Jeżeli chcesz wyprzedzać trendy spójrz na Azję – wielokrotnie słyszałam to zdanie w kontekście prognozowania, co będzie modne w kolejnych sezonach. Od kilku lat oczy świata kierują się daleko poza Nowy Jork, Londyn, Mediolan czy Paryż. Szanghaj jest jednym z takich miejsc. Właśnie zakończony fashion week sprawia, że aktualne staje się pytanie – czy chińskie miasto ma szansę stać się kolejną stolicą mody?
Chiny – rynek przyszłości
Jak donoszą biznesowe media, wśród nich m.in. „The Business of Fashion”, Azja to nowy wspaniały świat, przynajmniej jeżeli chodzi o biznes. To właśnie Chiny są rynkiem, który branży dóbr luksusowych ma przynieść najwięcej – klientów i pieniędzy. Popyt na towary z wyższej półki jest w Azji tak wysoki, że domy mody nie mają problemu z ustalaniem tam cen wyższych niż w innych miejscach na świecie.
Shanghai Fashion Week
Wysoki standard życia, a także zainteresowanie modą zarówno wśród mieszkańców Chin, jak i Japonii, sprawiło, że organizacja lokalnego tygodnia mody, nabrała sensu. Fashion week w Szanghaju to impreza, której początki sięgają 2003 roku. Dlaczego więc tak dużo mówi się o nim od niedawna? Do Szanghaju tłumnie przybywają redaktorzy, kupcy, inwestorzy w poszukiwaniu, no właśnie – czego? Trendów? Wyróżniających się marek? A może klientów?
Nieznany ląd
Zupełnie odmienna od europejskiej, czy amerykańskiej kultura, może stanowić niemały szok dla przybysza z Zachodu. Kolejnym będzie totalne „odłączenie” od social mediów, z których my korzystamy na co dzień. Twitter, Instagram czy Facebook, a nawet usługi Google’a są w Chinach niedostępne. Nie oznacza to jednak, że Chińczycy wybrali życie w trybie offline. Mają własne produkty, aplikacje i rozwiązania (w szczególności w zakresie płatności. Karta kredytowa? Przeżytek! Kto potrzebuje karty w erze kodów QR?), dzięki którym łączność z zachodnim światem jest zachowana. Jak inaczej mieliby promować to co mają do zaoferowania światu?
Szanghajskie wybiegi
Oto kilka nazwisk, które być może niedługo będą na językach modowego świata.
Ming Ma
Kolekcja Ming Ma przez krytyków została uznana za jedną z najlepszych w sezonie. Projektant, absolwent studiów magisterskich na Central Saint Martin, w Szanghaju zaprezentował swoją pierwszą „oficjalną” kolekcję. Postawił na mocne kolory (jak rażąca zieleń) i kontrowersyjne połączenia (m.in. fuksja z brązem). Kroje? Trochę Chloe, trochę Ulla Johnson. Krótkie, skąpe topy w zestawie z tulipanowymi spodniami czy obszerną spódnicą, a także tęczowe sukienki. Miłe dla oka!
Samuel Guì Yang
Samuel Guì Yang nauki pobierał w Londynie, stąd zachodnie wpływ w jego projektach. To akurat plus, bo klienci z Chin lubią „uciekać” od tradycyjnych chińskich wzorów. Absolwent Central Saint Martin postanowił połączyć europejski warsztat z chińskim dorobkiem i wyszło mu to całkiem nieźle. W kolekcji znajdziemy szeroką paletę barw – od mięty, przez oliwkę, pomarańcz, czerwień, aż do czerni. Sukienki koszulowe (kochane przez fashionistki z Azji), proste garnitury w stylu lat 90., geometryczne spódnice. W Chinach są przebojem – czy zawładną także Zachodem?
Pronounce
Pronounce, marka założona przez dwóch szkolnych kolegów – absolwentów londyńskich uczelni – to ubrania dla mężczyzn stawiających na minimalizm. Yushan Li i Jun Zhou, czyli współzałożyciele marki są już utytułowanymi projektantami. I częściej niż w Chinach, przebywają w Europie. Stąd, nie dziwi zaproszenie do udziału w London Fashion Week. Ubrania Pronounce zostały dostrzeżone przez rynek już jakiś czas temu. Kolekcja marki dostępna jest w prestiżowym butiku „Not Just A Label”, który promuje modę z potencjałem.
Ximon Lee
Ximon Lee to prawdopodobnie najbardziej znany chiński projektant młodej fali. Znawcy branży kojarzą jego nazwisko z „występów” w Paryżu i finału prestiżowego konkursu LVMH Prize 2015. Kolekcja, którą zaprezentował w Szanghaju była inspirowana chińskimi dywanami oraz sztuką dwudziestego wieku. Ostre barwy (neonowy żółty, atramentowy), dużo printów (płaszcz i spodnie utkane kwiatami) i wyjątkowe kroje – tuniki (sukienki?) dla mężczyzn, zachowawcze „komplety” dla kobiet to mocne looki tej kolekcji.
Angel Chen
Projektantka zaliczyła już swój debiut z prawdziwego zdarzenia – kolekcję na wiosnę/lato 2019 pokazała podczas New York Fashion Week, wcześniej wystawała się także podczas tygodni mody w Londynie i Mediolanie. Projektantka, absolwentka CSM, eks-stażystka Marchesy, Alexandra Wanga i Very Wang, przez ekspertów z branży została dostrzeżona jeszcze przed oficjalnym startem marki. Dzisiaj, jej kolekcje są sprzedawana przez największych retailerów, w tym m.in. Lane Crawford oraz Luisa Via Roma. W 2016 r. Angel Chen została wyróżniona przez Forbes miejscem na liście „30 under 30”. Kolekcja zaprezentowana w Szanghaju to majstersztyk jeżeli chodzi o łączenie kolorów i wzorów. Jest krata, neonowy róż, delikatna koronka na górze i biker shorts wraz z obszernymi sneakersami na dole.
Wszyscy ruszają do Chin
Potencjał w szanghajskiej imprezie dostrzegli także sponsorzy, niekoniecznie z branży mody. Budweiser nawiązał współpracę z marką Private Policy, rezydującą co prawda w Nowym Jorku, ale założoną przez projektantów chińskiego pochodzenia. Haoran Li i Siying Qu, absolwenci Parsons, w Szanghaju swoją kolekcją mieli przyciągnąć przede wszystkim młodszą publiczność.
Światowy gigant Converse, który o klientów martwić się nie musi, przygotował kolekcję kapsułową we współpracy z Feng Chen Wangiem. Kolekcja „My Half” to przepołowione trampki uszyte z dwóch części innych modeli. Buty z miejsca stały się hitem wśród miłośników sportowego obuwia, a wishlisty grzeją się do czerwoności.
Ulicami Szanghaju
O ile przeglądając kolekcje coraz trudniej dzisiaj wskazać wiodące trendy, o tyle przyglądając się stylowi ulicy, z dużym prawdopodobieństwem jesteśmy w stanie stwierdzić, co królować będzie w nadchodzącym sezonie. Streetsyle w Szanghaju to prawdziwa uczta dla oka! Szczególnie, jeżeli streetwear to styl, który lubicie. Obszerne spodnie o prostym kroju, neonowe „wstawki”, torebki w kształcie zwierząt, luksusowe dresy. Znany z ulic Tokio, „tiulowy trend” również trzyma się mocno. W oczy rzucają się “dopasowane par”y. Stylizacje dopięte na ostatni guzik, idealnie ze sobą korespondują.
Szanghaj drugą Kopenhagą?
Stolica Danii od kilku sezonów stała się jedną z ulubionych destynacji spragnionych dobrego designu wielbicieli mody. Czy Szanghaj ma szansę odnieść taki sukces jak Kopenhaga? Przepytani przez wpływowy portal wwd.com eksperci z branży mają wątpliwości. Wskazują przede wszystkim na niską jakość pokazywanych tam kolekcji, odległość, która jest dużą przeszkodą dla zapracowanych redaktorów i buyerów, a także dość ograniczoną liczbę wystawców. Nie stawiają jednak na Szanghaju krzyżyka.
Lorenzo Hadar, specjalista od odkrywania młodych talentów przyznał:
Jedyną słabością chińskich marek są jakość produktów i materiałów, z których korzystają. Uważam, że brakuje im wykończenia oraz odpowiednich tkanin, ale projekty są zawsze awangardowe i niepowtarzalne i różnią się od reszty świata. Dlatego odwiedziny w Szanghaju są atrakcyjne i inne niż wszystkie.
CEO Luisa Via Roma Andrea Panconesi stwierdziła, że w Szanghaju można znaleźć dobrze rokujących projektantów, zaraz dodała jednak:
Może nie wszyscy z nich spełniają moje oczekiwania co do jakości, jakiej wymagam. Muszę przyznać, że czasami wykonanie nie jest najwyższej jakości, ale te marki, które wybieram są w porządku.
Zdaniem Kerry Du, założycielki i głównego byuer w butiku Kerry RC, Shanghai Fashion Week to wciąż impreza dla krajowych kupców.
Prawie każda marka ma swój showroom w Paryżu. Międzynarodowi kupcy nie muszą więc przyjeżdżać do Szanghaju by zrobić zamówienie – dodaje.
Dyrektor działu mody w Galeries Lafayette, Alix Morabito, zwrócił uwagę na jeszcze inną kwestię: