Kalendarze adwentowe wypełnione czekoladkami odchodzą w zapomnienie. Coraz częściej odliczamy dni do świąt w bardziej luksusowy sposób i rozpieszczamy się zakupem kalendarzy z kosmetykami, w którym małe okienka wypełniają produkty do makijażu czy pielęgnacji. Marki z branży beauty w pełni korzystają z grudniowego szaleństwa. Przyglądamy się tej świątecznej gorączce i zastanawiamy się, jak kalendarze adwentowe podbijają rynek.
Świąteczna tradycja
Tradycja kalendarza adwentowego pochodzi z XIX wieku od niemieckich luteranów. Różnił się on jednak znacznie od współczesnego. Odliczanie polegało na zapalaniu codziennie jednej z 24 świeczek lub skreślaniu jednej z 24 kresek narysowanych kredą na drzwiach.
Z powstaniem słodkiego kalendarza adwentowego wiąże się historia drukarza Gerharda Langa, który jako dziecko otrzymał od mamy kalendarz z wypiekami. Kiedy dorósł, rozpoczął produkcję kalendarzy z czekoladkami w środku. Pierwotnym zadaniem kalendarza adwentowego było wzmocnienie radości z oczekiwania na święta. Jak jest dziś? Kto czerpie największe korzyści z radosnego czasu odliczania dni do Wigilii?
Miesiąc beauty szaleństwa
Google Trends pokazuje, że wyszukiwanie hasła „kalendarz adwentowy z kosmetykami” wzrosło o prawie 50 procent na początku grudnia zeszłego toku, w porównaniu z 2016 rokiem. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie podobnie. Kalendarze adwentowe brytyjskiej firmy Boots No7 sprzedały się w 72 godziny, a na listę oczekiwania wpisało się 130 tysięcy osób. W czym tkwi sekret słynnego kalendarza No7? Jak możemy przeczytać w opisie produktu – jego wartość jest równa aż 177 funtów, a koszt to jedyne 42 funty. Nic dziwnego, że zniknął ze sprzedaży w trzy dni.
Inna brytyjska marka Debenhams przyznała, że ich kalendarz Ultimate Beauty Advent został wyszukany na stronie ponad 8 tysięcy razy. Gdy został wyprzedany, można było znaleźć go na internetowych aukcjach, gdzie licytowany był za dwa razy wyższą kwotę niż oryginalna. Jakie kalendarze znajdziemy na polskim rynku?
Oferta jest szeroka, a wśród najbardziej popularnych warto wymienić kalendarz adwentowy Rituals, (ok. 400 zł), Benefit (239 zł), Clinque, (ok. 380 zł) czy kalendarz Glossybox (ok. 370 zł). Możemy wybrać także te przekraczające ceną pół tysiąca złotych, jak kalendarz adwentowy MAC (ok. 600 z)ł, Charlotte Tilbury (ok. 700 zł) czy nawet kalendarz od Jo Malone, (ok. 1200 zł).
Oprócz cen, marki prześcigają się także o jak najbardziej oryginalny produkt. Firma The Morris & Co zaproponowała swoim klientom kalendarz z kultowymi wzorami Golden Lily oraz Strawberry Thief. Dior nawiązało współpracę z artystą i ilustratorem – Konstantinem Kakaniasem, który stworzył estetyczny kalendarz luksusowego domu mody. Ponadto, Liberty swój produkt przyozdobiło nowym wzorem z kolekcji AW18 o nazwie Juno Feather.
Kto zyskuje na świątecznych okazjach?
Jak łatwo zauważyć, ceny kalendarzy nie są niskie, a wręcz przeciwnie. Jednak wiele osób, gdy przeliczy wartość produktów, dochodzi do wniosku, że jest to świetna okazja, aby zaoszczędzić i kupić kosmetyki po niższej cenie. Rzeczywiście, jak podaje magazyn „The Guardian”, możemy zaoszczędzić nawet 65 procent? Czy to jednak my oszczędzamy, czy firmy kosmetyczne zarabiają? Jak bardzo potrzebujemy wszystkich 24 produktów, a raczej ich miniaturek? Kiedyś życzyliśmy sobie wymarzony kosmetyk pod choinkę. Dziś, najpierw przez dwadzieścia cztery dni testujemy mini wersje produktów, aby następnie na Święta kupić te oryginalne. Można pokusić się o stwierdzenie, że firmy kosmetyczne dają nam przedświąteczne testery, warte około 400 zł.
Fenomenem są nie tylko kalendarze, ale także to, co dzieje się wokół nich w mediach społecznościowych. Filmy na Youtubie, gdzie blogerki otwierają swoje świąteczne zdobycze, tzw. unboxing, cieszą się nie mniejszą popularnością niż same produkty. Film Na kanale GlamPaulaTV, na którym vlogerka otwiera ogromny kalendarz adwentowy marki Sinsay, obejrzało ponad 280 tysięcy osób z zaledwie dwa dni. Kolejna polska vlogerka na kanale StylizacjeTV nagrywa unboxing kilkunastu kalendarzy adwentowych z kosmetykami, od Nivea po Lancome. Największą popularnością cieszy się na razie ten z produktem firmy Sephora, który obejrzało ponad 722 tysiące osób.
W oczekiwaniu na gwiazdkę
Kalendarze adwentowe pierwotnie miały za zadanie odroczenie gratyfikacji. Dzieci odznaczając codziennie jedną kreskę lub jedząc małą słodycz miały odliczać dni do Świąt i cierpliwie na nie czekać. Dziś przemysł kosmetyczny zamienił czekoladki na tusze do rzęs, kremy, błyszczyki czy lakiery, a nam dorosłym ciężko jest nie ulec pokusie.
Branża kosmetyczna na pewno w grudniu dużo zyskuje, a my powinniśmy zastanowić się, czy za dużo nie tracimy. Oczywiście niższe ceny produktów, piękny dizajn czy moda na dany kalendarz sprawiają, że każda cena nie jest taka straszna, jakby się mogło wydawać. Przed zakupem jednak warto się zastanowić, czy potrzebujemy wszystkich dwudziestu czterech produktów. Może rozsądniej będzie wybrać kilka naprawdę potrzebnych i poczekać do 24 grudnia, a nawet najpierw obejrzeć unboxing, by zobaczyć, co tak naprawdę kryje się w środku pięknego kalendarza adwentowego.
Przeczytaj również: #CareerMonday: 5 najbardziej inspirujących prezentacji TED, które warto zobaczyć