Jeśli już #zostajemywdomu, to… być może staramy się umilić sobie ten czas domowym SPA. Rozcieramy kremy, wklepujemy olejki, nakładamy maseczki. Uspokajamy siebie, dbając o nasze wnętrze i zewnętrze. Jednak czy codzienna pielęgnacja, wydłużona teraz nawet i do ośmiu, wzorem Koreanek, kroków zaspokoi nie tylko potrzeby naszego ciała, ale i te finansowe producentów i dystrybutorów naszych ulubionych produktów? Jak oni radzą sobie z koronawirusem oraz wywołanym przez niego kryzysem?
Krok 1: Oczyszczanie. Branża kosmetyczna przenosi się online
Na początku marca komunikat Drodzy klienci… co chwila pojawiał się na kontach społecznościowych perfumerii i firm kosmetycznych. Wdrożenie stanu zagrożenia epidemiologicznego, a następnie stanu epidemii, w praktyce oznaczało również zamknięcie galerii handlowych i sklepów. Światowe giganty oraz rodzime firmy musiały przenieść swoją działalność całkowicie online. W samych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie Sephora zamknęła ponad 490 sklepów stacjonarnych. Cała branża kosmetyczna uległa zaś diametralnemu i globalnemu zdigitalizowaniu. Na ten moment, to chyba jest dla nas największą trudnością – zauważa Mania Bień, czyli „połowa teamu” założycielek O Jeju. Mamy 3 sklepy, z czego 2 stacjonarnie (Kraków, Warszawa) i jeden online. Teraz to na tym ostatnim musimy całkowicie polegać. A przecież koszty utrzymania lokali nadal trzeba pokryć.
2,7 biliona dolarów – tyle zdaniem Bloomberga będzie potrzebować świat, by uporać się z globalnymi skutkami pandemii. Dla zobrazowania, to wartość całego PKB Wielkiej Brytanii. Na razie sygnały do nas jeszcze nie docierają – tłumaczy Mania Bień – To za wcześnie, pewnie dopiero w późniejszym czasie przekonamy się o prawdziwej skali problemu.
…w późniejszym czasie przekonamy się o prawdziwej skali problemu (Mania Bień, O Jeju)
Dla O Jeju, które niedawno obchodziło swoje 3 urodziny, zawsze priorytetem było budowanie relacji z klientami. Nasi klienci zawsze mogą do nas przyjść, zadać pytania… Stawiamy na personalne traktowanie, nie standardowe „konsument – nabywca”. Personalne traktowanie online? Jak najbardziej. W przypadku pandemii XXI-wieku dystansowanie się od innych nie oznacza nabierania społecznego dystansu. Złota zasada wymieniona przez Annę Wiatr (CEO Aliganza Fashion Agency) znajduje zastosowanie nie tylko w przypadku marek modowych – skup się na wizerunku, nie sprzedaży.
W rozmowie dla Business Insider Doreen Bloch (CEO platformy Poshly) zauważa, że obecnie 2/3 klientów wcale nie interesuje się nowościami kosmetycznymi. Zamiast tego wolą mieć zapewniony dostęp do actionable information. Dla klientów najcenniejszym towarem jest teraz praktyczna wiedza. Nią marki i sklepy dzielą się poprzez organizowanie livestreamów czy eventów online. O Jeju, i tak dbające o aktywne budowanie relacji ze społecznością klientów, zaczęło organizować wirtualne warsztaty DIY z cyklu SPA JEJU. Im szybciej przedsiębiorcy zareagują na nową sytuację, tym lepiej. Szczególnie, że… to może potrwać.
Krok 2: tonizacja. Kiedy wszystko wróci do normy.
Jak pandemia zmieni rynek kosmetyczny? Business Insider przewiduje – sugerując się danymi z raportu Poshly – że obecna sytuacja tylko umocni trend przekładania właściwej pielęgnacji nad makijaż. Nie oznacza to jednak, że chętniej będziemy kupować luksusowe kremy – wprost przeciwnie! W samych Stanach Zjednoczonych zaobserwowano wzrost popytu na marki takie, jak Neutrogena, Dove czy Maybelline. Wszystkie bardzo przystępne cenowo.
COVID-19 na nowo tasuje karty rynkowych graczy. I daje przy tym szansę polskim markom beauty. Zamknięte granice nie sprzyjają relacjom import-eksport. I choć na razie na dostępność zagranicznych produktów nie można jeszcze narzekać, wszystko trwa do czasu. A skoro mówimy #wspierampolskiemarki, to do tego zestawienia warto wliczyć też te kosmetyczne. Iossi, Mokosh, Alkemie… Mania Bień ma nadzieję, że obecna sytuacja zachęci polskich konsumentów do odkrywania rodzimych marek. Myślimy globalnie, działamy lokalnie – podsumowuje.
Krok 3: serum. Esencja problemu.
Brak możliwości stacjonarnej sprzedaży nie jest jedynym problemem, z którym mierzyć się musi branża beauty. W świecie przyzwyczajonym do globalizacji pandemia oznacza znaczne ograniczenie dostępności surowców koniecznych do wytworzenia konkretnych produktów. Chiny, Włochy, Hiszpania, Stany Zjednoczone – to teraz epicentra pandemii, a wcześniej kluczowe ogniwa w łańcuchy dostaw i usług w branży beauty. Już teraz niektórzy producenci informują nas o tym, że mogą być problemy z niektórymi produktami. Szczególnie z tymi, do których wytworzenia konieczne są surowce z Chin czy Włoch. Dotyczy to nie tylko samych kosmetyków, ale i akcesoriów. Na przykład flagowy produkt O Jeju, szczotki do ciała, nie będą już miały rączki-paska made in Italy. COVID-19 zmusza do szukania alternatyw dla zachowania ciągłości produkcji.
Na pytanie Co przyniesie przyszłość? na razie brak konkretnej odpowiedzi. My nie wiemy do końca – tłumaczy Mania Bień – na to jest jeszcze za wcześnie.