Robert Lacey w książce przedstawiającej Eileen Ford – cesarzową amerykańskiego modelingu, nie raz podkreślał jak ważną rolę pełnią agenci modelek. To od nich zależą warunki pracy oraz zdobycie intratnych zleceń. Sama Eileen Ford wciąż powtarzała, że kariera modelek zależy od osób bookujących zlecenia, a świat modelingu agentami stoi. Miała rację, bo wiele zależy od agenta, a Ewa Fiwek – agentka modelek w NEVA Models doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna jest wszechstronność, aby dobrze sprzedać modelkę.
Ewa Fiwek ma kilkunastoletnie doświadczenie w roli agentki. To spod jej skrzydeł wyszła m.in. Alicja Tubilewicz, która pojawiła się na okładkach takich magazynów jak: “ELLE” i “Harper’s Bazaar”, Barbara Kozłowski, która pojawiła się na łamach “Vogue’a”, czy Kasia Oskard, ulubienica GUCCI. Postanowiliśmy zapytać Ewę o szczegóły jej pracy, trudności z jakimi się spotyka na co dzień, a przede wszystkim obalić mity o zarobkach modelek w branży.
Na czym polega Twoja praca?
Jestem agentką modelek w NEVA Models. Zajmuję się negocjowaniem warunków ich pracy, ale także dobieraniem odpowiednich bookingów dla każdej z nich. W skrócie: profilowaniem rodzaju pracy do wizerunku danej modelki. Technicznie mówiąc agent modelek to od dawna nie tylko pośrednik pracy, ale także dobry PR-owiec (śmiech). Wizerunek, kreacja, image – to obsesyjne wręcz pojęcia, które rozgrzewają tę branżę do czerwoności. Jak mówi Donatella Versace: fashion is about dreaming and making other people dream… Dlatego w rubryce „zawód” śmiało mogłabym wpisać: agent modelek – sprzedawca marzeń.
Jak długo pracujesz w branży ?
12 lat.
Jak wyglądał świat modelingu kiedyś, a jak wygląda dziś? Co się zmieniło?
Modelki w każdej dekadzie piorunująco upgrade’ują swój status. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu bezdusznie określane jako żywe manekiny, w latach 90. awansowały na słynne supermodels zarabiące miliony, aby w 2016 stać się gwiazdami Instagramu. Współczesne Instagirls to dzisiejsze topmodelki budujące swoją popularność poprzez rzesze fanów czekających na każdy nowy post swoich idolek z palcem na lajku. Coś, co kiedyś wydawało się najwyżej infantylną zabawą dla nastolatków, przerodziło się w potężne medium, mające w przypadku modelek realny przelicznik na pieniądze.
Kiedy jakiś czas temu najważniejszy w branży portal models.com, do działów swojego prestiżowego rankingu Top 50, w którym znajdują się: The Hot List, Icons i Money Girls dodał także dział Social, stało się jasne, że popularność w sieci jest dla modelki kluczowa. Normą jest dziś, że klient szukający modelki do kampanii marki odzieżowej, chce modelkę „klikaną”, a więc taką, której liczba followersów przełoży się także na popularność i sprzedaż reklamowanej przez nią kolekcji. Dlatego niezaprzeczalnym plusem generacji Instagirls stały się social media, dzięki którym mogą samodzielnie kreować swój wiezunek oraz wreszcie mają szansę stać się niezależną marką samą w sobie.
Minusem natomiast jest to, że poprzez wieczną komunikację samym obrazkiem, bardziej chodzi o to, aby być, niż.. robić. Stąd też powiedzenie: jesteś tak dobra jak Twoje ostatnie selfie (śmiech), absolutnie oddaje tę zasadę.
Podobnie jak w modzie, tak i w modelingu są trendy na specyficzną urodę modelek. Co nowego zauważyłaś na wybiegach w tym sezonie? Co Cię zaskoczyło?
Po boomie na Brazylijki i Rosjanki, w tym sezonie przyszedł czas na Azjatki, Mulatki i dziewczyny czarnoskóre. Przez wybiegi Prady, GUCCI po Chanel, przemaszerowały Koreanki, Chinki, mieszkanki Kenii, Nigerii, Dominikany, Jamajki i Wybrzeża Kości Słoniowej. Największe domy mody w poszukiwaniu inspiracji już od jakiegoś czasu sięgały po egzotykę, ale w tym sezonie to prawdziwy szał. Młode Azjatki zaskakują idealną cerą i włosami. Koreańskie piękno z wybiegów podchwyciły największe koncerny kosmetyczne: Sephora instruuje jak wykonać makijaż Korean Beauty, a na listach książkowych bestsellerów królują poradniki Sekrety Urody Koranek.
Z kolei dziewczyny czarnoskóre zaskakują perfekcyjną figurą i pracowitością. Nieskazitelne niczym błyszczące hebanowe rzeźby, nastoletnie boginie Elibeidy Danis czy Noemie Abigail, to następczynie Alek Wek i nowe Złoto Karaibów.
Dziś telewizja kreuje obraz kariery modelki, która z dnia na dzień staje się gwiazdą. Czy to realne w wielkim świecie fashion? Czy gwiazdy Top Model mają szansę na karierę za granicą w renomowanych agencjach?
Program Top Model jest show telewizyjnym, swoim uczestnikom oferuje popularność masową, a o głównej wygranej decyduje publiczność. Z założenia jest więc bardziej trampoliną do świata celebrity, niż super selektywnego świata fashion. Idea, aby wybrać przyszłą topmodelkę podczas sesji zdjęciowej ze szczurami, tarantulą, wężem wokół szyi, sesji w więzieniu bądź masarni, jest mocno kontrowersyjna i z założenia ma podbić słupki oglądalności, a nie zaspokoić wyszukane gusta np. casting directora Prady. Dlatego minusem programu jest fałszywy obraz, akrobatycznych wręcz, umiejętności, poszukiwanych u przyszłej topmodelki, a ogromnym plusem, szczególnie w Polsce, postrzeganie tej pracy wreszcie w kategoriach realnego zawodu i pomysłu na życie.
Program w astronomicznie przyspieszonym tempie pokazuje drogę kariery. To, co w normalnym tempie wydarza się w ciągu trzech lat, tutaj skompresowane jest do trzech miesięcy. W historii międzynarodowych edycji programu są oczywiście pojedyncze przypadki światowych karier, zwyciężczyni pierwszej edycji Africa’s Next Top Model z 2013 roku – Aamito Lagum, pojawiła się w sesjach dla brytyjskiego, niemieckiego i hiszpańskiego “Vogue’a”, a dziś jest twarzą kampanii Marc Jacobs; czy Kate Grigorieva – gwiazda rosyjskiej edycji, a dziś aniołek Victoria’s Secret. Natomiast pamiętajmy, że spektrum przyszłych topmodelek ogranicza tutaj wiek uczestników, dopuszczalny to min. 18 lat, a więc w dużej mierze przypadków za późnych, jak na rozpoczęcie kariery. Dlatego w moim odczuciu tego typu programy to idealne źródło modelek w wieku 20+, przepięknych, komercyjnych, które swoje miejsce znajdują na rynku reklam telewizyjnych.
Z jakimi problemami zmagają się najczęściej modelki?
Rzeczywistość z Photoshopa generuje ciągłą presję bycia perfekcyjnym. Nastoletnia modelka zderza się więc z całą machiną potężnego biznesu. Często konieczna jest zmiana całego trybu życia, nawyków żywieniowych i szybki kurs dorosłości. Zaczyna się żonglerka szkołą i pracą. Wyjazdy na pokazy czy kontrakty powodują długie nieobecości w szkole, pojawiają się nieprzychylni nauczyciele i zazdrosne koleżanki. Na tym etapie agencja potrzebuje zwykle współpracy rodziców swoich modelek. Wszystko musi działać jak jeden organizm, dziewczyny powinny mieć wsparcie swojego agenta, ale także najbliższej rodziny. W przypadku prężnie rozwijających się karier, modelki często decydują się na indywidualny tok nauki. Dlatego tak często na zdjęciach z backstage’u największych pokazów, widzimy modelki z książką w ręku. Najtrudniej jest na kilka miesięcy przed maturą, bo ostatni sezon pokazów przypada na luty/marzec, a egzaminy na maj. To chyba największa spirala stresu z jaką przychodzi się zetknąć dziewczynom. Często decyzja czy modelka zrobi ten sezon czy też nie, jest jedną z najważniejszych w karierze. Opuszczenie sezonu wiąże się z „wyjęciem” modelki na pół roku, dziewczyna nie tylko nie zrobi pokazów, ale także nie dostanie pakietu opcji pojawiających się po każdym sezonie, być może ominie ją propozycja kampanii czy pracy dla “Vogue’a”. Często efekt opuszczenia jednego sezonu, i powrót dopiero na kolejny we wrześniu ma fatalne skutki na dłużej. Casting directorzy widzą, że w portfolio takiej modelki przez pół roku nie pojawiło się nic nowego, wieje nudą, a więc nie bookują jej do kolejnych pokazów, i kolejny sezon idzie na marne.
