Chińscy klienci bojkotują kolejną markę. Tym razem chodzi o popularną hiszpańską sieciówkę. Zara stanęła w ogniu krytyki po wypuszczeniu kampanii promującej linię kosmetyków. Przedmiotem sporu okazały się być … piegi modelki.
Kontrowersji ze światowymi markami w roli głównej – ciąg dalszy. Świat mody dobrze nie ochłonął po burzy związanej z dwuznacznymi figurkami wypuszczonymi przez Pradę, czy fali krytyki po stworzeniu przez Gucci czarnych golfów z nadrukiem czerwonych ust, a już słyszymy o kolejnych oskarżeniach. Tym razem do akcji wkroczyli mieszkańcy Chin, którzy zarzucili Zarze rasizm. Czy jednak słusznie?
>>> Zobacz również: CASE STUDY: Prada i Gucci walczą z kryzysem
W kampanii hiszpańskiej marki promującej nową linię pomadek wzięła udział chińska modelka Li Jingwen. Oprócz podkreślonych ust ma ona niemal niewidoczny makijaż. Ten z kolei uwydatnia piegi na jej twarzy.
To właśnie stało się powodem oburzenia chińskich klientów, którzy oskarżyli Zarę nie tylko o rasizm, ale i o „zbrzydzenie” Chin.
Powodów możemy dopatrywać się w uwarunkowanych kulturowych. Dokładniej chodzi tu o fakt, że kobiety w Chinach wyjątkowo cenią sobie bladą skórę. Według nich, Zara prezentując kobietę z piegami, przekroczyła kulturowe granice, a kobieta z piegami nie wpisuje się w obowiązujące w ich kraju normy piękna.
Jak twierdzą dziennikarze „China Daily”, działania Zary mogły być celowe. Podążając za ich myślą, reklama miała ukazać nadmierną wrażliwość oraz brak pewności siebie na tle kulturowym wśród chińskich klientów.
Przedstawiciele Zary bronią się przed krzywdzącymi zarzutami, podkreślając, że swoją reklamą nie chcieli nikogo urazić, a na zdjęciu ukazali prawdziwą urodę modelki, bez grama retuszu. Skóra Li Jingwen jest naturalnie pokryta piegami, o czym mieliśmy okazję wielokrotnie przekonać się w innych modowych kampaniach. Modelka reklamowała już takie marki jak Tommy Hilfiger, H&M, Calvin Klein czy Prada.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy oskarżenia chińskich klientów wysunięte w kierunku marek modowych. Kilka miesięcy temu, na dom mody Dolce&Gabbana spłynęła lawina krytyki, po wypuszczeniu kampanii zapowiadającej pokaz w Szanghaju. Przedstawiała ona chichoczącą Chinkę jedzącą pałeczkami dania kuchni włoskiej. W przeciwieństwie do aktorki, chińskim klientom nie było jednak do śmiechu, a przysłowiowej oliwy do ognia dolały rasistowskie komentarze pisane z instagramowych kont projektantów. Ci zgonili całą sytuację na hakerów i wystosowali oficjalne przeprosiny. Niestety niesmak chińskiej klienteli pozostał i co za tym idzie, pokaz został odwołany, a produkty marki zostały masowo wycofane z azjatyckich platform sprzedażowych.
>>> Zobacz również: Chińscy klienci bojkotują Dolce&Gabbana. O co chodzi?
Gdy w przypadku kontrowersji z włoską marką, można było zrozumieć powszechne oburzenie, a nietakt projektantów ciężko było zakryć późniejszymi przeprosinami, tak w tym wypadku, oskarżenia mogą wydawać się dość wyolbrzymione. Jednak jak mówią, co kraj to obyczaj… Być może przed kolejną próbą podbicia azjatyckiego rynku, zachodnie marki będą musiały dokładniej przeanalizować swoje strategie.