Jak zrobić karierę w branży mody? To pytanie zadaje sobie mnóstwo osób, jednak mimo marzeń, tak naprawdę tylko nieliczni próbują swoich sił. Bez wątpienia trzeba być wytrwałym w dążeniu do celu i zdolnym do poświęceń. Osobiście pragnęłam być dziennikarką modową, a 2 miesiące w pierwszej redakcji i 3 miesiące w kolejnej pracowałam całkowicie za darmo. I to nie jest rzadki przypadek. Z podobnymi historiami zetknęły się dwie osoby, z którymi postanowiłam porozmawiać o pracy w branży fashion. Zarówno Weronikę Domagalską, jak i Konrada Sławińskiego poznałam kilka lat temu. To przedstawiciele pokolenia Z, którzy małymi krokami dążyli do realizacji swoich marzeń. Dziś są zadowoleni ze swoich pozycji. Jak do tego doszli?
Weronika Domagalska i kariera w branży mody
Weronika Domagalska od najmłodszych lat interesowała się modą. Swoją miłość do ubrań przejawiała już w szkole podstawowej. Wówczas co tydzień nie mogła doczekać się “piątków bez mundurka”. Te dni były dla niej wyjątkowe, ponieważ to właśnie wtedy mogła korzystać ze swojej kreatywności. Zawsze lubiła wyglądać nieco inaczej, a piątki w szkole skłaniały ją do ekspresji w ubieraniu się. Minęło kilka lat i postanowiła spróbować swoich sił w branży. Wzięła udział w konkursie zorganizowanym przez Adę Fijał i jej kariera nabrała rozpędu.
– Moja kariera w branży fashion zaczęła się od Ady Fijał, u której wygrałam konkurs na t-shirt. Adzie spodobały się moje prace na Instagramie i zaprosiła mnie do współpracy. To właśnie tak znalazłam się w Warszawie i rozpoczęła się moja przygoda ze stażami. Trafiłam na plan zdjęciowy programu Ady w stacji TVN, jako jej asystentka. Moje obowiązki ograniczały się do pomocy Adzie. Jednak przez to, że zawsze interesowała mnie stylizacja, to w przerwach zaglądałam do garderoby obok i oferowałam swoją pomoc stylistce Marceli Stańczyk. Dałam się poznać z dobrej strony i Marcela zatrudniła mnie do pomocy przy kolejnym programie Mai Sablewskiej, co dało mi następne cenne doświadczenie. Praca z Marcelą otworzyła mi natomiast drogę do aplikacji na staż do Agnieszki Ścibior, na który udało mi się dostać
– wspomina Weronika Domagalska.
Następnie po miesiącach starań Weronika zaczęła współpracować z Jessicą Mercedes. Pisała do niej na Instagramie kilka razy w sprawie pracy, aż w końcu jej się udało. Obecnie zajmuje się dwoma markami blogerki (Moiess i Veclaim), w których odpowiada za e-commerce i social media. Okazyjnie pomaga także Jessice w jej prywatnych projektach. Co więcej, Weronika pracuje również z Sandrą Kpodonou. Prowadzi konto marki Kpodonou oraz salonu Soul Hair w mediach społecznościowych. Dodatkowo już od trzech lat pomaga stylizacyjnie Adzie Fijał. Czy dziś uważa, że przebyła do tego miejsca trudną drogę?
– Droga, którą przeszłam, była trudna, ale na początku. Praca stylizacyjna pozostawiła ślad na moim zdrowiu fizycznym, musiałam podjąć się leczenia. Psychicznie momentami potrzebowałam wsparcia najbliższych. Nie żałuję jednak ani jednego doświadczenia, które przeżyłam. Każde z osobna nauczyło mnie czegoś konstruktywnego i otworzyło mi drogę do poważniejszych stanowisk i nowych pasji w modzie. A co mogę poradzić komuś, kto też marzy o pracy w modzie? Z własnego doświadczenia, mogę powiedzieć jedno – zawsze szukaj okazji i przejmuj inicjatywę. Każda praca, której się podjęłam to efekt moich własnych starań i zainteresowania branżą. Zacznij od profilu w social mediach. Internet może być dla Ciebie super miejscem do ujawnienia tego, co masz do przekazania światu. Rozwiń swój profil – teraz, tym bardziej na TikToku – i daj się zauważyć ludziom. Moja przygoda właśnie tak się zaczęła. Warto także pamiętać, że przejmowanie inicjatywy to również zainteresowanie pracą innych osób, a także otwartość na nowe doświadczenia
– dodaje Weronika Domagalska.
Zobacz także: Jakie podejście do mody ma generacja Z? To pokolenie jest kluczowe dla firm odzieżowych
Konrad Sławiński o pracy stylisty
Konrad Sławiński z kolei wychowywał się w domu pełym kobiet. Jego mama ma trzy siostry, które przywiązywały dużą wagę do wyglądu. Przez to już w dzieciństwie moda była nieodłączną częścią jego życia. Od najmłodszych lat lubił obserwować, jak szykują się do jakichś wielkich wyjść. Ciekawił go cały proces przygotowań – od włosów, przez make-up i paznokcie, aż po sukienkę. Jak mówi: “Od dziecka widziałem więc, jak strój potrafi dodać odwagi kobiecie”. On sam był zresztą nieco innym dzieckiem. Dlaczego? Otóż najlepszą atrakcją były dla niego wyjścia z mamą do galerii handlowych.
– To był taki nasz czas! Uważam zresztą, że to właśnie mama miała duży wpływ na moje poczucie estetyki. Zawsze starała się, abym wyglądał jak najlepiej. Pamietam także swoją pierwszą koszulkę z klasycznym logo Benettonu, którą przysłała mi ciocia z Aten. W Polsce nie było wtedy jeszcze sieciówek, które teraz wszyscy znamy. Dla mnie to był najlepszy prezent! Z kolei kiedy miałem 7 lat urodziła się moja wymarzona siostra. Bylem zachwycony, bo juz mialem w głowie pełno ubrań, w które będę ją ubierać. Nie wszystko poszło po mojej myśli, bo moja siostra to niezła chłopczyca, ale kilka razy udało mi się ją ubrać np. w sukienkę z folii bąbelkowej albo worka na śmieci. Teraz jak o tym myśle, to byłem naprawdę kreatywnym dzieckiem. Wiedziałem, że w przyszłości chcę robić coś związanego z modą, ale nie do końca wiedziałem, co konkretnie
– wspomina Konrad Sławiński.
Kiedy Konrad zdał maturę, postanowił, że spróbuje zdobyć doświadczenie w branży fashion. Wysłał maile do wszystkich modowych magazynów w Polsce, z prośbą o odbycie stażu. Po kilku dniach dostał odpowiedź z “Elle”, że zwolniło się miejsce i chcą, żeby zaczął za tydzień. Wtedy rozpoczęła się jego kariera. Przeprowadził się z Krakowa do Warszawy. Wynajął pokój i przyjechał do stolicy z jedną walizką.
– Doskonale pamietam swój pierwszy dzień w redakcji. Myślałem, że będzie to coś w stylu “Diabeł ubiera się u Prady”, ale rzeczywistość okazała się inna. Zaczynałem od najprostszych rzeczy, czyli np. zwrotów ubrań po sesji. Jeździłem cały dzień po mieście z kierowcą Jurkiem. Kiedy teraz sobie to wspominam, to od razu mam uśmiech na twarzy! To dzięki Jurkowi poznałem Warszawę. Wszystko było dla mnie bardzo fascynujące. Niestety minął miesiąc i tym samym koniec mojego stażu w “Elle”. Jednak już wtedy wiedziałem, że tak szybko nie zamierzam odejść. Dowiedziałem się, że Michał Kuś, który wtedy był stylistą w “Glamour”, potrzebuje asystenta. Napisałem do niego i na drugi dzień zaczęliśmy współpracę. Do dziś uważam Michała za jednego z najlepszych polskich stylistów. Moim zdaniem jego sesje w “Glamour” to najlepszy okres tego magazynu. Kilka miesięcy później przyjechałem na ulice Wiejską – to tam wtedy mieściła się siedziba Edipresse. Byłem umówiony na spotkanie z Agnieszką Ścibior. Następnego dnia zacząłem pracę jako jej asystent. Praca z Agnieszką – choć intensywna – dała mi ogromne doświadczenie. Dzięki niej poznałem wiele osób z branży. Z czasem zacząłem zdobywać małe zlecenia już jako stylista i powoli wspinałem się po szczebelkach
– mówi stylista.
Obecnie Konrad pracuje jako stylista freelancer. Czuje, że robi to, co kocha i co zawsze pragnął robić. Najbardziej spełnia się przy stylizowaniu sesji do magazynów modowych. Z jakiego powodu? Otóż uważa, że nie ma lepszego uczucia, niż widzieć później swoją pracę na papierze. Lubi jednak cały proces przygotowywania do sesji. Zazwyczaj wtedy biega całymi dniami po Warszawie i “zbiera” potrzebne rzeczy. Jego najnowszym projektem jest sesja okładkowa “Fashion Magazine” z Sylwią Butor.
– Całe moje mieszkanie dosłownie tonie w wypożyczonych ubraniach. Myślę, że najbardziej cieszy mnie fakt, że współpracuję również z zagranicznymi markami, takimi jak np. Versace, Max Mara, Loewe, Louis Vuitton czy platformą MyTheresa. Od kilku lat pracuję również z Joanną Horodyńską. Pomagam jej przy tworzeniu contentu dla Reserved, H&M, W. Kruk czy Gino Rossi na jej social mediach. To jest dla mnie zawsze przyjemność! Doskonale rozumiemy się z Asią, bardzo podobnie myślimy i pracujemy. Czuję od niej bardzo duże wsparcie
– twierdzi Konrad Sławiński.
Dziś, kiedy opowiada swoim znajomym historie z czasów, kiedy pracował jako asystent stylistów, to często łapią się za głowę. Mówi, że bywało ciężko, ale teraz jest wdzięczny za wszystkie te sytuacje, bo to one doprowadziły go do tego, co obecnie robi. Podkreśla: “Nasza branża jest specyficzna, to nie jest łatwy świat. Ja miałem to szczęście, że poznałem naprawdę sporo wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi wdrożyć się w to wszystko”. A jakie ma rady dla osób, które chciałyby pójść w jego ślady?
– Myślę, że jeśli ktoś naprawdę chce pracować jako stylista, to po prostu to zrobi. Ja postawiłem całkowicie na pracę. Bardzo często stylizowałem sesje za darmo, tylko po to, żeby rozbudować swoje portfolio. Dostaję wiele wiadomości na Instagramie, że ktoś chce mieć taką pracę, jak ja. Niestety mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że to nie przychodzi ot tak! Trochę brakuje mi w młodym pokoleniu tej determinacji. Moim zdaniem warto zacząć od podstaw – stażu, bycia asystentem itd. Od zawsze wierzyłem, że nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba tylko chcieć! Moja rada brzmi: nigdy nie odpuszczaj! Wyrzucą Cię drzwiami, to wejdź oknem. Moda to brutalny biznes, który szybko weryfikuje, kto tak naprawdę chce być jej częścią. Później tylko odrobina szczęścia i zlecenia same zaczną przychodzić
– dodaje.
Przeczytaj również: TATUUM obchodzi swoje 25-lecie. Paweł Kapłon: “Podtrzymujemy lokalne rzemiosło włókiennicze, choć świat postawił na fast fashion”