noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

„MojaHistoriaProjektanta Natalia Kontraktewicz z Charlotte Rouge

REKLAMA
noSlotData

Odkąd pamiętam interesowałam się ubraniami. Już mając kilka lat marzyłam o posiadaniu własnej marki odzieżowej. Dzięki rodzicom i ich małemu lokalnemu biznesowi zobaczyłam jak wygląda produkcja odzieży, zabierali mnie ze sobą wszędzie – od hurtowni z tkaninami po domy szwaczek. W małym mieście, w którym się wychowywałam jedynym źródłem inspiracji było szperanie w second-handach, więc w wieku 10-15 lat każde kieszonkowe wydawałam na “głupoty”, takie jak bielizna, której nigdy nie założę, tkaniny, fikuśne stroje. W wieku 14 lat zajęłam się fotografią, tworzyłam autoportrety z przeróżnymi stylizacjami na bazie tych skarbów z odzysku. To wszystko rozwinęło moją wyobraźnię, ale serce oddałam ostatecznie fotografii. Po skończeniu studiów w Warszawskiej Szkole Filmowej postanowiłam jednak kontynuować pasję związaną z modą i zaczęłam studia na MSKPU. Wytrzymałam w systemie zajęć dziennych zaledwie 4 miesiące. W między czasie prowadziłam także bloga szafiarskiego, dzięki któremu zdobyłam sporo kontaktów ze stylistami, gazetami i potencjalnymi klientami. Zebrałam podstawową wiedzę i wykorzystałam ją do stworzenia Charlotte Rouge w czerwcu 2011 roku.

Uczyłam się na własnych błędach. Nie miałam pomocy ze strony inwestorów czy doświadczonych ludzi z branży. Wszystkie inwestycje pochodziły z pieniędzy zarobionych na fotografii, musiałam więc ostrożnie zarządzać budżetem i robić wiele rzeczy sama. Zajmowałam się marketingiem, fotografowałam ubrania, pomagałam w konstrukcji, obsługiwałam klientów, aktualizowałam stronę www, obsługiwałam stanowisko na targach. Dzięki wsparciu znajomych blogerek i stylistów początek miałam fantastyczny. Z czasem jednak zaczęłam odczuwać spadające zainteresowanie tą nietypową odzieżą, jaką tworzyłam. W 2012 roku zaczęła kiełkować moda na luz i wygodę, wtedy to firmy streetwearowe, produkujące koszulki, dresy czy bluzy zaczęły odnosić sukcesy. Na Walentynki ’12 stworzyłam edycję koszulek z nadrukowanymi zdjęciami mojego autorstwa oraz pierwszą, limitowaną serię miękkich staników koronkowych (powstały ze ścinek bardzo drogiej włoskiej koronki używanej przy pierwszej kolekcji Charlotte Rouge, Deliverance). Staniki się wyprzedały, biznes przycichł, postanowiłam uderzyć z grubej rury i wyprodukować własny pokaz na wielką skalę. O ile krawcowa zawiodła mnie, nie realizując produkcji w terminie i na odpowiednim poziomie to sam pokaz był sukcesem. Miesiąc później, w kwietniu 2013 roku wystąpiłam w Alei Projektantów na Fashion Week Poland. Kolejny raz krawcowa nie trzymała terminów i kolekcja nie wyglądała tak jak powinna. Wzruszona niesamowitym wydarzeniem i jednocześnie załamana współpracą z ludźmi, na których nie mogę liczyć wycofałam się z produkcji i zrobiłam sobie przerwę z Charlotte Rouge.

Wróciłam wiosną 2014 roku z kolekcją miękkiej bielizny bez zapięć, regulacji ramiączek i bez metek. Ruszyła nowa strona, odświeżony wizerunek. Mój pomysł stał się hitem, znalazłam swoją niszę. Bielizna powstała w niewielkich ilościach, była wyjątkowa. Szybko jednak, dosłownie jak grzyby po deszczu, zaczęły powstawać firmy kopiujące to co robię. Niektóre nawet nie były działalnościami, dziewczyny, które potrafiły szyć oferowały na Instagramie lub Facebooku stworzenie takiego samego stanika jak mój. Wkrótce i inne polskie marki zorientowały się, że bielizna budzi ogromne emocje i tak oto zamiast trzech mamy z dwadzieścia różnych firm robiących niemalże to samo. Smuci mnie to, bo nie lubię brać udziału w wyścigu szczurów, przepychać się i łasić o klientów. Stworzyłam tą niespotykaną bieliznę z pasją i myślą o wypełnieniu dziury na rynku, a nie o zysku. Mamy swoje stałe klientki, które doceniają subtelny, zmysłowy, skromny, niewulgarny styl Charlotte Rouge i to mnie uszczęśliwia. Nie mam jednak wizji powiększania firmy i wprowadzania produkcji masowej.

Ogromnym wsparciem był dla mnie zawsze mój mąż, który mimo braku zainteresowania modą wbijał godzinami ćwieki w tkaniny, jeździł po krawcowych i na targi, nosił ciężkie rzeczy, po prostu zawsze był obok. Dużo dała mi także moja przyjaciółka Marta, która jeszcze na początku istnienia marki pomagała mi bezinteresownie, a od niedawna jest moją wspólniczką w Charlotte Rouge.

Natalia Kontraktewicz założycielka Charlotte Rouge

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES