noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

“Moda niezależna? Ale od czego?” Rozmowa z Anką z Hultaja Polskiego

REKLAMA
noSlotData

Aleje Mody to targi odbywające się w galerii. Czyli z jednej strony mamy sklepy i sieciówki, z drugiej pokazujecie modę niezależną, też w galerii. Czy życie Polaków toczy się w galeriach?

Czasami nam się tak wydaje. Wróćmy do tego terminu moda niezależna – tylko od kogo, od czego ona jest niezależna? Bo ja nie wiem. Jest tak samo zależna jak sieciówki. Zależna od klienta, zależna od pory roku, zależna od wszystkiego praktycznie rzecz biorąc. Ja bym raczej powiedziała tutaj po prostu – małe firmy modowe. Galerie nam dają  możliwość, wynajmując nam krótkoterminowo małe przestrzenie, żeby te firmy zaistniały handlowo. Zakładanie własnego butiku w tej chwili to jak kula u nogi, na którą mało kogo stać. Jeszcze rok temu było to możliwe. Znam kolegów, którzy mieli butiki, a w tym roku je zamknęli. Koszty utrzymania przerastają zyski plus naprawdę jest tak, że ludzie w tym roku bardzo zaczęli trzymać rękę na pieniądzach.

I ponownie wracamy do sytuacji politycznej w naszym kraju…

Ludzie boją się  i w związku z tym raczej nie wydają na fanaberie. Oprócz oczywiście tej kategorii najbogatszych, którzy zawsze będą wydawać na kaprysy, niezależnie od wszystkiego.

Hultaj Polski, Fot. mat. prasowe
Hultaj Polski, Fot. mat. prasowe

Czy Polacy kochają galerie?

Tak jak powiedziałaś – Polak żyje w galerii. Tylko w takim centrum handlowym jesteś w stanie uzyskać coś, co jest brzydko nazywane handlowo trafikiem, czyli ruchem klientów. Mało tego, nawet w takiej galerii i tak musisz ustawić targi w takim miejscu, żeby ludzie musieli na nie wejść niemalże. Klient jest rozleniwiony, bo ma tak ogromną ofertę, że nie szuka już niczego. Musi być bardzo związany z daną marką, żeby chciało mu się szukać.  Klient spaceruje po galerii i kupuje to, na co natrafi. Sklepy usytuowane w miejscach trudno dostępnych lub na wyższych piętrach, też mają utrudnioną sprzedaż.

W Polsce ten ruch wydaje się zwiększać. Za oceanem galerie handlowe odnotowują dosłownie dwucyfrowe spadki. Z roku na rok jest coraz gorzej, a galerie po prostu świecą pustkami. Nie zapowiada się na to, że sytuacja w ogóle ulegnie zmianie. Czy nas też to czeka kiedyś?

Najpierw musimy wejść na tę drabinę, żeby z niej spaść… Widzę to zachłyśnięcie galeriami handlowymi, które nastąpiło 15 lat temu. Zachłyśnięcie niesłychaną dostępnością wszystkiego. No i ludzie mają ogromną potrzebę gromadzenia się w jakimś jednym miejscu i galeria spełnia funkcję takiego rynku miejskiego. Dodatkowo  taniego rynku. A czy galerie rozwiną się czy zbankrutują, to zależy od tego, czy nasza gospodarka będzie żeglowała w kierunku zakupów „byle jak, byle tanio”, czy w kierunku „drogo, ale rozważnie”.

Muszę Cię o to zapytać, o dresówkę, o produkt w szarym kolorze. Jak myślisz, co dalej?

Opowiem Ci anegdotę, która u nas na stoisku powtarza się wielokrotnie. Był taki moment, że postawiliśmy na kolor i zrobiliśmy bardzo kolorową kolekcję. Przychodziły panie, wszystko to mierzyły, zachwycały się, mówiły: jakie kolory, widać was z daleka, jakie to cudowne, takie piękne kolory! A później padało pytanie: ma pani to samo w szarości? Polska przeciętna klientka się chowa, a szarość jest bezpiecznym kolorem. Cały czas wracam do tego tematu. Po co się ubieramy? Zdecydowana większość ludzi ubiera się po to, żeby wyglądać tak samo jak inni. Nie budzić kontrowersji, nie budzić zainteresowania samym ubiorem. Prawdopodobnie można by doktorat na ten temat napisać, który nosiłby tytuł: Dlaczego ludzie nie mają potrzeby bycia indywidualnościami? Ale jest niewielka grupa, która chce być inna i dla nich jesteśmy gotowi na wszystko. Wśród reszty osób, które nie czują się tak pewnie, staramy się promować odważniejsze elementy przez krój, nie przez kolor.

Tak przemycacie te rzeczy, którymi się bawicie.

Namawiamy całym swoim działaniem do tego, żeby się pokazać. Taką mamy misję firmy.

Jak widzisz przyszłość Hultaja i całej branży za 5 lat?

Myślę, że nastąpi wykruszenie się małych graczy, które już zaczyna być widoczne. Ogrom małych marek, które powyrastały, bo pani po prostu miała maszynę do szycia i trochę materiału w domu już znika, co nie ukrywam –  dla nas jest oddechem. Ci ludzie przez fakt, że nie mieli całej struktury, za którą musieli płacić, czyli podatków, ZUSów itd., mogli sobie pozwolić na zupełnie inne ceny. My niestety nie mamy tej szansy, więc nasz narzut jest wyższy. Z punktu widzenia handlowego ogromnie się cieszę, że wszystkie maleństwa gdzieś tam po jednym sezonie, po pół sezonu znikają. Myślę, że to jest tendencja ogólna, to znaczy będą zostawali najsilniejsi. Na pewno zostaną firmy, które się tak rozrosły jak Risk, które stawiają w dużym stopniu na eksport i sprzedają tam, gdzie się sprzedaje lżej i łatwiej niż w Polsce. Sądzę, że znikną targi modowe lub ograniczą się znowu do kilku w roku. Mam nadzieję, że niektórzy z  tuzów pójdą po rozum do głowy i wrócą do starych formuł, pomyślą o tym, dlaczego się tak dzieje, że nagle stali się jednymi z wielu, a nie byli. A Hultaj? Moskwa, Paryż, Nowy Jork. Nie ma innego rozwiązania! Borykamy się z wieloma problemami tak, jak wszystkie małe firmy. Ale przezwyciężamy je. Mamy ciekawe plany. Jesteśmy na tyle nietypowi, że dla nas firma jest pretekstem do wielu rzeczy. Hultaj jest dla nas przygodą, która ciągle sprawia nam niespodzianki.

 Rozmawiała Urszula Wiszowata

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES