Nowa definicja sukcesu

Oddawanie ubrań organizacjom charytatywnym nie rozwiązuje oczywiście problemu nadwyżek produkcji. Oxfam, międzynarodowa organizacja humanitarna, zajmującą się walką z głodem na świecie i pomocą w krajach rozwijających się, szacuje, że 70 procent używanych ubrań przekazywanych organizacjom charytatywnym ląduje na koniec w Afryce, gdzie góry tanich, starych ubrań nie tylko zaśmiecają środowisko, ale też zabijają miejscowy przemysł włókienniczy. Liberalizacja prawa w wielu afrykańskich krajach sprawiła, że importowanie odzieży używanej stało się bardzo tanie, co z kolei doprowadziło do tego, że prawie zanikło zapotrzebowanie na lokalne produkty (np. w Senegalu kompletnie wymarło dziewiarstwo). Kilka krajów wschodniej Afryki już stara się to zablokować. 

Na temat marnotrawstwa w świecie mody wypowiedziała się niedawno Stella McCartney:

„Czy wiesz, że co sekundę na wysypisku spalany lub składowany jest odpowiednik jednej śmieciarki z tekstyliami? Obecnie mniej niż 1 procent materiałów wykorzystywanych do produkcji odzieży jest poddawany recyklingowi na nową odzież. Co oznacza, że 99 procent wszystkich tekstyliów i mody to odpady. Rocznie marnuje się materiały warte około 100 miliardów dolarów. To szaleństwo!”

Jej zdaniem marki powinny zrezygnować z nadprodukcji. „Kiedy jakaś tkanina się wyczerpie to, co jest z niej uszyte stanie się przedmiotem kolekcjonerskim. Uważam to za naprawdę ekscytujące” – dodaje McCartney.

Kupujemy więcej niż potrzebujemy i ciągle oczekujemy od marek nowości

Eksperci wskazują, że niszczenie niesprzedanych rzeczy przez producentów to problem, który wymaga podjęcia działań na trzech polach. Pierwsze to klienci, którzy kupują więcej niż potrzebują i ciągle oczekują od marek nowości. Drugie – marki, które muszą wykazywać ciągły wzrost sprzedaży. „Powinniśmy zacząć w inny sposób niż poprzez sprzedaż definiować sukces marki” – mówi Anna Sacks, ekspertka od dywersyfikacji sprzedaży. Winny jest też system prawny i podatkowy, który w wielu krajach zniechęca do ponownego wykorzystywania produktów. Polskie prawo też nie sprzyja przedsiębiorcom, którzy chcą przekazywać niesprzedane ubrania, buty czy dodatki w formie darowizn – nieodpłatne przekazanie przez podatnika towarów należących do jego przedsiębiorstwa, w szczególności wszelkie darowizny, uznaje się u nas jako dostawę towarów. A to oznacza, że podlega on opodatkowaniu. Taniej jest zniszczyć niesprzedany towar – jakkolwiek nieetycznie (i nieekologicznie) to brzmi. Timo Rissanenan, jeden z autorów książki „Zero waste fashion design” i wykładowca Parsons School of Design mówi: „W momencie, w którym zaczynasz mieszać włókna, np. poliester z bawełną, możliwości recyklingu stają się ograniczone. Następną przeszkodą są guziki i zamki błyskawiczne. Zanim odzież zostanie włożona do niszczarki, wszystkie guziki i zamki błyskawiczne muszą zostać usunięte, a to wymaga nakładu pracy fizycznej. Wiąże się to z kosztami – często taniej jest te rzeczy po prostu zniszczyć”. Ulrich Schneider, szef Parytetowego Związku Socjalnego w Niemczech dodaje, że „jeśli ten kto niszczy jest nagradzany, a ten kto ofiarowuje, ponosi karę, to coś jest nie tak z naszym systemem podatkowym”.

Ale produkty, które firmy niszczą to nie tylko te, które nie spodobały się klientom. I nie zawsze winna od początku do końcu jest firma. W rozmowie z Aleksandrą Pietrow z Fashionbiznes.pl osoba od lat związana z markami obuwniczymi przyznała, że powodem do niszczenia towaru są m.in. wadliwe produkty oraz wyroki sądów, związane np. z przegranym przez azjatyckiego producenta procesem o kopiowanie wzoru. „Taki towar musi zostać wycofany ze sprzedaży, często też zniszczony, aby nie trafił na rynek w inny sposób” – powiedziała rozmówczyni. Niszczone jest też obuwie z reklamacji, którego klienci nie odebrali (lub zamiast naprawy wybrali zwrot pieniędzy) oraz to stojące na półkach lub wystawach sklepowych. „Często narażone jest na działanie nadmiernego oświetlenia, które powoduje blaknięcie materiałów cholewek czy odbarwienie podeszew. Z reguły nie eksponuje się całych par, więc jeżeli towar nie rotuje, to jeden but z danej pary może po jakimś czasie znacząco różnić się kolorem od tego, który został w opakowaniu w magazynie. Takie wyblakłe, odbarwione buty ciężko jest sprzedać nawet w cenach outletowych. W zależności od wielkości sklepu, ilości eksponowanych modeli, kolorów i częstotliwości wymiany kolekcji, miesięcznie może w ten sposób niszczeć nawet kilkaset sztuk obuwia. I to tylko w jednym sklepie” – dodała rozmówczyni. Największym jednak problemem jest nadprodukcja. „Zdarza się, że polski importer obuwia zamawia towar w chińskiej fabryce. Potrzebuje tylko tysiąc par, ale minimum produkcyjne fabryki to dwa tysiące par w jednym kolorze. Importer ma nadzieję, że towar będzie modny w danym sezonie, więc podejmuje ryzyko i zamawia większą ilość towaru. Niestety okazuje się, że obuwie nie trafiło w gust klientów i sprzedała się tylko mała część. Pozostała ilość trafia na wyprzedaż, czy do sklepów outletowych. Jeżeli tam również się nie sprzeda, to często wraca na magazyn główny, gdzie albo czeka na lepsze czasy, albo po kilku sezonach jest wyrzucana” – przyznaje rozmówczyni Fashionbiznes.pl.

Ile są warte nasze ubrania?

Anna Miazga mówi wprost: „Firmy są same sobie winne, bo napędziły już tak rynek, że ubrania zaczęły mieć swoją „datę przydatności” związaną z sezonem czy trendem”. Zwraca też uwagę na ochronę znaków towarowych, szczególnie luksusowych marek: „Marka nie chce by jej produkt, prestiżowy, został zdewaluowany np. poprzez ogromne przeceny czy rozdawnictwo. Biznesowa motywacja jest oczywiście zrozumiała, ale skutki środowiskowe takich decyzji nie dotkną marki”.

O tym jak wygląda niszczenie produktów od kulis opowiedział też Aleksandrze Pietrow z Fashionbiznes.pl pracownik sieci discount store’ów. „W wielu sklepach największy procent niszczonych produktów to kosmetyki. Szminka, na której widać ślad użycia musi być zniszczona. Tak samo „wypalcowane” cienie do powiek. Jeśli na jednym odcieniu paletki widoczny jest odcisk palca, musimy ją wyrzucić.” Poza kosmetykami utylizowane są produkty obrażające czyjeś uczucia (np. z wulgarnymi hasłami), szkodliwe dla zdrowia (np. zawierające rtęć) i przeterminowane (np. artykuły spożywcze). Niszczy się też wszystko, czego nie da się naprawić: zerwane srebrne i złote łańcuszki, a nawet zegarki, których bateria się rozładowała. „Jest to absurdalne. Zegarki, które często są warte kilka tysięcy złotych są niszczone, ponieważ nikt nie mógł ich rozkręcić” – dodał. Problemem dla sklepu, który deklaruje, że nie sprzedaje prawdziwych futer są… produkty z prawdziwego futra. Jeżeli przychodzi do nas towar wykończony np. skórą królika, musi być pocięty i zniszczony. Kiedyś odcinaliśmy od czapek pompony z królika, innym razem trzeba było wycofać ze sprzedaży botki Chloe. Warte 799 złote, musiały zostać pocięte i wyrzucone, bo miały element z króliczego futra – powiedział. Bywa, że produkty przeznaczone do zutylizowania po okazyjnej cenie mogą kupić pracownicy. To jednak rzadkość – zwykle na drugi dzień niezależna osoba sprawdza na zapisie z kamery czy produkt został rzeczywiście zniszczony. „Dużo zależy od polityki lokalnych sklepów i menadżerów, ponieważ często spotykam się z menadżerami, którym zależy na tym, by nie niszczyć produktów. Zależy im, żeby produkt ponownie sprzedać, często udając, że nie był używany” – dodał, zwracając jednocześnie uwagę na hipokryzję panującą w branży: „Firma, w której pracuję chwali się, że wszystkie jej ciężarówki są ekologiczne, bo są hybrydami, a z drugiej strony w naszych sklepach nie wyłączamy prądu na noc”. 

Na początku listopada Renzo Rosso ogłosił na Instagramie, że Diesel startuje z projektem Second Hand. „Gdy wszyscy sprzedają, Diesel kupuje” – napisał. Cztery miesiące wcześniej marka odkupiła od swoich klientów 900 par używanych. Teraz zostaną one poddane czyszczeniu i renowacji, wkrótce będą dostępne online i w sklepach Diesla w Mediolanie, Rzymie i Florencji. Używane ubrania i dodatki od swoich klientów odkupuje także Zalando. Hermes otworzył niedawno w Paryżu pierwszy sklep Petit H – z unikatowymi ubraniami, dodatkami i przedmiotami do domu, które powstają z nieprzydatnych już w pracowni resztek materiałów.  Francja jako pierwszy kraj wprowadziła zakaz niszczenia ubrań. Do końca 2023 roku producenci i sprzedawcy będą brać odpowiedzialność za całe „życie” produktu – od jego powstania do końca. Nowe prawo nakłada na producentów, importerów i dystrybutorów obowiązek oddawania, ponownego używania i recyklingowania niesprzedanych towarów. Anna Miazga mówi: „Gdyby dało się odzyskać te surowce, z których produkowane są ubrania, gdyby projektować ubrania, tak by nadawały się do recyclingu to nie mielibyśmy dzisiaj problemu. Ubranie nigdy nie powinno być odpadem. Zawsze musi mieć wartość.

Zapraszamy do współpracy

Chcesz wypowiedzieć się w publikacji, podzielić się tym, w jaki sposób udało Ci się wdrożyć działania na rzecz zrównoważonego rozwoju w Twojej firmie? Pisz na adres [email protected]

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES