Otwarcie tymczasowego sklepu stacjonarnego Shein w warszawskiej Galerii Młociny przyciągnęło tłumy. Na wydarzeniu pojawili się również działacze Fashion Revolution, którzy przeprowadzili akcję protestacyjną.
W miniony piątek, 17 maja, w warszawskiej Galerii Młociny otwarto pierwszy w Polsce tymczasowy sklep stacjonarny Shein. Tysiące osób spragnionych tanich ubrań ustawiły się w gigantycznej kolekcje przed witryną pop-u, a czas oczekiwania do wejścia sięgał nawet kilku godzin. Wśród tłumu dominowała młodzież i mamy z dziećmi, które z utęsknieniem wyczekiwały na możliwość przymierzenia i zakupu ciuchów w niskich cenach. Wielu z nich miało w rękach naręcz ubrań, gotowych do napełnienia nimi swoich szaf. Tak klienci i klientki w Polsce przywitali Shein stacjonarnie.
Chińska firma odzieżowa sektora ultra fast fashion, znana z niskich cen i błyskawicznego wprowadzania nowych kolekcji, od dawna budzi kontrowersje. Firma oskarżana jest m.in. o wyzysk pracowników w fabrykach, promowanie konsumpcjonizmu i negatywny wpływ na środowisko.
Protest na otwarciu sklepu Shein w Warszawie
Otwarcie pop-upu Shein stało się też okazją do protestu dla organizacji Fashion Revolution Polska. Aktywiści rozdawali ulotki i zachęcali klientów do refleksji nad etyczną stroną zakupów w Shein i innych podobnych markach. W ubraniach ukryto wlepki z kodem QR, który prowadził do postu na Instagramie:
„Czy zastanawiasz się czasem kto i w jakich warunkach uszył ubranie, które właśnie kupujesz? Globalny przemysł modowy jest przyczyną problemów takich jak ubóstwo, praca dzieci, katastrofalne warunki pracy i niszczenie środowiska. Miliony kobiet pracujących w branży fast fashion i ultra fast fashion nie otrzymują za swoją pracę wynagrodzenia pozwalającego na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Pracują kilkanaście godzin na dobę w warunkach niebezpiecznych, bez możliwości wzięcia wolnego, także jeśli chorują. Według danych UNICEF na świecie pracuje około 152 milionów dzieci, z czego połowa w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Dzieci pracują na przykład przy wycinaniu nitek, pakowaniu ubrań czy prostych zadaniach przy maszynie do szycia.” – brzmiała część apelu.
Aktywiści nawiązali również do katastrofy fabryki Rana Plaza, która miała miejsce 11 lat temu. W skutek zawalenia się budynku, zginęło w niej 1138 osób. Pomimo tej i innych katastrof pracownicy nadal ryzykują życie, walcząc o sprawiedliwe wynagrodzenie i poprawę warunków pracy.
Przeczytaj również: Czym jest „ultra fast fashion” i kiedy marka modowa staje się sieciówką 2.0?
Ciemna strona fast fashion
Produkcja ubrań, które kupujemy, ma ogromny wpływ na środowisko. Aktywiści Fashion Revolution postanowili przybliżyć szokujące dane:
- Wyprodukowanie jednego t-shirta wymaga użycia 2500 litrów wody.
- Przemysł mody odpowiada za niemal 10% emisji dwutlenku węgla i powoduje zanieczyszczenie 20% wód na na świecie.
- Rocznie dla 8 miliardów ludzi produkowanych jest ponad 100 miliardów sztuk ubrań. To sprawia, że 65% wyprodukowanej odzieży trafi na wysypisko w ciągu 12 miesięcy.
- Tylko w USA w ciągu ostatnich 20 lat podwoiła się ilość wyrzucanej odzieży, z 7 do 14 milionów ton rocznie.
„Przemysł odzieżowy czerpie zyski nie tylko wykorzystując pracowników, ale również zasoby naturalne. Bojkotowanie marek odzieżowych wspierających wyzysk i degradujących środowisko może wpłynąć na ich działania. Bojkot nie sprawi, że ze ludzie zatrudnieni w branży mody stracą pracę, ale pokaże markom, że konsumenci są świadomi warunków, w których powstały ubrania. Bądź częścią tej zmiany!” – podkreślili w swoim apelu.
Długość kolejki i zainteresowanie sklepem pokazuje, jak dużo jest do zrobienia w temacie odpowiedzialnej konsumpcji mody. Kupujące wiedzą o negatywnym wpływie ultra fast fashion na środowisko i o warunkach pracy osób zatrudnionych przy produkcji tych ubrań, a mimo wszystko decydują się na zakupy. Być może więc skuteczniejsze będą zmiany na poziomie legislacyjnym, o których mówi się w Europie i w Polsce – zaznacza Małgorzata Przewalska, członkini Zarządu Fashion Revolution Polska.
W ostatnich dniach UOKiK zapowiedział zajęcie się platformami Shein i Temu, głównie z powodu nieprzestrzegania zapisów unijnej dyrektywy Omnibus, która chroni konsumentów w Unii Europejskiej.
Zdjęcie główne: materiały Fashion Revolution
Przeczytaj również: Tydzień pracy u chińskiego giganta trwa 75 godzin. Jego ubrania wkrótce pojawią się stacjonarnie w Polsce