A jak postrzegacie w takim razie Risk Made in Warsaw?
Obserwujemy ich. Ja ich bardzo podziwiam. Podziwiam ich pomysł, bo naprawdę byli pierwsi. I zawsze tak jest, że ci co mają dobry pomysł, ci którzy są pierwsi, zajmują najlepsze miejsce przy stole. Myślę, że przewyższają nas w wielu aspektach, np. czystości wizerunku, komunikatu wysyłanego do klienta. Mają fantastyczny pomysł na reklamę. Często jest tak, że bardzo mi się podobają ich ciuchy, bardzo podziwiam ogromne spektrum, w jakim się poruszają, natomiast nie czuję się zagrożona z ich strony. Mimo tego, że są ludzie, którzy nas porównują, ja w ogóle nie widzę tego podobieństwa. Szczerze mówiąc, kompletnie nie jestem w stanie znaleźć żadnych punktów stycznych oprócz koloru szarego, który pojawia się w produktach obu firm.
Czy to też jest wyznaczanie nowego trendu – sposobu, w jaki wypowiadasz się o innej marce?
Komunikatem, jaki wysyłamy jest sympatia. Jest to dla nas bardzo ważne i prawdziwe. Nasza firma mieści się w naszym domu, w którym jest miejsce tylko na pozytywną energię.
Mieszkacie i pracujecie w Waszym mieszkaniu? To jednak nie był żart.
Mieszkamy tutaj. Jest z nami kilka osób, które uczestniczą w tworzeniu Hultaja od samego początku i które są dla nas jak rodzina. My żyjemy naprawdę rodzinnie. Nie mamy pracowników, którzy pracują od – do. Wszyscy działamy praktycznie 24 godziny na dobę. Jest z nami Ula, która ogarnia organizację targów zewnętrznych, robi też grafiki, sprzedaje. Oliwia, odpowiedzialna za PR, produkcję sesji i eventów oraz sprzedaż. Myślę, że podstawą funkcjonowania naszej firmy jest to, że my wszyscy się bardzo lubimy. W teatrze też byłoby trudno funkcjonować w atmosferze nienawiści do wszystkich innych reżyserów czy choreografów. Widza ani klienta nie oszukasz. On wyczuje niechęć czy fałsz. Szanuję sukces innych.
Jak Wam idzie sprzedaż?
Dobrze, ale z wahaniami. To niestety bardzo zależy od polityki gospodarczej.
Polityka ma wpływ na nastroje konsumentów.
No cóż – nasze ciuchy są specyficzne, a moda jest rzeczą zupełnie „niepotrzebną do życia codziennego”. To jest artykuł „zbędny”, tak samo jak kultura. W związku z tym pierwszą rzeczą, którą się obcina w kulejącym budżecie to wydatki na ekstrawaganckie ciuchy oraz na rzeczy związane z kulturą. Wydawało mi się, że zmieniłam branżę, a jednak nie do końca. Ponieważ Hultaj Polski jest wyrazisty, to kiedy się robi luźniej w portfelach, wszystko się świetnie sprzedaje. A kiedy sytuacja jest niestabilna to sprzedaż nam trochę spada. Z roku na rok jednak sprzedajemy coraz więcej.
Kim jest Wasz klient?
Kobieta między 25-tym a 70-tym rokiem życia jest zdecydowanie naszym głównym klientem. To na pewno osoba niezależna: szefowa albo artystka. Jest to pani, która ma masę wyobraźni i która nie chce się schować w tłumie. Są takie marki, które ubierają ludzi modnie i niby to ma jakiś rys charakterystyczny, ale tak naprawdę niewiele się to różni od tego, co proponują sieciówki. Nasza klientka ma swoją własną, bardzo bogatą osobowość. Jeżeli odkryje korespondencję tej osobowości z naszymi ubraniami to chce być widoczna dzięki nim. Dostaję niebywałe mejle (od klientek, które mówią, że są dumne, że mogą nosić te rzeczy), które mnie wzruszają i powodują, że mam chęć do życia i do pracy. Czują się oglądane i podziwiane w tych ciuchach. Nieważne, czy to jest bluza z kapturem, czy spódnica tiulowa, one czują się tak samo widoczne. Nasze rzeczy są dla osób, które lubią być w świetle reflektorów, nie lubią być anonimowe.
Czyli jednak panie. Ale w Waszych kampaniach ostatnio pojawili się również panowie. Pan Czernecki, Ciachorowski…
Niedawno fotografowaliśmy też Maurycego Popiela.
Znane nazwiska…
To też jest egzemplifikacja tego, co mówię o marce, to znaczy, że osoby, które lubią być widoczne i widziane lubią chodzić w tych ciuchach. Bardzo często ubierają się u nas aktorzy, muzycy, artyści, pisarze, malarze, kompozytorzy, którym nasze ciuchy się podobają, bo są specyficzne. Poza tym nie mają problemu z tym, gdzie je założyć, bo po prostu zakładają i idą do pracy. Bardzo często dla pani, która pracuje w biurze to jest problem. Ona by chciała w tym chodzić, ale nie pójdzie w tiulówce do biura. A pani reżyser to założy, bo nie musi się zastanawiać nad dress codem.
Przyjaźń ze światem artystów potwierdza fakt, że nadal Wam po drodze z tą branżą. Chcecie trafić do męskiego odbiorcy?
Przez mężczyzn trafia się również do kobiet. Każda z nas lubi sobie popatrzeć na ładnego pana i pomyśleć: może mąż też by tak fajnie w tym wyglądał, a może jakbym miała taką kieckę, to taki pan by się mną zainteresował? I tak, przyjaźnimy się z wieloma z nich, to są moi koledzy, którzy kibicują mi przy zmianie zawodu i zmianie życia.
Uważasz, że jest miejsce w Polsce na szerszy asortyment w segmencie mody męskiej?
Czytaj dalej…