Porozmawiajmy o przykładzie: jest atrakcyjna dziewczyna, która przykuwa uwagę scoutki i zaczyna się cały proces rekrutacji do agencji. Zazwyczaj są to osoby w wieku mniej więcej 15-18 lat. Jak tak młode dziewczyny radzą sobie w wielkim świecie?
Zauważyłam dwa najczęstsze przypadki. Pierwszy, to w moim słowniku „gwiazda lokalna”. Statystycznie co druga nastolatka marzy obecnie o byciu modelką, więc jeśli już dostanie szansę, podpisze umowę z agencją, automatycznie przechodzi w fazę spełnionego marzenia. Pierwsze zdjęcia z testów (czyli profesjonalnej sesji zdjęciowej, którą wykonuje się każdej początkującej modelce), w tempie światła umieszcza na swoim Instagramie, w tym samym dniu cała szkoła dowiaduje się, ze oto Ania czy Kasia jest modelką, lajki rosną, fejm jest. I na tym etapie niestety duża część dziewczyn się… zatrzymuje. W dobie mediów społecznościowych okazuje się, jak bardzo nastolatki mylą pojęcie sukcesu. Chcą być jak Kim Kardashian, w ilościach: dużo, często i z każdej lodówki. Nie wiedzą natomiast kim są największe ikony świata mody i ludzie, którzy pociągają za sznurki; kim jest Mario Testino, Suzy Menkes czy Anna Dello Russo.
Drugi przypadek, zupełnie skrajny, to dziewczyny, którym kompletnie nie imponuje plastikowy świat celebrytów, obcy im jest samozachwyt, w życiu nie zrobiły nawet jednego selfie. I to jest np. studentka matematyki, typ naukowca, nie umie chodzić na szpilkach. Ma 20 lat, piękna, wysoka, już kiedyś ciocia czy wujek mówili jej, że może nadałaby się na aktorkę czy modelkę, ale ona nigdy nie miała czasu i odwagi, żeby sie tym zająć. I wtedy nieśmiało trafia do agencji.
Przez co czasem muszą przejść dziewczyny, żeby osiągnąć sukces?
Korzystanie z pomocy specjalistów z zakresu medycyny estetycznej jest już od pewnego czasu normą. W przypadku celebrytów mówi się o tym głośno, portale plotkarskie nałogowo pokazują ich zdjęcia „przed” i „po”. W przypadku modelek natomiast ten temat dyskretnie się jeszcze omija. Zupełnie niepotrzebnie. Narzędziem pracy modelki czy modela jest ich ciało, wiec jeśli wymaga ono korekty, nikt nie dziwi się ich obsesyjnym dbaniem o formę czy morderczymi treningami. Na tej samej zasadzie należy więc wpisać w standard powiększanie ust czy operacje nosa. Często, aby przekonać modelkę, najpierw robię poprawkę w Photoshopie i pokazuję jak bardzo zmienią się jej proporcje twarzy oraz co za tym idzie – powiększy się spektrum jej prac, zwykle szczególnie o klientów reklamowych, a więc o tzw. money jobs.
Porozmawiajmy o pieniądzach. Ile zarabiają modelki: za sesję, za kampanię, za pokaz, itd.
W Polsce zarobki modelek to przedział między kilkaset złotych za pokaz czy edytorial – a kilka do kilkudziesięciu tysięcy złotych za kampanię, w zależności od statusu i rozpoznawalności modelki. W Polsce nie ma ciągle zunifikowanych stawek, dlatego to istne Eldorado dla agenta, który na prośbę klienta, w dużej liczbie przypadków sam wycenia swoje modelki. Pole do popisu jest naprawdę szerokie, wszystko zależy od wyobraźni i właściwej argumentacji.
Za granicą natomiast, podczas fashion weeków, stawka za pokaz to 1500-2000 euro. Exclusivity, oznaczające, że modelka zrobi w sezonie tylko jeden pokaz na wyłączność, to rząd miedzy 10000-25000 euro. Wisienką na torcie są kampanie perfum i kosmetyków oraz długoterminowe kontakty z koncernami beauty, tutaj stawki szybują nawet do kilkuset tysięcy.
Bywa, że 18-latka może już kupić sobie dom za pierwsze ciężko zapracowane pieniądze. Jak ona sobie z tym radzi? Czy dziewczyny są gotowe na takie sukcesy?
Świat mody kręci się w zawrotnym tempie, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, z sezonu na sezon. Pędzący pociąg nie zatrzymuje się ani na chwilę, a paliwem lokomotywy jest dziki głód sukcesu. Najlepiej szybkiego i spektakularnego. I w przypadku modelek właśnie taki on jest. Kariera trwa zwykle tylko około 10 lat, więc pierwszy sukces przychodzi naprawdę wcześnie. Czasami za jedną pracę modelka zarabia tyle, ile jej rodzice w rok. W wieku 18 lat ciężko zachować zimną krew i nie „popłynąć”. I tutaj dobrze, jeśli z odsieczą przychodzi agencja i radzi inwestycje w przyszłość: kupno mieszkania, domu bądź po prostu lokatę.
Czy możemy wspólnie obalić mit modelek-anorektyczek zadowalających się listkiem sałaty na obiad?
Liść sałaty, papieros i szampan to dieta modelek z lat 90., a anoreksja to poważna choroba, która dyskwalifikuje z zawodu modelki. Żeby mieć energię do pracy podczas wielogodzinnych sesji zdjęciowych czy zdolność szybkiej regeneracji po długich lotach, należy odżywiać się zdrowo i regularnie. Błyszczące włosy, piękna cera i paznokcie potrzebują witamin i sportu. Być może brzmi nudniej niż słynna historia z nasączonym wodą wacikiem robiącym za posiłek, ale to jedyna metoda, żeby zachować urodę i zdrowie na długo.
Pod Twoimi skrzydłami jest między innymi Barbara Kozłowski, która pojawiła się na łamach “Vogue’a”, czy Kasia Oskard, ulubienica GUCCI. Przez co musiały przejść, żeby osiągnąć sukces?
Przypadek Basi jest niewiarygodny. Przez 10 lat przewinęła się przez 2 polskie agencje, gdzie nie wydarzyło się absolutnie nic. Mając 26 lat (!) trafiła do nas i już podczas pierwszego sezonu w Paryżu została objawieniem pokazu Saint Laurent. Dla Heidi Slimane’a zmieniliśmy włosy Basi z ciemnych na białe. I odtąd już wszystko potoczyło się jak w bajce o Kopciuszku. Basia pracuje wciąż dla najlepszych, a dziś możemy podziwiać ją w słynnym September Issue “VOGUE Italia”.
Z kolei Kasia Oskard zanim stała sie modelką, wiodła uporządkowane życie studentki pierwszego roku automatyki i robotyki. I wtedy znalazł ją nasz scout. Kasia, zakładniczka świata Politechniki, w tempie światła znalazła się w Mediolanie na swoim pierwszym w życiu pokazie, a tym pokazem był GUCCI. Kasia miała iść jako trzecia w kolejności, ale w ostatniej chwili, na sekundę przed pokazem, zmieniono zdanie i niewidzialna ręka choreografa dosłownie przepchnęła Kasię na pierwszy ogień. I tak Kasia Oskard otworzyła pokaz i jednocześnie stała się muzą marki. We wrześniu tego roku już po raz czwarty pracowała dla GUCCI na wyłączność.
Jakie rady dasz wszystkim młodym aspirującym na modelki dziewczynom?
Za granicą modelki często nazywane są talents, bo to nie warunki fizyczne, ale właśnie ten talent, charyzma, magiczny faktor X, sprawiają, że ta, a nie inna, dziewczyna staje sie TOP. To trochę jak w życiu: pasja i magnetyzm zawsze uwodzą. Pięknych dziewczyn o idealnych wymiarach są miliony, ale ostatecznie zawsze wygrywa osobowość.