noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

„Każde ciało ma swoją historię, blizny. Zachowuje pamięć o życiu. Niestety widzę, jak bardzo w Polsce jesteśmy zamknięci na cielesność”. Wywiad z Zofią Komasą

REKLAMA
noSlotData

Kilka godzin przed naszym spotkaniem Zofia Komasa wróciła z Pragi, gdzie udała się do słynnej wypożyczalni kostiumów Barrandov. „Prawie wszystkie amerykańskie filmy kostiumowe używały ich strojów. Robię aktualnie projekt, w którym przenosimy się do XIX wieku. Wiedziałam, że idealne kostiumy znajdę właśnie tam”, tłumaczy mi Zofia. Bije od niej niesamowita energia i radość, którą błyskawicznie mnie zaraża. Zofia Komasa ma zaledwie 29 lat, a na swoim koncie zadziwiającą ilość projektów. Jej portfolio zawiera m.in. stworzenie kostiumów do teledysku „Trofea” Dawida Podsiadło, tworzenie okładki płyty Taco Hemingwaya, teledysków Bass Astral x Igo, pracę w Operze Krakowskiej, na planie filmu „Miasto 44” czy serialu BBC „Passing Bells”. Czy talent i zmysł artystyczny otrzymała w genach?

Paulina Filipowicz: Zacznijmy od początku. Zawodowo zajmujesz się kostiumem?

Zofia Komasa: Tak, jestem kostiumografem. Ukończyłam Wydział Scenografii Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych (specjalizacja: kostium). Kostiumograf to osoba, która pracuje w innych formach niż gazeta, w produkcjach filmowych, reklamach, teledyskach, a do tego pracuje z historią i kostiumami nie tylko ze współczesności, ale też z innych epok. To jest jeden z moich zawodów.

Zofia Komasa w swoim studio/mieszkaniu

A jakie inne zawody wykonujesz?

Jestem reżyserem performance’u. W zeszłym roku ukończyłam studia magisterskie w Pradze na Akademii Teatralnej  DAMU (The Theatre Faculty of the Academy of Performing Arts). Łącze to z kostiumem, bo performance jest bardzo szerokim pojęciem. Dlatego też jest to bardzo trudno forma. Bardzo skupiam się na ciele ludzkim i przechodzę przez taki proces myślenia, że kostium to również cała postać człowieka i ciało, które samo w sobie jest już kostiumem. Jest to bardzo ciekawa droga, którą podążam już od ponad 3 lat, od kiedy zaczęłam te studia. Dalej w tym procesie jestem przygotowując się do studiów doktoranckich. 

performance “Saliva” na festiwalu Waermflasche z Berlinie, grudzień 2017, ph- Antoni Komasa Lazarkiewicz

Jak zaczęła się Twoja przygoda z modą?

Jestem najmłodsza w rodzinie. Moje rodzeństwo Szymon i Mary Komasa są ode mnie starsi o 5 lat i od kiedy pamiętam przyjaźnili się z ludźmi ze świata mody z Warszawy. Znali naprawdę wiele osób, które pracowały w branży. Pamiętam, że gdy poznawałam to środowisko, bardzo spodobało mi się zagadnienie mody. Gdy napisałam maturę, poszłam od razu do pierwszej pracy, do działu reklamy. Powiem szczerze, że nie wiem dlaczego wybrałam to miejsce . Myślałam, że reklama to może faktycznie coś dla mnie. Jednak po pół roku znalazłam się w redakcji magazynu „Pani”, gdzie pracowałam jako asystentka stylistki Agnieszki Ścibor. Wtedy także zaczęłam studia – projektowanie ubioru na MSKPU. Trwało to jednak tylko 3 miesiące, bo praca była tak absorbująca, że nie byłam w stanie pogodzić tych dwóch rzeczy. 

Pracowałam więc w modzie i marzyłam o Nowym Jorku i Mediolanie. Razem z Agnieszką Ścibior byłam w redakcji w „Pani” przez jakieś pół roku, a potem Agnieszka wzięła mnie ze sobą do redakcji „Viva” i „Viva Moda”. Towarzyszyłam jej przy tworzeniu tego magazynu  od samego początku. Był to niezwykle ciekawy proces, bardzo dużo się nauczyłam. Tak naprawdę byłam wszystkim – począwszy od fotoedytora po sekretarza redakcji, asystenta stylisty czy produkcji.

