W związku z toczącą się w internecie dyskusją wokół mojego felietonu opublikowanego w „Frankfurter Allgemeine Zeitung” i kontrowersjami narosłymi z powodu faktu, że cytowane są jego wyrwane z kontekstu fragmenty, postanowiłam udostępnić Państwu całość oryginalnego tekstu w języku polskim – napisała na swoim profilu na Facebooku polska noblistka Olga Tokarczuk, pozwalając przy tym swoim czytelnikom na samodzielne zapoznanie się z „czułą narracją” jej najnowszego felietonu. I tym samym na wyciągnięcie przez każdego własnych wniosków – niekoniecznie zgodnych z interpretacją niektórych prawicowych mediów. Co sprawiło, że pisarka musiała zareagować?
„Nadchodzą nowe czasy” i „Dla mnie już od dłuższego czasu świata było za dużo.”
Olga Tokarczuk – po kontrowersjach wzbudzonych przez prawicowe media – zdecydowała się udostępnić na swoim Facebooku polską wersję artykułu opublikowanego niedawno w niemieckim “Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W tekście noblistka snuje rozważania o tym, jak będzie wyglądał nasz świat po pandemii koronawirusa. Nadchodzą nowe czasy – tak brzmią ostatnie słowa, niepozbawione melancholii. Jak zauważa autorka, paradoksalnie pandemia dała nam… wolność. Tę od codziennego pędu i stresu, o której inni mogą modnie mówić „slow life” lub „detoks”. Olga Tokarczuk pozwala sobie natomiast na chwilę refleksji: Czy aby nie jest tak, że wróciliśmy do normalnego rytmu życia? Że to nie wirus jest zaburzeniem normy, ale właśnie odwrotnie – tamten hektyczny świat przed wirusem był nienormalny? Czy społeczna kwarantanna to więc carte blanche dla naszej przyszłości?
Olga Tokarczuk: Wirus przypomniał nam przecież to, co tak namiętnie wypieraliśmy – że jesteśmy kruchymi istotami, zbudowanymi z najdelikatniejszej materii. Że umieramy, że jesteśmy śmiertelni.
W niedługim czasie od opublikowania felietonu w FAZ pojawiły się o nim informacje w polskich mediach. Donoszono o rzekomych kontrowersjach, a z całości tekstu Tokarczuk skupiano się na jednym raptem fragmencie. Zdanie Unia właściwie oddała mecz walkowerem, przekazując decyzje w czasach kryzysu państwom narodowym. wyrywano z kontekstu. Tokarczuk w niemieckiej prasie uderza W UNIĘ – donosił Super Express. Dla „Do Rzeczy” Lisieckiego były to Niespodziewane słowa. Całość podobnych doniesień najlepiej podsumowałby tytuł artykułu ze strony wPoliyce.pl: Tego jeszcze nie było! Tokarczuk krytykuje UE w niemieckim dzienniku: Koronawirus ujawnił jej słabość. Unia skapitulowała.
Czy aby na pewno tak należałoby rozumieć słowa pisarki? Miały raczej wyrazić jej niepokój i lęk o przyszłość, która znowu może pogrążyć się w klaustrofobii i nacjonalizmie. Temu dała wyraz w swoim felietonie:
Zamknięcie granic państwowych uważam za największą porażkę tego marnego czasu – wróciły stare egoizmy i kategorie „swoi” i „obcy”, czyli to, co przez ostatnie lata zwalczaliśmy z nadzieją, że nigdy więcej nie będzie formatowało nam umysłów. Lęk przed wirusem przywołał automatycznie najprostsze atawistyczne przekonanie, że winni są jacyś obcy i to oni zawsze skądś przynoszą zagrożenie. W Europie wirus jest „skądś”, nie jest nasz, jest obcy.
Głos noblistki i „czułej narratorki”
Fake news i clickbait raczej nie znikną w nowych, post-koronawirusowych czasach. Jednak w świecie kochającym skandale i specjalizującym się w manipulacjach językowych, warto nie zapominać o przemyśleniach o „czułej narracji” z przemowy noblowskiej Tokarczuk. To za „za wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją prezentuje przekraczanie granic jako formę życia” Olga Tokarczuk otrzymała literacką Nagrodę Nobla za rok 2018. Na bankiecie królewskim noblistka pojawiła się w wyjątkowej sukni zaprojektowanej przez Tomasza Ossolińskiego – o niej pisaliśmy Wam tutaj.
Wcześniej Akademia Szwedzka doceniła dorobek poetycki Wisławy Szymborskiej (1996 r.). Czy to proza czy poezja, choć podczas kwarantanny nie da się podróżować między granicami krajów, to można wykorzystać ten czas na poszerzanie horyzontów własnego umysłu. O tym, dlaczego warto czytać książki Olgi Tokarczuk pisaliśmy tutaj.