noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

“Nie pozbędziemy się fake newsów, ale możemy nauczyć się je weryfikować”. Na czym polega fact-checking? [WYWIAD]

REKLAMA
noSlotData

Telewizyjne serwisy informacyjne, prasa, dostęp do internetu i smartfony, umożliwiające nam – w zasadzie w każdej chwili – dotarcie w kilka minut do newsów z każdego zakątka świata. To wszystko jest ogromnym dobrodziejstwem, ale i …przekleństwem dzisiejszych czasów. Niemal każdy news rodzi fake newsa, a odbiorca często nie jest w stanie zweryfikować, która wiadomość jest prawdziwa i wiarygodna.

Właśnie dlatego na całym świecie powstają organizacje fact-checkingowe, które za cel obierają walkę z fałszywą informacją. O tym, jak wygląda praca fact-checkera w Polsce, rozmawiam z Marcelem Kiełtyką z organizacji Demagog.

Zacznijmy może od wyjaśnienia, czym właściwie jest fact-checking?

Marcel Kiełtyka, organizacja Demagog: Fact-checking to nic innego jak metoda weryfikowania faktów, czyli tzw. „debunkingu” (tłum. obalanie, podważanie – przyp.red.). W naszej codziennej działalności najpierw wyszukujemy podejrzane informacje, które rozprzestrzeniają się po sieci, głównie w mediach społecznościowych, a następnie sprawdzamy, ile wspólnego mają z faktami. Wystawiamy ocenę i staramy się jak najładniej „ubrać” naszą rzetelną informację tak, żeby poprzez nasze kanały dotarła do jak największej liczby osób, a przy tym była przystępna i estetyczna w odbiorze. 

Ile tego typu wiadomości sprawdzacie każdego dnia?

W naszej redakcji codziennie weryfikujemy kilka nieprawdziwych informacji, zarówno tych, które viralowo rozprzestrzeniają się po sieci, jak i np. wypowiedzi polityków, które też staramy się kontrolować. Praca fact-checkera w naszym wydaniu to jednak nie tylko codziennie sprawdzanie tego, czy ktoś powiedział prawdę, czy nie. 

Informacji w sieci jest już tak dużo, że sami nie potrafimy wszystkich sprawdzić, dlatego staramy się edukować i pokazywać ludziom, jak sami mogą weryfikować fakty i korzystać z krytycznego umysłu.

Na czym polega edukowanie w tym zakresie?

Jako Demagog zaaranżowaliśmy kilka projektów. Po pierwsze w ramach Akademii Fact-checkingu jeździmy po szkołach i rozmawiamy z uczniami na temat tego, jak korzystają z mediów społecznościowych, pokazujemy gdzie mogą natrafić na fałszywe informacje i jak się przed nimi bronić. Uczymy odróżniać prawdę od fałszu. 

Wydajemy swój podcast, gdzie z ekspertami i naukowcami rozmawiamy o fake news, dezinformacji, technologii, edukacji czy tematach z szeroko pojętej sfery informacyjnej, w której każdy z nas, czy tego chce czy nie, funkcjonuje. Mamy swój cotygodniowy newsletter z podsumowaniem codziennej pracy oraz comiesięczny specjalistyczny i ekspercki INFOSKAN, dla tych, którzy są bardziej zainteresowani tym, jak dezinformacja rozprzestrzenia się w sieci.

Nadal dużą częścią naszego sukcesu w obalaniu fałszywych informacji są wolontariusze. Misja i idea dla jakiej powstał Demagog to podstawa naszych działań. Tworzymy także gry edukacyjne, jak np. fajniezewiesz.pl. Wystartowaliśmy z platformą edukacyjną, gdzie już niebawem pojawi się trzeci kurs o tym, czym właśnie jest fact-checking i jak z niego korzystać. 

Nie tak dawno zakończyliśmy naszą kampanię edukacyjną „Nie bądź botem. Włącz myślenie!”, gdzie razem z naszymi ambasadorami (m.in. Kasia Gandor, Martin Stankiewicz czy Marcin Napiórkowski) pokazywaliśmy mechanizmy fake newsa oraz to, jak sami możemy sobie z nim poradzić. Porady, filmiki i materiały edukacyjne nadal można znaleźć na www.niebadzbotem.pl – najpierw jednak trzeba poprawnie rozwiązać naszą fake newsową re-captchę. 

Fact-checking krok po kroku. Jak wygląda cały proces?

Fact-checking sam w sobie, w takiej redakcji jak nasza, bardzo często jest skomplikowanym procesem. W Demagogu mamy co najmniej trójstopniowy system weryfikacji. Najpierw wyszukujemy i kwalifikujemy informację do sprawdzenia, robi to u nas tzw. media-skaner, następnie do analizy przystępuje jeden z naszych analityków. Po zakończeniu przez niego pracy analiza przechodzi powtórną weryfikację, czyli tzw. cross-check. Cross-checker ponownie sprawdza, czy wszystkie źródła są rzetelne, czy kontekst jest opisany odpowiednio szeroko oraz czy analityk wyciągnął prawidłowe wnioski. Następnie ustala z redaktorem naczelnym finalną ocenę.

Na końcu analiza trafia do naszej korekty językowej, która jednocześnie jest korektą redakcyjną – ponownie weryfikowane są źródła oraz to, jak analiza została napisana i czy jest zrozumiała.

Brzmi jak dość żmudna i czasochłonna praca…

W zależności od tego, jaką informację weryfikujemy, czas jaki na to musimy poświęcić jest różny. Czasami zdarzają się fałszywe informacje, które jesteśmy w stanie zweryfikować w ciągu 10 czy 30 min. To najczęściej któryś już raz powielane fake newsy, nawet te sprzed kilku lat, nieumiejętne przeróbki zdjęć, lub takie informacje, które np. zweryfikowali już nasi koledzy z zagranicy. Mamy specjalny kanał komunikacyjny z fact-checkerami z całego świata, gdzie bardzo często wymieniamy się doświadczeniami. 

Czasami bywa jednak i tak, że sprawdzamy jakąś informację tydzień czy dwa. To zazwyczaj przypadki, w których prosimy jakąś instytucję państwową, w ramach dostępu do informacji publicznej, o przesłanie konkretnych danych. Instytucje czy politycy mają wtedy określony czas na odpowiedź i czasami trwa to dłużej niż krócej. Zdarzają się też sytuację, gdzie w ramach naszej rzetelności i dokładności chcemy opublikować analizę z komentarzem jednego, dwóch czy trzech ekspertów, co również wpływa na czas weryfikacji.

Najbardziej czasochłonne są chyba jednak długie, często bardzo dezinformujące filmiki zamieszczane np. na YouTube. Najszybciej weryfikujemy z kolei satyryczne konta podszywające się pod znane osoby na Twitterze (uśmiech). Niestety dziennikarze czy politycy nadal się na nie nabierają…

Jak weryfikować informacje? Materiał: Instagram / @demagogpl

Czy tego typu praca wymaga specjalnych cech czy umiejętności?

Na pewno cenne są dokładność i rzetelność. To podstawowe cechy, jakie powinien mieć analityk w naszym zespole. Musi potrafić skutecznie i stosunkowo szybko znajdować odpowiednie informacje w sieci. Oczywiście wszystkie podstawowe umiejętności związane z pracą w mediach (w szczególności tych zdigitalizowanych) i dziennikarstwie są bardzo przydatne. 

Bardzo potrzebna jest także otwarta głowa. W Demagogu nie ma miejsca na opinie w tekstach, które publikujemy czy opowiadanie się po jakiejkolwiek stronie sporu politycznego, światopoglądowego. Każdy z nas ma oczywiście swoje poglądy, ale naszym celem jest przede wszystkim dostarczenie czytelnikom faktów, na podstawie których będzie mógł wyciągnąć własne wnioski. Z tym wiąże się też sprawiedliwość i bezstronność – sprawdzanie faktów w taki sam sposób oraz nie zajmowanie stanowisk politycznych w kwestiach, które są sprawdzane. Każdy fact-checker przed przystąpieniem do pracy w Demagogu musi wypełnić tzw. Deklarację Bezstronności. 

Przydaje się oczywiście wiedza branżowa, chociaż nie zawsze jest ona podstawowym wymogiem. Ta jest jednak bardzo wartościowa w różnego typu globalnych sytuacjach kryzysowych, jak chociażby pandemia. Przez ostatnie dwa lata pojawiło się bardzo dużo fałszywych informacji dotyczących np. specjalistycznych dziedzin nauki, takich jak biologia, chemia, wakcynologia czy epidemiologia. Wszystko związane oczywiście z wirusem i szczepionkami. W takich wypadkach opieramy się przede wszystkim na ogólnym konsensusie naukowym, rzetelnych, recenzowanych badaniach i ekspertach, jednak dodatkowa wiedza z tego zakresu bardzo pomaga. 

Tworzymy zgrany zespół, bardzo często jedna nasza analiza jest efektem pracy nawet kilku osób, umiejętność pracy w zespole, elastyczność i komunikatywność jest więc istotna. 

Na końcu kompetencje dziennikarskie również są wskazane. Nasze teksty trafiają do zwykłych czytelników, którzy mają prawo nieposiadań wiedzy specjalistycznej, dlatego musimy wiedzieć, jak w prosty i przystępny sposób, a przy tym bez zbędnych uogólnień wytłumaczyć trudny i skomplikowany, często naukowy temat. 

Dlaczego w dzisiejszych czasach fact-checking i dementowanie fake newsów są tak istotne?

Po pierwsze dlatego, że w dzisiejszych czasach każdy ma praktycznie nieograniczony dostęp do informacji, przez co tych fałszywych jest stosunkowo więcej i każdy z nas może być na nie narażony. Po drugie dlatego, że większość ludzi sama produkuje informacje i rozprzestrzenia je w sieci przez co, niestety często bez większych konsekwencji, publikowane są niesprawdzone treści.

Dzisiaj w sieci nie do końca liczą się fakty, a to, ile osób polubi danego posta, kliknie dany link czy udostępni dalej tweeta. To prowadzi do sytuacji, w której na równi stawiane są rzetelne, sprawdzone i renomowane informacje naukowców i ekspertów od wakcynologii z 20-letnim doświadczeniem w badaniu wirusów czy szczepionek z postem anonimowego użytkownika Facebooka, który konto założył tydzień temu i pisze, że szczepionki to eksperyment (co jest oczywiście fake newsem).

Po trzecie dlatego, że fake news mogą zabijać i dlatego powinniśmy być świadomi. Przypadki można mnożyć – od różnego rodzaju znachorów i szarlatanów, którzy na raka polecają wit. C, zniechęcając przy tym do korzystania z chemioterapii, przez byłego prezydenta USA namawiającego do picia wybielacza na koronawirusa, influencerów, zaprzeczających pandemii i bojkotujących szczepienia oraz zachęcających do leczenia infekcji COVID-19 nieskutecznymi lekami po lincze i morderstwa, jak te w Indiach sprzed 4 lat.

Skąd odbiorca może mieć pewność, że to dany fakt jest nieprawdziwy, a nie informacje, dzięki którym go dementujecie?

Po pierwsze może nas sprawdzić. Zawsze powtarzamy, żeby nie wierzyć fakt-checkerom na słowo, należy kontrolować kontrolujacych. W naszych analizach zawsze podajemy źródła, na podstawie których wyciągamy wnioski. Każdy nasz czytelnik może sam odtworzyć cały proces fact-checkingu i sprawdzić, czy np. się nie pomyliliśmy.

Oczywiście można się do nas odwołać, mamy transparentny i przejrzysty system korekt. Jeśli jednak nawet to nie pomoże, można zgłosić nas do Międzynarodowej Sieci Fact-Checkingowej (IFCN). 

Co więcej działamy zgodnie z zasadami dot. każdego fact-checkera zrzeszonego w IFCN. Jedna z nich mówi o transparentność metodologii, czyli kierowaniem się jasno określonymi kryteriami. Te kryteria, czyli naszą metodologię można znaleźć na naszej stronie. Stosujemy ją równomiernie do każdego polityka czy informacji, którą weryfikujemy. 

Zdarzają Wam się pomyłki?

Dylematy na temat tego, jaką ocenę powinniśmy wystawić lub w jaki sposób opisać daną sytuację zdarzają się dosyć często. Niestety twórcy dezinformacji są czasami bardzo kreatywni, a najgorsze są takie sytuacje, w których wśród prawdziwej informacji przemycana jest ta fałszywa. Jesteśmy jednak świadomi niedoskonałości procesu fact-checkingu i pracujemy nad modyfikacją naszej metodologii. 

Jesteśmy tylko ludźmi, pomyłki niestety czasami się zdarzają. Staramy się jednak działać maksymalnie rzetelnie tak, aby było ich jak najmniej. Otwarte i uczciwe korekty to jeden z filarów naszej pracy. W przypadku gdy na stronie pojawi się błąd, który umknął naszej redakcji, można go w bardzo prosty sposób zgłosić bezpośrednio do analityków, którzy będą mogli szybko zareagować.

Należy pamiętać, że naszym nadrzędnym celem jest budowanie świadomości społecznej w zagadnieniach związanych z krytycznym myśleniem, zwłaszcza w przestrzeni medialnej. Dlatego też dla każdego zainteresowanego tworzymy warunki i narzędzia do uczestniczenia – wraz z nami – w procesie weryfikacji wypowiedzi polityków oraz innych informacji noszących znamiona nieprawdy. Służy temu m.in. formularz zgłoszeniowy, za pomocą którego można  przesłać do weryfikacji każdą informację, niezależnie od politycznej afiliacji albo światopoglądu

Na koniec… Czy da się całkowicie zwalczyć fake newsy czy to jednak walka z wiatrakami?

Czy możemy całkowicie pozbyć się fake newsów? Nie, ale możemy nauczyć się weryfikować informacje. Badać źródła i próbować edukować znajomych i rodzinę. Możemy nauczyć się tego, w jaki sposób działają mechanizmy rządzące fałszem, w jaki sposób działa nasz mózg, czym są błędy poznawcze, jakie narzędzia możemy stosować do weryfikacji informacji, zacząć świadomie korzystać z mediów społecznościowych, żeby nie wpadać w bańki filtrujące i komory echa. Jeśli się tego nauczymy, to będzie już bardzo dużo!

W sieci nie musimy działać jak automaty, nie musimy bezrefleksyjnie podawać dalej niesprawdzonych treści. To wszystko ma swój efekt, jeśli nie natychmiastowy, jak np. po wypiciu wspomnianego wybielacza, to będzie przejawiało się przyszłości. Pewnego dnia możemy obudzić się w Nowym Wspaniałym Świecie wszechobecnej manipulacji i jednomyślności. Pytanie, czy tego chcemy. Czy chcemy być świadomi świata fałszu i we właściwy sposób na niego reagować, czy wystarczy nam jednak niebieska tabletka? 

>>> Przeczytaj również: „Chcemy powiedzieć kobietom, że nie muszą być skromne” – Magdalena Dąbrowska, członek zarządu Answear.com o misji wspierania kobiet [WYWIAD]

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData