noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
Hubert Pełka

JAK ON TO ROBI: Hubert Pełka, Marketing Director Central and Eastern Europe L’Occitane en Provence

REKLAMA
noSlotData

Dlaczego warto trzymać się raz obranej zawodowej drogi, czego nauczył się pracując z kobietami i jak wykorzystać w biznesie to, o czym śpiewa Fisz HUBERT PEŁKA, Marketing Director Central and Eastern Europe L’Occitane en Provence, opowiada Alicji Szewczyk.

Chciałem studiować na warszawskiej PWST, ale w ostatnim momencie zdałem na Politechnikę Warszawską i zostałem inżynierem. Ostatni rok studiów spędziłem na uczelni w Szwecji, napisałem tam dyplom i to zdefiniowało moją zawodową ścieżkę. Kiedy wróciłem do kraju był rok 2001, Polska nie była wtedy jeszcze w Unii Europejskiej, a Erasmus nie działał tak prężnie, jak dziś. Studia skończone za granicą, staż zagraniczny i znajomość języka angielskiego na wysokim poziome w tamtych czasach były wielką sprawą. Zagraniczna uczelnia bardzo pomagała na rozmowach rekrutacyjnych, a przede wszystkim otwierała możliwości pracy w dużej międzynarodowej firmie. Pracę magisterską napisałem o tym, czym m.in. zajmuję się dzisiaj, czyli o zarządzaniu, relacjach z klientem, bazach danych, CRM i programach lojalnościowych. Kiedy złożyłem CV do miejsc, w których – jak mi się wydawało – mógłbym się tym zajmować, okazało się, że nikt w tych firmach nie wie o czym mówię. Musiałem trochę poczekać na swój czas. 

2001-2008 L’ORÉAL 

Na początku nie planowałem związać się z branżą kosmetyczną, a to, że trafiłem do L’Oréal było kwestią przypadku. Zobaczyłem ogłoszenie w prasie, poszedłem na rozmowę i dostałem pracę. L’Oréal na tamtym etapie jeszcze się rozwijał, więc zatrudniano osoby, które mogły w tym pomóc – nawet jeśli tak, jak ja były bez doświadczenia w branży. Jeśli zakładamy, że każdy fragment zawodowej drogi coś nam daje, to L’Oréal dał mi warsztat. Spędziłem tam 7 lat i dziś mogę powiedzieć, że ta praca była moim marketingowym i biznesowym uniwersytetem. Pewnych standardów uczyli nas specjaliści, którzy przyjeżdżali z centrali we Francji, do tego w polskiej organizacji było wiele departamentów – jeśli ktoś chciał się uczyć, to tam miał doskonałą okazję, żeby zebrać wiedzę z różnych obszarów. Ja pracowałem w czterech: w category management (czyli trochę merchandisingu, robienia projektów z dużymi sieciami), handlowym (byłem odpowiedzialny też za część działu sprzedaży), szkoleń (zajmowałem się m.in. animacjami w sieciach perfumeryjnych) i tradycyjnego marketingu, który był kombajnem wszystkiego: od robienia etykiet i plakatów do sklepów po współpracę z mediami. W L’Oréal dotknąłem więc i handlu, i marketingu, i treningów, i analizy – wszystkiego, czego się dało. Przede wszystkim jednak poznałem tam wiele fantastycznych osób – do dzisiaj właśnie stamtąd mam najwięcej przyjaciół i znajomych, nawet żonę tam poznałem. Po 7 latach poczułem jednak, że trochę tam utknąłem. Powiedziałem sobie: „Muszę idę dalej ze swoją karierą” i to był świadomy ruch.

2008-2009 OSRAM

L’Oréal był moją pierwszą pracą – nie do końca wiedziałem, czy kosmetyki to jest to, czym chcę się zajmować. Gdy pojawiła się oferta z Osram, postanowiłem spróbować czegoś nowego. Osram był skrajnie inny od L’Oréal: bardzo mała firma, nie konsumencka, bo produkuje nie tylko zwykłe żarówki, ale przede wszystkim różnego rodzaju oprawy i np. oświetlenie uliczne. Miałem ambicje opowiedzieć o żarówkach w inny sposób, a światło wydało mi się fantastycznym tematem. Szybko okazało się, że produkty dla konsumentów to zaledwie mały procent oferty, więc nie bardzo jest o czym opowiadać. To był ten moment w mojej karierze, kiedy zrozumiałem czego nie chcę. Kiedy przyjmowałem tę propozycje, pomyślałem: „Spróbuję”. Dziś wiem, że tak nie wolno robić. Że gdy obrało się jakąś ścieżkę, warto się jej trzymać. Każda nietrafiona praca jednak coś nam daje: wybija ze strefy komfortu, sprawia, że intensyfikują się procesy myślowe i dowiadujemy się czegoś o sobie. Ja dowiedziałem się, że Osram to nie moja bajka, a doświadczenie pracy w tej firmie zdefiniowało moje następne decyzje. 

2010-2015 TRIUMPH

Branże fashion i beauty są bardzo podobne. Ta sama konsumentka, podobny język komunikacji, schematy i procesy – tyle, że inny produkt. Triumph był liderem na rynku, a ja uwielbiam marki, które liderują, ponieważ można mieć wpływ na to, co mówi i robi marka, która ma znaczenie dla branży. Wtedy zaczęła się moja przygoda z retailem, który pasuje mi bardziej niż wholesale, ponieważ lubię mieć kontakt z konsumentką i wiedzieć co ona myśli. Tutaj „połączyły się kropki”, bo moja praca magisterska była poświęcona finalnym odbiorcom i ich lojalności wobec marki, a Triumph ma niezwykle lojalne klientki. Gdy go przejąłem, był trochę z tyłu: z jednej strony każdy, kogo pytaliśmy, znał Triumpha i przynajmniej raz miał jego produkt, ale te produkty nie kojarzyły się ani z modą, ani z trendami. 

Mając doświadczenie z korporacji, jaką był L’Oréal, bardzo łatwo było mi wdrażać pewne procesy, które usprawniły funkcjonowanie firmy. Oczywiście istniały tam procesy i na swój sposób działały – tyle, że świat poszedł do przodu i trzeba było je unowocześnić. Zmieniliśmy m.in. wygląd sklepów, komunikację, szkolenia, włączyliśmy do pracy agencje piarowe i mediowe. O ile w L’Oréal nauczyłem się fachu marketingowo-sprzedażowo-treningowego, to Triumph był dla mnie szkołą retailu. 

Później z dyrektora zostałem przeniesiony do regionalnej funkcji – byłem odpowiedzialny za retail marketing w 44 krajach, od Polski przez Węgry, Grecję i Turcję , aż po Zjednoczone Emiraty Arabskie i Maroko. Gdybym miał powiedzieć czego mnie to nauczyło, to przede wszystkim współpracy z ludźmi. Im jesteś wyżej w strukturze, tym bardziej musisz polegać na ludziach. Pracowałem z krajami, które miały swoją niezależność i żeby ludzie zrobili to, co chciałem, musiałem najpierw spowodować, żeby chcieli to zrobić. Zachęcić pracowników do zrobienia tego, co ty chcesz jest niezwykle trudne i to jest właśnie doświadczenie, które dało mi stanowisko w strukturach regionalnych. Tutaj znowu sprawdziła się teoria, że firmy tworzą ludzie – jak masz dobry team, to nie ma rzeczy niemożliwych, a fajny zespół jest kluczem do sukcesu. Ale jeśli masz tak wiele krajów pod sobą, to w pewnym momencie mówisz: „Basta”. Po 2,5 roku, kiedy moje drugie dziecko było w drodze i miałem do wyboru być na ważnej konferencji w Pradze (na której powinienem być) albo przy żonie w szpitalu (gdzie też powinienem być) doszedłem do wniosku, że wszystko w moim życiu dzieje się za szybko i nie chcę tak funkcjonować. I tak po 6 latach powiedziałem, że muszę zwolnić i odszedłem z Triumpha, którego uwielbiałem i w którego włożyłem bardzo dużo serca.

OD 2015 – L’OCCITANE EN PROVENCE

Kiedy poszedłem na rozmowę rekrutacyjną, headhunterka, która ją prowadziła powiedziała: „Nie mogę zdradzić jaka to marka, ale będzie pan zachwycony”. Okazało się, że jest to L’Occitane i że pani miała rację. Byłem i jestem zachwycony do dziś. Miałem szczęście przyjść do firmy, w której nie było mojego stanowiska. Dział marketingu istniał, ale nie miał dyrektora, więc mogłem sam zaprojektować procesy. Znów jestem w biznesie konsumenckim, zarządzam marketingiem i e-commerce po tej stronie komunikacyjnej. Mój zespół pracuje nad wyglądem strony internetowej, decyduje o promocjach, utrzymuje kontakty z mediami, prowadzi social media.  

90% osób wokół mnie w pracy to dziewczyny, co traktuję jako wielką wartość. Może to jest kalka, że kobiety są bardziej empatyczne, ale ja właśnie od kobiet nauczyłem się empatii. Mam wrażenie, że pracując z nimi trzeba głębiej myśleć, wchodzić w głębsze warstwy. Mówi się, że nasiąkamy środowiskiem, w którym pracujemy i dostosowujemy się do niego. Ja w kobiecy biznes wsiąkłem przez te lata do tego stopnia, że zdarzyło mi się na jakimś szkoleniu powiedzieć „my, kobiety” (śmiech). Kiedy robimy sesje, final touch oddaję dziewczynom z mojego teamu, bo wiem, że mają w tej kwestii lepsze wyczucie estetyki niż ja. Dziewczyny, które pracują w salonach prowadzą z kolei live’y na Instagramie, podczas których opowiadają o produktach. Dla mnie są naturalnymi influencerkami, doskonale znają markę i produkty, potrafią o tym opowiedzieć lepiej niż jakakolwiek gwiazda Internetu. Nie mam problemu z oddawaniem decyzyjności. Bycie mikromanagerem to błąd wielu osób na stanowiskach zarządzających. Zawsze w jakiejś dziedzinie ty jesteś lepszy od kogoś, a w innej ktoś będzie większym specjalistą od ciebie. Zmienia się środowisko, w którym pracujemy. Przychodzą konsumenci, których nie rozumiemy: młodzi, mówiący innym językiem, inaczej konsumujący media, inaczej robiący zakupy – Fisz Emade Tworzywo w kawałku „OK Boomer” świetnie ilustruje co się dzieje, gdy nagle patrząc na siebie ze zbyt małym dystansem zapomnimy o tym, że świat pędzi do przodu. Po 20 lat pracy w zawodzie myślę, że sztuką jest tak się dostosowywać, czyli słuchać i uczyć się, aby nie zostać w mniejszości, tylko spokojnie podążać przed siebie. 

Zapraszamy do współpracy

Chcesz wypowiedzieć się w publikacji, podzielić się tym, w jaki sposób udało Ci się wspiąć po szczeblach kariery lub za pomocą jakich działań osiągnęła(e)ś sukces? Pisz na adres [email protected]

Zachęcamy także do szerszej współpracy reklamowej oraz publikacji ofert pracy na stronie FashionBiznes.pl. Napisz do nas lub zadzwoń – [email protected], +48 696-833-803.

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES