noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
Edyta Betka. Czarno-białe zdjęcie przedstawiające Edytę Betkę.

Polka zrobiła ponad 160 okładek i pracowała z Mariną Abramović! Edyta Betka zamienia paznokcie w płótna

REKLAMA
noSlotData

W zaledwie kilka lat zbudowała imponujące portfolio – ponad 160 okładek, w tym Vogue, i-D, Pop, Dazed, Perfect, kampanie dla Miu Miu, Mulberry, Coca-Cola, Nike, Elemis oraz współpraca z takimi gwiazdami jak Anya Taylor-Joy, Naomie Harris, Rebecca Ferguson czy Marina Abramović. Jej przygoda zaczęła się nietypowo, bo od spontanicznej wiadomości na Instagramie, która otworzyła jej drzwi do świata mody. Edyta Betka, specjalnie dla Fashion Biznes, opowiada o kulisach swojej drogi zawodowej i zdradza, dlaczego w tej branży talent to dopiero początek, a prawdziwą sztuką jest znaleźć się we właściwym miejscu i czasie.

Wywiad z Edytą Betką, stylistką paznokci

Piotr Włochyń, Fashion Biznes: Jak zaczęła się Twoja przygoda z paznokciami?

Edyta Betka: Zainteresowanie paznokciami pojawiło się, gdy studiowałam kosmetologię w WSF we Wrocławiu. W ramach zajęć mieliśmy różne przedmioty: masaż, zabiegi na twarz, hennę, regulację brwi, trochę anatomii, receptury kosmetyków i fizjoterapię. Manicure potraktowano bardzo powierzchownie – mieliśmy co prawda zaliczenia, jednak tak naprawdę nie uczono nas wykonywać go krok po kroku, ponieważ ogromny nacisk kładziono na pozostałe zajęcia praktyczne.

P.W.: Co sprawiło, że to właśnie paznokcie tak Cię zafascynowały?

E.B.: Jestem osobą, która lubi kreatywne wyzwania, a paznokcie dają na to ogromną przestrzeń. Można stworzyć na nich małe dzieła sztuki – każdy paznokieć to jak płótno, na którym można wyrazić siebie. Oczywiście, po innych zabiegach kosmetycznych też widać efekty, ale nie dają one tyle satysfakcji, swobody i kreatywności. Na studiach mieszkałam z koleżanką z tej samej grupy i od pierwszego dnia zaczęłyśmy wspólnie ćwiczyć. To były nasze pierwsze „praktyczne zajęcia” i już wtedy poczułam, że to coś dla mnie.

Jasnoróżowe paznokcie autorstwa Edyty Betki.

P.W.: Jak trafiłaś z Wrocławia do Londynu i rozpoczęłaś pracę w branży mody?

E.B.: Do Anglii wyjechałam 14 lat temu, a w Londynie mieszkam od dziesięciu lat. Na początku pracowałam w gabinetach kosmetycznych, gdzie zajmowałam się różnymi zabiegami, ale to paznokcie zawsze były moją największą pasją. Przełom nastąpił, gdy poznałam Adriana Świderskiego. Zobaczyłam na Instagramie, że pracuje na sesji zdjęciowej w Shoreditch. Byłam pod wrażeniem, że tak utalentowany Polak działa w Londynie, więc spontanicznie napisałam do niego wiadomość, że miło byłoby się poznać.

P.W.: I co się wydarzyło po tej wiadomości?

E.B.: Pisaliśmy ze sobą przez jakiś czas i pewnego dnia umówiliśmy się na spotkanie na Bond Street. Bardzo się polubiliśmy. Adrian miał ogromne doświadczenie w branży, ja natomiast nie miałam o niej żadnego pojęcia. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że jako manikiurzystka mogę pracować freelance podczas sesji zdjęciowych. Nasza pierwsza współpraca otworzyła mi oczy na świat poza gabinetem kosmetycznym. Jak do niej doszło? To była sobota. Adrian pracował wtedy z Bartkiem Szmigulskim przy sesji okładkowej. Nagle dostaję od niego wiadomość: „Edyta, jesteś wolna?”. Odpowiedziałam, że tak, a on powiedział: „Przyjedź do studia, robimy sesję”. Zapytałam, co mam zabrać, a on: „Wszystko, co potrzebujesz do manicure’u”. Byłam zaskoczona, ale szybko spakowałam się i pojechałam. To była moja pierwsza profesjonalna sesja i pierwsza okładka – dla magazynu Rollacoaster z Gizele Oliveirą, byłą modelką Victoria’s Secret.

P.W.: Czy ta sesja wystarczyła, by na dobre wejść do branży?

E.B.: Nie od razu. Nadal pracowałam wtedy w salonie i sesje pojawiały się sporadycznie. Często musiałam odmawiać, bo nie mogłam zrezygnować z etatu. Po kilku takich sytuacjach doszłam do wniosku, że muszę postawić wszystko na jedną kartę. Złożyłam wypowiedzenie i zdecydowałam się pracować jako freelancerka. To była duża decyzja, bo nie miałam jeszcze zbyt wielu kontaktów, znikome doświadczenie w branży, brak portfolio, ale czułam, że to jest ten moment.

Praca z markami i magazynami

P.W.: Pracujesz zarówno przy sesjach edytorialowych, jak i dla marek komercyjnych. Czym różnią się te dwa rodzaje zleceń?

E.B.: Są spore różnice. Przy kampaniach komercyjnych klient z góry określa, czego oczekuje. Dostajemy brief ze szczegółami dotyczącymi stylizacji – jakie mają być kolory, kształty, wzory. Tutaj raczej nie ma miejsca na spontaniczne pomysły. Z kolei w sesjach edytorialowych często jest większa swoboda. Oczywiście, zależy to od wizji fotografa i stylisty, ale jeśli paznokcie pasują do koncepcji, mogę zaproponować własne rozwiązania.

Zdjęcie przedstawia kampanię realizowaną dla marki Miu Miu. Widać na nim kobietę w okularach przeciwsłonecznych, mającą na sobie kilka warstw ubrań.

P.W.: A kto zwykle decyduje o końcowym efekcie?

E.B.: Największy wpływ mają fotograf i stylista. Oczywiście, jeśli pracujemy z gwiazdami, to one też mają sporo do powiedzenia. Szczególnie wspominam sesję z Anyą Taylor-Joy – pracowałyśmy razem dwa razy i była to zawsze świetna współpraca. Jest niesamowicie sympatyczna i otwarta na pomysły, ale zawsze przed rozpoczęciem pracy omawiałyśmy szczegóły. Jej opinia była najważniejsza i tak z reguły jest podczas pracy z każdą gwiazdą.

Wyzwania na planie zdjęciowym

P.W.: Jak wyglądają przygotowania do sesji?

E.B.: Najczęściej wszystko odbywa się na sesji. Natomiast bardziej skomplikowane paznokcie, np. 3D, czasami muszę wykonać w domu, ponieważ czas, jaki mamy na planie, nie zawsze jest wystarczający, a ja lubię mieć pewność, że wszystko jest gotowe na czas. Sesje bywają intensywne i zmiany koncepcji mogą nastąpić w ostatniej chwili. Moja walizka zawsze jest pełna – waży tyle, że ludzie pytają, czy przewożę w niej cegły. Wolę być przygotowana na każdą ewentualność!

Kolaż paznokci wykonanych przez Edytę Betkę.

P.W.: Zdarzało się, że Twoja praca była na zdjęciach niewidoczna?

E.B.: Tak, kilka razy. To dość frustrujące – wkładasz w to swoją pracę, poświęcasz swój czas, a potem na zdjęciach nie widać ani jednego paznokcia. Pojawia się myśl: „Mogłam w ogóle nie być na tej sesji”. Ale to część tej pracy, trzeba się z tym liczyć i to zaakceptować.

Inspiracje i trendy

P.W.: Co napędza Twoją wyobraźnię w pracy?

E.B.: Inspiruje mnie wszystko – kolory, tekstury, obrazy i sama moda. Czasami to jest zwykła pomadka lub butelka lakieru. Jakiś czas temu inspirowałam się twórczością pewnego artysty z Chicago – Thomasa Fedro, który tworzy abstrakcyjne obrazy i tu np. przeniosłam jego styl na paznokcie.

Kolorowe i abstrakcyjne paznokcie autorstwa Edyty Betki.

P.W.: A co z trendami? Zauważasz zmiany w preferencjach klientów?

E.B.: Na sesjach raczej nie. Wszystko zależy od koncepcji. Często wybierane są naturalne paznokcie lub klasyczne kolory, bo pasują do różnych stylizacji. Jeśli chodzi o klientów indywidualnych, to tam można bardziej zauważyć sezonowe mody.

P.W.: Tworzenie jakiego manicure daje Ci najwięcej satysfakcji?

E.B.: Każdego! Uwielbiam zarówno klasyczny, męski manicure, jak i skomplikowane wzory 3D. Każdy rodzaj paznokci to nowe wyzwanie i inna historia.

Trójwymiarowy czarno-czerwony manicure.

Biznes od zaplecza

P.W.: Paznokcie to Twoja pasja, ale także sposób na życie. Czy z tej pracy można się utrzymać?

E.B.: Jak najbardziej, choć nie jest to łatwa ścieżka, ponieważ to już nie jest stała praca na etacie od poniedziałku do piątku i nic nie jest gwarantowane, ale po sześciu latach pracy jako freelancerka mogę powiedzieć, że da się z tego dobrze żyć. Gdybym miała wrócić do salonu, nie zrobiłabym tego – kocham tę pracę i chcę się w niej rozwijać.

P.W.: A co z pokazami mody? Miałaś chyba okazję przy nich pracować.

E.B.: Tak, pracowałam przy kilku pokazach w Paryżu i Londynie. Moim ostatnim pokazem było prestiżowe haute couture w Paryżu pod koniec stycznia. Po raz kolejny miałam zaszczyt pełnić rolę liderki zespołu dla niezwykłej koreańskiej projektantki, Miss Sohee. Uwielbiam pracę przy pokazach mody – to niezwykłe doświadczenie i ogromne przedsięwzięcie, które angażuje nie tylko wielu ludzi, ale także wymaga ogromnego nakładu pracy. Jednym z kluczowych aspektów jest również poszukiwanie firm chętnych do współpracy i sponsoringu. Nie każdy pokaz dysponuje dużym budżetem, dlatego ten czynnik często decyduje o możliwości udziału.

Pokaz mody, przy którym pracowała Edyta Betka.

Plany na przyszłość

P.W.: Czy jest marka lub osoba, z którą marzysz o współpracy?

E.B.: Oczywiście! Marzę o współpracy z wieloma osobami i markami, takimi jak np. Chanel, Dior lub Saint Laurent. A jeśli chodzi o osoby z Polski, to bardzo chciałabym kiedyś współpracować z Anją Rubik. Jest dla mnie ikoną polskiego modelingu i totalną inspiracją, pochodzącą z moich rodzinnych stron.

P.W.: Myślałaś o pracy w Polsce?

E.B.: Tak! Wyjechałam z kraju dawno temu i cała moja kariera rozwinęła się za granicą. Chciałabym nawiązać współpracę z polskimi markami oraz projektantami. Może uda się zrealizować ten pomysł już niedługo!

P.W.: Co poradziłabyś osobom, które chciałyby pracować jako manicurzystka w branży mody?

E.B.: Przede wszystkim – ciężka praca i konsekwencja. Tu nie ma drogi na skróty. Trzeba nawiązywać kontakty, budować portfolio, dbać o jakość pracy i nie bać się wyzwań. Social media to też potężne narzędzie. Ja dzięki Instagramowi nawiązałam wiele wartościowych znajomości.

Stylizacja długich paznokci autorstwa Edyty Betki. Czarny manicure z kwiatowymi zdobieniami.

P.W.: Na Twoim Instagramie nie ma zbyt wielu Twoich zdjęć. To świadomy wybór?

E.B.: Tak, to prawda. Traktuję swój profil głównie jako portfolio i nie ukrywam, że rzadko się na nim pojawiam. Skupiam się raczej na prezentowaniu efektów mojej pracy niż na dzieleniu się codziennością. Jednak możliwe, że w przyszłości podejmę decyzję o większej obecności, w końcu warto dzielić się nie tylko zawodowymi osiągnięciami, ale także tymi chwilami, które mogą inspirować innych.

P.W.: Na sam koniec – który projekt uznałabyś za przełomowy?

E.B.: Myślę, że nie było jednego, spektakularnego momentu. Każdy projekt wnosi coś nowego. To była praca krok po kroku, stopniowe budowanie kontaktów i zdobywanie doświadczenia. I to chyba było dobre – taki spokojny, ale stabilny rozwój!

Manicure autorstwa Edyty Betki.

Przeczytaj też: Ernest Archivist o planach na przyszłość

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES