REKLAMA

HISTORIA MARKI: Gabriela Hearst, czyli z rancza do wielkiego świata mody

REKLAMA
REKLAMA

Przypadkowe spotkanie w windzie z tech-mózgiem odmieniło życie Gabrieli Hearst i wyniosło jej markę na szczyt. Nie przykłada wagi do trendów, tworzy modę ultraluksusową i ponadczasową. Czego możemy się od niej nauczyć? 

Z rancza do stolicy mody

Gabriela Hearst (z domu Perezutti) urodziła się i wychowała w Urugwaju. Otoczona przyrodą, z dala od wielkiego miasta i związanych z nim atrakcji, czas poświęcała głównie jeździe konnej i… projektowaniu. Mieszkając na ranczu, nigdy nie przypuszczała jednak, że to drugie stanie się jej sposobem na życie. Zaraz po studiach Gabriela wyjechała do Nowego Jorku, by zaznać „wielkomiejskiego życia”. Zupełnie przypadkowo trafiła do… branży mody. Próbowała swoich sił jako modelka, pracowała w showroomie, a w 2004 r. otworzyła swoją pierwszą markę Candela.

Pierwsze kroki

Candela, założona wyłącznie dzięki oszczędnościom Gabrieli, wraz z upływem czasu zaczęła być rozpoznawalna. Początkowa kolekcja prostych t-shirtów, została uzupełniona o pełną garderobę „dla nowoczesnej kobiety”. Mimo coraz lepszych wyników finansowych, Gabriela wiedziała, że 10 lat istnienia Candeli to wszystko, co mogła z marką osiągnąć. Przyszedł więc czas na nowe wyzwania.

Dziedziczka wkracza do świata luksusu

Po śmierci ojca w 2011 r. Gabriela odziedziczyła ranczo w Urugwaju i… niemały ból głowy. Zobowiązała się bowiem do opieki nad majątkiem rodzinnym obejmującym m.in. hodowlę merynosów. Bardziej zbliżona do marek fast fashion – zarówno pod względem ceny, jak i oferowanych surowców, Candela nie przystawała do jakości premium, którymi odznaczały się certyfikowane materiały powstające na ranczu. Uczucie, jakim Gabriela darzyła modę było jednak zbyt silne, by tak łatwo z niej zrezygnować. Z drugiej strony przyrzeczenia o opiece nad rodzinnym majątkiem, także nie mogła złamać. Tak właśnie narodził się pomysł na nową markę – ultraekskluzywną, zrównoważoną i ponadczasową.

Moda z dala od trendów

Koncept marki, nazwanej od imienia projektantki i nazwiska jej męża (potomka jednego z najbogatszych rodów w Stanach Zjednoczonych) był prosty. Gabriela wyznaje zasadę garderoby “z dala od trendów”. Płaszcz, który kupisz dzisiaj, ma służyć wiele lat i nigdy się nie zestarzeć. Właśnie taką ideę chce sprzedawać pod metką „Gabriela Hearst”.W wywiadzie dla portalu lifestyleasia.com projektantka przyznała:

Gabriela Hearst spełnia wszystkie moje marzenia i zamiłowanie do jakości, materiałów i wzornictwa, które pokonują próbę czasu.

Obiekt pożądania

Hearst zaczęła od prostych, ponadczasowych krojów, głównie z wełny, by w miarę upływu czasu rozszerzyć kolekcję – o torebki, biżuterię oraz buty. O ultraluksusowej marce świat usłyszał szerzej wcale nie dzięki ubraniom. Architektoniczne, niespotykane dotąd kształty torebek, najlepsze surowce (od skóry krowiej aż po skóry krokodyla), a także staranne wykonanie sprawiły, ze fashionistki oszalały na punkcie projektów Gabrieli Hearst. Nie mały wkład miał w to także pewien projektant…

Nie dla wszystkich

Przypadkowe spotkanie w windzie z głównym projektantem Apple – Johnnatanem Ivem zaowocowało zakupami dla żony i nowym gronem klientek. O torebkach – „imienniczkach” gwiazd muzyki („Diana”, „Ross”, „Joni”, „Mitchell”, wyjątek stanowi „Demi” ulubienica Demi Moore oraz „Vevers” nazwana na cześć przyjaciela projektantki, Stuarta Veversa) zrobiło się głośno także z innego powodu. Ich ograniczonej dostępności. Przez długi czas torebek z metką Gabriela Hearst nie można było kupić stacjonarnie. Sprzedawano je wyłącznie za pośrednictwem autoryzowanych platform takich jak Net-a-Porter w ściśle wyznaczonych i ograniczonych czasowo terminach. Od kiedy marka ma własny butik przy hotelu Carlyle w Nowym Jorku, zdobycie torebki nie jest może tak trudne, ale wciąż stanowi wyzwanie.

Według Gabrieli, która edukuje klientki wpajając im, że liczy się jakość, a nie ilość, ograniczona dostępność produktów to jedna z zasad, jaką powinna kierować się zrównoważona marka. Dla tych, którym nie udało się zdobyć produktu z metką Gabriela Hearst, powstają listy oczekujących, a marka wie, jakie zamówienie powinna złożyć. To zresztą niejedyne założenia, wedle których działa brand. 

Równowaga przede wszystkim

By ograniczyć szkodliwy wpływ produkcji na środowisko naturalne, Gabriela Hearst zrezygnowała z odszywania próbnych wzorów. To, co wymyśli trafia do produkcji, a stamtąd bezpośrednio do sklepu. Jak przyznaje jest to możliwe dzięki zaufaniu, jakim darzą markę klienci i kupcy. Nie używa poliestru i nigdy nie produkuje materiałów na zamówienie. Podczas rozmowy z Jo Ellison, redaktorką „The Financial Times”, w ramach wydarzenia 5 Carlos Place, Gabriela Hearst przyznała, że korzysta z materiałów… odrzuconych przez innych projektantów. Projektantka zrezygnowała także z używania manekinów oraz przesadnych dekoracji wystaw sklepowych. Od kwietnia ubiegłego roku wszystkie zakupy pakowane są w torby TIPA, które ulegają rozkładowi w ciągu zaledwie 180 dni.

Tylko dla wybranych?

Jak przyznaje, przed stworzeniem własnej marki, Hearst nosiła głównie ubrania Celine projektowane przez Philo. Dzisiaj szafa Gabrieli Hearst to wyłącznie jej własne projekty. I trudno się dziwić, w końcu tworzy dla kobiet takich jak ona. Bizneswomen, które niekoniecznie żyją modą, ale dbają o swój wizerunek. Mają własny styl, którego się trzymają, a problem z doborem stylizacji to ostatnie, z czym chcą zmagać się codziennie rano.

Moda z najwyższej półki

Do klientek Hearst zaliczają się Królowa Noor z Jordanii, Dr. Jill Biden, działaczka Cecile Richards, a także księżna Sussex.

Sama śmietanka? Owszem. Zresztą trudno żeby było inaczej. Gabriela Hearst to marka ultraluksusowa, a ceny przyprawiają o zawrót głowy. Prosta sukienka z lejącego materiału – minimum 1000 dolarów. Jedna z kultowych torebek „Nina” (nazwana na cześć Niny Simone). Tutaj cena się waha od dwóch tysięcy dolarów za „najuboższą” wersję do 22 tysięcy (!) za model z krokodylej skóry. Złoty naszyjnik – łańcuch. By zostać jego właścicielką trzeba wydać „jedynie” 35 tysięcy dolarów. Jak dobrze, że za window shopping nie trzeba płacić…

Projekty Hearst dostępne są w najlepszych domach towarowych (Bergdorf Goodman, Le Bon Marche), platformach internetowych (Net-a-Porter, Matches Fashion) i własnym butiku marki w Nowym Jorku. Po trzech latach starannie zaplanowanego wzrostu dochody roczne marki przekroczyły 18 mln dolarów. Z pewnością wpływ na to mają szeroko promowane „projekty specjalne” – m.in. najnowsza kolekcja kapsułowa dla Matches Fashion czy kolekcja stworzona we współpracy z Bergdorf Goodman.

Projektantka doceniona…

Wełniane garnitury, kaszmirowe suknie, golfy i spódnice. Do tego złote łańcuchy i pierścienie wysadzane szlachetnymi kamieniami, małe dzieła sztuki w postaci torebek, szykowne buty z ozdobnymi obcasami.

Mimo, że na rynku marka istnieje dopiero od trzech lat, wizja Gabrieli Hearst została niejednokrotnie doceniona na arenie międzynarodowej. W 2017 roku otrzymała prestiżową nagrodę Woolmark Prize w kategorii „womenswear”, a rok później nagrodę Pratt Institue dla wizjonera mody. Marka była także dwukrotnie – rok po roku – nominowana do nagród CFDA. Co ciekawe, pierwszą nominację w kategorii „Emerging Talent” już rok później zamieniła na nominację w głównej kategorii „Womenswear Designer of the Year”.

…. i zaangażowana

Mimo, że swoją markę kieruje głównie do klientów z bardzo zasobnym portfelem, a może właśnie dlatego – Gabriela Hearst zdecydowała się połączyć przyjemne z pożytecznym. Zarabiając, chce pomagać potrzebującym. W ubiegłym roku zebrała ponad 600 tysięcy dolarów na rzecz organizacji Save the Children organizując flash sale torebek na platformie Net-a-Porter. Dochód z akcji wsparł dzieci cierpiące z powodu suszy w regionie Turkana w Kenii. Projektantka współpracuje także z Manos del Uruguay, angażując w projekty artystów pochodzących z wiejskich obszarów Urugwaju. Oprócz akcji charytatywnych, poprzez swoje projekty, Gabriela Hearst zabiera także głos w debacie publicznej. Słynny już sweter z wizerunkiem byka wpisanego w obraz kobiecych organów rozrodczych, stanowi wyraz poparcia dla ruchu Women’s March. Dochody ze sprzedaży swetra wspierają konto organizacji Planned Parenthood, która zajmuje się edukacją seksualną.

Mimo, że na projekty z metką Gabriela Hearst stać jedynie wybranych, jej podejście do mody naśladować może każdy. W wywiadzie dla bloomberg.com Hearst radziła: Oszczędzaj pieniądze, inwestuj i zatrzymaj na zawsze. Czy pomysł na bycie „z dala od trendów” może stać się trendem? Oby!

Przeczytaj również >>> HISTORIA MARKI: Stella McCartney – moda na pomoc środowisku

REKLAMA
REKLAMA

Newsletter

FASHION BIZNES