REKLAMA

Tekst, który dedykuję wszystkim zmarzluchom

REKLAMA

Zima nie należy do moich ulubionych pór roku i chociaż ma swój niezaprzeczalny urok, to jeśli miałabym wybór, pewnie te kilka miesięcy na minusowych temperaturach przesiedziałabym w domu. Pomarzyliśmy, a teraz pytanie: co jednak zrobić, żeby jakoś dotrwać do wiosny?

>>> Przeczytaj również: Nanushka – modowe objawienie znad Dunaju

Na pewno każdy z Was radzi sobie z tym na własny sposób. Moja babcia na przykład od dziecka kupowała mi bawełniane podkoszulki, które w późniejszym czasie zdobyły uroczy pseudonim „żonobijek”. Jak pewnie nietrudno Wam się domyśleć, nie cieszyły się w moim późniejszym życiu dużą popularnością i szukałam alternatywnych sposobów na zapewnienie sobie ciepła „od podstaw”. 

I tak jakiś czas temu trafiłam na markę Love on the snow, która skusiła mnie wizją długich mroźnych spacerów lub porannego czekania na tramwaj bez marznięcia, a wręcz przeciwnie – z komfortowym poczuciem ciepła. No dobra, sprawdźmy.

Po odpakowaniu paczki, pierwsze co zauważyłam to metka, na której widniał napis: Baby, it’s cold outside. No raczej! Pomyślałam równocześnie odcinając kartonik, bo chciałam jak najszybciej przetestować nową zdobycz.

Produkty od Love on the snow to bielizna termiczna od polskiej marki, którą założyła Joanna Kołodziejczak. Wyrzućcie jednak obraz, który właśnie stanął Wam przed oczami. Modele bardziej przypominają zmysłowe komplety z magazynów mody niż bieliznę naciąganą przed wyjściem na stok narciarski. W ofercie znajdują się między innymi: body z głębokim dekoltem, majtki z wysokim stanem lub seksownymi przezroczystościami, topy zakończone zmysłową koronką. Wszystkie produkty wykonane są z wełny merino ultrafine, która jest jednocześnie ciepła i cienka. Jest idealnym termoregulatorem, w dodatku hipoalergicznym i co tu się dłużej rozpisywać: przyjemnym w dotyku. Co ważne, do jego właściwości możemy zaliczyć również to, że na mrozie nas grzeje, natomiast po wejściu do ciepłego wnętrza nie dopuszcza do przegrzania. Pomocne w przypadku, kiedy staramy się wypośrodkować nasze stylizacje, szykując się chociażby do biura. 

Body, które wybrałam, faktycznie spełnia swoją funkcję. Można zakładać je pod golf, dekolt eksponować przy wyciętych swetrach albo wkładać pod ulubione sukienki i cieszyć się nimi także zimą. Bielizna jest wygodna, nie drapie i sprawia wrażenie drugiej skóry, a do tego ma jeszcze jeden plus – sprawia, że czujemy się w niej zmysłowo (nawet podczas spaceru z psem, kiedy odcień Twojego nosa przypomina ten Rudolfa, potwierdzona informacja).

Myślę, że pomysł na markę sprawdził się, bo (jak w wielu innych przypadkach) brand został powołany z własnych, egoistycznych pobudek, które nie mogły być wcześniej zaspokojone przez produkty dostępne na rynku (kiedy znowu przywołam na myśl te bawełniane podkoszulki, zastanawiam się, dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?).

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES