Zarząd Chanel twierdzi, że wyrażenie “w stylu Chanel” obraża dobre imię założycielki, Gabrielle. Wysłał więc do amerykańskich mediów list, w którym prosi o nieużywanie nazwy marki w tekstach, które nie dotyczą produktów z metką legendarnego domu mody. Zagmatwane? Dla nas również.
Instagramowe konto The Psychology of Fashion pokazało list, który został niedawno opublikowany na łamach Women’s Wear Daily na prośbę zarządu Chanel. Jego treść jest zaskakująca: marka twierdzi bowiem, że używanie określenia “w stylu Chanel” obraża dobre imię założycielki legendarnego domu mody! Marka poprosiła dziennikarzy o zaprzestanie używania go w tekstach niedotyczących produktów z metką Chanel.
Jesteśmy CHANEL, marką założoną przez kobietę, która zrewolucjonizowała modę dzięki swojej autentyczności. Jesteśmy dumni, że możemy chronić jej dziedzictwo – tymi słowami zarząd Chanel rozpoczął swój list. Nasza legendarna nazwa jest zarejestrowanym znakiem towarowym zarówno w USA, jak i na całym świecie, co oznacza, że powinna być używana tylko i wyłącznie w przypadku odnoszenia się do produktów pochodzących z Domu Mody Chanel (…). Z dbałości o naszą markę prosimy o nieużywanie fraz takich jak “w stylu Chanel”, “Chanelowy”, “jak Chanel” w tekstach, które nie dotyczą naszych produktów.
Brzmi strasznie? A może Chanel zwyczajnie przesadza? Poprosiliśmy o komentarz Magdalenę Korol z Kancelarii Snażyk Korol Mordaka. Adwokat Korol specjalizuje się w prawie mody – sprawy związane ze znakami towarowymi oraz własnością intelektualną nie są jej obce. Co zatem sądzi o liście Chanel?
Apel wystosowany przez zarząd Chanel jest bezprecedensowy i obnaża istotne zagadnienie prawne, z którym mierzą się nawet największe marki fashion. Jakkolwiek można zadbać o identyfikację brandu, uzyskać ochronę na wybrane wzory odzieży czy konsekwentnie ścigać naruszycieli, to nawet w przypadku Chanel, nie jest możliwe wychwycenie wszystkich naruszeń. List Chanel dotyka zagadnienia rozmycia znaku towarowego i odnosi się do społecznej świadomości – nie każde buty sportowe to adidasy, a nie każda mała, czarna, pikowana torebka to „chanelka”. Popieram deklarację Chanel i uważam, że posługiwanie się określeniami wymienionymi w Apelu nie jest dobrą reklamą, a raczej świadczy o ich braku kreatywności i ignorancji względem cudzej własności intelektualnej.
Trzeba przyznać, że apel Chanel daje do myślenia. Czy rzeczywiście ma on szansę zmienić świadomość społeczną? Jesteśmy ciekawi, czy sprawa odbije się w mediach większym echem.