REKLAMA

#2 Mam oko na… Agnieszka Stopyra

REKLAMA

Pozostając jeszcze chwilę przy współpracach komercyjnych: czy polscy zleceniodawcy potrafią odróżnić dobrą ilustrację od złej? Na pewno w branży modowej jest łatwiej, ale z pewnością miałaś też inne zlecenia. Z mojego doświadczenia wynika, że niektórzy wolą zapłacić mniej i dostać na przykład słaby projekt graficzny, ponieważ i tak nie potrafią go odróżnić od tego dobrego.

3Tak się niestety zdarza. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że zdecydowanie ciężko znaleźć/zauważyć rozdźwięk między genialnym projektem a tym kiepskim, czy z pewnej wgryzionej w polską świadomość trudności docenienia pracy artystycznej i w konsekwencji deprecjonowanie jej. Na Zachodzie jednak ktoś, kto zleca wykonanie np. ilustracji czy powiedzmy stworzenie identyfikacji wizualnej, wie, że oddaje sprawy w ręce profesjonalistów, potrafi docenić pracę artysty (zarówno ilustratora, jak i grafika), bo rozumie, że to zawód, który też wymaga wysiłku, ciężkiej pracy, myślenia, a dodatkowo jeszcze oryginalności i talentu, tej wartości dodanej, dzięki której nie powstaje tylko produkt ginący w morzu spowszedniałych i trywialnych projektów, ale produkt schludny, porządnie zrobiony i unikatowy. Taki ktoś nie ma problemu, żeby za to zapłacić. Co nie znaczy, że w Polsce nie ma na tym polu progresu. Jest mnóstwo agencji czy firm, które potrafią doceniać pracę twórczą i zapłacić za artystyczny produkt dobre pieniądze. Smutne tylko, że utarło się przekonanie odnośnie artystów, że najpierw powinni zrobić karierę, zostać dostrzeżeni za granicą, dopiero wtedy mają szansę na sukces w Polsce.

Inna sprawa, że poruszyłaś w swoim pytaniu bardzo ważną kwestię. Nie wiem, czy w ogóle można odróżnić złą ilustrację od dobrej. Pewnie są jakieś wytyczne, które można spełnić, by w ogóle zacząć rozpatrywać dane dzieło jako dobre. To właśnie jakość prezentacji, oryginalność, estetyka wykonania. Ale jak ocenić czyjś talent, jakiś charakterystyczny styl, wykreowany przez lata tworzenia? To zawsze będzie mocno subiektywne. To trochę tak, jak z tym, co masz na ścianach w domu. Niektórzy chcą mieć coś wysmakowanego, dobranego do ich stylu, do wnętrza, w dodatku coś, co ma wymiar artystyczny, jest unikalne. Duża jednak część ludzi wybierze się po „sztukę” do Ikei. O wartości naszego dzieła zawsze będzie stanowić niestety publika z różnymi gustami, a także ilość pieniędzy, jaką ktoś jest w stanie za nasz produkt zaoferować. Niezmiernie ciężko jest odpowiedzieć na Twoje pytanie, bo w branży artystycznej i kreatywnej – jeśli kierujemy się wyłącznie ceną – to nie ma szans, by zrozumieć akt twórczy i unikalny produkt, jaki w jego wyniku możemy dostać. A to z kolei oznacza, że nie potrafimy odróżnić dobrej pracy od nie najlepszej.

W stu procentach się z Tobą zgadzam, chodziło mi bardziej o tę wtórność, o którą zahaczyłaś w swojej wypowiedzi. Jak to wygląda w Polsce, nie jest często tak, że po prostu ktoś woli zgłosić się do osoby, która odtworzy jakieś (na przykład) logo i weźmie za to mniejsze wynagrodzenie niż osoba, która je od podstaw zaprojektowała, wymyśliła, poświęciła czas na przeanalizowanie go. Chodziło mi właśnie o to, czy polscy zleceniodawcy potrafią docenić tę indywidualność, refleksję nad projektem, przemyślany koncept?


Nie chcę tutaj uogólniać, ale też nie powiedziałabym, że jest to kwestia czysto indywidualna. Jak już wspomniałam, zdarza się, że polski klient nie potrafi docenić pracy twórczej (artystycznej czy graficznej). Tego, że zanim powstanie gotowy produkt trzeba przejść przez cały proces stworzenia porządnego briefu, określenia odpowiedniej grupy docelowej, wyodrębnienia unikatowych cech danej marki itd. Dopiero później zaczyna się – często bardzo trudny – proces projektowania. Właśnie może ten brak świadomości dotyczący tego, jak wygląda etap tworzenia projektów graficznych przykładowo jest powodem, dla którego mnóstwo ludzi ma o nim mylne wyobrażenie? A stąd już bardzo blisko do tego, by polski zleceniodawca miał trudności z docenieniem – jak wspomniałaś – indywidualności, przemyślanego konceptu i z wyłożeniem większej sumy pieniędzy na porządny projekt stworzony od podstaw. Inna sprawa, że wiele osób wciąż nie ma pojęcia, jak ważna jest porządna identyfikacja wizualna danej marki…

Czy ciężko jest przebić się ilustratorowi do świata mody i zacząć na tym zarabiać? Od czego Ty zaczynałaś w tej branży?

6Ciężko. Zwłaszcza osobie, która nie za bardzo pakuje się w hermetyczny artystyczno-modowy świat, który jest pełny mniejszych lub większych talentów. Na początku zależało mi, żeby gdzieś zaistnieć w odpowiednim kontekście. Dlatego właśnie zaczęłam od kontaktów z portalami i magazynami modowymi. Myślę jednak, że choć każdy artysta może powiedzieć o swoich początkach coś innego, to gdzieś jednak te rutynowe punkty wspólne będą. Liczba wysłanych mejli, pierwsze darmowe zlecenia (które są niezwykle istotne dla późniejszej drogi zawodowej, no i dają ogromnie dużo doświadczenia z punktu widzenia warsztatowego, jak i relacji interpersonalnych). Potem jest trochę rozczarowań, zwątpień w sens tego wszystkiego, a potem coraz lepsze zlecenia. I tak to trwa do dziś. Z tym że zmienia się twoja percepcja. Czasem sobie myślę, że może powinnam przeprowadzić się do Warszawy i próbować wdrożyć w konkretne środowisko, żeby ta twórczość nabrała rozmachu. Ale nie chce mi się tak. Potem żyłabym z tym frapującym przeczuciem, czy ktoś mnie wybrał, bo jestem dobra, czy dlatego, że mnie zna. Może nie ma w tym nic złego, a może we mnie jest dużo buntownika, który każe mi iść na przekór.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES