REKLAMA
Nina Grajewska wywiad

Nina Grajewska, absolwentka MSKPU „Młodzi artyści muszą wyzbyć się kopiowania pracy innych twórców” [wywiad]

REKLAMA

Nina Grajewska to świeżo upieczona absolwentka Międzynarodowej Szkoły Projektowania Kostiumu i Ubioru w Warszawie. Jej kolekcja „Unbreakble fear” została szeroko doceniona przez ekspertów z branży, zdobywając najwięcej wyróżnie podczas gali dyplomowej. W rozmowie z Fashion Biznes zdradza kulisy pracy nad kolekcją dyplomową oraz ujawnia, jak wyglądają studia w modzie.

Przeczytaj również: Właścicielka marki Mandel. „Nie wszystkim się podoba ten odjazd w stronę nowoczesności” [wywiad]

Połączeniem mody i sportu skradłaś serca jurorów gali dyplomowej MSKPU. Skąd pomysł na taki miks? 

Nie było to od początku zamierzone – sam proces projektowania i szukania inspiracji jest szalony i zaczyna się od dość nietypowych pomysłów. Z czasem ewoluuje i rodzi się z tego zupełnie coś nowego. Zaczęło się od filmu „Skóra w której żyję” (reż. Pablo Almodovar). Później natrafiłam na informacje na temat hokeistów w latach 20. XX w., którzy do gry nie używali ochraniaczy, co miało ogromny wpływ, na to jak później wyglądali. Nie bez znaczenia był fakt, że mój tata był hokeistą. Co ciekawe, sama kiedyś próbowałam gry w hokeja i straciłam na tym dwa zęby (śmiech).

Hokej jest sportem, który ma ogromną grację, będąc jednocześnie bardzo agresywny. Równocześnie towarzyszą mu adrenalina i lekkość, gracja i pewność siebie. Fuzja tych elementów przeniesiona na modę była czymś, co mnie totalnie urzekło. Gdyby przyjrzeć się bliżej moim sylwetkom – są to bardzo duże formy, pod którymi znajduje się organza, czyli bardzo cieniutki, lekki materiał. Chciałam tym przekazać dwie skrajności, które odzwierciedlają tych sportowców – niesamowita siła, a jednocześnie kruchość i delikatność. 

Skoro o materiałach mowa, czy wykorzystałaś gotowe elementy stroju hokeisty?

Przeciwnie, wszystko było moją interpretacją. Przykładowo – w jednej z sylwetek znajdował się supensor, czyli ochroniarz na narządy intymne. W rzeczywistości jest niewielki, za to w mojej sylwetce totalnie przeskalowany. Tworząc tę kolekcję nie chciałam iść w stronę mody użytkowej, a kierować się artystyczną wizją. Zawsze zależy mi na emocjach, jakie wywoła moja praca. Przez to ten dualizm sylwetek i różnorodne materiały – od ekoskóry po organzę, chciałam postawić przed widzem pewne pytania. Chciałam wzbudzić jego ciekawość skąd wzięły się poszczególne elementy i co stanowiło inspirację. Jak już wyniknęło z naszej rozmowy – inspiracją był hokej, jednak jestem przekonana, że gdybym tego nie ujawniła, niewielu by się tego dopatrzyło. Można zadać sobie pytanie – czemu kolekcja nie jest dosłowna? Traktowanie mody i wielu aspektów życia w sposób dosłowny zupełnie nie jest moim sposobem myślenia i przyjmowania szeroko pojętej sztuki. Tu rozchodziło się głównie o wzbudzenie emocji. 

Przeczytaj również: Jakub Żurowski, dyrektor fabryki Avon „Sztuczna inteligencja w przemyśle to przede wszystkim szybka analiza nieskończonej ilości danych”

Wiemy już, że miałaś zajawkę na sport. A kiedy moda pojawiła się w Twoim życiu? 

Może to oklepane, ale pasjonowała mnie od zawsze. Moja babcia szyła dla siebie, a ja bacznie obserwowałam, w jaki sposób kreuje swój wizerunek. Sama od dziecka eksperymentowałam z ubiorem. Mam to szczęście, że rodzina nigdy mnie nie ograniczała, a mama żartowała, że dzięki temu szukam siebie. Od dziecka podglądałam też Fashion TV. Choć śledziłam ją głównie ze względu na świetną elektroniczną muzę obecną w tle pokazów, te również wywarły na mnie duże wrażenie.  

Potem zaczęły się studia. Wybrałam wzornictwo na Politechnice Bydgoskiej skąd pochodzę. Już wtedy czułam, że chcę robić coś twórczego. Wizja tego, że mogę coś kreować i tworzyć od zera była dla mnie niesamowita, jednak nie byłam jeszcze na tyle pewna w kwestii wyrażania siebie, żeby sama przed sobą przyznać, że chcę w to iść na sto procent. To przychodziło z czasem, stąd decyzja by drugi stopień studiów rozpocząć na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Wybrałam scenografię ze specjalizacją ubioru. W tym samym czasie zaczęłam studia na MSKPU. 

Opowiedz nam, jak należy zacząć proces tworzenia kolekcji dyplomowej.

Wszystko zależy od twórcy. Można bardzo długo pracować nad kolekcją, myśląc, analizując, zmieniając. Inni z kolei tworzą ją za jednym zamachem, podążając za swoją aktualną wizją. Jeśli miałabym wskazać istotny punkt w tym procesie, to inspiracja. Jej poszukiwanie wcale nie jest łatwe. To jak szukanie i odkrywanie siebie. Warto o tym pamiętać i trzymać się swojej wizji na każdym etapie produkcji. Młodzi artyści muszą wyzbyć się kopiowania pracy innych twórców – to zwyczajne okradanie z emocji, przemyśleń i doświadczeń.  

Masz zatem gotowy moodboard. Co dalej? 

Kolej na szkicowanie. Moja promotorka powtarzała, że im dłużej siedzisz nad kolekcją – tym gorszy znak. Mnie udało się narysować wszystkie sylwetki zaledwie w jeden wieczór, jednak pamiętajmy – papier przyjmie wszystko. Kolejnym wyzwaniem jest dobieranie materiałów – ekscytujący, jednak dużo bardziej czasochłonny proces. Na początku swojej drogi z projektowaniem nie do końca zwracałam na to uwagę, co wielokrotnie weryfikował efekt końcowy. Tym razem, nauczona doświadczeniem, wyjątkowo się do tego przyłożyłam. 

Następnie projekt idzie do szwalni. Tutaj kluczowe jest porozumienie z obu stron. Wielokrotnie słyszałam, że czegoś nie da się zrobić. Teraz już wiem, że w takich sytuacjach nie wolno się poddawać. Niestety, wielu twórców odchodzi na tym etapie od swoich pierwotnych pomysłów, co nierzadko kończy się dla nich źle. Ja trafiłam do szwalni u Szpili z polecenia mojej promotorki. Ta niezwykła energia i wiara w to, że wszystko się da zrealizować były niezwykle ważne na tej drodze.

Całość zwieńczyła sesja zdjęciowa wykonana przez Klementynę Dudek. Nigdy wcześniej razem nie pracowałyśmy, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Już na etapie poznania, wiedziałam, że moje obawy były zbędne. Bardzo zaskoczyło mnie podejście Klementyny, te wszystkie pytania o inspiracje i pomysły. Jej energia i profesjonalne podejście złożyły się na sesję, z której jestem bardzo zadowolona. 

Przeczytaj również: Biografia Lady Gagi w formie… Komiksu

Czym wyróżnia się proces tworzenia pod skrzydłami MSKPU?

Pierwszy rok na MSKPU to etap przygotowywań. Uczelnia daje możliwość startu zupełnie od zera – bez umiejętności graficznych czy rysunkowych. Uważam, że to bardzo ważne, że zamiast wymagać gotowego portfolio, można zacząć bez artystycznego zaplecza, a uczelnia daje narzędzia do ręki. Zaczyna się więc od podstaw projektowania graficznego czy nauce o trendach – co w wielu szkołach jest pomijane. Na MSKPU bacznie obserwowaliśmy co dzieje się na wybiegach, śledziliśmy też aktualne tendencje – także w modzie zrównoważonej. Początki mało mają wspólnego z samym projektowaniem, a raczej tworzeniem bazy pod przyszłą twórczość. 

Drugi rok to praca nad kolekcją, oczywiście wytyczona konkretnymi ramami czasu, co wbrew ułatwia pracę młodym artystom. To pokazuje, że istnieje odpowiedni czas na inspiracje, na szkice, odszycie czy sesję zdjęciową. Szkoła podaje gotowy szablon, z którego warto skorzystać. 

Co z kosztami tworzenia? Czy istnieją widełki finansowe, w jakich powinna zamknąć się kolekcja dyplomowa?

Całość leży po stronie studenta. Nie istnieje też żadna górna ani dolna granica, całość jest zależna od funduszy twórcy. Nie chcę nikogo odstraszyć, ale jest to droga przyjemność. Dotyczy to większości kierunków artystycznych, zarówno na uczelniach prywatnych, jak i państwowych. Rozpoczynając swoją przygodę, nie spodziewałam się ile funduszy pochłania zakup materiałów i innych półśrodków. Owszem, można korzystać z second handów, ale to wiąże się z pewnymi ograniczeniami. Rada, którą chciałabym usłyszeć na początku swojej drogi? Odkładać fundusze już od pierwszego roku.

Tworzenie kolekcji dyplomowej brzmi zatem jak ogromne przedsięwzięcie. Gdy ten etap za Tobą, z jakimi wyzwaniami mierzysz się obecnie? 

Cały czas walczę o to, by pozostać sobą, bo nawet na kierunkach artystycznych są jakieś ramy. Wiem, że są potrzebne, jednak z drugiej strony warto dbać o to, by się w tym wszystkim zgubić siebie. Jednocześnie mierzę się z syndromem oszusta – może to zabrzmi fałszywą skromnością, ale totalnie nie spodziewałam się tak dobrego odbioru kolekcji dyplomowej. Kiedy tworzysz większe lub mniejsze projekty, poświęcasz im bardzo dużo czasu i emocji. Najpiękniejszym zwieńczeniem jest moment, gdy modelki wychodzą na wybieg. Wtedy oblewa cię fala szczęścia, mija stres. Później jednak przychodzi moment na ocenę. To ciężkie, że jako twórcy zostajemy poddani cały czas ocenie, tak jakby nasza praca i nasze emocje nie miały tu znaczenia. To bardzo obciążające dla zdrowia psychicznego. 

Przeczytaj również: Ewa Minge projektuje wnętrza

Jakie są zatem najważniejsze cechy, jakie powinien posiadać młody twórca?

Wiara w to, co robi. Nawet jeśli feedback nie jest przychylny – powinien wierzyć swój projekt i pchać do go końca. Nawet jeśli mądrzejsi to odradzają. Pozostać w zgodzie ze sobą – to niezwykle ważne. Wskazałabym też pokorę i … tupet. Sama wciąż nad tym pracuję, ale wiem, jak bardzo jest potrzebny by osiągnąć sukces. Poza tym – słuchać mądrzejszych, ale cedzić przez siebie. Jestem typem buntowniczki. Nie zawsze utożsamiałam się z tym, jak mnie uczono, jednak wiedziałam, że mogę podejść do projektów na swój sposób. Chociażby przy dzierganiu swetra – to ja wybieram, czy podchodzę do robienia na drutach w bardziej rzeźbiarskiej niż odtwórczej formie. Sweter wcale nie musi wyglądać jak sweter. To nieszablonowe myślenie totalnie otworzyło mi głowę.

Myślisz, że podejmowanie studiów modowych to klucz do sukcesu w tej branży?

Nie uważam, by każdemu było to potrzebne, jednak to bardzo indywidualne. Ja sama uwielbiam się uczyć, edukować. Studia na MSKPU zupełne otworzyły mi głowę, pokazały zupełnie inne myślenie, którego nie znałam z wcześniejszej ścieżki edukacji. Szkoły artystyczne dają silny background, wspierają w twórczości – nawet tej najbardziej odjechanej. MSKPU pokazuje, że można wyjść ze swoją sztuką dalej – to niezwykle ważne dla twórców, którzy chowają się ze swoją sztuką w pracowniach czy pochodzą z mniejszych miast bez większych perspektyw. Zmieniają percepcję i pokazują, że możesz wyjść do ludzi i to będzie ok. 

Wspólnie z przyjaciółką współtworzyłam wcześniej projekt TOOPOLISZ. Nasz pierwszy pokaz wzbudził bardzo duże zainteresowanie. Później jednak pojawił się mur i ciężko było nam wyjść z tym dalej. MSKPU daje taką możliwość pokazania się szerszej publiczności, co w mojej opinii jest ogromną szansą. 

Bazując na Twoich obserwacjach ze studiów, w jakim kierunku zmierza polska moda? 

Jestem pewna, że w bardzo fajną stronę. Twórczość młodych artystów idzie dwutorowo: z jednej strony są to projekty bardzo artystyczne, stworzone z połączenia wielu estetyk, jednocześnie dbające o to, by ich prace były zrównoważone i stworzone z poszanowaniem środowiska. To dobrze wróży na przyszłość. 

Przeczytaj również: Kolekcja Kate Moss dla Topshop

Zdjęcie główne: mat. prasowy

REKLAMA
REKLAMA
Tagi
REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES