REKLAMA

Zara to nie pionier. Kto i dlaczego wprowadza ubrania bez podziału na płeć?

REKLAMA

Na początku tygodnia internet zalały informacje o stworzeniu przez Zarę linii Ungendered. Wprowadzona w ramach linii TRF, skierowana do młodzieży minikolekcja składa się z zaledwie kilku uniwersalnych elementów garderoby, z których każdy skierowany jest do wszystkich klientów bez podziału na płeć.

O decyzji hiszpańskiej firmy napisały nie tylko portale związane z modą czy tematyką gender, ale i te ogólnotematyczne. Kontrowersyjne rozwiązanie odbiło się szerokim echem, ale nie wywołało takich skutków, jakich można się było spodziewać. Wiele osób z entuzjazmem i podziwem przyjęło do wiadomości informację o nowości, ale spotkała się ona też z negatywnym odbiorem, choć nie, jak mogłoby się wydawać, ze strony tradycjonalistów. Zabieg Zary krytykowany jest ze względu na kilka czynników, ale ogólnie rzecz biorąc, klienci chcą… więcej i oczekują bardziej stanowczych kroków! Wiele osób stwierdziło, że linia jest po prostu nudna. I rzeczywiście szarości, granaty i biele na prostych dżinsach, oversize’owych t-shirtach, dresowych spodniach i wielkich bluzach to nic ciekawego. Idąc dalej, takie ubrania nie muszą być nazywane uniseksowymi, one po prostu takie są. Internauci uznali, że to pójście na łatwiznę i żeby być uznawana za innowacyjną, Zara musi pójść o krok dalej. Niewykluczone jednak, że pójdzie i taki plan miała już wcześniej, bo kolekcja przecież dopiero się pojawiła. Hiszpański gigant odzieżowy krytykowany jest za wprowadzenie linii tylko dlatego, by zdobyć medialny rozgłos i dlatego, że takie działania są obecnie w modzie.

Kolekcja Ungendered, źródło: zara.com
Kolekcja Ungendered, źródło: zara.com

Przy analizowaniu tego działania trzeba zwrócić uwagę na fakt, że to nie sprytny, ale oderwany od kontekstu zabieg marketingowy, a rozważne wpasowanie się w ogólnospołeczny trend. Gender i płeć kulturowa to tematy na czasie i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Podążanie w kierunku zmiany wzorców płciowych i zacierania granic między męskością a żeńskością to jedna z najważniejszych tendencji ostatnich lat. WGSN, czołowa agencja przepowiadania trendów, przewidziała to już ponad dwa lata temu. W opublikowanym przed osiemnastoma miesiącami raporcie, za jeden z najważniejszych trendów 2016 r. uznała spojrzenie na świat nieograniczone przez płeć i seksualność. Prognozuje zacieranie się granic między płcią męską a żeńską, wzrost popularności nowej fali feminizmu czy jeszcze silniejszą skłonność mężczyzn do ujawniania delikatnych i wrażliwych stron swojej natury.

W związku ze swoją twórczą, kreatywną naturą, świat mody lubi łamać reguły i stereotypy. Nic więc dziwnego, że jeden z najważniejszych trendów ostatnich lat tak chętnie implementowany jest przez marki modowe. Hiszpański gigant to bowiem nie pierwsza firma odzieżowa, która zdecydowała się na taki krok, a niektórzy twierdzą nawet, że dziwi ich, że zrobiła go tak późno. Zara to nawet nie pierwsza marka należąca do Inditexu, która wprowadziła kolekcję bez podziału płciowego. W zeszłych sezonach takie działania podjęła też skierowana bardziej ku nastolatkom sieciówka Pull & Bear. Z sieciówek produkty uniseksowe ma w swojej ofercie także American Apparel, dla którego takie rozwiązanie zdecydowanie nie jest nowością. Także głośne kolekcje Yeezy Kany’ego Westa i Rihanny dla Pumy złożone były z ubrań, w których, bez wywołania zdziwienia, na ulicę mogliby wyjść przedstawiciele obu płci. W tych projektach nie było jednak nic odkrywczego na tej samej zasadzie, na jakiej nie ma tego w najnowszej kolekcji Zary. West i Riri zaproponowali bowiem przede wszystkim rzeczy sportowe, workowate, proste i uniwersalne.

Look z pokazu Fenty Puma by Rihanna, zdjęcie: Marcus Tondo, Indigital.tv
Look z pokazu Fenty Puma by Rihanna, zdjęcie: Marcus Tondo, Indigital.tv

Można by wymienić wiele marek, które co sezon wypuszczają kolekcje z ubraniami bez podziału na płeć, ale zwykle są to te niszowe, bardziej artystyczne, czy po prostu mniej popularne. Subtelniejszymi od zaprojektowania całej uniseksowej linii metodami implementowania tego trendu jest zrobienie tego za pomocą pokazu czy kampanii reklamowej. Marki modowe już od kilku lat znajdują różne metody zacierania granic między płciami, np. ubierają mężczyzn w kolekcje dla kobiet. Na szeroką skalę takie rozwiązania podejmowane były na wybiegach już w 2014 r. podczas London Fashion Week, a w 2015 r. pojawiły się już na wszystkich z czterech najważniejszych tygodni mody. Zainteresowanie tym trikiem nie spada, co można było zaobserwować dwa miesiące temu w czasie pokazów ostatniego NYFW. Na pokazie Tibi wśród modelek pojawili się także modele i mieli na sobie ubrania z tej samej żeńskiej kolekcji, co ich koleżanki po fachu. To pierwszy raz, kiedy Amy Smilovic, założycielka marki, wpuściła na wybieg mężczyzn. Projektantka nie planuje poszerzać asortymentu o kolekcje męskie. Chce zamiast tego pokazać, że jej ubrania są w kwestii krojów, materiałów czy kolorystyki tak uniwersalne, że zachęca do ich noszenia także płeć męską.

 

Tendencję do zacierania granic między płciami najłatwiej zobrazować ubraniem mężczyzny w sukienkę, ale wiele firm odzieżowych pokusza się o odwrotną zamianę. Na ostatnim tygodniu mody w Nowym Jorku na prezentacji marki Collina Strada modele mieli na sobie sukienki, a modelki ubrania w męskim stylu. Chociaż takiej wymianie sprzyjały minimalistyczne kroje i neutralna kolorystyka, propozycje marki były zdecydowanie mniej uniwersalne niż te z nowej linii Zary. Dyrektor kreatywna Hillary Taymor swoją twórczością zawsze obalała stereotypy związane z płcią, ale tym razem poszła o krok dalej, stając się wzorem dla innych, którzy chcieliby pójść tą drogą.

Kobieta w męskich strojach nie wzbudza takiego zainteresowania, ale sytuacja zmienia się, gdy dobierze się modelkę o androgenicznej urodzie.  Na początku roku firma AG Jeans opublikowała kampanię na sezon wiosna-lato 2016. Występująca w niej Daria Werbowy ma na sobie rzeczy zarówno z kolekcji męskiej, jak i damskiej i w wielu ujęciach płeć topmodelki poddana zostaje pod wątpliwość. Obserwując trend ubierania mężczyzn w ubrania dla kobiet, marka postanowiła zrobić coś odwrotnego i stworzyła kampanię uznaną za ustanawiającą nowe standardy neutralności i równości płci.

Daria Werbowy w najnowszej kampanii AG jeans, zdjęcie: Cass Bird
Daria Werbowy w najnowszej kampanii AG jeans, zdjęcie: Cass Bird

Odważnego podchodzenia do kwestii płci nie boją się też wielkie domy mody, choć eksperymentują z nią na nieco mniejszą skalę. W 2015 r. nawiązania do płciowej zmienności czy neutralności pojawiły się na pokazach Gucci, Burberry, Prady, Jil Sander, Diora czy Saint Laurent. W tym samym roku w kampanii męskiej kolekcji DKNY wystąpiła topmodelka Cara Delevingne. Z kolei w kampanii żeńskiej kolekcji Acne Studios na miniony sezon wystąpił dwunastoletni syn założyciela marki, a ubrany w spódniczkę Jaden Smith reklamuje obecnie najnowszą kolekcję Louis Vuitton.

W zeszłym roku Selfridges stworzyło Agender, trzypoziomowy pop-up store wolny od podziałów ze względu na płeć. Znalazły się w nim nie tylko uniseksowe linie takich marek jak Bodymap, Undergroud czy Nicola Formichetti, ale i manekiny o uniwersalnych kształtach. Cała przestrzeń – za pomocą plakatów, filmów czy albumów – wypełniona została atmosferą wolności i równości.

Wyrazem coraz wyraźniejszego zacierania się granic między żeńskością a męskością jest też wybór koloru sezonu przez Pantone. W 2016 r. po raz pierwszy królować będą dwie barwy: pudrowo-różowa Rose Quartz i bladoniebieska Serenity, czyli jasne odcienie kolorów, które stereotypowo przypisane są dwóm płciom.

Wprowadzenie przez Zarę linii genderless to następstwo ogólnej tendencji, ale nadal jest to ważny krok. Czym innym są bowiem takie działania podejmowane przez marki niszowe, a czym innym przez ogromne firmy trafiające do tysięcy konsumentów na całym świecie.

Autor: Ela Baron

REKLAMA
REKLAMA

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tagi

gender

Zara

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES