Teoria trickle-down wywodzi się z ekonomii, choć przez wielu specjalistów bywa podważana, i odnosi się do przywilejów najbogatszych grup w społeczeństwie. Swoje odzwierciedlenie ma również w innych dziedzinach, między innymi w świecie mody. Na czym polega i dlaczego warto się nią zainteresować?
Teoria trickle-down – na czym polega?
Teoria trickle-down, nazywana po polsku teorią bądź ekonomią skapywania, mówi o dysproporcjach w polityce gospodarczej, działających na korzyść najbogatszych. Zgodnie z jej założeniami działanie, polegające na obniżce podatków klasie najzamożniejszej, ma w efekcie wpływ (skapuje) również na pozostałą część społeczeństwa. W jaki sposób?
Niższe podatki mają sprawić, że najbogatsi będą pracować więcej, a w konsekwencji – działać na korzyść całej gospodarki, za sprawą, między innymi, rozlicznych inwestycji i tworzenia nowych miejsc pracy.
Jak wyjaśnia mi Milena Kowalska z Katedry Finansów Przedsiębiorstw i Finansów Publicznych na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu, teoria trickle-down to termin określający założenie, że możliwe jest dosłowne “skapywanie” bogactwa najbardziej majętnych na biednych. Według tej teorii większe przywileje ekonomiczne (w postaci np. ulg podatkowych) dla najbogatszych pozwolą im zarobić lub zatrzymać pieniądze, które prawdopodobnie zainwestują. Inwestycje, które zdecydują się zrealizować mają przyczynić się do wzrostu gospodarczego i zmniejszenia bezrobocia.
– Najbardziej działającym na wyobraźnię przykładem jest sytuacja, w której najbogatsi decydują się zainwestować pieniądze, które zaoszczędzili dzięki obniżce podatków w nowe przedsięwzięcia – na przykład budowę fabryk. W fabrykach produkowane są dobra, które następnie są sprzedawane. Dzięki temu zwiększa się PKB kraju i powstaje wiele nowych miejsc pracy. Długoterminowo taki rozwój ma przyczynić się do podniesienia jakości życia klasy średniej i najuboższych. Praktyka pokazuje jednak, że teoria ta jest bardzo wyidealizowana i nie realizuje się w codziennym życiu – tłumaczy wykładowczyni.
Co ciekawe badacze z prestiżowej uczelni London School of Economics dokonali analizy pół wieku stosowania owych obniżek w 18 krajach i doszli do wniosku, że teoria skapywania nie jest efektywna, a mówiąc dosadniej – po prostu nie działa. Mniejsze podatki wcale nie działały na więcej osób, a były kolejnym przywilejem dla najbogatszej grupy. MImo tych konkluzji wciąż ma ona wielu zwolenników.
Jak tłumaczy Milena Kowalska jest kilka powodów, w związku z którymi teoria skapywania nie przynosi pożądanych rezultatów.
– Naukowcy z London School of Economics przeprowadzili badania z których wynika, że redukcja obciążeń podatkowych dla najbogatszych nie ma wpływu na wzrost gospodarczy czy spadek bezrobocia, prowadzi tylko do powiększania się nierówności dochodowych – wyjaśnia wykładowczyni. – Bogaci stają się jeszcze bardziej majętni, a ich majątek wypracowuje kolejne zyski. Często wypracowanych zysków nie lokują w inwestycjach tworzących kolejne miejsca pracy, ale decydują się na inwestycje finansowe, czy też kupno nieruchomości, które mają przynosić im dochód pasywny – dodaje.
Moja rozmówczyni wraca w tym przypadku do przytoczonego wcześniej przykładu fabryki.
– Inwestycja w przytoczoną w przykładzie fabrykę wiąże się z wysokimi kosztami stałymi, ryzykiem operacyjnym,, ale także dużym zaangażowaniem w zarządzanie takim zakładem pracy. Wypracowywany w fabryce zysk byłby niepewny i wrażliwy na koszty takie jak na przykład ceny energii. Dlatego najbardziej majętni prawdopodobnie zdecydują się na inwestycję łatwiejszą, mniej ryzykowną i generującą pewny dochód. Warto jednak podkreślić, że zaoszczędzone przez najbogatszych poprzez zmniejszenie podatków środki wcale nie muszą zostać zainwestowane, a z dużym prawdopodobieństwem zostaną przeznaczone na konsumpcję i zakup dóbr luksusowych – wyjaśnia Milena Kowalska.
Teoria skapywania w modzie
Czy teoria trickle-down może być zastosowana również do mody? Jak najbardziej i w tym przypadku, nie byłaby chyba tak prosta do podważenia. Na czym zatem polega analogia do ekonomii skapywania? Podstawą są trendy kreowane przez najbogatszą część społeczeństwa.
Wyświetl ten post na Instagramie
– Najbardziej popularnym odniesieniem teorii skapywania do świata mody jest zjawisko inicjowania nowych trendów przez elity i osoby będące u szczytu społecznej drabiny, a następnie przejmowanie trendów przez niższe klasy społeczne – mówi Milena Kowalska. – Oznacza to, że jeśli na czerwonych dywanach celebrytki będą pojawiać się w określonym kroju danej sukienki to stopniowo trend ten zacznie przenikać do mody codziennej i stanie się powszechnym elementem ubioru klasy średniej, czy też osób znacznie uboższych. Choć jest to zjawisko dość popularne, to należy pamiętać , że coraz częściej to moda uliczna stanowi inspirację dla projektantów i ona dyktuje zasady ubioru śmietanki towarzyskiej – wyjaśnia.
Jak w zeszłorocznej rozmowie FashionBiznes.pl wspominała Valeriya Musina, creative director CCC, “ciekawe w teorii skapywania jest to, że w momencie, gdy trend staje się popularny i dostępny dla wszystkich, ludzie należący do upper-class przestają go nosić lub zastępują inną znaną rzeczą, prosto z wybiegu. Ten model wyróżnia się silnie zarysowaną hierarchię społeczną”.
Wystarczy spojrzeć na przykład słynnej Birkin Bag – pożądanej torebki marki Hermes, na którą mogli pozwolić sobie nielicznie, a i oni często musieli odczekać swoje, by stać się jej dumnymi posiadaczami.
Model, ponad 20 lat temu, pojawił się również w jednym z odcinków serialu “Seks w wielkim mieście” (Samantha Jones podszyła się wówczas pod sławnego klienta, by ominąć wieloletnie czekanie na modowy obiekt pożądania), co przysporzyło mu jeszcze więcej popularności i sprawiło, że trend “rozlał się” na znacznie większą liczbę osób. Sieciówki i tańsze marki zaczęły na potęgę inspirować się torebką Birkin, tworząc przypominające ją produkty w znacznie bardziej przystępnych cenach. Model torebki Hermesa stał się bezdyskusyjnym symbolem luksusu, w którym każdy chciałby zanurzyć się choćby na chwilę.
Social Media dołożyły do teorii swoją cegiełkę (a raczej niemałą cegłę)
W czasach mediów społecznościowych teoria trickle-down ma się jeszcze lepiej. Rosnące grono internetowych twórców, celebrytów i influencerów sprawia, że niemal każdy produkt może stać się viralem i przedmiotem pożądania. Fakt polecenia go przez popularną osobę, posiadającą tysiące, a czasem i miliony obserwujących, sprawia, że wielu utożsamiać go z luksusowym stylem życia, którego namiastki pragnie. To jednak nie wszystko – wpływ może nie dotyczyć tylko pojedynczych odbiorców, ale również firm czy projektantów, którzy często wplatają wybijające się w social mediach trendy w swoje kolekcje.
W ostatnich latach prym w takim działaniu bez wątpienia wiedzie Kim Kardashian, która przemieniła się z gwiazdki reality-show w osobę wyznaczającą trendy w modzie. Wielokrotnie coś, co wydawało się obciachowe, włożone przez Kardashiankę stawało się międzynarodowym trendem. Przykładem mogą być choćby spodenki typu biker, których jeszcze kilka lat temu nikt nie nosiłby na co dzień, a na pewno nie uważając ich za niezwykle modowy element stylizacji. Dziś w szafie ma je niemal każdy.
Osoby z wyższych klas chcą kreować trendy, jednak gdy zyskają one zbyt wielką popularność, przestają się nimi interesować, szukając kolejnych. Jak jednak słusznie zauważyła Milena Kowalska, wiele trendów jest również tworzonych “na ulicy”. Wówczas mamy do czynienia z efektem odwrotnym, nazywanym trickle-up bądź wzorcem bubble-up. Zgodnie z tą teorią, powstałą w latach 70. XX wieku, to niższe klasy kreują trendy, które przejmowane są przez elity. Przykładem mogą być choćby T-Shirty czy Jeansy, które obecnie nosi naprawdę każdy.
Przeczytaj też: Co to jest Midjourney? I czy jest w stanie zastąpić grafików, fotografów i dyrektorów kreatywnych?
Zdjęcie główne: Unsplash