W jaki sposób zadbać o ludzi, którzy spędzili w firmie wiele lat, a czasem wręcz całe zawodowe życie? I czy pracodawca w ogóle ma taki obowiązek? O innowacyjnym na polskim rynku pracy programie emerytalnym #EmeryturazYES opowiada Magdalena Król, menedżer HR z sercem w YES Biżuteria S.A, która o sobie mówi „HR’owy jednorożec”.
Z mojego doświadczenia pracy w dużych firmach wynika, że pracodawcy chętnie chwalą się tym, kto dołącza do firmy. Nie dziękuje się natomiast za przepracowane lata tym, którzy przechodzą na emeryturę. Dlaczego YES postanowił zaopiekować się pracownikami, którzy są o krok od przejścia na emeryturę?
Jakiś czas temu z moim bezpośrednim przełożonym, Maciejem Łączkowiakiem [wiceprezesem zarządu YES – przyp. red.], zaczęliśmy zastanawiać się, co jeszcze możemy zrobić. W naszej organizacji 14,70 proc. Pracowników to osoby z pokolenia Silvers, czyli powyżej 50 roku życia. Bardzo ich cenimy za wiedzę, umiejętności, a także za tworzenie domowej atmosfery. Pomyślałam, że warto o nich zadbać, przygotowując program emerytalny.
Mówiąc krótko: kluczem do programu #EmeryturazYES jest empatia.
Żartuję czasem, że jestem HR-owym jednorożcem, managerem z sercem. Uważam, że bez serca niczego nie jesteśmy w stanie zrobić. Ale jak każdy wizjoner potrzebuję stratega. Przy tym projekcie pracował ze mną jeden z członków mojego dream teamu, Franciszek Furmaniak, który doskonale potrafi przełożyć moją wizję na działania. Wspólnie stworzyliśmy strukturę programu #EmeryturazYES, którą przedstawiliśmy Maciejowi Łączkowiakowi. Kiedy skończyliśmy, Prezes powiedział: „Już dawno nie wcisnęło mnie tak w krzesło z wrażenia”. Pomyślałam: „Yes!” (śmiech) Takie chwile sprawiają, że jeszcze bardziej chce mi się działać.
Program #EmeryturazYES ma obejmować pracowników odchodzących na emeryturę wsparciem przez rok. Jak będzie to wyglądać w praktyce?
Pierwszym etapem będzie poinformowanie dyrektora danego obszaru, że w jego zespole jest osoba, która za rok uzyska uprawnienia emerytalne. Wspólnie zastanowimy się czy chcemy, żeby ten przyszły Emeryt z nami został ze względu np. na bardzo unikatowe kompetencje, czy też uważamy, że nadszedł czas, żeby przeszedł na emeryturę. Później decyzja będzie konsultowana z zarządem, który może mieć inne zdanie. Następnie spotkamy się z przyszłym Emerytem i zapytamy o jego plany. Może się przecież zdarzyć, że będzie nam zależało, żeby pracownik z nami został, a on będzie mieć inny pomysł na siebie.
Na tym etapie spiszemy wszystkie unikatowe kompetencje takiego pracownika. Kiedy będziemy wiedzieć kogo szukamy, zastanowimy się czy powinniśmy dokonać rekrutacji zewnętrznej czy też odchodzącą na emeryturę osobę może zastąpić ktoś, kto już pracuje w firmie. Wtedy poprosimy przyszłego Emeryta, by stał się mentorem dla takiej osoby, przeszkolił ją i wdrożył. Może się również okazać, że jego kompetencje są tak rzadkie lub nietypowe, że nie ma na rynku osoby o takich umiejętnościach. Albo musimy kogoś wyposażyć w bardzo specyficzne certyfikaty np. ze znajomości kamieni szlachetnych.
Domyślam się jednak, że w programie nie chodzi tylko o pokrycie stanowisk.
Przede wszystkim chcemy wiedzieć jakie dana osoba stworzyła rytuały w firmie. Wśród naszych pracowników z pokolenia Silvers są osoby, które np. inicjują regularne spotkania swojego działu albo dbają o to, by w co któryś piątek były pączki albo drożdżówki. Niektórzy są dla innych autorytetami, wsparciem, a nawet powiernikami. Bardzo chcielibyśmy, żeby te rytuały, ciepło i sposób postępowania z ludźmi, które zawdzięczamy pracownikom z pokolenia Silvers zostały z nami po ich odejściu z firmy.
Te wszystkie działania zabezpieczają procesy w firmie. A jakie wsparcie otrzymają przyszli emeryci?
Pół roku przed przejściem na emeryturę przekażę przyszłemu Emerytowi folder z informacjami o możliwości odbycia sesji z jednym z pięciu konsultantów emerytalnych. Celowo nie nazywamy ich coachami, ponieważ pokolenie Silversów źle reaguje na coachów. Nie nazywamy ich też doradcami, ponieważ nikt nie lubi, jak mu się radzi. Każdy z konsultantów ma inne doświadczenie – Emeryt może wybrać tego, który najbardziej odpowiada jego potrzebom.
Jeśli po pierwszej, 30-minutowej sesji będzie między nimi chemia, zaczną serię regularnych spotkań. Temat tych spotkań jest dowolny. Przyszli Emeryci mogą rozmawiać o wszystkim, co dotyczy wejścia w ten nowy etap życia, ale też o swoich planach, lękach czy obawach. Te spotkania są dla nich, a nie dla firmy.
Czy #EmeryturazYES zakłada również wsparcie psychologiczne?
Tak, niektórzy coache są psychologami. Podczas emerytury może okazać się, że np. spędzanie czasu na działce, o czym marzymy podczas pracy, nie jest aż tak atrakcyjne. Dlatego chcemy przygotować naszych pracowników na różne sytuacje, uświadomić ich co się wydarzy i jak będą się czuć. Zależy nam, żeby mieli powód, by wstać z łóżka.
Jedna z sesji odbędzie się już po przejściu na emeryturę. Dzięki temu będziemy mogli zobaczyć, jak Emeryt odnalazł się w nowej rzeczywistości. Czy jako firma nie powinniśmy zareagować i np. zaproponować takiej osobie kilka godzin pracy w tygodniu, żeby jej przejście na emeryturę odbyło się łagodnie. W YES zawsze pamiętamy o emerytowanych pracownikach. Gdy robimy akcje np. sadzenia rzeżuchy na Wielkanoc, wysyłam ją też do emerytowanych pracowników z życzeniami. Kiedy organizujemy spotkania integracyjne, zawsze ich zapraszamy. W naszej firmie nie zapomina się o człowieku, gdy tylko zamkną się za nim drzwi.
Jak duże przewiduje Pani zainteresowanie tym programem?
Mam nadzieję, że większość osób będzie chciała z niego skorzystać, ale oczywiście obowiązuje zasada dobrowolności. Często mówimy „nie” z lęku, a lęk bierze się z niewiedzy o co chodzi i co mi to da. Dlatego podczas pierwszego spotkania będę opowiadać pracownikom po co to dla nich robimy i jaką korzyść może im to przynieść. Jeśli ktoś uzna, że to nie dla niego, to nic na siłę.
Program #EmeryturazYES to najprawdopodobniej pierwszy usystematyzowany program opieki nad przyszłymi emerytami, który wprowadza polski pracodawca. Czy to odpowiedź na trend na rynku pracy, który teraz kładzie duży nacisk na zadbanie o pracownika?
Pracowałam w wielu firmach i nie raz byłam świadkiem komunikowania na zewnątrz jak to dbamy o pracowników, podczas gdy w środku było wielkie nic. Firmy chwalą się, że zapewniają pracownikom naukę angielskiego, a w rzeczywistości korzystają z tego dwie uprzywilejowane osoby. Albo komunikowano, że pracownicy dostają bilety na koncerty a ich dzieci mają darmowe lekcje gry w tenisa, a tak naprawdę bilety dzielił między siebie zarząd, a na tenisa chodziła rodzina szefa.
W YES jest ogromna, naprawdę ogromna akceptacja zarządu dla działań na rzecz pracowników, co mnie jeszcze bardziej motywuje do pracy.
Z drugiej strony – wspaniałe w tym projekcie jest to, że nie podchodzimy do pracownika, który spędził w naszej firmie 20, 30 lub 40 lat zadaniowo. Patrzymy na jego emocje, a wręcz częściowo bierzemy za niego odpowiedzialność.
Bardzo dbam o kulturę pozytywnego feedbacku. 90 proc. mojej pracy to myślenie o tym, co mogę zrobić dla pracowników, żeby poczuli się ważni. W ubiegłym roku żegnaliśmy jedną z pracownic, która była dla nas wszystkich bardzo ważna. Powiedziałabym wręcz – człowiek-instytucja. Zorganizowaliśmy na jej cześć przyjęcie na powietrzu, postawiliśmy tron, wszyscy przyszli przebrani, przynieśli balony… Było niezwykle wzruszająco.
W czasie pandemii zamiast okazjonalnych podarków rozdaliśmy słoiki z czekoladkami, które wyglądały jak tabletki. Był na nich napis: „Żebyśmy odkryli w sobie radość”, a w składzie np. 10 g radości, 5 g szczęścia itp. To są takie małe momenty „Wow”, kiedy zamiast pisać w komunikatach prasowych, że pracownicy są dla nas ważni, możemy im to okazać w namacalny sposób.
>>>Przeczytaj także: Owocowe czwartki to za mało – czym firmy kuszą kobiety?