noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
Ernest Archivist to znany twórca internetowy, który pokazuje w sieci prawdziwe oblicze mieszkańców Warszawy. Na zdjęciu logo ERNEST

Ernest Archivist redefiniuje wizerunek mieszkańców stolicy w sieci. „To przestrzeń, w której powstaje coś nowego” [WYWIAD]

REKLAMA
noSlotData

Zafascynowany żywą tkanką miasta, archiwizuje Warszawę oczami jej mieszkańców. W rozmowie z Fashion Biznes twórca instagramowego profilu @ernest___archivist opowiada o swojej działalności w sieci, inspiracjach i planach na dalszy rozwój.

Jak narodził się pomysł na Ernest Archivist i jaka jest jego główna idea?

Ernest Archivist powstał, żeby stworzyć społeczność połączoną wspólną estetyką. Na początku chodziło głównie o repost’y zdjęć – zbieranie rzeczy, które rezonowały. Potem przyszła zajawka, żeby tworzyć. Zaczęliśmy robić więcej własnych rzeczy. Eksperymentować, rozwijać swój język wizualny. Ernest nie jest już tylko miejscem do zbierania – to przestrzeń, w której powstaje coś nowego. A jesteśmy dopiero na początku :)

Jakie są największe wyzwania w budowaniu autorskiego projektu w świecie digitalu i mediów?

Największym wyzwaniem jest konsekwencja, spójna wizja i autentyczność. Tworząc projekt – digitalowy czy fizyczny – trzeba wiedzieć, po co powstaje i dlaczego właśnie tak, a nie inaczej. Bez tego łatwo się rozmyć.

Żyjemy w odtwórczym świecie twórców. Bodźców jest masa, styl łatwo zgubić, a jeszcze łatwiej go nie znaleźć. Na końcu liczy się jednak jedno – robić rzeczy. Lepiej, gorzej, ale robić. Wypychać projekty, nadawać im kształty, wierzyć w nie i pchać do przodu. W końcu ktoś to zauważy. Jeśli jest dobre i świat będzie na to gotowy – pokaże to ludziom.

Jak podchodzisz do budowania społeczności wokół swojego projektu?

Od początku zamysłem Ernest Archivist było stworzenie społeczności – nie chodziło tylko o treści, ale o ludzi wokół nich. Budowanie społeczności to podstawa. Bez niej projekt jest tylko ideą rzuconą w próżnię. Osobiście nie wierzę w społeczności budowane na siłę – to musi być organiczne, prawdziwe. W swoim tempie (uwaga, to nie musi być powoli). Tworzenie przestrzeni, w której ludzie chcą być, a nie muszą. Jeśli projekt ma wartość i autentyczność, reszta przychodzi naturalnie.

Tak było w naszym przypadku. Dotarliśmy do społeczności, a teraz chcemy dawać jej więcej – treści i wartości skrojonych właśnie dla niej. Ten rok będzie dla naszej społeczności wyjątkowo owocny. Mamy dużo planów na kolaboracje i działania offline. Na projekty, które wnoszą coś nowego. Robimy to po swojemu i to się sprawdza.

Czy są jakieś projekty, ludzie lub zjawiska, które Cię inspirują w tej pracy?

Inspiruje mnie miasto i jego mieszkańcy. Przepełnione bary, pizza na krawężniku, naturalne flow Warszawy. Co do zasady – inspiracja nie przychodzi sama. Trzeba jej zrobić przestrzeń, być w ruchu, patrzeć uważnie, ale nie na siłę. Najlepsze pomysły nie pojawiają się znikąd – pojawiają się wtedy, gdy jesteś na nie gotowy.

Dlatego cały dom mam wyklejony notatkami. Pomysły, urwane zdania, przypadkowe skojarzenia. Znajomi śmieją się, że żyję w moodboardzie, ale prędzej czy później wszystko może się przydać. Może jutro, może za rok, może nigdy – ale wolę być gotowy.

Dla zobrazowania – pomysł na kampanię Ernesta? Stary plakat na kiosku i kasowanie biletu w komunikacji. Jeden moment, jedno skojarzenie – reszta ułożyła się sama. 

Jeśli zaś chodzi o marki, które podziwiam – AIME LEON DORE, KITH, JACQUEMUS, THE CLASSY ISSUE. Każda z nich buduje swój świat na własnych zasadach. I to szanuję.

Jak widzisz przyszłość Ernest Archivist i jakie masz plany na jego rozwój?

Podcast Archivist to nasz najważniejszy krok naprzód. To nie kolejny podcast z pytaniami, na które wszyscy znają odpowiedzi. Nie odhaczamy tematów, nie szukamy bezpiecznych rozmów. To format, który ma swój rytm i pozwala rozmowie płynąć tam, gdzie rzeczywiście coś się dzieje.

Pracujemy nad tym od dawna, dopracowujemy każdy detal. To nie jest projekt robiony na szybko – to coś, co naprawdę ma znczenie. I będzie świetne. Warszawskie,lokalne, świeże, niezmanierowane.  Ernest Archivist się zmienia. Dorasta, jest coraz śmielszy. Lubię się temu przyglądać. To miłe.

Co byłoby dla Ciebie zawodowym spełnieniem marzeń?

Świętowanie dziesiątej rocznicy jednego z moich projektów – oto moment, w którym uniósłbym toast nie tylko za sukces, ale i za wytrwałość. Na razie ten scenariusz jest poza moim zasięgiem, bo metryka mi nie sprzyja, ale już teraz spoglądam w tamtym kierunku – kątem oka. Manifestuje.

Zawsze miałem słabość do marek, które przetrwały dekadę – nie z sentymentu, ale z szacunku. Wiem, jak trudno jest przetrwać w świecie, gdzie biznesy upadają jak domki z kart, a po nich wyrastają kolejne. Nie ma w tym nic złego – to naturalny cykl. Ale to, co naprawdę mnie inspiruje, to stabilność.

Z cyklu K(B)ariery: Paul Drozdowski. „Retusz to nie sprint, tylko maraton”

REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
REKLAMA
noSlotData
noSlotData
noSlotData
REKLAMA
noSlotData

Newsletter

FASHION BIZNES