YES jest bez wątpienia jedną z najpopularniejszych marek biżuteryjnych w Polsce, którą pokochały tysiące kobiet. Sukces tej firmy w dużej mierze zależy m.in. od projektantek poszczególnych kolekcji. W świecie, w którym wydaje się, że nic nie może zaskoczyć, muszą one wymyśleć takie wzory wisiorków, kolczyków, bransoletek czy pierścionków, które zrobią na konsumentach wrażenie. Czy jest to trudne? O tym w rozmowie z Sabiną Ziębą opowiedziały projektantki YES, Katarzyna Bukowska oraz Magdalena Dąbrowska.
Sabina Zięba: Czy studiując na wydziale Architektury i Wzornictwa na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu marzyłyście o tym, by projektować biżuterię?
Katarzyna Bukowska: Ja ani przez chwilkę nie pomyślałam na studiach o tym, że będę projektować biżuterię. Zawsze interesowały mnie małe formy, ale nie aż tak małe. Myślę, że moja energia skierowana w stronę wzornictwa właśnie sprowokowała moje dalsze losy jako projektantki. Zostałam zauważona przez firmę YES, ale nigdy nie planowałam tego z góry i nie starałam się jakoś bardzo uczestniczyć w życiu złotniczym. Mało interesowałam się biżuterią, zawsze jednak interesowały mnie rozwiązania w projektowaniu małych form. Sama robiłam dyplom z mebla, który nie był taki oczywisty. Do dzisiaj stoi u mnie w domu. To jest mebel, który możemy zmieniać w zależności od tego, jaką mamy przestrzeń. I myślę, że zamiłowanie do takich detali – bo w małych rzeczach detale są bardzo istotne – skłoniło mnie, żeby jednak tą biżuterią się zająć.
Magdalena Dąbrowska: Zupełnie nie! Bardzo chciałam zostać architektką wnętrz i krajobrazu – z takim marzeniem zaczynałam studia. Ale każdy dzień, każdy rok studiów na ASP zaskakiwał. Wszystko mnie ciekawiło i niczemu nie mówiłam nie. Tak naprawdę okazało się, że bardzo dobrze radzę sobie z projektowaniem mebli, których stworzyłam całkiem sporo. Poszłam także w stronę porcelany i zaczęła kręcić mnie też architektura. Na ostatnim roku pracowałam już dla YES, a tam otworzył się̨ przede mną świat marketingu: od zmiany pierwszego logotypu, po reklamy telewizyjne, sesje, a nawet wygląd sklepów. Dzięki tej drodze zdobyłam ogromne doświadczenie, ale też dystans do tego, co robię i co chcę robić. To, pomogło mi ostatecznie wybrać, że dziś projektuję biżuterię. I naprawdę to była jedna z najlepszych
decyzji w moim życiu.
Pamiętacie swoje pierwsze kolekcje? Stresowałyście się? Bałyście się, że coś nie pójdzie po Waszej myśli?
Katarzyna Bukowska: Pamiętam, że jak przyszłam do firmy to moim zadaniem było projektowanie dla takiej minimalistycznej linii, która nazywała się wtedy Studio Y. To były bardzo proste formy, ale wymagające dopieszczenia. Mało jest takiej biżuterii na rynku. Ona uderzała właśnie w taką niszę osób, które są bardzo pragmatyczne w noszeniu biżuterii i lubią minimalizm. To było bardzo fajne wyzwanie, podczas którego uczyłam się tego fachu. Trafiłam na świetnych ludzi, którzy przekazywali mi wiedzę.
Magdalena Dąbrowska: Osobiście miałam trochę inną historię, bo stopniowo wchodziłam w ten świat. Jeździłam z ekipą na różne targi na całym świecie i tam dzieliłam się swoimi umiejętnosciami. Zaczynaliśmy od naprawdę prostych rzeczy np. przerabiania detali. W końcu postanowiliśmy zrobić coś od początku. Potem uświadomiliśmy sobie, jakie jest to ważne dla firmy, że mamy coś swojego. Generalnie ja teraz czuję większy stres, niż wtedy, kiedy zaczynałam, bo wtedy była mniejsza odpowiedzialność. Mimo tego, naszą pracę uważam za przyjemną. Cały czas myślimy, uczymy, podróżujemy. Musimy być w trendach.
Skąd czerpienie pomysły? Czym się najczęściej inspirujecie?
Magdalena Dąbrowska: Pomysły są wszędzie. Patrzymy czasem na coś przez wiele lat, a przychodzi moment, że to czego nie widzieliśmy, pojawia się. Trzeba być czujnym i to jest ważniejsze, niż martwienie się tym, skąd wziąć pomysły, bo one są naprawdę wszędzie. W zwykłych rzeczach, sytuacjach, przypadkowych ludziach czy zdarzeniach tkwi ogromny potencjał. W ogóle, jak jest się dobrym projektantem, to tematyka nie jest problemem. Po prostu dostajesz temat i go robisz.
Katarzyna Bukowska: Zgadzam się z Magdą. Nieodzownym elementem przy projektowaniu jest ciągła obserwacja i analiza. Inspiruję się wszystkim i nigdy nie wiem, co mnie zaciekawi. Kierują mną impulsy, bo jestem osobą dość emocjonalną oraz wrażliwą. Widać w moich projektach, że inspiruje mnie to, co jest najbliżej nas, czyli natura – rozwiązania stworzone przez naturę są fenomenem godnym ogromnego szacunku i uwagi – a także rzeczywistość, która nas otacza w dobry sposób. Bo myślę, że inspiracje powinny być pozytywne i z tego wychodzą wtedy świetne rzeczy. Bardzo ważne jest również to, jakie dajemy sygnały naszej przestrzeni – ja muszę dać jakiś impuls na zewnątrz, żeby po jakimś czasie on do mnie wrócił.
Zwracacie uwagę na aktualne trendy? Patrzycie, co się dzieje na rynku i tym się sugerujecie?
Katarzyna Bukowska: Oczywiście trendy są bardzo istotne, ale dla mnie jest to tylko sugestia, w którym kierunku podążać. Są kierunkowskazem, ale nie wyznacznikiem. Zresztą trudno sugerować się trendami, bo są one bardzo wyraźne, widoczne i mają wiele różnych twarzy. Dość ciekawe jest natomiast obserwowanie trendów na przełomie dziesięcioleci i wyciąganie wniosków z tego, jak się one powtarzają, czerpią jedne od drugich, transformują. Wydaje mi się, że na design rzeczy wpływają głównie czynniki zewnętrzne, takie jak technologia, dobór materiałów, sposób produkcji itp.
Magdalena Dąbrowska: Wyobrażam sobie taki wir, w którym dzieje się mnóstwo wydarzeń kulturowych, społecznych, ekonomicznych, politycznych itd. Projektanci są w tym wirze, obserwują, co się dzieje i biorą to, co uważają za ważne. Dlatego uważam, że projektant nie podąża za trendami, ale jest w nich i je tworzy. Jeżeli my wchodzimy w cały proces, który zaczyna się 2, 3 lata wcześniej, to ryzykujemy, że coś nie wyjdzie. Żeby wpisać się w trend, musimy być w tyglu zjawisk, które zachodzą. To sprawia, że musimy się interesować wszystkim, żeby złapać pewność siebie, że kolekcja wypali. Bardzo ważne jest, by nie wypaść z tego wiru, bo wtedy traci się kontakt z rzeczywistością.
Magda, zaczełaś mówić, że trwa to latami. Czyli projektowanie jednej kolekcji zajmuje Wam parę lat?
Magdalena Dąbrowska: Tak jest. Pomysł może trwać chwilę, ale potem faktycznie zaczynają się poszczególne etapy. Jest etap zatwierdzania wewnętrznie w firmie – mamy pomysły i deadline, robimy prezentację, zbiera się grono osób, które uznaje, że dana rzecz wymaga zainwestowania i rozwinięcia. Dla nas, projektantów, jest to mega stres i wielkie przeżycie. Potem zaczyna się cały proces. Kiedy coś nie wychodzi, albo dany wykonawca sobie nie tradzi, to przekazujemy to dalej, bo wierzymy, że się da. Czasem przychodzi prototyp i coś zupełnie zmieniamy. Te wszystkie etapy – łącznie z planowaniem – trwają minimum 2 lata. Projektanci indywidualni działają w zupełnie innej skali – po prostu siadają do warsztatu, robią coś i wypuszczają. Są dużo bardziej mobilni, co zupełnie inaczej kształtuje ich proces pracy.
Katarzyna Bukowska: Czasem czekamy w blokach startowych. Chcemy coś wprowadzić, ale słyszymy, że to jeszcze za wcześnie. Nie wszyscy są w stanie podążyć za trendem. Czasami musimy się powstrzymać, żeby czegoś nie robić za szybko, bo później to pali na panewce i nie zawsze jest zrozumiane przez rynek.
Magdalena Dąbrowska: Ale to też jest fajna lekcja dla innych projektantów, że po prostu trzeba mieć pokorę. Jak pokazujemy projekt, to grzecznie słuchamy, nie wchodzimy w dyskusję, nie wykłócamy się, że coś musi być zrobione. Poddajemy się biegowi wydarzeń. Tych projektów dzieje się kilka równocześnie, a to jest praca zespołowa, więc warto słuchać i nie dać się ponieść swojemu ego.
A często tak jest, że Wasze pomysły nie dochodzą do skutku?
Katarzyna Bukowska: Często tak jest, że te pomysły nie opuszczają pokoju, w którym pracuję. Już tak długo pracuję w tej branży, że nie pozwalam sobie na fiasko. Wiem, że to zbyt wiele kosztuje bardzo wielu ludzi – i energii i pieniędzy. Staram się nie popełniać błędów. Doświadczenie powoduje, że coraz mniej jest takich projektów. Już na etapie wymyślania jestem bardzo krytyczna wobec siebie. Sama dokonuję autokorekty.
Magdalena Dąbrowska: Poruszamy się w ramach rzeczy możliwych do wykonania, ale każdy warsztat, pod który trafia ta nasza kolekcja – bo każdy z nich ma różne spacjalizacje – i tak przetwarza ten nasz projekt. Dopasowują go do swoich najbardziej sprawdzonych metod wytwarzania. Czasami zdarza się, że coś się nie udaje i trzeba powiedzieć pas. Tak czy owak, ja traktuję porażki, jako fajną lekcję. Nawet wolę to, niż jak wszystko idzie jak z płatka, bo wtedy jest ciekawiej i człowiek się uczy, a jego możliwości stają się wieksze.
Co jest dla Was najważniejsze w projektowaniu biżuterii? Staracie się zawsze, by Wasz produkt miał jakąś określoną cechę?
Katarzyna Bukowska: Dla mnie biżuteria to bardzo osobista rzecz i sądzę, że my – jako użytkowicy – nadajemy też biżuterii jakąś cechę i magiczną moc. Biżuteria się robi wtedy bardzo spersonalizowana, bo jest właśnie TWOJA i to TY jej dodałaś energię. Nasza energia jest tu bardzo istotna i to, w jaki sposób tę biżuterię prezentujemy na sobie. Przyzwyczajamy się do bransoletek czy pierścionków i traktujemy, jak kawałek nas, część naszego ciała. Żadna biżuteria nie będzie dobrze wyglądać, jeżeli my się w niej nie będziemy świetnie czuć. Fajnie, jak efekty są dobre, ale nie spektakularne, bo to nie zawsze idzie w parze z czymś dobrym. Nie jest to jednoznaczne. Ja jednak najbardziej lubię, jak biżuteria daje ludziom radość.
Magdalena Dąbrowska: Dla mnie jest ważne, żeby biżuteria była kobieca. Według mnie kobiecość to jest pewna aura, która odpowiada za dobre samopoczucie i otacza człowieka, ale też miejsca oraz przedmioty.
Jesteście tradycjonalistkami i lubicie narysować projekty na kartce papieru czy raczej tworzycie od razu w programie graficznym?
Magdalena Dąbrowska: Czasami rysunek nie oddaje rzeczywistości. Też potrafię sobie wyobrazić osoby, które mają decydować o dalszych losach kolekcji i wiem, co im pomoże w zrozumieniu tego, na co patrzą. Zdaję sobie sprawę, że szkic nie jest w stanie oddać uroku danej rzeczy. Czasami robię modele 3D, żeby to pokazać, ale oczywiście najbardziej lubię rysować. To jest takie prawdziwe rzemiosło, przyjemnosć, deser dla projektanta. Rysowanie jest jak terapia, a szkicowniki są najcenniejszą lekturą w moim domu.
Katarzyna Bukowska: Bardzo to przykre, ale ja zapomniałam już, jak się rysuje. Rysowanie i warsztat cały czas trzeba szkolić, a mam wrażenie, że zaczynam rysować tylko dla siebie, bo tylko ja jestem w stanie odczytać te rysunki. Przestałam się starać, bo trochę rozpieściły mnie programy 3D, które pozwalają mi skomunikować się z szerokim gronem odbiorców w bardzo łatwy sposób – i dla mnie i dla nich. Czasem też jest tak, że program 3D koryguje moje zachcianki i wyobrażenia. Kiedyś moim szkicownikiem był każdy skrawek papieru i długopis – a w konsekwencji sterty kartek, które leżały wszędzie. Teraz posiłkuję się telefonem, w którym mogę gryzmolić i zapisywać moje pomysły do woli, nie ryzykując, że coś zgubię albo sama zatonę w papierach.
Czy łatwo jest przejść z projektowania jednej kolekcji YES do drugiej? Czy Wam się to miesza, skoro robicie parę rzeczy równocześnie?
Katarzyna Bukowska: Ja bardzo to lubię, bo to jest taki restart od tego, co nosisz w głowie miesiącami. Jak pracujesz nad czymś i myślisz nad tym 24h, to powoduje zmęczenie głowy. Mam wrażenie, że zawsze wchodzenie w nowy projekt okazuje się o wiele bardziej inspirujące. Odświeża sposób myślenia i podejścia do biżuterii, która jest już tak bardzo wyeksploatowana projektowo. Zazwyczaj podchodzenie do nowego tematu wywołuje bardzo dobre emocje.
Magdalena Dąbrowska: Jest łatwo przejść, ale na pewno jednej rzeczy bardzo nie lubię – jak w czasie, kiedy jestem skoncentrowana na jednej kolekcji, muszę zrobić coś innego. To zabiera czas, szczególnie jak się pracuje w programach 3D, gdzie jest dużo procesów, cyfr, oznaczeń. Niedobrze jest się wyrywać z tego procesu. Trzeba to wszystko dobrze zaplanować.
Czy po tylu latach w tej branży jest jeszcze coś, co Was zaskakuje?
Magdalena Dąbrowska: Bardzo dużo już wiem, ale to jest tak różnorodna dziedzina… Świat biżuterii jest niezwykle bogaty w tematy z mnóstwem specjalizacji. Każdy warsztat ma swoje techniki. Pełno jest historii powstania marek jubilerskich, doboru kamieni. Tu nie można się nudzić. Ciągle się uczę i fascynuję. Jestem nastawiona, że jeszcze nieraz zostanę zaskoczona.
Katarzyna Bukowska: Bez zaskoczeń byłoby bardzo nudno i przewidywalnie. Sztampowe działania nigdy nie rodzą fajnych efektów. Dzięki temu, że jest jakieś zaskoczenie, zaczynamy patrzeń na otoczenie w inny sposób. To generuje działanie i nowe pomysły. Zawsze towarzyszy mi zdanie, które kiedyś przeczytałam: “Jeżeli zaprojektujesz jedną rzecz, możesz zaprojektować każdą”. Niestety nie znam autora, ale zgadzam się z nim w 100 proc. Projektowanie to kwestia otwartości umysłu, szerokiego spojrzenia i oglądania świata z różnych perspektyw.
Alessandro Michele, dyrektor kreatywny Gucci, powiedział: “W biżuterii nie ma nic rewolucyjnego. Rewolucyjne jest to, jak ją nosimy. Dopiero łącząc rozmaite elementy, formy, style tworzymy nowy język”. Zgadzacie się z jego zdaniem?
Katarzyna Bukowska: Zdecydowanie uważam, że w biżuterii nie ma niczego rewolucyjnego. Dla mnie biżuteria, to było zawsze oparcie się na paru elementach, które są stałe. Nosi się ją w tych samych miejscach, co od zarania dziejów. Biżuteria sprawia, że stajemy się trochę inni, ale to my nadajemy jej cechy i powodujemy, że ona wyglada pięknie albo mniej ładnie. Naszą rolą jest to, by jej nadać charakter. Biżuteria sama w sobie nie jest rewolucją, ale sposób, w jaki ją nosimy i w jaki jest zaprojektowana, może już być rewolucyjny. Sama biżuteria, jako przedmiot, jest od tysięcy lat takim samym elementem i to jest niesamowite. Trochę, jak z ważką – ważka od tysięcy lat wygląda tak samo, a ewolucja jej nie dotkęła. Z biżuteria jest podobnie, choć ewoluuje.
Magdalena Dąbrowska: W sumie się nie dziwię, że to powiedział. Alessandro Michele udowodnił, że tak jest. Wykorzystał takie nastawienie, jako narzędzie i faktycznie wyniósł Gucci na poziom niesamowity pozostawiając wszystkich daleko w tyle. Ale z drugiej strony, gdyby się zastanowić nad tym, co powiedział – gdyby człowiek w jakiejkolwiek branży miał przed sobą perspektywę, że już nic nie da się wymyśleć i stworzyć, to jakie to by było smutne. Wydaje mi się, że zbyt pochopnie wypowiedział te słowa. Liczę na to, że pojawi się jeszcze taka osobowość, która pokaże coś, co da nam zupełnie inną perspektywę.