Takich historii nie słyszy się często. Wielki projektant porzuca uznany dom mody, usuwa się w cień i daje o sobie zapomnieć. Po latach na „modowym odludziu” powraca. Bez blasku fleszy i spamowania informacjami prasowymi, za to z nadzwyczajnym projektem.
Weteran
Stefano Pilati. To nazwisko w świecie mody budzi szacunek. Analizując jego dokonania, trudno się dziwić. Pracę w branży zaczynał jako 17-letni stażysta u Nino Ceruttiego. Następnie przyszedł czas na posadę u Armaniego, Prady, a w końcu w domu mody Yves Saint Laurent. To tam rozkwitł. Dwanaście lat spędzonych u YSL, w tym osiem lat na stanowisku dyrektora kreatywnego to nieustające pasmo sukcesów. Niemal każda kolekcja spod jego ręki wywoływała zachwyt krytyków, a zaprojektowane akcesoria – torebka Muse, czy sandały Tribute były jednymi z najlepiej sprzedających się dodatków z metką YSL. Gdy poczuł, że jego czas w paryskim domu mody dobiega końca, w 2012 r. zdecydował o przeprowadzce do Włoch. U Ermenegildo Zegny był odpowiedzialny za kolekcję couture, a także damską linię Agnona. Włoską współpracę zakończył po zaledwie trzech latach i… zniknął z publicznego radaru.
Zmęczony modą
Doświadczenie [w domach mody] wiele mi dało, ale także wiele odebrało. Kiedy pracujesz dla dużej firmy, masz coraz mniej czasu by wykonywać swoją pracę efektywnie. Dzisiaj bardziej koncentruję się na codziennym projektowaniu – przyznał w rozmowie udzielonej na potrzeby książki „The Eye. How the world’s most influential creative directors develop their vision.”
Po latach spędzonych w Paryżu, Pilati na nowe miejsce do życia wybrał Berlin. Anonimowy w mieście, które znajduje się raczej na obrzeżach świata mody niż w jego centrum, odnalazł spokój. W stolicy Niemiec zaczął odkrywać kulturę klubową, która otworzyła go na nowe doznania. Zaangażował się w projekty, o które nie podejrzewalibyśmy statecznego projektanta. Zaczął wspierać młodych projektantów. W 2016 r. „wyszedł z cienia” zasiadając w pierwszym rzędzie pokazu Telfara Clemensa. Co ciekawe, rok później Clemens został laureatem prestiżowej nagrody Vogue/CFDA Fashion Fund. Pilati wystąpił także jako model (!) w pokazie awangardowej marki GmbH. Dzisiaj berliński brand uznawany jest za przyszłość branży mody.
Kocham obserwować młodych ludzi, którzy coś tworzą i wierzą w to – opowiedział w rozmowie dla „The Eye”.
Na własnych warunkach
Mimo zmęczenia pracą i branżą mody, tęsknota za pasją okazała się silniejsza. Tym razem jednak Pilati postanowił tworzyć na własnych warunkach.
Wciąż wierzę w tę pracę. To system jest w mojej opinii w kryzysie. Nie chcę by młodzi projektanci tracili nadzieję, tak jak ja. Wciąż staram się dawać nadzieję i prawdę mówiąc, nie obchodzi mnie żadna inna forma sukcesu – powiedział w wywiadzie dla „The Eye”.
Random Identities, najnowszy projekt Pilatiego, to jego indywidualne, a zarazem zupełnie nowe podejście do projektowania. Celem RI jest wzbudzenie wymiany myśli, konwersacji między młodymi projektantami, muzykami, DJami i innymi kreatywnymi umysłami.
Debiut
O Random Identities świat dowiedział się za pośrednictwem Instagrama. Pierwsze projekty – wyłącznie w czerni, zaprojektowane zgodnie z ideą genderless, ujrzały światło dzienne podczas męskiej edycji Parish Fashion Week w czerwcu 2017 r. Stefano Pilati opublikował na Instagramie story, w którym pokazał 17 próbnych sylwetek. Jak przyznał w wypowiedzi dla „The New York Times”:
To był test, aby sprawdzić, czy jestem i będę zainteresowany realizacją idei posiadania własnej marki, do przestudiowania narzędzia jakim jest Instagram, by zbadać reakcje [na ten pomysł].
Test najwidoczniej się powiódł. Cała kolekcja Random Identities została zaprezentowana na początku listopada w Montrealu. Zarówno termin, jak i miejsce – zdecydowanie niemainstreamowe, z dala od modowego zgiełku. Pokaz odbył się w siedzibie SSENSE – wyjątkowego konceptu łączącego magazyn i sklep.
W rozmowie z SSENSE Pilati wyjaśnił:
Random [losowy] oznacza losowość istnienia, a Identities [tożsamość] jest odpowiedzią na tę przypadkowość. Te dwa pojęcia określają przestrzeń, w której ludzie mogą identyfikować się nie z trendami, ale z osobowością, funkcją, jakością i wyglądem.
Couture w cenie sieciówki?
Kolekcja RI to głównie monochromatyczne, oversizowe kurtki pilotki, spodnie z kantem, nylonowe trencze, wydłużone szorty wystylizowane na „militarną” modłę. Wszystko dostępne od razu (zgodnie z modelem see now-buy now) i – co zaskakujące – w przystępnych cenach, ceny wahają się od 90 do 450 dolarów. Bo dostępność dobrej mody, to coś na czym Pilatiemu szczególnie zależy.