 To, o co widzimy na obrazku, jest wynikiem ogromnej pracy wykonanej wcześniej. Byłam przy tym całym procesie. Te dwa lata w redakcji były dla mnie niczym 5 lat studiów. Po tym okresie odeszłam i zaczęłam już autonomicznie pracować jako producent sesji zdjęciowych w „Male Men”. To magazyn, który obecnie już nie istnieje, prowadził go wtedy Olivier Janiak. A w międzyczasie skończyłam studia na kierunku kulturoznawstwo.

Na planie teledysku Dawida Podsiadło “Trofea” z Jerzym Stuhrem, ph – Papaya Films

Po studiach postanowiłaś spełniać kolejne marzenia?

Wyjechałam do Stanów Zjednoczonych. Kupiłam bilet w jedną stronę. Stwierdziłam, że zmieniam swoje życie. Czułam się bardzo dorosła. Z kredytem w banku, który nie wiem jakim cudem dostałam, wyjechałam do Nowego Jorku. Pracowałam podczas Fashion Week’u, oraz w agencji PR-owej . Miałam też okazję sprawdzić się podczas Bridal Fashion Week.

Było to fascynujące doświadczenie, jednak nagle zaczęłam dostrzegać, że nie do końca widzę siebie  w tej roli. Czegoś mi brakowało. Po pół roku mieszkania w Nowym Jorku, nagle nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Miałam dyplom z kulturoznawstwa, pracowałam w Nowym Jorku, nawet chodziłam tam do szkoły musicalowej. Dzisiaj nie wiem, co tak naprawdę miałam wtedy w głowie. Z pewnością były to wielkie marzenia. Kiedy ma się 20 lat ma się też wielkie marzenia. Ciągle je mam, ale w tamtym okresie życia są one bardzo szalone. 

Po pól roku w USA wróciłam do Polski i stwierdziłam że zdaje na Akademię Sztuk Pięknych. W miesiąc zrobiłam teczkę i … dostałam się na scenografię. Gdy zaczęłam studiować, też od razu zaczęłam pracować. Przypomniałam się wszystkim moim znajomym. Robiłam sporo sesji z magazynem „Viva”, pomagałam indywidualnie też stylizować osoby znane. Miałam kontrakt z Galerią Mokotów jako „personal shoper” i też dużo zleceń, jak pokazy mody czy sesje zdjęciowe. Zaczynałam stylizować reklamy, teledyski. Zaskakująco samo się to wszystko nakręcało. 

Tak wiec zaczęłam szkołę i pracę. Studiowałam dzienne na ASP, gdzie pierwszy rok jest szczególnie trudny, bo ma się zajęcia od 9 rano do 20 wieczorem. Jesteś cały czas w farbie, ale jest to wszystko czarująco adekwatne do tych studiów. 

próby do “Fragile handle with care”, Teatr DISK w Pradze, czerwiec 2019

Połączenie tak wielu aktywności na raz musiało było trudnym wyzwaniem?

Było mi rzeczywiście bardzo ciężko pogodzić pracę i naukę. Ale tego właśnie chciałam. Później miałam szansę pracować jako kostiumograf przy filmie „Miasto 44”.  Bardzo wielu rzeczy się nauczyłam. Było to 60 dni na planie w klimacie drugiej wojny światowej. Niezapomniany czas. Wtedy wiedziałam, że bardzo podoba mi się na planie, że bardzo lubię kostiumy. Zainteresowała mnie cała historia, psychologia postaci. Zrozumiałam, że nie chce pracować w modzie. Nie twierdzę, że moda jest czymś mniej istotnym niż kostium filmowy, ale jest czymś zupełnie innym.  

Teraz z całą świadomością i wiedzą którą nabyłam przez te lata, powróciłam do sesji zdjęciowych. Pracuje z Pawłem Fabijańskim, podglądam jego styl pracy i strasznie mi się to podoba. On ma świetny reżyserski sznyt. Wszystko jest przemyślane i przegadane wcześniej. Nic nie jest przypadkowe. Wiemy co robimy i w jakim celu przychodzimy do pracy.

Robiliśmy razem okładkę płyty Taco Hemingwaya, „Pocztówka z WWA, Lato ‘19”. Pamiętam, że byłam w Pradze, kiedy Paweł do mnie zadzwonił. Poprosił, żebym znalazła jakieś szalone rekwizyty, które mogłyby towarzyszyć Filipowi na zdjęciach. Kupiłam dziwne rzeczy, m.in. różowe koło, które kupiłam w przypadkowym sklepie, a ostatecznie znalazło się ono na okładce płyty. Czuję, że może mogłabym znowu wrócić do sesji zdjęciowych. 

 Julka Koscieńska (po lewej), Marysia Kłosińska (po prawej) – team Zofii, dziewczyny przy projekcie reklamy Desperados, kwiecien 2019

Obecnie jednak przede wszystkim skupiam się na reklamach. Mój zespół to Julka i Marysia, z dziewczynami pracuję już trochę czasu i wypracowałyśmy sobie wspólny język. Mam bardzo dużą garderobę, z której lubię korzystać, a także z rzeczy Marysi, która ma swój vintage shop. Julka jest po studiach z projektowania mody. Nie traktuje dziewczyn, jakby były moimi asystentkami. Są po prostu zespołem, maja tak samo ważne zadanie jak ja. Bardzo chce, żeby chodziły na spotkania z resorem czy producentem, bo chce je uczyć tego zawodu. Bardzo lubię przekazywać wiedzę innym, w przyszłości pragnę uczyć na Akademii. Dlatego chcę rozpocząć doktorat i dalej się rozwijać.

Planujesz napisać doktorat w rodzinnej Warszawie?

Nie, mam dwa kierunki – Holandia albo Norwegia. Są tam świetne programy doktoranckie, bardzo praktyczne. Chciałabym się skupić na metodologii otwierania ludzi poprzez ciało do tworzenia sztuki. Moja praca magisterska również była o ciele. Gdy pracowałam w modzie byłam przyzwyczajona do tego samego ciała – modelki. Przez studia na ASP zaczęłam wychodzić z tego kanonu, że wszyscy mają takie same ciała. Pamiętam, jak pierwszy raz przyniosłam moje szkice do Pani profesor od kostiumu. Nie rozumiała, dlaczego te wszystkie postaci wyglądają tak samo. Nauczyła mnie patrzeć inaczej – najpierw widzę osobę i na podstawie tego tworze postać. 

Gdy robię reklamy musze zobaczyć twarz, która mi się z czymś skojarzy. Muszę się nią zainspirować. Lubię spojrzeć na daną postać i analizować ją. Musze zrozumieć te osobę i zadawać sobie pytania. A w przyszłości chce zadawać pytania innym młodym ludziom. Lubię też pytać operatorów, reżyserów, dlaczego tak się dzieje, a nie inaczej. Może ich to wkurzać, ale ja potrzebuje dialogu. Żeby z każdego spotkania coś wziąć dla obu stron. 

Proby do performance’u “Fragile handle with care” (zawsze biore udzial w rozgrzewce), ph Jedrzej Stasiowski

Jakie są Twoje spostrzeżenia na temat polskiej mody?

Reklamy polskie coraz bardziej otwierają się na modę, ale chciałabym żeby jeszcze bardziej się otworzyły. Przecież to one dają impuls ludziom, jak mają się ubierać. I tak myślę, że jesteśmy coraz bardziej odważni. Widzę, że dużo się zmienia w polskiej branży. 

Mój tata nauczył mnie gustu, mieliśmy to wyniesione z domu. Lubiłam i ciągle lubię ubierać się na pograniczu kiczu. Gdy studiowałam w Pradze, a jednocześnie pracowałam w Warszawie miałam podwójną szafę. Do szkoły chodziłam w bardzo luźnych ubraniach, a w Polsce zawsze przyjeżdżałam na spotkania, wiec były to zupełnie inne, eleganckie stroje. Stylizacja bardzo dużo mówi o człowieku. To jak się czuje, odzwierciedlam w ubraniu. 

performance “Saliva” na festiwalu Waermflasche z Berlinie, grudzień 2017, ph- Antoni Komasa Lazarkiewicz

Gdy pracowałam jako personal shopper zobaczyłam, że ludzie widzą w sobie wiele wad. Mówią, że mają brzydkie kolana, krótką szyje itd. W rzeczywistości te aspekty ich wyglądu nie istniały. Dla mnie to było ciekawe doświadczenie. Lubiłam z tymi ludźmi rozmawiać. Ciągle lubię dialog w pracy. Uważam, że potrzebujemy takiego ludzkiego podejścia. Po szkole w Pradze patrzę na ciało, jako na indywidualność. Każde ciało ma swoją historię, blizny, ono zachowuje pamięć o życiu. Niestety widzę, jak bardzo w Polsce jesteśmy zamknięci na cielesność, nagość. Gdy jestem za granicą dostrzegam, że ludzie są dużo bardziej swobodni ze swoim ciałem niż u nas w kraju. 

Myślisz, że wykształcenie wyższe jest niezbędne w Twoim zawodzie?

Jest na pewno bardzo pomocne. Podczas studiów po pierwsze zdobywasz wiedzę, a po drugie znajomości. Ucząc się na uczelni artystycznej masz do czynienia z innymi scenografami, operatorami, reżyserami. Budujesz zespoły, do których po studiach wracasz przy innych projektach. Myślę, że to przede wszystkim omija osoby, które nie idą na studia. Szkoła pokazuje też młodemu artyście, że przy małym nakładzie finansowym musisz sobie poradzić. Rozwinąć się w każdej dziedzinie. To bardzo poprawia wyobraźnie. 

Proby do performance’u “Fragile handle with care” (zawsze biorę udzial w rozgrzewce), ph Jedrzej Stasiowski

Ukończyłam studia w Polsce i za granicą. Widzę, że szkoły artystyczne w Polsce mogą niestety zamknąć młodych ludzi. Jest tam bardzo dużo krytyki. W Czechach było zupełnie inaczej. Stawiano na dialog, rozmowę. Może dlatego teraz sama czuję powołanie, żeby uczyć tu w Polsce i coś zmienić na lepsze.

A czy jest w Twoim portfolio projekt, którego nie wspominasz pozytywnie?

Nie ma złych projektów. Wszystkie, które zrobiłam, coś wnosiły, zmieniały. Za każdym razem mówię sobie: „już nic mnie nie zaskoczy”. Jednak zawsze na planie dzieje się coś nowego. Czasami rzeczywiście doświadczam sytuacji, kiedy żałuję, że nie mogłam wnieść więcej. Kilka razy miałam taki przypadek, że reżyser nie uważał, iż kostium jest ważny lub nie chciał mojej pomocy. W takich chwilach jest mi przykro. Lubię pomagać w całym procesie tworzenia, nie tylko przy kostiumie. Zawsze chcę się w pełni zaangażować w produkcję.  

Trzeba przyznać, że pochodzisz z bardzo utalentowanej rodziny. Myślisz, że taki zmysł artystyczny płynie we krwi? Czy jest to pewien sposób wychowania?

Urodziłam się w rodzinnie artystycznej. Tata zawsze czytał mi wiersze czy uczył się roli w domu. To było u nas normalne, że tata siedział w pokoju i mówił do siebie, powtarzał rolę. Ja i moje rodzeństwo chodziliśmy do szkół muzycznych. Chociaż nigdy nie chciałam być artystą i buntowałam się. Chciałam być prawdziwą bizneswoman. Jednak potem zrozumiałam, że jestem zbyt wrażliwa. I wybrałam swoją drogę.

Obraz z cyklu “Do not leave me” , Warszawa 2015

Z domu na pewno wyniosłam też społeczne zaangażowanie. Moja siostra Mary razem ze swoim mężem Antkiem czy brat Szymek, śpiewak operowy, angażują się politycznie. Wspierają fundację Anji Rubik #sexedPL (z którą też pracuję od początku jej powstania). Moj brat Jasiek tworzy filmy, które pozwalają widzom zobaczyć coś, o czym dawno zapomnieli. Zastanowić się, czy dalej chcą tak swoje życie prowadzić. Zadaje trudne pytania i inspiruje.  Moja mama zawsze uczyła nas, że trzeba mieć mocną skórę, być silnym i nigdy nie można się poddawać. Naprawdę często mi się nie chce, ale za każdym razem wstaję i idę do przodu. Oczywiście staram się, żeby był taki jeden dzień w tygodniu, żeby odpocząć i nawet pozwolić sobie na nudę. Naładować baterię, by następnego dnia móc ruszyć dalej.   

A jakie są Twoje marzenia?

Przymierzam się do doktoratu, chce zrobić profesurę i uczyć. Chciałabym też założyć fundację, która wspierałabym młodych zdolnych, którzy potrzebują pomocy finansowej czy po prostu ludzkiego wsparcia i motywacji. Moim ogromnym marzeniem jest także świadome założenie rodziny. Bardzo szybko zaczęłam pracować. Właściwie tydzień po maturze rozpoczęłam pierwszą pracę. Mam teraz 29 lat i pracuję od 10 lat. Czasami czuję się jakbym miała ze 100 lat. Ciągle bardzo dużo szukam, dociekam, nie chce się zamykać na żadne doświadczenie. Myślę, że w dzisiejszych czasach każdy z nas jest jak Leonardo da Vinci, wszyscy jesteśmy ludźmi renesansu.

Przeczytaj również: „Liczę na to, że zmienimy świadomość społeczną. Trochę zmienimy świat na lepsze.” WYWIAD z modelką Cleo Ćwiek

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES