Założona w 2014 roku marka The Odder Side przez lata stała się nie tylko love brandem, ale zjawiskiem popkulturowym, budzącym obsesję dziewczyn z całej Polski. Pod flagowym butikiem przy ulicy Koszykowej w Warszawie, w trakcie wyprzedaży czy premiery nowej kolekcji, ustawiają się kolejki. Jeszcze ciekawiej jest na zamkniętej grupie na Facebook’u gdzie najwierniejsze fanki wymieniają się opiniami, poradami czy wręcz walczą o wystawiane tam „perełki”. Za ten fenomen odpowiadają właścicielki marki Justyna Przygońska i Brygida Handzelewicz–Wacławek. Trzy lata temu dołączyła do nich Monika Bożyk, która sprawuje pieczę nad brand managementem i PR-em. Z Justyną i Moniką rozmawiam na temat kulisów działalności The Odder Side i związanych z nią aspektach biznesowych.
Wywiad z The Odder Side: “Dzisiaj możemy z dumą powiedzieć, że tworzymy taką firmę, w jakiej same chciałybyśmy być”
Wojciech Szczot FashionBiznes.pl: Sięgnijmy wiele lat wstecz: Pracowałyście w redakcji magazynu o modzie i postanowiłyście ot tak, że zostaniecie właścicielami marki z ubraniami. Wiedziałyście na co się porywacie?
Justyna Przygońska: Nie mamy modowego wykształcenia. Ja jestem historykiem sztuki, Brygida jest psychologiem. Brygida jednak zawsze chciała pracować w modzie, a ja swoją przyszłość wiązałam tylko ze sztuką. Pracowałam m.in. w domach aukcyjnych i w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Byłam przekonana, że tak będzie wyglądać moja droga. W pewnym momencie spotkałyśmy się jednak w tym samym miejscu – chciałam coś zmienić, a Brygida pracowała wówczas jako stylistka. Przygarnęła mnie na plan zdjęciowy jako swoją asystentkę. Pewnego dnia rozmawiałyśmy o swoich planach, o modzie. Narzekałyśmy na to, że nie mamy gdzie się ubierać. Jak wszyscy oczywiście korzystałyśmy z sieciówek. Zależało nam jednak na lepszej jakości, ciekawszych krojach. Zaczęłyśmy przerabiać ubrania. Bardzo podobało nam się pokazywanie pleców, a takich rzeczy nie mogłyśmy znaleźć na rynku, więc wycinałyśmy dekolt na plecach. Później ubrania z wycięciem z tyłu okazały się bestsellerem. Chciałyśmy podczas tych pierwszych eksperymentów dodać do swoich stylizacji odrobinę pazura.
Doświadczenia z magazynu modowego miały wpływ na to, co robiłyście później?
J: Wszystko miało wpływ. Każdy rodzaj doświadczenia stanowił fundament pod to, co chciałyśmy stworzyć później, tak jak i każde doświadczenie dało nam wyraz tego, czego nie chciałyśmy robić i jak pracować. Dzisiaj możemy z dumą powiedzieć, że tworzymy taką firmę, w jakiej same chciałybyśmy być.
To prawda, że Twoje mieszkanie służyło początkowo za showroom?
J: Podzieliłam mieszkanie na pół – część prywatną i część showroomową, w której nie było drzwi, więc dom w istocie stał się kwaterą The Odder Side. Zależało nam na tym, żeby klientki mogły przyjść i przymierzyć ubrania, ale z czasem stało się to bardzo trudne, bo klientek robiło się coraz więcej. Mieszkanie było podporządkowane pod działalność firmy, gdzie spotykałyśmy się codziennie, aktualizowałyśmy stronę, pakowałyśmy paczki, wszystkie dostawy przychodziły do mnie do mieszkania. Wtedy zdecydowałyśmy, że musimy mieć butik, miejsce spotkań, a także działalności marki.
Wywiad z The Odder Side: “Tempo w modzie jest zawrotne. Każde spóźnienie może przynieść wielkie straty“
2015 rok to był dobry czas dla polskich marek. Wiele z tych, które wtedy powstały, do dziś utrzymuje się na powierzchni. Czułyście biznesowy potencjał w powietrzu?
J: Wręcz przeciwnie, wszyscy mówili nam – nie zakładajcie marki, przecież rynek jest przesycony. Wszystkiego było za dużo. Wiedziałyśmy jednak, że mamy na to swój pomysł i byłyśmy pewne, że to wypali. Rozstawiałyśmy w tamtych czasach nasz kącik na targach typu Mustache czy Hush. To były nasze początki. Pierwszą rzecz sprzedałyśmy właśnie tam.
Kiedy wracacie myślami do przeszłości kwestionujecie czasami swoje pierwsze decyzje?
J: Takie momenty przychodzą systematycznie. To co wydarzyło się przez ostatnie 9 lat na świecie, to były wyzwania, myślę, dla każdego przedsiębiorcy. Na pewno nie było ani jednego momentu w działaniu tej firmy, żebyśmy mogły powiedzieć, że się nudzimy. Żadna z nas nigdy wcześniej nie prowadziła firmy, żadna z nas nie ukończyła studiów w tym kierunku. To wszystko jest bardzo trudne, bo musimy się cały czas uczyć. Korzystamy z rad specjalistów z różnych dziedzin. W tym momencie na pewno czerpiemy inspiracje z większych firm, zwłaszcza jeśli chodzi o strukturę czy zarządzanie. Bardzo dużo mówimy o tym, co nas ekscytuje, natomiast to wszystko jest okupione ciężką pracą, stresem. Tempo w modzie jest zawrotne. Każde spóźnienie może przynieść wielkie straty.
Uczyłyście się metodą prób i błędów? Macie konsultanta z zewnątrz?
J: W niektórych kwestiach naprawdę bardzo ciężko jest dostać poradę. Bywało, że dostawałyśmy bardzo negatywny feedback typu „nie róbcie tak”, „tego wam nie radzę” itp. W wielu kwestiach słuchałyśmy swojej intuicji, np. w przypadku otwarcia sklepów stacjonarnych. Naprawdę wierzyłyśmy, że to ma sens, że te sklepy są nam potrzebne.
Monika Bożyk: Od kiedy zaczęłam współpracować z dziewczynami wiedziałam, że one mają swoją wizję, w którą wierzą i wiedziałam, jak ważne jest żeby nią podążać, mimo różnych głosów z zewnątrz, które mówią „nie rób tak, zrób inaczej”. Myślę, że to jest bardzo ważne, by rozumieć, po co się coś robi, by czuć w tym misję.
Wywiad z The Odder Side: “Myślę, że to jest bardzo ważne, by rozumieć, po co się coś robi, by czuć w tym misję“
Jak zmieniło się The Odder Side przez ostatnie kilka lat?
J: Na dwa dni przed wybuchem pandemii dołączyła do nas Monika (Bożyk – przyp. red.), która jest Brand Managerką. Monika doskonale pamięta, gdzie wtedy byliśmy jako firma. Nasze biuro było skromnym miejscem, w którym pracowało zaledwie sześć osób. Każdy z członków zespołu korzystał z prywatnych kont Gmail jako adresów służbowych. Rok 2020 stanowił prawdziwy przełom w naszej historii. Razem podjęliśmy wówczas kluczowe decyzje dotyczące rozwoju, zwłaszcza w dziedzinie technologii informatycznych. Przesuwając się w czasie do dziś, nasza firma zatrudnia teraz 30 zaangażowanych osób, zajmujących dwa piętra i specjalizujących się w różnych dziedzinach. Otworzyliśmy też nowe sklepy I rzeczywiście, teraz znajdujemy się w zupełnie innej rzeczywistości.
Czyli kiedy inne firmy upadały w skutek pandemii i obostrzeń, Wasza rosła w siłę?
J: Na pewno był to moment, kiedy zaczęłyśmy mieć z naszymi klientkami bliższy kontakt niż wcześniej. Na naszym Instagramie robiłyśmy Live Streamy z tzw. fittingu, pokazywałyśmy więcej kulis naszej pracy. Nasz profil na Instagramie stał się pewnego rodzaju miejscem spotkań naszych klientek, oazą spokoju, przestrzenią, gdzie można się poczuć miło, można się czymś zainspirować, czuć się częścią czegoś.
Styl The Odder Side stał się bardzo unikatowy, mimo, że jest kwintesencją minimalizmu i prostoty. Czy to była kwestia chłodnej kalkulacji czy stworzyłyście po prostu coś, co same chciałybyście nosić?
J: Styl The Odder Side jest oczywiście wypadkową inspiracji modowych moich i Brygidy. Myślę jednak, że wszyscy, którzy u nas pracują, bardzo się z nim identyfikują. Zależy nam na tym, żeby wszystko, co wypuszczamy było jakieś, interesujące i świeże. Nie lubimy powielać pomysłów. Nie lubimy się nudzić swoimi kolekcjami, więc jeśli klientki lubią jakiś rodzaj wzoru, który już był, to staramy się zaszaleć i zrobić go jakoś inaczej, od nowa.
Bywa, że patrzycie na swoje archiwalne projekty i czujecie zakłopotanie?
J: W zeszłym roku rozważałyśmy, jak powinna kształtować się przyszłość The Odder Side, gdy nagle natrafiłyśmy na nasz bestsellerowy sweter bez pleców – Rocket, który od lat jest stałym punktem naszej kolekcji jesiennej. To absolutny hit. Jednak ta konkretna wersja, którą odkryłyśmy, pochodziła sprzed 8-9 lat. Sweter wtedy zawierał w kompozycji tylko 7% naturalnych materiałów, pozostałe to była mieszanka sztucznych faktur. Teraz, ten sam sweter ma 80% fine alpaca w skladzie. To najlepiej ilustruje nasze zmiany oraz rozwijający się charakter naszej firmy i sposobu myślenia
Wywiad z The Odder Side: “Nie lubię słowa sukces, bo sukces kojarzy mi się z pewnego rodzaju metą. A co po niej? To bardzo podcina skrzydła. Dla nas jako marki jeszcze wiele przed nami, my tę metę cały czas przesuwamy”
Sweter bez pleców był wielkim hitem, zwłaszcza w Warszawie, gdzie nosiła go co druga dziewczyna z branży mody. Jak doszło do jego powstania?
J: Zawsze uważałyśmy, że plecy są u kobiet mega sexy! Po prostu. Szukałyśmy rozcięcia na plecach w ofertach wielu marek na rynku, ale nie byłyśmy w stanie ich znaleźć. Stwierdziłyśmy, że taki projekt musi być w The Odder Side. Nie ma innej opcji.
Jak reagowałyście na pierwsze sukcesy?
J: Nie lubię słowa sukces, bo sukces kojarzy mi się z pewnego rodzaju metą. A co po niej? To bardzo podcina skrzydła. Dla nas jako marki jeszcze wiele przed nami, my tę metę cały czas przesuwamy. Nieustannie robimy coś nowego, nawiązujemy nowe współprace, stawiamy sobie bardzo dużo wyzwań, właśnie po to, by nasz zapał nigdy nie ostygł.
Zobacz też: Jak marka The Odder Side osiągnęła sukces?
Jak to się stało, że zdecydowałyście się w końcu na męską kolekcję?
J: Pamiętam, że jeszcze rok, czy dwa lata temu, ktoś mnie zapytał „kiedy męska kolekcja?”. Nie ma opcji – mówiłam – nie mamy na to siły. Przekonało nas jednak to, że mężczyźni zaczęli sami z siebie nosić rzeczy z naszych kolekcji, np. t-shirty czy swetry. Pomyślałyśmy więc, że nie ma na co czekać, robimy to. W ofercie na jesień-zimę mamy więc propozycje dla mężczyzn – t-shirty i bluzy, a w kampanii po raz pierwszy w historii The Odder Side pojawił się męski model.
Otworzyłyście sklep w Paryżu. Taka możliwość jest marzeniem chyba każdej osoby zarządzającej marką modową. Nie bałyście się tego, że to trudny rynek, a czynsze potrafią być absurdalne?
J: Szczerze mówiąc nieszczególnie bałyśmy się tego, co będzie. A może powinnyśmy? Był taki moment, że absolutnie wszystko przemawiało za tym, żeby go zamknąć. Otworzyłyśmy nasz butik w Paryżu na chwilę przed pandemią. Te dwa lata obostrzeń to był hardcore. We Francji wszystkie regulacje były dużo bardziej zaostrzone niż w Polsce. Pamiętam czas, gdy nie można było tam wyjść dalej niż 500 metrów od domu. Dla biznesu to było przejście przez piekło. Francja jest bardzo trudnym rynkiem i trzeba sobie zdawać z tego sprawę. Przytrafiały nam się tam takie rzeczy, które nie miały miejsca w żadnym z naszych innych sklepów – napaście, kradzieże, włamania. Pewnej nocy wyniesiono nam ze sklepu kasę fiskalną, komputer i gotówkę. Dostawałyśmy naprawdę wiele znaków, że pora się z tym sklepem rozstać. Myślę, że w Paryżu jest to nieuniknione. Tam po prostu trzeba kilku mocnych rzeczy doświadczyć – każdy tamtejszy przedsiębiorca Ci to powie. Cieszymy się ogromnie i jesteśmy niezmiernie dumne, że obecnie nasz butik w Paryżu prosperuje ponad nasze oczekiwania. Nasza ciężka praca i oddanie naprawdę się opłaciły, ponieważ nadal przyciągamy zarówno nowych, jak i lojalnych klientów, którzy doceniają nasz pomysł na modę. Dziękujemy im, że są częścią naszej historii.
Wywiad z The Odder Side: “Uważam, że jeśli ktoś znalazł się w grupie fanów The Odder Side to jest tam z pozytywnych pobudek, lubi to, co robimy i chce nas wspierać“
Powiedziałaś wcześniej, że odradzano Wam wejście w sklepy stacjonarne. A jednak otworzyłyście ich aż 7, w Polsce, w Paryżu i Amsterdamie.
J: Wiedziałyśmy, że ten projekt ma potencjał. Przede wszystkim zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że nasze fasony są bardzo nieoczywiste. One nie wyglądają na wieszaku tak dobrze jak na kimś. Potrzebowałyśmy sklepów, żeby klientki mogły przymierzyć rzeczy i doświadczyć naszego świata.
Stworzyłyście coś, czego chyba żadnej innej marce w Polsce nie udało się osiągnąć, czyli fanbase fanek, które wiernie kupują Wasze produkty i promują je dalej. Pamiętacie od czego się to zaczęło?
J: Społeczności wokół marek to zjawisko, które staje się coraz bardziej powszechne. W Stanach jest wiele marek, które budują swoje grupy fanów, którzy je wspierają i wyznają ich wartości. Są częścią ich świata. U nas to się stało bardzo naturalnie i w zasadzie bez naszej ingerencji. Przyznam szczerze, że był taki moment, kiedy poczułyśmy się wystawione na opinie. Za naszą marką stoi grupa specjalistów, konstruktorów, projektantów itd., tymczasem ten feedback, który dostawałyśmy od odbiorców nie zawsze był pozytywny i często skupiał się na nas. Teraz mam do tego większy dystans. Uważam, że jeśli ktoś znalazł się w grupie fanów The Odder Side to jest tam z pozytywnych pobudek, lubi to, co robimy i chce nas wspierać.
Zobacz też: 10 naszych ulubionych rzeczy z H&M z kolekcji FALL FASHION i H&M Studio A/W 23
Zaglądacie czasami na tę grupę?
J: Cieszy nas zainteresowanie wokół naszej marki i to że dziewczyny podjęły same inicjatywę, żeby stworzyć dla siebie platformę gdzie będą mogły się ze sobą komunikować. Wiele dziewczyn w tych grupach robi naprawdę fajne rzeczy. Widać, że te dziewczyny się wspierają, pomagają sobie w wyborze rozmiarów, zawierają przyjaźnie, one naprawdę tworzą tam silną społeczność. Jednak, nie wszystko, co zostaje tam opublikowane jest spójne z naszymi wartościami jako marki. Zdarza się tez, że dziewczyny wstawiają tam zdjęcia naszych ubrań, w których była jakaś wada. Takie rzeczy mogą się zdarzyć i zawsze wtedy jesteśmy po stronie klientki. Wystarczy skontaktować się z naszym Działem Obsługi Klienta. Od kilku miesięcy na naszej stronie działa też chat gdzie odpowiadamy na wszelkie pytania expresowo.
M: W naszym ID zawsze było i zawsze będzie to, że chcemy dawać kobietom coś więcej, pokazywać im różne wymiary kobiecości, zwłaszcza te dotyczące kobiecego wsparcia. The Odder Side ma bardzo określone wartości i zależy nam na tym, by niosły się w świat. Pokazujemy je w naszych kampaniach, w naszych akcjach i komunikacji. Negatywna energia to jest coś, co się z nami kłóci jako marką. Staramy się trzymać od niej z daleka.
Wywiad z The Odder Side: “W naszym ID zawsze było i zawsze będzie to, że chcemy dawać kobietom coś więcej, pokazywać im różne wymiary kobiecości, zwłaszcza te dotyczące kobiecego wsparcia“
Jak wspieracie tę społeczność?
J: Dla naszych klientek przygotowujemy eventy: koncerty, zajęcia jogi czy spotkania w naszych butikach. W ubiegłym roku zaprosiliśmy je na imprezę klubową, a co roku organizujemy koncert na Helu. To niesamowite, ponieważ dziewczyny naprawdę pojawiają się tam w naszych ubraniach. W takich chwilach czuję się naprawdę wzruszona.
M: Mamy też od jakiegoś czasu oddzielny profil na Instagramie, gdzie pokazujemy więcej takiego życia The Odder Side zza kulis. Zabieramy widzów i widzki w podróż po biurze, wciągamy ich w nasze biurowe życia, w prace konstruktorek czy marketingu. Tym sposobem każdy może brać czynny udział w kreowaniu tego świata i zobaczyć prawdę. Bo prawda nie zawsze jest kolorowa. Zawsze są blaski i cienie. Zawsze pojawiają się jakieś przeszkody. To też jest bardzo ważne, by pokazać ludzką twarz naszej marki. Która nie jest idealna. Bo kto i co jest? Zwracamy uwagę na to, że wiele rzeczy stworzyło się organicznie i chcemy to podtrzymywać. Chcemy być blisko naszych klientek.
Ile jest w Waszych działaniach sztywnej strategii, a ile spontaniczności?
J: My tak naprawdę dopiero zaczynamy myśleć w sposób strategiczny. The Odder Side dopiero od jakiegoś czasu oparte jest na bardziej „korporacyjnych” systemach. Bardzo długo opierałyśmy wszystko na intuicji. Na własnych pragnieniach i wyczuciu. Bywało, że weszłyśmy w coś, co uważałyśmy za świetny pomysł, a później okazywało się, że przy tym jest przecież mnóstwo pracy. To na czym zależy nam w tym momencie to organizacja naszej firmy, więcej struktur i działania z wyprzedzeniem czasowym, tak, by wszystko działało jak w zegarku.
Wywiad z The Odder Side: “Prawda nie zawsze jest kolorowa. Zawsze są blaski i cienie. Zawsze pojawiają się jakieś przeszkody. To też jest bardzo ważne, by pokazać ludzką twarz naszej marki. Która nie jest idealna. Bo kto i co jest?“
Wyobrażacie sobie, że The Odder Side mogłoby kiedykolwiek stać się wielką korporacją?
M: Myślę, że z całą pewnością można się spodziewać większej ilości butików. Sklepy stacjonarne są dla nas ważne i chcemy w nie inwestować. Na pewno nie staniemy się korporacją, bo The Odder Side wyrosło z koncepcji marki butikowej, kameralnej. W tym jest cała magia. I to jest również w naszej głowie, ten sposób myślenia.
Prowadzicie działania marketingowe we Francji i w Holandii?
J: Mamy tzw. three way approach. Zawsze, kiedy wchodzimy na jakiś rynek staramy się być przygotowani na wszystko. Na lokalny sposób myślenia, inną kulturę, inne potrzeby. To co nas zaskakuje to fakt, że w ostatnim czasie, z niewiadomego powodu, podbijamy serca Niemek. To jest bardzo ciekawe, bo nie prowadzimy tam jakichś szczególnych działań marketingowych. Powtórzę więc to co padło wcześniej – wiele z naszych działań dzieje się organicznie.
M: Myślę też, że naszą wielką siłą są social media, w których jesteśmy bardzo mocne. Marka powstała w momencie gdy Instagram rósł w siłę, więc The Odder Side i media społecznościowe rozwijały się równolegle.
The Odder Side rozwija się, powiększył się też zespół i biuro. Jak dużo jest w tym aktualnie Ciebie i Brygidy?
J: Jesteśmy z Brygidą bardzo skoncentrowane na naszym biznesie. Jesteśmy w nim codziennie. Żyjemy nim. Cenimy jednak fakt, że udało nam się dotrzeć do momentu, gdy naprawdę możemy polegać na specjalistach, z którymi pracujemy. Mam tu na myśli cały nasz team. Wiem, że jak pojawia się jakiś problem to ludzie przychodzą z propozycjami gotowych rozwiązań. I to jest fantastyczne.
Fot. Sarah Tahon, Kampania The Odder Side jesień-zima 2023/2024
Zakładacie, że w przyszłości mogą powstać filie w innych europejskich stolicach? Osobne biura, działy marketingu?
J: U nas już się to poniekąd dzieje. Są to dość bezprecedensowe sytuacje, kiedy nasze sklepy w Paryżu czy Amsterdamie zaczynają działać jako mini-biura. Dziewczyny, które tam pracują dają z siebie wszystko, więcej niż możemy oczekiwać. Kiedy był nasz ostatni event w Amsterdamie, na który zaprosiłyśmy klientki, dziewczyny, które dla nas w tych sklepach pracują, same zaprosiły media, dziennikarki czy influencerki. To było niesamowite! To jest magia The Odder Side, że dziewczyny chcą być częścią tego świata i w nim uczestniczyć.
Wywiad z The Odder Side: “Wiele z naszych działań dzieje się organicznie“
Zobacz też: The Odder Side we Wrocławiu: Zobacz nowy butik stacjonarny
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
J: Na pewno nie chciałabym zmieniać biura, bo w tym czuję się wspaniale. Na pewno dążymy też do powiększania zespołu. Nie ciągnie mnie do masowej sprzedaży na wzór sieciówek. Nie chcę robić większych kolekcji. To nie o to chodzi. Cenimy naszą społeczność i w przyszłości będziemy ją wspierać jak dotychczas, bo to jest bardzo ważne. Chciałabym też otworzyć kilka kolejnych sklepów w fajnych miejscach na świecie, czy wejść do oferty takich naprawdę inspirujących multibrandów.
Skupiacie się tylko na Europie? Zakładacie działania w Stanach Zjednoczonych?
J: Na chwilę przed pandemią, zaledwie dwa tygodnie, byłyśmy z Brygidą w Los Angeles i szukałyśmy lokalu, natomiast to wszystko, co wydarzyło się na świecie w ostatnich kilku latach dało nam znak, że lepiej skupić się aktualnie na krajach, które są w pobliżu. Bardzo chciałabym, by The Odder Side pojawiło się w USA, bo czuję, że ten projekt ma ogromny potencjał. Nauczyłam się jednak, że czasami życie zaskakuje i czasami jakiś kierunek przychodzi sam z siebie.
Dziś wielu przedsiębiorców narzeka na Polski Ład i niesprzyjające warunki do prowadzenia biznesu. Z jakimi problemami Wy spotykacie się na co dzień prowadząc działalność?
J: Powiem może coś niepopularnego, ale prowadząc firmy również w Holandii i Francji, mamy świetne porównanie do tego, że w Polsce naprawdę nie jest jeszcze tak najgorzej, jeśli chodzi np. o podatki. Opłaty we Francji to są naprawdę drogie imprezy. Bierzemy pod uwagę porady fachowców z dziedziny finansowej, prawnej itp. Obserwujemy wszystko, co dzieje się na rynku również, jeśli chodzi o podnoszenie cen. Wiele rzeczy z naszych kolekcji nie pojawiło się ponownie w sprzedaży właśnie ze względu na ceny. Wiedziałyśmy, mimo, że wiele klientek na nie czekało, że ich produkcja jest zbyt kosztowna, co wpłynęłoby na bardzo wysoką cenę. A to mógłby być sufit dla wielu naszych odbiorczyń.
Jaka jest Wasza nowa kolekcja?
J: Jesień jest dla nas kluczowa, bo oznacza powrót naszych flagowych elementów rozpoznawczych, czyli swetrów. W nowej jesiennej ofercie pojawi się ich wiele z genialnymi składami i w pięknej kolorystyce. Można się również spodziewać spódniczek mini. Myślę, że ta kolekcja jest bardzo łatwa do noszenia i stylizowania. Staramy się, by wszystko, co od nas wychodzi było komfortowe i nie krępowało ruchów. To uzyskujemy dzięki świetnym tkaninom, miłym w dotyku i łatwym w użytkowaniu. Bardzo ważne dla nas jest to, by ubrania były oddychające i swobodne.
Czy dzisiaj możliwe jest powtórzenie Waszego sukcesu przez inną markę?
J: Myślę, że jest wiele marek, które odniosły sukces taki jak my, lub nawet większy. Najważniejsze jest mieć dobry pomysł i w niego wierzyć, choćby nie wiem co. I słuchać swojej intuicji.
M: Na rynku zdecydowanie jest miejsce dla każdego. Ważne jednak, by ktoś, kto zakłada markę skupiał się na idei, na realizacji pomysłów, na pasji. A nie na pieniądzach, pieniądze przyjdą, prędzej czy później.
Zobacz też: Dolce&Gabbana buduje najwyższy wieżowiec w Miami
Zdjęcie główne: mat. praswoy