Polski YouTube to źródło humoru, inspiracji, a dla tych po drugiej stronie ekranu spełnienie marzeń i źródło dochodu. Nasz gość to (nie uwierzycie!) siedemnastolatek, któremu już wiele rzeczy udało się w życiu. Ma własny kanał YouTube, dwie marki modowe i apetyt na dużo więcej.
Rozmawiamy z Igorem Leśniewskim, znanym jako “Ajgor Ignacy” o jego przygodzie z nagrywaniem filmów, która przerodziła się w biznes modowy – markę SZTOS i WE ARE DISORDER.
W poszukiwaniu informacji o Tobie natknęłam się na takie określenia jak “polski swagger” czy “nietuzinkowy talent”. A jak Ty byś siebie nazwał?
Siebie nazwałbym dzieciakiem, bawiącym się internetem i wyrażającym tam swoją opinię. Nie traktuję tego poważnie, pokazuję swój dystans do świata.
Czy Ajgor jest wyjątkowy czy inny?
Chyba każdy z nas myśli o sobie, że jest inny. Ja również chciałbym tak o sobie myśleć, bez jakiegoś niepotrzebnego narcyzmu.
Co Cię inspiruje?
Tok rozumowania i strategia marki Apple, która stawia nie tylko na świetny produkt, ale i wszystko z nim związane. Podziwiam Steve Jobsa za jego minimalizm, który działa praktycznie cuda technologiczne. Każdy produkt jest dopieszczony. Apple nie ma sprzedawców tylko geniuszy. Wszystko jest ładne, atrakcyjne, ale i niedostępne. Staram się kierować tym myśleniem w swoich projektach i przy budowaniu marki.
Dążyć do perfekcji w tym co robisz?
Chciałbym, ale to niemożliwe. Nie dość, że jestem roztrzepany to jeszcze jestem strasznym bałaganiarzem.
Ktoś Cię pilnuje?
Ja sam.
A jednak! To nieźle jak na roztrzepańca.
Wszystko robię sam: projekty, Photoshopa, żyję też sam w Warszawie.
Na pierwszy rzut oka, jak się zapoznawałam z Twoją sylwetką, miałam wrażenie, że mam do czynienia z polskim Justinem Bieberem. Uznasz to za komplement czy niekoniecznie?
Nie chcę być z nim utożsamiany przede wszystkim dlatego, że ta osoba jest nielubiana przez większość społeczeństwa. Ale to prawda, wielokrotnie byłem porównywany do Biebera. Do tego jest mnóstwo sytuacji, które wcale mi nie pomagają, np.: mamy tego samego dnia imieniny, oboje jesteśmy leworęczni. A kiedy próbowałem coś zmienić w swoim wyglądzie to okazywało się, że Bieber za chwilkę pokazywał się w tej samej fryzurze. No i jakoś się to za mną ciągnie. Nie jestem jego fanem, nawet muzycznym. Lubię klimaty brudnego rocka, jeszcze ze starych czasów, słucham chociażby Rolling Stones.
Jest w Tobie klasyczna, stara dusza?
No pewnie! Tamte czasy są dla mnie mega ciekawe. To nie jest wcale tak, że jestem pochłonięty przez dzisiejszą technologię- lubię rocka, lubię zagrać na fortepianie, posłuchać jazzu – nie ważne jak to brzmi z ust siedemnastolatka – lubię to! Ostatnio nawet nauczyłem się grać w golfa.
Skąd pomysł na własną markę?
To nie tak, to brzmi zbyt poważnie. Chciałem po prostu zrobić coś wyjątkowego z okazji osiągnięcia 100 tysięcy fanów na YouTube. Chciałem zrobić coś dla moich widzów i wykorzystałem hasło, które często używam w swoich filmach: „Sztos”. Skorzystałem ze strony, właściwie platformy sprzedażowej CupSell. Zauważyłem, że to się ludziom podoba. Tak powstała marka SZTOS. Tak naprawdę to dopiero teraz się to jakoś rozkręca. Sam się tym wszystkim już teraz zajmuję.
No właśnie, z punktu widzenia osoby niezwiązanej z branżą odzieżową, cały proces szukania szwalni, producentów, tkanin musi być nie lada wyzwaniem?
Nieustannie testuję nowe szwalnie i wykonawców. To nie jest łatwy proces, komunikacja z nimi jest ograniczona, bo albo ktoś jest na wakacjach, albo nie odpowiada na maile czy telefony. Chociażby zrobienie strony internetowej to co najmniej miesiąc czekania. Jestem w trakcie tworzenia nowej marki streetwearowej, takiej porządniejszej, i nauczony doświadczeniem ze SZTOSa, wiem jak sobie teraz radzić.
Trudno znaleźć ludzi, z którymi dobrze pracuje się nad projektami?
Czasem naprawdę bardzo trudno! Staram się przesiewać tych najlepszych spośród ludzi, z którymi miałem już okazję współpracować. Potem, gdy ma się pewną ekipę, wszystko działa sprawniej.
Czy posiadanie Twojej koszulki to utożsamianie się z Twoją osobą?
To ma dwa dna – ciuchy są dla moich widzów, więc w pewnym sensie tak, oni utożsamiają się z tym co robię. Mój nowy projekt jest już dla wszystkich. Nikomu jednak nie chcę narzucać swojej osoby.
Jak się czujesz, gdy widzisz, że ktoś ma właśnie na sobie Twoją koszulkę?
Zaczepiam ich i mówię im, że mają słabą koszulkę… Droczę się z nimi, a potem oczywiście dziękuję im, że kupili tę rzecz.
Co oznacza “SUPER” albo „SZTOS”, czyli hasła z Twoich ubrań?
Nie rozkładałbym tego na czynniki pierwsze. Sztos ma wiele znaczeń – “naprawdę fajnie”, “euforia”, czyli pozytywne rzeczy w młodzieżowym określeniu. Nie rozkładałbym tego na części pierwsze.
Kto by nie chciał mieć „szczęśliwej” koszulki. W Twoim przypadku, lepiej mieć kanał na YouTube, czy też sprzedawać konkretny produkt, jakim są ciuchy?
YouTube jest bardziej opłacalny. Daje możliwość pracy z różnymi wielkimi markami, chociaż to zależy od sezonu. Dążę do tego, aby to jednak ciuchy stanowiły moje główne źródło dochodu.
Sprawdź film zwiastun marki WE ARE DISORDER TUTAJ
Czy uważasz, że YouTube rozwinął Cię jako osobę?
Na pewno pokazał mnie ludziom. To była taka trampolina do tego, żeby móc realizować inne projekty.
Czujesz się już spełniony?
Nie, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a moim marzeniem było 100 tysięcy subskrypcji, które już osiągnąłem. Ta liczba ciągle rośnie, więc nie wiem, kiedy się uspokoję, ciągle mi mało!
Szykujesz nową markę – WeAreDisorder – chcesz żeby była utożsamiana z Tobą?
Nie do końca. Chciałbym, żeby to mnie kojarzyli z Disorder, a nie Disorder ze mną.
O czym marzy Ajgor?
O Los Angeles – chciałbym mieć tam sklep z ciuchami. To byłoby super.
Rozmawiała: Urszula Wiszowata i Karolina Wójcik
Pomysł na siebie?
Jak? Skoro nie mam kapitału zakładowego.
Sama dotacja to za mało, by w ogóle ustać na tak zwanych glinianych nogach przez 1 rok lub 2.
Co później po 2 latach gdy zniżka na składkę ZUSowską wzrośnie do realnej?
Brankructwo!
Pomysł to 5% całości.
Pozostałe 95% to majątek kapitałowy własny i wydatki inwestycyjne i reklamy. A skąd pieniądze na to?